(DRAWSKO POMORSKIE) Jesienią 2002 roku - trzy kadencje wstecz - w okresie kampanii wyborczej uroczyście oddawaliśmy do użytku oddział ratunkowy, który w dużej części sfinansowała w ramach akcji humanitarnej armia USA. Oddział ten był jednym z warunków zachowania szpitala w Drawsku Pomorskim. Zaraz stał się też obiektem kampanii wyborczej, gdy członek zarządu powiatu Czesław Żukowski wpływał na dyrektora Mariusza Brycha, by wykreślił mnie z listy podziękowań za jego otwarcie. Nadmieniam, że to w moim gabinecie w Olesznie odbywały się długie negocjacje w kwalifikowaniu tej inwestycji spośród kilkunastu zgłoszonych. Po wyborach starostą został Stanisław Cybula, a jego głównym doradcą w sprawie szpitala wspomniany Czesław Żukowski. Odziedziczyli oni gotowy oddział ratunkowy, ale też jako organ założycielski odpowiedzialność za los szpitala.
Przez osiem lat 2002-2010 obaj ww. metodą prób i błędów kontynuowali eksperymenty personalne i finansowe w szpitalu. Zawsze kończyły się porażką. Po likwidacji zadłużenia szybko pojawiała się nowa groźba jego upadku. Kolejne programy restrukturyzacyjne i naprawcze nie wypalały. Dziś starosta nie czuje się odpowiedzialnym za tę sytuację, choć za 12-letnie kierowanie organem założycielskim pobiera wysokie uposażenie. Utrzymywana m.in. przez starostwo i energetykę prasa głosiła zachwyty ku dostarczaniu orgazmów swoim sponsorom. Prawda o jego sytuacji finansowej ukrywana była w słynnej praktyce tamtego okresu - „morda w kubeł”. Tyle dawniejszej historii. Przejdę do szczegółów, bo jesienią 2010 roku, po wyborze do Rady Powiatu, stałem się pośrednio współodpowiedzialnym za ochronę zdrowia w ramach jednego z najważniejszych zadań powiatu.
Od początku 2011 roku powiat znowu stanął przed dylematem - jak uratować szpital? Szukając przyczyn lawinowo narastającego zadłużenia okazało się, że program naprawczy szpitala przedstawiony poprzedniej Radzie Powiatu przez dyr. Leykę to wielka idealistyczna fikcja, bez żadnej realistycznej wizji spełnienia. Jego filary, które miały poprawić sytuację finansową szybko zaczęły generować największe długi. Otwarta przy olbrzymich nakładach ortopedia, która miała dawać największe zyski, ze względu na niski kontrakt z NFZ, świeciła pustkami i stała się ekonomicznym kamieniem u szyi. Od własnego laboratorium, zapisanego w programie naprawczym jako „lukratywny kąsek”, odwrócili się prawie wszyscy klienci. Karetka, którą po stronie kosztów wyceniono na 150 tys. obciążyła szpital prawie czterokrotnie wyższą kwotą itd. Dyrektor prowadził długie i drogie wojny z firmami współpracującymi, pracownikami i pacjentami. Zarząd Powiatu nie zdobył się w tym czasie na żadną analizę i ocenę zagrożeń. Gdy bezpośrednio po przekształceniu szpitala poprosiłem o takowe dane, odesłano mnie do likwidatora, który tylko sprzątał po byłym dyrektorze i liberalnym w stosunku do niego staroście. Okazało się, że z pominięciem Rady Powiatu, dla sfinansowania bieżącej działalności szpitala, zaczęto sprzedawać jego długi, od których naliczane były lichwiarskie odsetki.
Gdzie był wówczas Zarząd Powiatu? Nie reagowano na permanentnie płacone odsetki oraz kary, koszty sądowe i ogromne sumy za obsługę prawną w licznych procesach prowadzonych przez dyrektora. Zarząd w tajemnicy przed Radą Powiatu pokrył m.in. kilkudziesięciotysięczną stratę za prywatną wojnę sądową z „Podimedem”. Znaleziono kuriozalne usprawiedliwienie dla marnotrawstwa publicznych pieniędzy w określeniu, że „wina leży w tajemnicy radcowskiej”, a nie w decyzji dyrektora. Tak doprowadzono szpital do sytuacji, że kwartalny przyrost długu sięgał ok. 800 tys. Starosta, który był przełożonym dyrektora szpitala, nie był w stanie w tym czasie wyegzekwować nawet jego obecności w pracy. Zamiast rozwiązywać piętrzące się problemy, dyrektor równolegle pracował na krańcach innego województwa. W szpitalu w tym czasie "rządziła" sekretarka, koleżanka partyjna starosty. By nie wywołać nagłych zgonów, pominę wysokość ich uposażeń w zestawieniu z pensją pielęgniarki na etacie. Jak pokazała historia, pensje te nie miały żadnego związku z efektywnością ich pracy.
