(DRAWSKO POMORSKIE) Publikujemy list pana Piotra Jermakowa zdając sobie sprawę, że zawiera kontrowersyjne - być może dla wielu mieszkańców - stwierdzenia. Niech będzie przyczynkiem do dyskusji na poruszone tematy. Zachęcamy do wypowiadania się na łamach tygodnika. Rzeczowa dyskusja może pomóc rozpoznać temat, wyartykułować argumenty i wyciągnąć racjonalne wnioski. Z jednej strony - jak chronić przyrodę, z drugiej - jak rozwijać gminy, które mają dużo jezior i obszarów chronionych. Podany przykład Mazur pokazuje, że inwazja turystyczna może zniszczyć walory przyrodnicze, nie poprawiając zbytnio gospodarki (nie tworząc miejsc pracy - stopa bezrobocia w woj. warmińsko-mazurskim, najwyższa w kraju, wyniosła w listopadzie 2013 roku 21,1 proc., przy krajowym 13,2). W kwestii wędkowania trzeba lansować modny sport - złap i wypuść. W kwestii wycinania lasów - pełna zgoda; tną aż huczy. A co będzie się działo po wczorajszym oświadczeniu premiera Tuska, który zapowiedział, że Lasy Państwowe mają finansować budowę dróg lokalnych (tzw. schetynówek) w wysokości 2 procent swojego budżetu? Aż strach pomyśleć. Społeczeństwo ma prawo wypowiadać się w tych sprawach. Trzeba przyznać - temat gorący, jak hutniczy piec. Zapraszam do dyskusji.
Kazimierz Rynkiewicz
* * *
Redakcja Tygodnika Pojezierza Drawskiego
Drawskie władze poprzez swoje tuby propagandowe rozpaczliwie wieszczą czarną wizję przyszłości: „Plany ochronne RDOŚ katastrofą dla turystyki i gospodarki naszego regionu!”
Czy faktycznie te plany to jakaś katastrofa? A może błogosławieństwo dla naszych pięknych stron, które dewastowane są ostatnio w bezprzykładny sposób? Czytaj dalej na www.drawskieforumodnowa.com
Plany RDOŚ, Rejonowej Dyrekcji Ochrony Środowiska ze Szczecina przewidują określone ograniczenia urbanizacji itd. w naszej gminie nad jez. Lubie w miejscowościach Gudowo, Linowno, Lubieszewo.
Pokażmy te ograniczenia jedno po drugim i zadajmy sobie proste pytanie: w jaki sposób te zapisy mogą stanowić dla naszego regionu „katastrofę turystyki i gospodarki”?
1. Rezygnacja z przeznaczania pod zabudowę lub usługi turystyczne terenów obecnie nie zabudowanych i nie przeznaczonych do zabudowy w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego obowiązujących na dzień 01/01/2014 r.
Zapis ten nie dotyczy w żaden sposób funkcjonujących obecnie w turystyce i gospodarce podmiotów, bo działają w zgodzie z obowiązującym teraz i w dniu 01.01.2014 Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego. Tu nie zmienia się nic, a wręcz jest to dla nas wszystkich bardzo korzystny zapis, bo pozwoli ograniczyć swobodę bezładnej rozbudowy w okolicach jezior, jak to miało miejsce w wielu innych popularnych turystycznie regionach naszego kraju. Przykładem mogą być zatłoczone, głośne i brudne Mazury, czy też tak samo zniszczone w wielu miejscach Kaszuby. Nie powstaną tu dziesiątki czy setki domków nuworyszy z sąsiadujących miast i dzięki temu nie będzie tu tłoku. A to z kolei pozwoli nam i naszym gościom naprawdę wypoczywać w ciszy i spokoju, po które tu przyjeżdżają.
2. Niedopuszczenie podziałów działek przy realizacji funkcji przewidzianych w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego na wyspie Sołtysiej i w strefie 300 m od brzegu jeziora.
Ten zapis wydawać się może w pierwszej chwili zbyt restrykcyjny, ale po głębszej analizie dojdziemy do wniosku, że takie ujęcie prawa podziału istniejących działek zniweluje możliwość budowania domków jeden na drugim, dzięki czemu ograniczymy się do zabudowy tylko w tych miejscach, które gminy, poprzez swoich radnych, zaplanowały w Miejscowych Planach Zagospodarowania Przestrzennego. Obecne pretensje gminy do planów RDOŚ są w świetle tych planów zupełnie niezrozumiałe, bo dlaczego np. nasza gmina nie przewidziała w swym planie większej swobody w zakresie podziału terenu na zabudowę lub usługi turystyczne? Zwracam uwagę na fakt, że zakaz podziału działek jest zapisany w tym uchwalonym przez radnych planie. Plan ten był wyłożony do publicznej dyskusji i nikt wtedy (przed jego przyjęciem) nie zgłaszał do niego żadnych pretensji.
3. Wdrożenie zapisów miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego obowiązujących na dzień 1.01.2013 r., w szczególności dot. ochrony strefy odjeziornej, ochrony litoralu, likwidacji obiektów substandardowych, intensywności zabudowy.
Te plany powstały w gminach i trudno teraz mieć pretensje do RDOŚ, że nakazuje ich wdrożenie.
4. Umożliwianie biwakowania, dostępu do jeziora i kąpieli w miejscach do tego przeznaczonych w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego obowiązujących na dzień 1.01.2014 r., wykluczenie rozwoju innych miejsc dostępu do jeziora.
Moim zdaniem to jest świetny zapis, który za jednym zamachem likwiduje dzikie biwakowiska, dzikie plaże i wszystkie inne dzikie swobody jakimi cieszyli się niektórzy. Niekontrolowany dostęp do jezior owocuje niesamowitym zanieczyszczeniem brzegów, dewastacją pasa przybrzeżnego oraz dna zbiornika wodnego w bezpośrednim sąsiedztwie. Wiedzą o tym wszyscy, którzy mieli okazję trafić w takie miejsca, a będą o tym pamiętali szczególnie wszyscy ci, którzy mieli pecha i mocno się pokaleczyli o leżące w wodzie kawałki szkła, stare puszki itp. Ten zapis wprowadza w nasze „dzikie” strony odrobinę tak pożądanej cywilizacji.
