(GRYFICE) Kładka na Redze, potocznie zwana mostkiem cukrowniczym, stała się szerzej znana mieszkańcom po głośnym zwolnieniu dyrektora ZGK Jacka Zdancewicza. ZGK wziął od Gminy pieniądze na jej remont, ale okazało się, że więcej „wydano”, niż zrobiono.
„Mostek cukrowniczy” to nazwa kładki dla pieszych, łączącej przez rzekę Regę ul. Broniszewską z terenami Cukrowni Gryfice. Kładka do dzisiaj spełnia swoją rolę, mimo, że po cukrowni pozostała hałda zmielonej cegły, złomowisko i kilka jeszcze nie zdewastowanych do końca budynków. Ale to tylko chwila, a wszystko, co z cegły, zamieni się w miał, z którego być może powstaną fundamenty pod coś nowego.
Do wizyty na kładce namówił nas nasz czytelnik pan Stefan Saja - entuzjasta historii Gryfic oraz wyborca, któremu nie podoba się wiele z polityki uprawianej w gminie i powiecie gryfickim. Wizyta na kładce miała udowodnić, że ZGK pod rządami byłego dyrektora Jacka Zdancewicza nie prowadził na niej żadnych remontów, a wystawił fakturę na 17 tys. zł, o czym pana Saja wyczytał w naszej gazecie.
Faktura faktycznie jest wystawiona na kwotę 17.005,30 zł, bo na tyle ZGK wycenił robociznę i materiały rzekomo zużyte do: zabezpieczenia kładki dla pieszych w barierki ochronne (zniszczone) przy byłej cukrowni od ul. Broniszewskiej, naprawy i wykonania barierek z kątownika i zamontowanie (naprawa trzykrotna w miesiącu kwietniu - uszkodzenie przez osoby pozyskujące złom).
Jak faktycznie było z tym zabezpieczeniem, remontem, itd. ocenią i wycenią biegli w tej materii.
Natomiast pan Stefan Saja zwrócił uwagę na to, że nie widzi na mostku - kładce żadnej wymiany barierek. Bo barierka na kładce, od strony ulicy Broniszewskiej, jak była niebezpieczna w marcu br. tak nadal jest niebezpieczna we wrześniu. Nie może też przyjąć do wiadomości, że upchane pomiędzy deskami a wspornikami barierki worki foliowe, i to jednorazówki, wzmocnią stabilność barierki. A taki jest stan faktyczny na dzień 20 września br. Stabilności nie ma i nie będzie, jeśli będzie się prowadzić fikcyjne remonty. Na kładce wymieniono dwie deski długości ok. 150 cm i kawałek blachy, którym zakryto próchniejące deski. Jest też jedna nowa belka, długości około 2 m, w pozostałych miejscach brak belek przy barierkach albo są spróchniałe.
I co byśmy nie mówili i szukali, to na kładce tych wydanych 17 tys. zł. nie znajdziemy. Pan Stefan Saja twierdzi też, i nie tylko on, że w ZGK potrzebny jest sprawny „rentgen”, by wszystko prześwietlił i ocenił źródło choroby, czyli faktury za remonty, fikcyjne remonty, drogi w lesie, itp. i chciałby, żeby źródło choroby znikło tak, jak znikło źródło w studni artezyjskiej na ul. Kamieńskiej w Gryficach.
Nasz czytelnik powziął też informację, że w przyszłości kładka zostanie zdemontowana, a jej rolę przejmie będący obok most kolejowy, który przeszedł na własność Gminy Gryfice. Most jest solidny, podkłady leżące na nim również. Wystarczy drobny, np. za 17 tys. zł remont i będzie służył mieszkańcom przez długie lata. Wtedy też nikt nie będzie twierdził, że złomiarze wycinają barierki po trzy razy w ciągu jednego miesiąca. Złomiarze mają aż nadto złomu na terenie cukrowni i kładka służy im do „tajnej” wywózki złomu właśnie stamtąd. MJ