Równolegle na łamach prasy lokalnej utrzymywanej przez starostwo dalej ukazywały się artykuły informujące o dobrej sytuacji finansowej szpitala. Na posiedzeniach Rady Powiatu p. Leyko pokazywał kolejne slajdy z pomalowanego kącika, zawieszonego lustra, umywalki lub szafki i otrzymywał za to brawa. Tak nagradzano te błahostki w zestawieniu z faktycznymi problemami szpitala. Gdy w 2011 roku w trakcie lustracji szpitala przez Radę Powiatu, dyrektor przypisał sobie ojcostwo w stworzeniu oddziału ratunkowego, poprosiłem go by się odwrócił i przeczytał wiszące za jego plecami dwujęzyczne okolicznościowe tablice z jego otwarcia w 2002 roku. To w tym miejscu, gdy termin otwarcia oddziału był zagrożony, amerykański żołnierz podjął próbę samobójczą. Dyrektor nie okrył się nawet rumieńcem, a na koniec wycieczki wręczono mu kwiaty. Nie jest moim zamiarem ocenianie zdolności menedżerskich byłego dyrektora. Nie kwestionował ich Zarząd Powiatu, gdy uzasadniał on przed Radą potrzebę zatrudnienia 10 osób do ewentualnej obsługi prosektorium, zabezpieczającego średnio zwłoki dwóch osób w tygodniu. Tak trwoniono publiczne pieniądze, które ziarnko do ziarnka kumulowały miliony. W znajdującej się na garnuszku starosty prasie dalej popularyzowano kwitnąca instytucję, choć był to już finansowy bankrut.
Niemal bezpośrednio po tych faktach nowa ustawa o ochronie zdrowia zmusiła do poważnego przyjrzenia się sytuacji finansowej i sprzętowej szpitala. Przyparta do muru władza powiatowa nie mając środków na pokrycie zadłużenia szpitala i zmuszona w krótkim terminie do zainwestowania ok. 7 mln, by dostosować go do nowych wymogów, postanowiła przekształcić tę placówkę. Padły dwukrotne próby stworzenia spółki komunalnej z gminami, które odmówiły przystąpienia do niej. Pozostało szukanie bogatego operatora zewnętrznego. W tej sytuacji w końcu 2011 roku, znając sytuację finansową powiatu, osobiście nie widziałem innej możliwości ratowania szpitala. Dlatego wszedłem w skład zespołu do jego przekształcenia.
Od dwóch lat całkowitą odpowiedzialność za zarządzanie tą placówką przez spółkę Szpitale Polskie przejął Zarząd Powiatu. Nie było przez ten okres żadnej obiektywnej analizy i oceny ewentualnych zagrożeń. Skupiono się na egzekwowaniu, należnych co miesiąc 85-tysięcy, które wspólnie z zyskiem dzierżawcy w sposób istotny obniżały dotychczasowy poziom zabezpieczenia medycznego mieszkańców powiatu, zawartego w mizernym kontrakcie NFZ. Skarbniczka i zatrudnieni w starostwie trzej radcy nie wyciągali wniosków z okresowej utraty płynności finansowej dzierżawcy. Starosta dalej prowadzi niekończące się podróże. Nieodłącznie towarzyszył mu wicestarosta, który z braku czasu dla szpitala i jasnego podziału kompetencji, wcielił się w wygodną rolę ochroniarza ojca powiatu. Gdy na komisjach, sesjach i w prasie wielokrotnie interweniowałem w sprawie szpitala, przedstawiając jego problemy, zawsze spotykałem się z furią i emocjonalnym zachowaniem starosty. Identycznie jest, gdy sygnalizuję drugi najważniejszy problem powiatu, jakim jest bezrobocie, którego stopa osiągnęła 25,4%, a liczba bezrobotnych wzrosła do 5198.