Z powyższego wyraźnie widać, że RDOŚ jest raczej naszym sojusznikiem a nie wrogiem, jeżeli chodzi o cywilizowany rozwój turystyki w regionie. O co więc chodzi? Po co ten alarm, po co bicie w dzwony? Jest jeden powód, może nawet dwa. RDOŚ przewiduje ochronę siedlisk wilka i żubra oraz ochronę jezior mezotroficznych. Jestem pewien, że ten ktoś, kto teraz bije w ten dzwon alarmowy ma na uwadze następujący zapis planu RDOŚ:
Wykluczenie organizacji rajdów samochodowych poza drogami udostępnionymi do publicznego ruchu kołowego:
- w okresie rozrodu wilka (kwiecień-sierpień) w całym obszarze,
- całorocznie, w rejonie na zach. od drogi Jaworze-Oleszno.
Są to działania dla ochrony wilka i żubra, a protestujący wprost odnosi się do tych rajdów: „Wiele z zapisów ochronnych uderzy w turystykę, gospodarkę leśną oraz całkowicie zablokuje możliwość realizowania rajdów terenowych”.
I o to chodzi w całym tym zamieszaniu, bo gminni planiści nie przewidzieli rozwoju gminy poprzez harmonijny, z istniejącym środowiskiem, rozwój turystyki, a przyłączyli sie do lobby motorowego. Odpowiedzmy zatem sobie teraz wprost na pytanie: Czy władze regionalne, a szczególnie gminne, powinny wspierać i planować rozwój gospodarczy regionu w oparciu o rozwój turystyki i rekreacji z harmonijnym wykorzystaniem unikalnych walorów naszego środowiska? Czy wspierać rajdy motorowe w dziewiczych ostojach zwierzyny? Samochodami czy motorami można jeździć wszędzie, nie musi się to dziać w samym sercu ostoi naszych narodowych symboli przyrody, jakimi niewątpliwie są żubr i wilk. Dodałbym jeszcze orła, pierwowzór naszego godła narodowego, bo w głuszy drawskich ostoi leśnych zagnieździło się kilka par orłów bielików. W naszej opinii, sporty tak bardzo inwazyjne jak sporty motorowe powinny być organizowane w taki sposób i w takich miejscach, gdzie ich negatywne oddziaływanie na środowisko i otoczenie będzie ograniczone do absolutnego minimum. Jest to całkowicie możliwe, a doskonałym przydałem takiego działania jest np. tor wyścigowy w Trójmieście, czy jeszcze lepszy przykład drawskiego Stowarzyszenia 4x4, które pozyskało i zaadoptowało na swe cele starą żwirownię za Drawskiem. I tu, naszym zdaniem, jest miejsce do takiej zabawy. A jak to wygląda w tej chwili można sobie poczytać i pooglądać tu: http://www.quadzik.pl/index.php?id=153
W opisie i na prezentowanych zdjęciach nietrudno dopatrzeć się adrenaliny autora, jego wielkiej satysfakcji z udziału w tej imprezie. Bardziej wnikliwy czytelnik zada sobie jednak pytanie: czy wszyscy uczestnicy tej zabawy bawili sie równie znakomicie? Co z ptactwem zasiedlającym ten obszar, co ze zwierzyną, która niewątpliwie korzysta z bezpieczeństwa tej ogólnie niedostępnej ostoi? Ile litrów oleju i smarów uwolniło się do środowiska po przejechaniu tych 150. uczestników „świetnej zabawy”?
Tu jest problem, który RDOŚ chce zlikwidować.
Druga część zapisu, o ochronie jezior mezotroficznych, jest przytoczona jako zamach na swobodę wędkowania w naszych jeziorach. Wszędzie na świecie, tam gdzie obowiązuje cywilizowane prawo określa się maksymalną liczbę licencji na połowy. Tak jest w dobrze nam znanej kolebce sportowego wędkarstwa, Anglii, i tak samo jest gdzie indziej. Jeżeli chcemy cieszyć się walorami naszego środowiska, to musimy ograniczyć „dziki dostęp” do niego. Już dzisiaj sztuką jest złowienie porządnych wymiarów leszcza, wielkich szczupaków już nie ma w naszych wodach, ryby szlachetne; pstrąg potokowy, troć i łosoś wyginęły zupełnie. W jeziorach nie ma siei, nie ma suma, w Drawie nie ma wielkich kleni, świnek, brzan czy cert, które łowiliśmy regularnie jeszcze kilkanaście lat temu... Przyjechałem tu 25 lat temu i zakochałem się w tych stronach. Z faceta, który jawnie naśmiewał się z wędkarzy stałem sie zapalonym łowcą. Ale już nie chodzę u nas na ryby, bo nie ma po co.
Jest w tym drawskim alarmie jeszcze jeden wątek: gospodarka leśna. No cóż, Lasy Państwowe to firma, która poza pozyskiwaniem drewna ma za zadanie prowadzić działalność polegającą na szeroko rozumianej ochronie środowiska. Wszyscy teraz mamy samochody, większość z nas jeździ do lasu na grzyby itd. Czy nie mieliście Państwo wrażenia, że LP prowadzą nadmierne wycinki w stosunku do lat poprzednich? Pod toporami giną całe połacie lasów, a wraz z nimi cały leśny ekosystem tego obszaru.
Ptaki, zwierzyna, owady... odbudowanie wyciętego lasu to ogromne koszty i koszmarnie długi okres czasu. Czy rzeczywiście RDOŚ działa w tej kwestii na naszą szkodę, czy tylko na szkodę partykularnych interesów tych, którzy np. tysiącami kubików wypalają drewno na węgiel drzewny?
Ja poszedłbym jeszcze dalej w ograniczanie swobodnego dostępu do naszych wód kajakarzom oraz motorowodniakom, poprzez wydanie licencji w określonej liczbie. Kajaki i kajakarze to poważne obciążenie środowiska rzecznego Doliny Drawy, a motorówki to zmora jezior, o ile nie są wprowadzane określone restrykcje.
Mam nadzieję, a nawet jestem pewien, że w miarę wzrostu zamożności naszego społeczeństwa zacznie wzrastać świadomość zagrożeń wynikających z dewastacji środowiska poprzez organizacje rajdów samochodowych poza wyznaczonymi drogami, czy wyznaczaniem obozowisk i miejsc biwakowania w terenie do tego nieprzystosowanym, akceptowanie dzikich biwakowisk i miejsc palenia ognia...
Plan RDOŚ zdecydowanie przybliża moment, w którym zobaczymy nasz region takim, jaki był 25 lat temu, kiedy tu przyjechałem po raz pierwszy i zdecydowałem się przeprowadzić z wielkiego miasta do Gudowa, bo mi sie tu bardzo spodobało.
Wydaje mi się, że działania RDOŚ opisane w tym planie wręcz pomagają, a nie przeszkadzają nam w życiu w harmonii ze środowiskiem. Lokalną gospodarkę możemy pięknie rozwijać w oparciu o nasze walory środowiskowe, ale trzeba się umieć za to zabrać. Dotychczasowe władze nie mają o tym zielonego pojęcia i stąd to larum, bicie w bębny i żałobny ryk trąb.