Gdy w 2013 roku wielokrotnie interweniowałem w sprawie należnych pracownikom 13-ek wynegocjowanych w pakiecie socjalnym, otrzymałem arogancką pisemną odpowiedź, że wcześniej też ich nie płacono oraz, że w innych szpitalach też ich nie ma. Jesienią ubiegłego roku na komisji informowałem starostę, że szpital nie prowadzi planowej, przewidzianej umową, ochrony zdrowia mieszkańców powiatu, a ogranicza się wyłącznie do zabiegów ratujących życie. Uzasadniałem, że szpital jest, a jakby go nie było. Do zapowiedzianego wówczas przez starostę spotkania z dyrektorem nigdy nie doszło. Na podstawie ilości zaproszeń mam prawo przypuszczać, że na przełomie roku najważniejszymi przedsięwzięciami były spotkania opłatkowe, niekończące się bankiety i koncerty, gdzie trwoniono publiczne pieniądze i chwalono się sukcesami, nie potrafiąc oddzielić roli spółki Nafis od podstawowej funkcji szpitala.
Gdy starosta odwiedzał kolejne salony bankietowe, sytuacja w szpitalu stała się dramatyczna. Pracownicy szpitala, w tym mnóstwo kobiet znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej, nie otrzymało uposażenia za grudzień. W tle zbliżały się rodzinne Święta Bożego Narodzenia, ale też nieuregulowane zobowiązania pracowników. Obok braku planowych zabiegów, w IV kwartale zaczęły do mnie docierać m.in. skargi, że pacjent po rocznym oczekiwaniu na zabieg ortopedyczny został przesunięty w kolejce o rok. Na oddziałach brakowało podstawowych środków medycznych.
W lutym 2014 w materiałach na sesję otrzymałem sprawozdanie z działalności Zarządu Powiatu za rok ubiegły. W rozdziale „Promocja ochrony zdrowia” same superlatywy i ani jednego problemu ze szpitalem w tle. Odebrałem to jako nieodpowiedzialność władzy w jej najważniejszym zadaniu. W dniu12.02 br. w trakcie posiedzenia komisji budżetowej zwróciłem kolejny raz uwagę na utratę płynności finansowej szpitala i jej konsekwencje oraz sytuację zatrudnionych tam ludzi z przełomu roku. Zamiast rzeczowej dyskusji znowu zetknąłem się z emocjami. Ten sam problem podniosłem dwa dni później na sesji Rady Powiatu. Przedstawiłem dualizm logiczny pomiędzy samochwalczym sprawozdaniem Zarządu, a faktyczną sytuacją w szpitalu. Spotkałem się nie tylko z furią, na którą zdążyłem się już uodpornić, ale także nieodpowiedzialnością starosty. Dwukrotnie wzburzonym i podniesionym głosem podjął próbę wywarcia na mnie presji ogółu. Uzasadniał, że o problemach szpitala nie powinno mówić się publicznie. Największe jego wzburzenie wywołał fakt, że moje poglądy odważnie przedstawiam na łamach prasy.
Zostałem oskarżony, że mówienie i pisanie o tych problemach zagraża szpitalowi. Istnieje bowiem groźba, że pacjenci odwrócą się od tej placówki. Pośrednio zostałem oskarżony o dywersję. Do herezji starosty zdążyłem się już przyzwyczaić. Tym razem odebrałem jego wystąpienie, jako szukanie zbiorowego potępienia dla moich prób, nadania należnej wagi problemom szpitala. Mam prawo podejrzewać, iż była to próba zastosowania osobliwej kary zbiorowej w stosunku do osoby o odmiennych poglądach. Jak ja zagrażam długim kolejkom do zabiegów przesuwanych o lata? Czym ja rozganiam tłumy oczekujących na humanitarne traktowanie? Gdzie oni mają pójść? Do innego szpitala, gdzie jest taka sama długa kolejka? Za co mają jechać do kliniki prywatnej? Problem jest w limitowanej dostępności do szpitala i mizernym kontrakcie z NFZ, na który starosta powinien mieć wpływ, bo za to mu płacimy. Jeśli nie potrafi się wczuć w sytuację szpitala, pracowników i pacjentów to niech idzie na szczaw.
Miesiąc wstecz w ramach odpowiedzi na mój wniosek o wolną i niezależną prasę w powiecie otrzymałem od starosty pismo, że dalej będzie płacił gniotom propagandowym - „bo zadaniem powiatu jest informowanie społeczeństwa”. Zostałem też pouczony, że „informowanie jest prawem obywateli”. Gdzie konsekwencja i logika. Naruszając moje prawa i wolności obywatelskie oraz obowiązki radnego starosta powraca do prostackiej strategii - „morda w kubeł”. Niekończące się publikowanie uśmiechu starosty w okresie jego panowania pochłonęło już setki tysięcy złotych. Nie stać natomiast całej powiatowej machiny propagandowej do analizy i informowania mieszkańców o rzeczywistej sytuacji wokół szpitala. Ja robię to bezpłatnie i bezinteresownie. Przykro mi, że burzy to dobre samopoczucie starosty i jego ochrony.
Prymat propagandy nad ekonomią i panowanie relatywizmu moralnego przyjmuje w powiecie obrzydliwe formy. Wysłuchałem ostatnio mowy nad grobem, w której słusznie eksponowano ekonomiczne zalety naszego zmarłego kolegi. Zabrakło w niej przeprosin za skutecznie blokowanie przez kilka kadencji wykorzystania jego doświadczenia i wiedzy w Zarządzie Powiatu. W przededniu wyborów samorządowych jeszcze raz zwyciężyła hipokryzja. Starosta od lat otacza się swoimi partyjnymi kacykami przed ludźmi z doświadczeniem, wiedzą, dyplomami, które przegrywają z umiejętnością smarowania chlebka ze smalczykiem na zarządzie. Ta praktyka i genetyczny antyintelektualizm są zaprzeczeniem jakiegokolwiek postępu. Gdy spytał o to pewien redaktor został natychmiast kupiony. Błyskawicznie przywrócono więc podstawową funkcję prasy znajdującej się na garnuszku władzy - „morda w kubeł”.
Świadomie użyłem dosadnych określeń adekwatnych do sytuacji ze szpitalem. Znając możliwości finansowe powiatu, boję się nawet pomyśleć o sytuacji, gdyby powiat miał powtórnie przejąć szpital. Odtrącając debatę na ten temat, mam prawo podejrzewać, że starosta nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Jego optymizm w możliwość wyegzekwowania umowy od ewentualnego dzierżawcy-bankruta jest czystą abstrakcją. Należy się przygotować na zaistnienie ewentualnego wariantu pesymistycznego. Konieczna jest rzeczowa dyskusja o wielkich pieniądzach w momencie ewentualnego przejmowania szpitala i o kolejnych milionach dla zapewnienia jego płynności finansowej. Starosta ze swoim prymatem propagandy nad ekonomią i strategią „morda w kubeł” nie jest w stanie racjonalnie ocenić problemów i wczuć się w położenie pracowników i pacjentów szpitala. Dotychczasowy 12-letni chocholi taniec p. Stanisława Cybuli wokół drawskiego szpitala nie gwarantuje nowego spojrzenia, a jedynie kolejny eksperyment. Eksperymenty mają to do siebie, że się udają lub nie.
Po kilkunastoletnim lęku i braku poczucia bezpieczeństwa wśród średniego personelu szpitala zapanowała panika, gdy starosta na spotkanie opłatkowe zaprosił ich niedawnego „dobrodzieja” - Przemysława Leykę. Jak podsłuchano, ponoć prosił go o cierpliwość. SOS!!!
Dr Zbigniew MIECZKOWSKI
Na interii przeczytałem informację tej treści:
"Średnia wieku pielęgniarek w Polsce wynosi obecnie 47 lat. Grozi nam, że wkrótce nie będzie komu opiekować się chorymi, alarmuje "Gazeta Wyborcza".
Już teraz w niektórych szpitalach pracują 67-letnie pielęgniarki. Na ponad 192 tys. zatrudnionych w szpitalach te w wieku do 30 lat stanowią niespełna 2 proc. personelu.
W ciągu ośmiu lat na emeryturę odejdzie 30 proc. pielęgniarek. Za dziesięć lat w zawodzie zostanie ich tylko 184 tys.,a będziemy potrzebować 340 tys.