Przykładem tej kompletnej nieudolności niech będzie oficjalna witryna gminy Drawsko Pomorskie http://www.it.drawsko.pl/index.php/turystyka-aktywna/off-road?sid=28:off_road gdzie z jednej strony, na samej górze pyszni sie napis: Drawsko Pomorskie Wiatr w Twoje żagle, a poniżej znajdują sie fotografie z off-road. A gdzie są zdjęcia z regat żeglarskich, który to sport to hasełko nieudolnie wydaje się promować?
Na koniec chciałbym jasno i wyraźnie stwierdzić, że nie mam nic przeciwko organizowaniu imprez off-road. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że ten sport stanowi wielką atrakcję dla wielu ludzi. Uważam jednak, że podobnie jak wszystkie inne elementy życia społecznego powinien podlegać określonym ograniczeniom, w taki sposób, aby jego uprawianie nie zakłócało spokoju i dobrego samopoczucia innych członków społeczności. Jestem pewien, że gdybym to ja wpadł ze swoimi kolegami do mieszkania jednego czy drugiego uczestnika tych rajdów i urządził imprezę bez hamulców, to gość by się ostro bronił. Sarna ze swoimi młodymi czy locha z małymi dziczkami nie mają tej możliwości. Podobnie jak setki mniejszych czy większych ptaków budzonych w środku nocy światłem i rykiem 150. maszyn pracujących na najwyższych obrotach. Bo to rajd przecież i liczy się czas! Dlatego ja z kolegami na imprezy chodzę do lokali przystosowanych do tego i zachowuję się tam tak, jak ode mnie się tego wymaga. Wymagam więc tego samego od innych - bardzo bym chciał pójść nad tę rzekę jeszcze raz na wielkie klenie, których już dzisiaj w Drawie niestety nie ma. Dzięki m.in. temu, że wielu ludzi znajduje niezrozumiałą dla mnie radość w jeżdżeniu samochodami po tej rzece.
Pozdrawiam z Gudowa.
Piotr Jermakow
Gmina ma do poligonu tyle, że pobiera tylko podatek od nieruchomości i praktycznie nic więcej nie może. Zalecenia RDOŚ w klarowny sposób wymieniają podmioty, które odpowiadają za realizację tych zaleceń, w zależności od tego, do kogo należy dany teren. Wojsko odpowiada za "swoje", N-ctwo - swoje i Gmina swoje. Są tez inne podmioty, jak PZW, Przedsiębiorstwa Rybackie, RZGW z Poznania itp.I to tyle na temat. Gmina, co najwyzej może wnioskować i skladać swoje postulaty, ale żeby to zrobić, to Gmina musi się określić i wiedzieć czego chce. Ale w tym przypadku chyba jednak nie wie sama o co jej chodzi. Tak "gonią tego króliczka, żeby go nie dogonić" Czyli, piana dla piany.
~`
2014.01.11 10.37.13
kupując swoje posiadłości nie wiedzieli, że kupują przy poligonie? w latach 80 to tu się działo. Ja pierwszy raz słyszę, że tu są jakieś wilki, generalnie mam to gdzieś. ZA ODPOWIEDNIA OPŁATĄ EKOLODZY ZMIENIA ZDANIE. EKOLOGIA TO TEŻ BIZNES
~Kazimierz
2014.01.11 08.49.34
Zadam pytanie - czy wiemy o czym dyskutujemy, czy pomysł RDOŚ dotyczy tylko gmin, ich kompetencji, bo jeżeli tak, to jak ma się zależność między gminą a poligonem, czyli wojskiem. Czy nie jest tak, że gmina nie ma zbyt wiele do tego co dzieje się na poligonie, więc dyskusja o ochronie wilk na poligonie staje się bezprzedmiotowa, a trzeba by ją skierować na kompetencje gmin. Proszę mnie oświecić w tej sprawie...
~Norbert Zbróg
2014.01.11 08.40.38
do @jermak
kopiuj wklej, nie wiele, ale dobre i to... mamy jakiś postęp ;)
Gdybyś Pan Panie Jermakow zechciał lub potrafił czytać z zrozumieniem dowiedziałbś Pan się, że "A" wilk jak dla mnie to piękne i fajne zwierzę jest (to taki skrót myślowy - który mówi, że popieram wilka). Cieszę się, że one jest i tu. Dalej dowiedziałbyś się Pan, że w zasadzie nikt tu (a już na pewno nie ja) nie jest za eksterminacją wilka.
Rzecz w tym, że dla wygody i zysku dwóch stowarzyszeń usiłuje się tu wmówić nam, że 5 - 6 wilków które bywa na terenie poligonu potrzebuje 30 nor i to akurat w tej a nie żadnej innej strefie (mimo, że stref cichych i spokojnych, gdzie ni gąsienica czołgu, ni opona rajdowca, ni noga wraża "soldiera" nie stąpa. Nie, tam wilk spokoju i "domu" nie będzie szukał. On wedle stowarzyszeń wybrał sobie pas taktyczny Mielno i jego okolicę. Po prostu lubi chłopak "szczęk i harmider" wojska a jego żona i córki wolą bytować przy wojsku bo zawsze jest okazja fajnych chłopaków poznać ;).
Powtórzę na spokojnie, obszar poligonu drawskiego to wiele stref ciszy i spokoju gdzie nic nie jest realizowane. Obszar poligonu drawskiego to również obszar w którym intensywnie prowadzi się działania wynikające z PRZEZNACZENIA TEGO TERENU. Tu nie chodzi o wyganianie wilka, tu chodzi o to, ze stowarzyszenia w celu wygodnego i zasobnego funkcjonowania (stowarzyszeń) usiłują wcisnąć nam tu kit.
Na marginesie, jak ktoś chce dowiedzieć się o tym co dzieje się, gdy wilkowi stworzymy cieplarniane warunki, może sobie poszukać w internecie adresu Wolwet (Goleniów) i porozmawiać z dr Wolańczykiem, jest świeżo po badaniach zagryzionego przez wilki bydła w okolicach Goleniowa. To są jedne ze skutków tworzenia cieplarnianych warunków dla... kogokolwie.