Polska jest na ostatnim miejscu w Unii pod względem liczby pielęgniarek przypadających na tysiąc mieszkańców - jest ich zaledwie 5,4. W Szwajcarii ten wskaźnik wynosi 16, a w Czechach - 8,1."
Jak dla mnie to dramat!
A co na to minister Arłukowicz??
~D. do piguły
2014.03.25 19.58.10
Jeżeli spółka SZPITALE POLSKIE nie wypłaci Wam "13" pensji w całości do dnia 31 marca 2014r. to od 01 kwietnia 2014r. do dnia zapłaty możecie się domagać odsetek od tych należności pracowniczych na podstawie art. 481 Kodeksu cywilnego w związku z art. 300 Kodeksu pracy.
~D. do piguły
2014.03.24 20.22.04
Jeżeli chodzi o "13" to proponuję nie zgadzać się na żadne raty i już w dniu 1 kwietnia 2014r. złożyć pozew zbiorowy do Sądu Pracy w Białogardzie o wypłatę "13" i wtedy Sąd zasądzi należne Wam dodatkowe wynagrodzenie roczne wraz z odsetkami od dnia 1 kwietnia 2014r. do dnia zapłaty. Do boju dziewczyny, jak złożycie pozew zbiorowy to dyrektor nie będzie się czepiał za to każdej z WAS z osobna, a po uprawomocnieniu się wyroku zasądzającego "13" będzie musiał je WAM wypłacić z odsetkami, a jak nie to wyroki pójdą do komornika z wnioskiem o wszczęcie egzekucji-to wtedy SPÓŁKA na pewno szybko kasę na nie znajdzie. POWODZENIA.
~piguła
2014.03.24 19.53.43
... UZGODNIĆ a nie POINFORMOWAĆ, czyli sam nie może funduszu pomniejszyć i mam nadzieję, że wszyscy będziemy przeciwni jakimkolwiek poprawkom w tej kwestii. A jeśli chodzi o trzynastki, to sprawa jest chyba dostatecznie jasna. Propozycja jaką dał pan dyrektor jest dla mnie żenująca i mam wrażenie, że nas po prostu lekceważy, żeby nie powiedzieć - obraża. Nie rozumiem dlaczego mamy pożyczać spółce nasze pieniądze. 13-tka to mój dochód, którego wydanie mogę sobie zaplanować w/g własnej woli, a nie stawia się mnie przed faktem późniejszego terminu wypłaty...nawet koleżanki z zarządu nie mają takiego prawa, żeby wyrazić na to zgodę. Tym bardziej, że były w szpitalu listy, gdzie wszystkie podpisałyśmy się imieniem i nazwiskiem że nie wyrażamy na to zgody...to nie jest nasza wina, że przez długie dwa lata zarząd źle się gospodarzył i roztrwaniał pieniądze, niech właściciele spółki idą z tym do sądu, a nas traktują poważnie. A może to właściciele, zarząd a może nawet i pan dyrektor powinni zrezygnować na maleńkie pół roku z wynagrodzenia w ramach oszczędności, co? Dlaczego od razu sięgać do naszych i tak niezbyt zamożnych kieszeni....
~D. do piguły
2014.03.24 19.04.08
Powiem Ci tak-Pracodawca spoza sfery budżetowej zatrudniający co najmniej 20 pracowników w przeliczeniu na pełne etaty musi obowiązkowo utworzyć fundusz.
Jeśli pracodawca taki chce uregulować kwestie związane z wysokością obciążeń finansowych z tego tytułu w sposób odmienny, niż wskazuje na to ustawa, może to zrobić, ale tylko gdy wynegocjuje stosowne postanowienia w tym względzie w regulaminie zakładowym. U takich pracodawców układ zbiorowy pracy może dowolnie kształtować wysokość odpisu na fundusz. W układzie zbiorowym może znaleźć się postanowienie o nietworzeniu funduszu. W sytuacji gdy pracownicy takiego pracodawcy nie są objęci układem zbiorowym pracy, postanowienia w sprawie nietworzenia funduszu lub wysokości wskaźnika odpisu na fundusz może zawierać regulamin wynagradzania.
Musicie pamiętać, że wprowadzanie zakładowych, tzn. innych niż ustawowe, unormowań w zakresie funduszu do układów zbiorowych pracy lub regulaminów wynagradzania nie jest wyłącznym prawem Waszego dyrektora. Decyzje w tej kwestii musi on być uzgadniać z Waszymi związkami zawodowymi.
WIĘC ZDECYDOWANIE NIE MOŻE TEGO ZROBIĆ BEZ ZGODY ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH I MYSLĘ ŻE ZWIĄZKI NIE POWINNY SIĘ NA TO ZGODZIĆ ABY OBNIŻYĆ ODPIS NA FUNDUSZ SOCJALNY O 50%. TO NIE WASZA SPRAWA ŻE SPÓŁKA MA OBECNIE SŁABĄ KONDYCJĘ FINANSOWĄ I PROBLEMY FINANSOWE. SKORO PODPISAŁA ZE STAROSTWEM UMOWĘ DZIERŻAWY SZPITALA TO DOKONALE WIEDZIAŁA NA JAKIE WARUNKI ZE STRONY STAROSTWA SIĘ ZGADZA-WIĘC TERAZ NIE MA ZMIŁUJ-WIĘC DO BOJU KOLEŻANKI Z ZARZADU ZWIĄZKÓW-PRAWO JEST PO WASZEJ STRONIE W KWESTII ODPISU NA FUNDUSZ SOCJALNY.
~piguła do ~D.
2014.03.24 18.49.19
Fajnie, że wreszcie się nie przypierdzielasz, a starasz się pomóc, dzięki, doceniam to. Ale ciekawa jestem czy jest jakaś różnica między budżetówką a spółką, tzn czy istnieją jakieś sytuacje np. zła sytuacja finansowa firmy, że właściciel może tego odpisu nie zrobić albo go pomniejszyć, czy może to zrobić bez zgody związków, cz musi zmienić zapis w regulaminie wynagradzania, i czy może zrobić to sam po 30 dniach nawet wtedy gdy związki nie wyrażą na to zgody...uf.
~D. do piguły
2014.03.24 13.27.33
cd.
Odpisy na ZFŚS w 2014 r. wynosi:
a)na jednego pracownika zatrudnionego w tzw. normalnych warunkach pracy -1.093,93 zł
b)na każdą osobę zatrudnioną, w stosunku do której orzeczono znaczny lub umiarkowany stopień niepełnosprawności - 1.093,93zł. dodatkowo 182,32 zł a wiem, że w szpitalu są zatrudnione osoby posiadające stopień niepełnosprawności
Więc prosto można wyliczyć jaką kwotę dyrektor powinien przekazać na konto ZFŚS szpitala:
ilość pracowników zatrudnionych na umowę o pracę na dzień 31.12.2013r. x 1.093,93zł. ilość pracowników zatrudnionych na umowę o pracę oraz posiadających umiarkowany lub znaczny stopień niepełnosprawności x 1.276,25 zł.
~D. do piguły
2014.03.24 08.53.08
Droga piguło. Zakładowy fundusz świadczeń socjalnych jest formą pomocy socjalnej realizowanej przez pracodawcę i zasadą jest, że fundusz ten musi być realizowany zgodnie z założeniami ustawy z dnia 04.03.1994r. o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych (Dz.U.Nr 70, poz. 335); która w art. 2 pkt 1 definiuje pojecie działalności socjalnej jako usługi świadczone przez pracodawców na rzecz różnych form wypoczynku, działalności kulturalno – oświatowej, sportowo – rekreacyjnej, opieki nad dziećmi w żłobkach, klubach dziecięcych, przedszkolach oraz innych formach wychowania przedszkolnego, udzielanie pomocy materialnej – rzeczowej lub finansowej, a także zwrotnej lub bezzwrotnej pomocy na cele mieszkaniowe na warunkach określonych umową. Jednocześnie art. 8 ust. 1 ustawy stanowi, że przyznawanie ulgowych usług i świadczeń oraz wysokość dopłat z Funduszu uzależnia się od sytuacji życiowej, rodzinnej i materialnej osoby uprawnionej do korzystania z Funduszu. Zasada ta nie przewiduje żadnych wyjątków w tym zakresie i nie może jej zmienić nawet regulamin zakładowego funduszu świadczeń socjalnych określający zasady wykorzystywania środków z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych, w tym ich podział na poszczególne cele i rodzaje działalności socjalnej oraz warunki ich przyznawania. Każdorazowe udzielenie pomocy zarówno rzeczowej, materialnej, jak i finansowej, powinno być więc poprzedzone wcześniejszą weryfikacją sytuacji życiowej, rodzinnej oraz materialnej osoby ubiegającej się o świadczenie. Z tego co wiem to w drawskim szpitalu pracodawca nie odbierał dotychczas od pracowników oświadczeń o wysokości dochodów, ani nie analizował ich sytuacji rodzinnej i materialnej. Świadczenia urlopowe i świadczenia świąteczne wypłacał dla każdego pracownika w jednakowej wysokości, co jest sprzeczne ze wskazanym powyżej przeze mnie przepisem.