~Jermak
2014.01.11 06.49.00
Chciałbym w całości zaprezentować Państwu wywiad z osobą, której dobro wilka leży na sercu. Ta Pani to ta osoba, którą tu w arogancki sposób traktuje jako "zaślepioną obrończynię wilka niejaki Norbert Zbróg. Pani ta to osoba bardzo dobrze wykształcona, z ogromnym doświadczeniem i wiedzą dotyczącą jej pracy. W odróżnieniu od p. Zbróg ukończyła swą edukacje i kontynuowała pracę naukową. Zadałem sobie trud i wyszukałem w necie wiele jej artykułów i wywiadów. Babka bardzo mi zaimponowała - ona nie idzie jakąś wojnę tak jak czyni to Zbróg i jemu podobni zarzucając, że działa za ogromne pieniądze. Efekty pracy tej babki są uznawane już w świecie i jej dorobek jest wzorem dla innych. Przeczytajcie jeden z wywiadów i wyróbcie sobie sami opinię w temacie - tym bardziej, że nikt nie chce likwidować rajdów; chodzi tylko o to aby organizowane były w sposób jak najmniej inwazyjny i cywilizowany. A bardzo często nie są, czego przykładem są pokazane fotografie.
U wilków powinniśmy podziwiać wytrwałość, plastyczność, wolę przetrwania, inteligencję i umiejętność korzystania z doświadczeń. Nie przepadam za bajką o Czerwonym Kapturku
Wojciech Mikołuszko: O czym pani myśli?
Dr Sabina Pierużek-Nowak: Że chociaż politycy i dziennikarze często narzekają, to Polska się coraz szybciej rozwija. I to jest problem.
Dla kogo?
- Dla wilków, nowe drogi i autostrady tworzą przed nimi potężne bariery.
Dlaczego martwi się pani o wilki?
- Równie dobrze może pan zapytać tych, którzy zajmują się bezdomnymi, dlaczego to robią. Oni też spotykają się ze zdziwieniem, niezrozumieniem, nie oczekują wdzięczności, a tym bardziej rekompensaty finansowej. Jesteśmy po prostu wrażliwi na krzywdę. Wilki doznały olbrzymich krzywd, niezrozumienia i braku akceptacji ze strony człowieka.
W jaki sposób autostrady im zagrażają?
- Są grodzone z obu strony, podobnie jak drogi ekspresowe. Powstają bariery, których żaden ssak lądowy nie przekroczy bez problemów.
Rozumiem, że to dla ich bezpieczeństwa, żeby nie ginęły pod kołami.
- Wyobraźmy sobie, że wszyscy - 40 milionów Polaków - żyjemy w wioskach, między którymi nie ma żadnej łączności. Wkrótce w każdej osadzie wszyscy byliby ze sobą spokrewnieni, nie mogliby zakładać rodzin, mieć zdrowych dzieci. Podobnie jest w świecie zwierząt, gdy ich środowisko zostanie pocięte przez autostrady i linie kolejowe.
Ale...
- Przecież to tak łatwo zrozumieć! Sami budujemy drogi z potrzeby kontaktowania się z innymi. To nie tylko przejaw towarzyskości, to potrzeba biologiczna. Trudno odmawiać tego prawa innym gatunkom, zwłaszcza wilkom, które są nam tak bliskie.
Bliskie?
- Ależ tak. Jesteśmy gatunkiem bardzo społecznym, wilki też. Żyjemy w rodzinach, wilki w grupach rodzinnych. Najważniejsi w ludzkiej rodzinie są rodzice, jedna para na rodzinę, u wilków tak samo. W wychowaniu najmłodszych często pomagają starsze dzieci, podobnie u wilków. Dzieci, które dorosły, odchodzą z rodziny i szukają partnerów, osób niespokrewnionych, zwykle gdzieś poza miejscem zamieszkania. Identycznie zachowują się wilki.
Poza tym i ludzie, i wilki są czuli wobec siebie. Rodzice się zwykle kochają - przynajmniej na początku, kiedy zakładają rodzinę. A dzieci kochają rodziców.
To jak w bajce o Czerwonym Kapturku, tylko na odwrót.
- Nie przepadam za nią. Karmienie takimi opowieściami w dzieciństwie ma wpływ na to, jak potem dorośli postrzegają wilki. A to my jesteśmy zagrożeniem dla nich, a nie one dla nas.
Odbiega to od popularnego wizerunku - krwiożerczych bestii, które zagryzają nie tylko ludzi, ale i siebie nawzajem.
- Pisali to ludzie, którzy nie mieli pojęcia o biologii tego gatunku. Może też dlatego, że kiedyś obserwowano wilki wyłącznie w wolierach i ogrodach zoologicznych. Do jednej klatki trafiały zwierzęta zupełnie sobie obce, nic dziwnego, że nie tworzyły prawdziwej grupy rodzinnej. Panowały między nimi takie układy jak w ludzkich więzieniach. Wszyscy chcą przeżyć i mieć dostęp do zasobów, jakichkolwiek. Kończy się to brutalną walką.
W lesie ciągłe waśnie wewnątrz grupy zmniejszają szanse przetrwania. Grupa rodzinna powstaje naturalnie. Spotyka się para wilków, ma szczenięta, wspólnie je wychowuje, w roku następnym starsze rodzeństwo pomaga w opiece nad młodszym. Oczywiście, konflikty się zdarzają, jak to w rodzinie. Dorastający syn kłóci się z ojcem. Gdy staje się to nieznośne, odchodzi i szuka sobie dziewczyny. W interesie grupy rodzinnej nie jest hodowanie konfliktów, tylko w miarę harmonijne życie.
Ale instynkt drapieżcy musi ujawnić się od czasu do czasu.
- Oczywiście. Wilk musi polować, ma tak skonstruowany układ pokarmowy, że jest w stanie jeść tylko mięso. Chcąc się dowiedzieć, jaki jest skład diety wilków, przebadaliśmy blisko dwa tysiące ich odchodów. Tylko w nielicznych znaleźliśmy resztki roślin, zwykle trawę spożywaną w celach leczniczych...
Skąd one wiedzą, że im pomaga?
- Uczą się, i to dość długo. Wilki dojrzewają około 22. miesiąca, a do tego czasu żyją w rodzinie. Jak im coś w żołądku zalega, rodzic pokazuje, jaką roślinę trzeba zjeść, żeby przeczyścić układ pokarmowy.
Głównie jednak polują. Jakieś 96 proc. ich pożywienia to duże dzikie zwierzęta kopytne: jelenie, sarny, dziki. Kilka procent stanowią mniejsze ofiary: zające, borsuki, bobry. Zdarza się też lis lub jenot. W niektórych obszarach 1-2 proc. przypada na zwierzęta domowe, głównie owce i kozy, czasami też bydło, psy i koty. Sporadycznie konie.
To jak pani chce przekonać rolnika, któremu wilki zjadły krowę lub kilka owiec, że powinien dbać o wilki?
- Nigdy nie próbowałam tego robić. Dobrze wiem, że dla rolnika wilki są kłopotem. Takim samym jak kiepska pogoda, choroby zwierząt czy złośliwość sąsiada. Przed tym wszystkim trzeba się po prostu skutecznie zabezpieczać. Można chronić bydło przed wilkami za pomocą pastuchów elektrycznych, fladr i psów stróżujących, takich jak owczarek podhalański.
Nocą trzeba inwentarz zaganiać do obory czy stajni. Tak jak nie zostawiamy otwartego samochodu na noc w centrum miasta, tak hodowca nie powinien nocą zostawiać zwierząt na pastwisku bez nadzoru. Jeśli już jednak zdarzy się, że zwierzę hodowlane zostanie zabite przez wilki, właścicielowi przysługuje rekompensata, w ramach sprawnie działającego w Polsce systemu odszkodowań.
A bezpieczeństwo samego człowieka?
- Ech... Kilkanaście lat badań, tropienia wilków, spotykania się oko w oko z kilkoma naraz drapieżnikami, przekonały mnie, że naprawdę nie mamy się czego bać.
Gdzie pani tropi te wilki?
- Dawniej głównie w Beskidach. Teraz przede wszystkim w zachodniej Polsce. Śledzimy tam fascynujący proces naturalnej rekolonizacji lasów przez wilki, będący rezultatem objęcia tego gatunku ochroną w 1998 r.
I nigdy nie znalazła się pani w sytuacji niebezpiecznej?
- Opowiem panu ciekawą historię, z czasów, gdy tropiłam wilki zimą w górach. Śnieg sięgał półtora metra i trudno było po nim chodzić nawet w rakietach śnieżnych. W gęstym młodniku natrafiłam na legowiska wilków i niechcący je przepłoszyłam. Ruszyłam za nimi. Po jakimś czasie odkryłam, że świeże odciski wilczych łap pojawiły się na... śladach moich rakiet. Chodziliśmy więc za sobą w kółko po kilkunastoarowym młodniku - wataha pięciu wilków i ja sama.
Straszne?
- Nie. Pomyślałam sobie: "Hm, chyba im zależy na tym miejscu, skoro sobie stąd nie poszły. Najlepiej będzie, jak już im nie będę przeszkadzać". I usunęłam się.
Ale zdarzają się ataki na człowieka?
- Jedynie, gdy wilk choruje na wściekliznę.
To co mam robić, gdy podchodzi do mnie wilk?
- Ależ bym się z tego ucieszyła! One zwykle jednak nie podchodzą. Najczęściej stoją i się gapią.
Takie ciekawskie?
- Myślę, że zastanawiają się, z czym mają do czynienia. Musimy być dla nich dziwną istotą, zupełnie odmienną od tych, do których są przyzwyczajone. Jeśli się pan nie boi, to warto postać i popatrzeć.
I naprawdę nie rzuci się na mnie?
- Jeśli się pan boi, wystarczy machnąć ręką, coś krzyknąć. I będzie pan miał wilka z głowy. Albo z pola widzenia. Bo one jednak lubią nas obserwować. Ciekawość to cecha inteligentnych zwierząt. Każdy, kto ma psa, wie, że to mądre stworzenie. A pies to przecież wilk, którego mniej lub bardziej zmieniliśmy przez te kilkadziesiąt tysięcy lat udomowienia. Właściwie to dzikie wilki są jeszcze mądrzejsze. Psy przy nas trochę jednak zgłupiały.
Myśli pani, że dla wilków jest jeszcze miejsce w naszej cywilizacji?
- Stanowią integralny element przyrody, bardzo ważny. Codziennie muszą jeść, karmić młode, a polując, ograniczają populacje zwierząt kopytnych.
Czyli jeleni, saren, dzików.
- Korzysta na tym las, bo z kolei zwierzęta kopytne żywią się lasem. Ten mechanizm to sprawka ewolucji. Jeśli usuniemy z niego jakikolwiek element, pojawią się kłopoty. To tak jakby ktoś rozłożył na części precyzyjne urządzenie, a potem zapomniał włożyć z powrotem jedną część. To nie ma prawa działać.
Ale człowiek lubi wyręczać ewolucję. Zamiast wilków na sarny mogą np. polować myśliwi.
- Mogą, i to rodzi konflikt, szczególnie tam, gdzie myśliwi nie są przygotowani na konkurencję w łowisku. Kiedy w lesie zagęszczenie zwierząt kopytnych jest duże i brak jest drapieżników, polowanie jest zwykle łatwe. Myśliwi siadają, każdy na swojej ambonie przy odpowiednio zaopatrzonym nęcisku, albo też organizuje się tzw. zbiorówkę z nagonką, i efekt bywa imponujący. Wszystko wychodzi tak, jak się zaplanowało. Gdy pojawiają się wilki, łowy przestają być przewidywalne, co jest szczególnie bolesne, gdy uczestniczą w nich myśliwi dewizowi, źródło sporych dochodów.
Jest wiele protestów, niechęci, a czasami i bezwzględne kłusownictwo na wilkach. Trudno z tym walczyć, przekonać myśliwego, że powinien akceptować wilka. Chociaż jest wiele dowodów na to, że te drapieżniki pozytywnie wpływają na kondycję i strukturę populacji zwierząt kopytnych. Oczywiście, staje się mniej liczna, ale za to zdrowsza, dorodniejsza.
To dla myśliwego żadna pociecha, bo tym trudniej będzie coś ustrzelić z ambony.
- To bardzo krótkowzroczne myślenie, na dłuższą, ewolucyjną metę użytkowanie łowieckie nie zastąpi naturalnej presji drapieżników. Myśliwy strzela z oddali, ofiara nie ucieka, bo nic jej nie goni, jej ocalali towarzysze nie mają pojęcia, co ją zabiło, ich też nic nie ścigało. Nie ma zatem potrzeby bycia zwinnym, wytrzymałym, spostrzegawczym. Wilki gonią swoje ofiary, testując ich wytrzymałość i kondycję. Giną zwykle te najsłabsze, te silniejsze wynoszą ze starcia doświadczenie i naukę. W związku z tym potencjalne ofiary wilków świetnie biegają, są bardzo bystre i mają smukłą sylwetkę. Gdyby nie było drapieżników, zwierzęta kopytne byłyby ociężałymi kluchami na krótkich nogach, a racice czy kopyta w ogóle by nie powstały.
Można pogodzić interesy ludzi i wilków?