Obecny dyrektor nie ma żadnych podstaw prawnych do obcięcia WAM -pracownikom szpitala o 50% środków z funduszu socjalnego i przeznaczenia ich na inne cele szpitala, np. na zakup leków.
Fundusz świadczeń socjalnych jest bowiem instytucją prawną, która ma łagodzić różnice w poziomie życia pracowników i ich rodzin. jest on wyrazem funkcji społecznej zakładu pracy, zaś jego adresatami są zwłaszcza rodziny o najniższych dochodach. Wydatkowanie kwot z funduszu niezgodnie z ustawą ma miejsce zarówno wtedy, gdy pracodawca przeznaczy je na cele ekonomiczne swojego zakładu, jak również wtedy, gdy wypłaca pracownikom świadczenia o niesocjalnym charakterze, tj. nie stosując kryteriów z art. 8 ust.1 ustawy z dnia 04 marca 1994r. o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych (jt.: Dz.U. z 2012r. poz.592)
Pozdrawiam miłe i "niemiłe" koleżanki.
~Piguła
2014.03.22 13.25.56
Pudło ! A o jakim wyroku piszesz? Za co.? :)... nie ośmieszaj się.. ..a teraz piszesz w dwóch osobach : @ i D. ?....jeżeli masz coś mądrego do napisania jak "uzdrowić" nasz szpital to pisz, a jak chcesz obrabiać tyłki pielęgniarkom to zmień portal na bardziej "towarzyski". A pyskówka z tobą jest męcząca i na dodatek nic nie wnosi, na dodatek jak widać lubisz sobie odpowiadać, więc baw się dobrze :). Pa.
~D.
2014.03.22 12.03.31
@ nie irytuj się bo wkrótce w sądzie się okaże kim jest osoba wpisujaca komentarze pod nickiem pigula, a po wyroku ją o wszystkim tutaj napiszę
~@
2014.03.22 11.53.10
piguła a może to ty jesteś tą pielęgniarką z chirurgii, która zamiast zajmować się pacjentami na chirurgii, biega na ortopedię gdy tylko przyjmą pacjenta po wypadku żeby wyrwać do prowadzenia kolejną sprawę o odszkodowanie bo tym też się podobno zajmujesz, dlatego oddziałowa z chirurgii powinna się przyjrzeć temu tematowi a najlepiej jakby nowa pani naczelna zwróciła na to uwagę
~@polac
2014.03.22 11.42.38
ziemia jest płaska więc australia nie może być do góry nogami
~@polac
2014.03.22 11.41.31
to tak na poprawe humoru na sobotę
~@polac
2014.03.22 11.40.30
nie da się na tym forum
~piguła
2014.03.22 11.26.06
@polac, no i po co zamieściłeś ten filmik....Polska w porównaniu do Australii jest naprawdę do góry nogami. Praca ciężka i odpowiedzialna, ale wiadomo za co pracują. Najlepsze są te normy zatrudnienia 7/10 (dzień/noc) pacjentów na jedną pielęgniarkę, do każdego następnego pacjenta wzywa się pomoc....dlaczego ta Australia tak daleko.
~piguła
2014.03.22 11.00.15
Halo @polac - odezwij się. ...już wiesz, że pielęgniarki nie stać na założenie grupy kapitałowej i zainwestowanie w spółkę (bo nie mam zielonego pojęcia jak miałybyśmy odłożyć zarabiając zawsze dużo poniżej śr. krajowej), dwa - zresztą, gdybym miała wziąć pożyczkę i włożyć w biznes, który tak naprawdę nie będzie ode mnie zależny, to chyba byłabym złym strategiem a raczej szaloną optymistką. ... @polac daj inny pomysł...