- Myślę, że tak. Wilk to bardzo plastyczny gatunek. Potrafi nawet przywyknąć do życia w pobliżu autostrad - pod warunkiem że są na nich odpowiednie przejścia dla zwierząt i że nowe drogi nie potną lasów na zbyt małe kawałki. Wilk potrzebuje przestrzeni. Terytorium jednej grupy to średnio 250-300 km kw. Dbajmy więc o lasy: nie fragmentujmy ich, nie pozwalajmy na budowę w ich sercu hałaśliwych ośrodków rekreacyjnych, hoteli, osiedli domków weekendowych. Przeraża mnie to, co ludzie wyprawiają tam w wolnym czasie.
Jeżdżą na quadach, motocyklach crossowych, samochodami terenowymi. Zwykle nielegalnie, gromadnie, pozostawiając za sobą ryk silników, zoraną ziemię i przestraszone zwierzęta. To szkodzi im samym, innym ludziom i przyrodzie. Jak można tak bez żadnej refleksji zabawiać się kosztem słabszych, bo zwierzęta są tu niewątpliwie stroną słabszą. Na dodatek nijak się to ma do prawdziwego sportu czy zdrowej rekreacji. Mam jednak nadzieję, że moda na tego typu rozrywki minie wraz ze wzrostem społecznego oporu wobec takich barbarzyńskich zachowań.
A jeśli nie? Źle to wróży wilkom?
- Nam źle wróży. Dysponujemy olbrzymimi możliwościami i środkami technicznymi. Możemy ich używać bezmyślnie przeciwko środowisku naturalnemu, ale to w końcu obróci się przeciwko nam samym, bo chcemy czy nie, jesteśmy jego częścią. A u wilków powinniśmy podziwiać wytrwałość, plastyczność i wolę przetrwania. Pomimo ludzkiej nienawiści, setek lat eksterminacji wciąż trwają i potrafią się przystosować do nowych warunków, między innymi dzięki swojej nadzwyczajnej inteligencji oraz umiejętności gromadzenia i wykorzystywania doświadczeń, cech, których nam niestety zbyt często brakuje.
Dr Sabina Pierużek-Nowak jest biologiem, założycielką i prezesem Stowarzyszenia dla Natury "Wilk" (www.polskiwilk.org.pl)
~głos z Drawska
2014.01.10 22.59.36
Bardzo spodobał mi się pomysł z tą wieżą widokową. Znam takie fajne miejsce skąd widać jezioro Lubie i okolice....Proponuję przedstawić tą propozycję radnej Zofii a ona już porozmawia z kompetentnymi w tych sprawach. a jak ci kompetentni podejdą do tego z należytą powagą, to może już w te wakacje pojedziemy sobie rowerami na rodzinną wycieczkę i z wieży obejrzymy piękną panoramę j. Lubie i Doliny Drawy...a może nawet uda nam się zobaczyć bieliki, o ile ryk samochodów nie wypłoszy ich na drugi koniec poligonu...a jak będziemy co roku stawiać jedną wieżę to za 10 lat zorganizujemy RAJD SZLAKIEM WIEŻ OBSERWACYJNYCH, i jeszcze na dodatek można rozpisać konkurs na nazwy dla tych wież, np. Wieża Mietek, Wieża Zośka, Wieża Zbyszko - trzeba coś zostawić potomnym, no nie?
~tak z boku
2014.01.10 20.40.58
Ale zadyma, śmiechu warte. Zero argumentów i totalny brak podstawowej wiedzy w temacie. Mylenie faktów.
Wcale nie trzeba być fachowcem aby wypowiadać się w temacie planu ochronnego RDOŚ, jednak należy potrafić przedstawić swoje racje i odpowiednio poprzeć. Tu tylko: Nie – bo – Nie.
Jakiś Łukasz mówi że podcina się skrzydła powiatowi i gminie i nie pozwala na rozwój turystyki, hi, hi, a co do tej pory zrobił powiat, a co gmina??? W czym podcinają im te skrzydła???
Daria, (ironizując)……, że najlepiej zorganizować turystykę dla ornitologów - choć z tego pieniędzy nie będzie, a z czego będą, to już nie pisze, no chyba nie z rajdów, albo wywodów jakiegoś rozżalonego pseudomotocyklisty.
Z kolei: blehx wykazuje się zwyczajną indolencją i nie rozumie, że to gmina jest kreatorem polityki przestrzennej i tylko ona wydaje zgody na podział nadjeziornych nieruchomości, bo to właśnie kompetencja gminy. Braku wyobraźni decydentów w tym temacie już nie dostrzega. Tak kiedyś podzieliła i teraz mamy, tzn. nie mamy – dostępu do jezior.
Sądzę też, że nie można potępiać wszystkiego bez sensownej argumentacji.
~Norbert Zbróg
2014.01.10 15.06.14
do @frania, w zasadzie nie prowadzę rozmów z anonimami, zrobię dla (jak sądzę) Pani wyjątek.
Szkoda było by takiego może ciut egzaltowanego, ale jednak zapału w kierunku chronienia przyrody. To można tylko chwalić. Niestety, albo Pani nie doczytała, al;bo nie zrozumiała. W kwestiach "godzenia" środowiska i "innego" ( bo pod rajdy podciąga się nawet te imprezy turystyczne czy szkoleniowe które z wyścigami nic wspólnego nie mają) wykorzystania społecznego Poligonu Drawskiego. W tym celu w latach poprzednich powstała wspomniana poprzedni mapa dopuszczonych do realizacji tego typu przedsięwzięć. Mapa nie wypadła sroce spod ogona, przy jej przygotowaniu uczestniczyli ludzie którzy na co dzień mają do czynienia z zagadnieniami istotnymi dla rzeczy. "Mapa" w całości podporządkowana została potrzebom śrdowiska.
Zatem to co Pani postuluje zrobiono już dawno. W chwili obecnej rolę gra przede wszystkim interes stowarzyszeń otrzymujących pieniądze (wspominałem dla: Zubrów zachodniopomorskich" do już otrzymywanych środków ekstra 1600 tys zło co rok, dla Wilków 700 tysięcy). Nie żałuję osobiście żadnych pieniędzy wydanych na ochronę środowiska ale wydanych tam gdzie faktycznie wydaje się je mądrze i potrzebnie. Osobiście jestem pewien, że rozsądek zwycięży i projektowane zmiany, jako niezasadne nie będą wprowadzone.
~c.d
2014.01.10 10.48.22
Miast lamentować i snuć katastroficzne wizje, nie lepiej ruszyć głową i faktycznie zrobić coś dla tego regionu?
Może budżet obywatelski? Może rozpisać konkurs na pomysły? A może pozyskać jakiś teren na np. wielką polanę "wekendową" gdzieś nad jeziorem, uzbroić teren. Mieszkańcy chętnie korzystali by z takiego przybytku (nawet zimą) a i intergacja zapewniona. A może by tak dogadać się z wojskiem i w końcu (bo niedługo nic z niego nie zostanie) "reaktywować" amfiteatr? i organizować festiwale folklorystyczne.... i nie tylko.
Takie i podobne inicjawtywy z pewnością zaktywizowały by przedsiębiorczych, bo gdyby coś takiego powstało, to i zjeść i wypić coś trzeba, a to loda i napój, nocleg, a może wypożyczyć rower, czy kajak. Zawsze można tym troszkę napędzić koniumkturę.
Ale czy to "betonowe" myślenie da się skruszyć?
~
2014.01.10 08.48.26
Więc skąd ta wielka katastrofa-tragedia panowie z magistratu??? Wszystko pozostaje bez zmian i poligon i rajdy i wilki.
Lepiej weźcie się za robotę i zlwolnijcie pozyskiwaczy, także tych od niby promocji a za te pieniądze wybudujcie np. piękną, wysoką wieże widokową w okolicy np. jeź. Lubie. A może kolejkę linową u brzegów jeziora, a może i przez. Zobaczycie ilu turystów przyjedzie podziwiać nasz nieskalany cywilizacją krajobraz (ludzie w kolejkach będą stali). Czyż nie o to chodzi?
W Drawsku i okolicy nie ma obiektu, który chętnie odwiedzany byłby przez mieszkańców. Nie ma nawet czym się pochwalić względem gości z zewnątrz. Najwyższa pora zadbać, aby taki obiekt powstał.
~
2014.01.10 07.46.42
Przyroda potrafi sobie radzić doskonale. Na przedłużeniu strzelnic sportowych zaobserwowano dość ciekawe zjawisko. Tokujące ptaki, na czas kilkuminutowego zajazdu czołgów i strzelania "cichły", po czym po przerwaniu ognia rozpoczynały swoje tańce jakby nigdy nic.
Teren poligonu jest obszarem stosunkowi czystym. Nie jest skażony chemicznie. Z całego obszaru tylko niewielki procent jest "zajeżdżany". Reszta to granice bezpieczeństwa.
A po miesięcznym pobycie pod namiotami kilkuset żołnierzy zostaje większy porządek i mniej śmieci (bo sprzątają po sobie) niż po biwakowaniu przez jedną dobę dziesięciu kajakarzy.
~frania
2014.01.09 23.26.00
Panie Norbercie, a dlaczego nie jest Pan za rozwiązaniem, które by satysfakcjonowało obie strony ? Puścić rajdy przez poligon ale nie przez obszary szczególnie chronione? Idąc torem Pana rozumowania to wręcz wskazane jest by od czasu do czasu postraszyć i poganiać trochę te biedne zwierzęta. Niech Pan rozwinie w związku z tym swój wywód, że cieplarniane warunki spowodują nadmierny rozwój populacji wilka i będzie problem....to znaczy, że ( w tym wypadku) rajdy w jakiś sposób będą kontrolowały przyrost naturalny, a co chcecie samochodami polować na te biedne zwierzęta?! Jakoś nie widzę związku między populacją a rajdami. Dla mnie problemem jest to, że przestraszone i zdezorientowane zwierze jest niebezpieczne, że spłoszone (zwierzęta i ptaki ) porzucają młode, że rozdrażnione są niebezpieczne itd. Cieszyłby się pan gdyby sześć razy w roku robiono nalot na Pana Zbrojewo ? A Pan musiałby wiać w okoliczne lasy? Wilk, żubr czy bielik byli tu pierwsi. Grupa ludzi pracowała wiele lat nad odnowieniem stada, a pan chce być mądrzejszy od nich i pisze co jest dla wilków lepsze :cisza i spokój czy co jakiś czas ostra jazda... Niech pilnują tego ludzie, którzy mają o tym pojęcie. Panie Norbercie, trochę pokory.Lubi Pan rajdy? I bardzo dobrze, tylko nie niszczcie tego, w co ktoś też włożył swoje serce i swoją pasje. Myślę,że rajdowcy znajdą pole porozumienia i wytyczą wspólnie nowe trasy omijając te najbardziej sporne tereny. I myślę, że rajdy to był drugi poruszany temat, który "zabolał", i niezamierzenie wszedł na pierwszy plan. A pierwszy temat...noooooo. ..taki tendencyjny był tytuł na stronie DSI...
~amator
2014.01.09 20.53.43
Ci, którzy wieszczą tę "katastrofę", wynikającą rzekomo z Planu Zadań Ochronnych RDOŚ nie przedstawiają żadnych sensownych i merytorycznych argumentów na swoje stanowisko. Biją pinę bez sensu. Obawiam się, że bez zrozumienia przeczytali wyrywkowo treść wniosków i to cała ich wiedza na temat. A podobno to fachowcy od ochrony środowiska, he,he.
Teraz pochowali głowy w piasek.
~Norbert Zbróg
2014.01.09 18.29.29
Przepraszam, że wkleję wprost z strony DSI:
Aby pisać orozwoju turystyki trzeba wiedzieć o czym się pisze, aby pisać o obszarach
naturowych trzeba choć trochę wiedzieć o czym się pisze, żeby wiedzieć coś o
"skandalach" w wykorzystaniu poligonu (do rajdów) za zgodą wszystkich
świętych w tym ALP i RDOŚ też trzeba coś o tym wiedzieć. trzeba np.; wiedzieć,
że na poligonie sporo obszarów "naturowych" to, wrzosowiska które
porastają... pasy taktyczne. Co więcej, gdyby nie to, że są to pasy taktyczne
nigdy nie było by tam wrzosowiska. Pas taktyczny to obszar na którym w sposób
ciągły realizowane są różnego rodzaju działania w tym ruch pojazdów, tam gdzie
działania te z jakiś względów są ograniczone (bodaj czasowo) wchodzi sukcesja
leśna i wrzosowisko staje się lasem. Nb w 2013 roku dużym nakładem finansowym
musiano wykonać wycinki takiego nalotu z PCT G. Hetmańska i Bucierz.
Żałosne jest rzucanie oskarżeń na RDOŚ i ALP że dopuścił do organizacji rajdów
na terenach naturowych w sytuacji tej gdy te tereny to pasy taktyczne (nie
każda natura to od razu wilk, storczyk czy inny rzadki krokodyl), Żałosność ta
wynika nie tyle z niewiedzy rzucającego (przywykłem, że w Polsce każdy
zna się na "Medycynie" lepiej niż lekarze) co z faktu, że ciskając
takie zarzuty czyni to anonimowo.
Zgody wydawane były na: określony przez wojsko jako intensywnie eksploatowany
teren dróg czołgowych i niektórych części niektórych pasów taktycznych.
Znajdujące się tam obszary "naturowe", to takie formy które z powodu
rajdów (oraz działań wojska) nie "umierają", ba wręcz przeciwnie. ALP
na podstawie (terenów intensywnie eksploatowanych przez wojsko) stworzyło mapę
dopuszczonego terenu ( co nie oznacza, że mapa ta jest "wolnoć Tomku w
swoim domku" bo czasowo czy obszarowo wyłączane są z niej różne obszary.
Każdorazowo przebieg każdej imprezy organizowanej na poligonie (nie tylko
rajdowej) musi być na bieżąco zatwierdzony i co więcej wymagana jest opinie
stowarzyszeń związanych z ochroną środowiska (opinie, zatem co najmniej dwie).
Trzeba być laikiem lub człowiekiem zaślepionym by stawiać jakiekolwiek zarzuty
działaniom ochronnym realizowanym przez ALP na poligonie. Nie było RDOS-iów,
Natur 2000 i "stowarzyszeń od wilków" gdy przyroda na poligonie miała
się bardzo dobrze, zaryzykuję stwierdzenie nawet, że dużo lepiej niż obecnie.
To leśnikom i wojsku obszar ten zawdzięcza taką formę przyrodniczą które tam
jest. Można rajdy lubić lub nie, można dyskutować o tym, czy na poligonach, czy
gdzie jak nie tam, ale dla zwykłej przyzwoitości należy to robić uczciwie i pod
swoim nazwiskiem (przynajmniej wtedy gdy się usiłuje kogoś oczerniać)
1
•
Edytuj
•
Odpowiedz
•
Udostępnij ›
Awatar
Norbert Zbróg
• 19 godzin temu
nie dalej jak dziś w którymś z tzw głównych wydań wiadomości był materiał o wilkach na Mazurach. Niestety przekazane fakty nie były wesołe (niewesołe dla wilka i dla jego otoczenia). Lubię... a raczej podoba mi się wilk jako zwierzę. Jest ucieleśnieniem wolności, radzenia sobie w twardym życiu. Wracając do materiałów z TiVi, pokazano fragment tego co dzieje się zazwyczaj gdy, jakiemukolwiek gatunkowi stwarzamy warunki "cieplarniane". Pokazano pozabijane zwierzęta gospodarskie, pokazano poranione sztuki, pokazano myśliwych z pomysłem odstrzelenia najsilniejszego w watasze wilka (nb pomysł z gatunku głupszych, zabicie najsilniejszego spowoduje rozpad watahy a pojedyncze wilki więcej zwierząt poranią niż faktycznie upolują), pokazano złość i strach mieszkańców. Wilki od lat były na Mazurach (mieszkałem tam i miałem stały kontakt z lasem przez jakiś czas i czasami "spotykałem" to piękne zwierzę, podobnie zresztą jak spotykałem go kiedyś w Bieszczadach gdzie też miałem przyjemność czas jakiś mieszkać), wówczas, gdy było ich mało, gdy nie stwarzano im sztucznie cieplarnianych warunków nie stanowiły problemu. Żyły i bytowały na odludziach w lasach, nie stwarzały zagrożenia dla ludzi i ich gospodarstw. W zasadzie mało kto wiedział o tym, że wilk jest.
Cieplarniane warunki (stworzone obecnie bardziej dla przyjemności kilku zapaleńców a może raczej zaślepieńców, niźli dla dobrostanu wilka) spowodują jedno, wilk nadmierną populacją stworzy problem i sobie i nam, przy czym jak przypuszczam, sobie zdecydowanie większy, na tyle większy, że zginie.
Tak to często bywa, gdy oszołomstwo bierze górę nad rozumem
~eco
2014.01.09 09.16.43
Katastrofą nie jest raport RDOS-iu, tylko jego odbiór przez niektórych.
Chcąc dyskutować o rozwoju turystyki, trzeba sobie najpierw zadać pytanie, co w tym zakresie dotychczas zrobiono. Ja twierdzę że NIC. Najpierw należy doprowadzić do porządku to, co już istnieje, potem myśleć o „ekspansji” w tej dziedzinie.
A może znajdzie się ktoś odważny i przedstawi w przybliżeniu, jakie to profity Gmina uzyskuje z tych (których tak niektórzy bronią) rajdów itp. wypadów pseudomotocyklistów.
Generalnie, plany ochronne RDOŚ wcale nie wykluczają organizacji rajdów, wprowadzają jedynie niewielkie ograniczenia odnoszące się do terminów i niektórych tras.
Nie tragizujcie ! Najpierw zróbcie porządek z tym co mamy.
Jak wykazała praktyka stosowana przez gminne władze, polityka wyprzedaży gruntów przyjeziornych sprawiła, że dla szerokiej społeczności, dostęp do jezior został niemal całkowicie odcięty albo mocno ograniczony. (to Gminy wydają zgody na podział nieruchomości). Więc nie lamentujcie (niektórzy), bo np. ograniczenie urbanizacji nad jez. Lubie, uchroni nas wszystkich od całkowitego „zablokowania” dostępu do tego jeziora.
Poligon od zawsze był dla wojska i nikt niczego im nie ogranicza, a wilki i inne zwierzaczki pozostawcie fachowcom.
Składanie wniosków do RDOŚ, nie ogranicza się do torpedowania ich zaleceń, ale i do konstruktywnych przedsięwzięć i pomysłów, które pomogą skutecznie chronić nasze środowisko. Tu można się wykazać !
~
2014.01.08 22.11.52
strach przed prawdą odejmuje mowę?
~brdoś
2014.01.08 13.07.51
tymi chwastami też się zajmiemy -słuszna uwaga.
~
2014.01.08 12.42.06
Dla mniej zorientowanych, chciałbym objaśnić, że na zamieszczonej w artykule fotce jest (tak się złożyło) teren, na którym burmistrz chce nam wszystkim zafundować żwirownię, tuż przy jeziorze.
~`
2014.01.08 12.34.54
Myslę, że ta szanowna instytucja, która tak Pan się zachwyca pomija bardzo ważny temat jakim jest posypywanie pól uprawnych tonami nawozów. Żubr nie zje puszki po piwie na nielegalnym obozowisku, ale zatrutej wody na pewno się napije.
Czy nikogo nie zastanawia,że na polach nie ma chwastów?