(DRAWSKO POMORSKIE) Norweska gazeta Aftenposten poinformowała, że w ubiegłym tygodniu norweski sąd skazał trzech drawszczan za przemyt do tego kraju papierosów i alkoholu. Zostali oni zatrzymani w styczniu 2013 roku i do rozprawy przebywali w areszcie.
O tym, że drawszczanie regularnie przemycali różne towary do krajów skandynawskich, było w Drawsku tajemnicą poliszynela. Zresztą z przemytu, ale też pracy na czarno żyje wielu Polaków, pozbawionych możliwości pracy w kraju. Nie od dziś wiadomo, że bezrobocie rodzi różne patologie. Nie oznacza to, że są i tacy, którzy liczą na łatwy zysk. Taki „handel” ułatwia ogromna ilość Polaków, którzy pracują w Norwegii, gdzie ceny towarów są wielokrotnie wyższe, w przeliczeniu na złotówki, niż w Polsce.
Polacy w Norwegii
O tym, jak wielka jest emigracja Polaków za chlebem, świadczą liczby. Departament ds. cudzoziemców (UDI) opublikował właśnie najświeższe dane dotyczące imigracji do Norwegii w roku 2012. Wynika z nich, że w roku ubiegłym do Norwegii w celach zarobkowych przeniosło się 15 557 Polaków, a od 2004 roku legalne zatrudnienie znalazło tam 150 tysięcy Polaków, którzy stali się najliczniejszą mniejszością w tym kraju. Jest więc zapotrzebowanie na polskie tanie produkty.
Powstał więc na ogromną skalę proceder zaopatrywania polskich imigrantów w różne polskie artykuły. Głównie dotyczy to piwa, wódki i papierosów.
- Jak jeździłem do Norwegii, to zaopatrywałem znajomego, który tam pracował, a on rozprowadzał towar po swoich znajomych. - mówi nam jeden z kierowców, jeżdżących służbowo do Norwegii. - Było już nawet tak, że jak zajeżdżałem, a on był w pracy, to miałem klucz do mieszkania, zostawiałem mu papierosy, brałem pieniądze, które były dla mnie odłożone, zamykałem drzwi i jechałem dalej. Taki handel jest opłacalny nawet w zakresie dozwolonej do wwozu ilości towaru. - mówi.
Styczniowa wpadka
Jak informuje gazeta Aftenposten, drawszczanie wpadli 22. stycznia 2013 roku. 27- i 26-latek zostali zatrzymani na stacji benzynowej w Moss. Kierowcy mieli przy sobie około 160 000 koron norweskich gotówką, co sprawiło, że policjanci powzięli podejrzenie, iż mężczyźni mogą być zamieszani w działalność przestępczą. W jednym z samochodów znaleziono również dwie szwedzkie tablice rejestracyjne, które - jak się później okazało - były kradzione.
Kiedy policja przeszukała później dom 27-latka w Asker, odnalazła 226 440 papierosów, 342 litry alkoholi wysokoprocentowych oraz 5763 litry piwa. Opłaty celne za tak dużą partię towaru powinny były wynieść ponad 1,1 miliona koron.
We wspomnianym domu ujęto także trzeciego oskarżonego w sprawie, 45-letniego mieszkańca Drawska Pomorskiego, mieszkającego wspólnie z tamtą dwójką. W sądzie mężczyzna wyjaśnił, że to on był właścicielem towarów, które zarekwirowali celnicy, a pozostali dwaj współoskarżeni nie mieli z tym nic wspólnego. 45-latek miał był zakupić towary w Polsce, a potem przewieźć je osobiście do Norwegii w czterech lub pięciu ratach, w ciągu trzech miesięcy przed wpadką.
Sąd uznał jednak, że 26-latek pomagał w przechowywaniu kontrabandy, a 27-latek został skazany za współudział w tym przechowywaniu.
Wcześniejsze zatrzymanie
Wszyscy trzej skazani pochodzą z Drawska Pomorskiego i znali się już przed przyjazdem do Norwegii. Jak poinformowali, przyjechali do Norwegii do pracy z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej w Polsce. Jednak tylko 27-latek dostał w Norwegii stałą pracę i miał dochody, od których odprowadzał podatek. Pozostali dwaj pracowali na czarno. 26-latek był już wcześniej znany celnikom. W grudniu 2012 roku został zatrzymany do kontroli w Svinesund. Prowadził wtedy Forda Transita Connect na norweskich blachach, wyładowanego 1 600 litrami piwa, 60 litrami wódki oraz 16 000 papierosów. W związku z tamtą sprawą najstarszy członek grupy, 45-latek, został skazany za współudział w przemycie.
Drawska pomysłowość
Podczas styczniowego zatrzymania w Moss, jeden z samochodów przemytników, Volkswagen Caddy na polskiej rejestracji, wzbudził zainteresowanie policji. Policja podejrzewała, że resory samochodu zostały usztywnione, co okazało się być prawdą. Celem przebudowy było to, by po samochodzie nie było widać, jak bardzo jest obciążony. Dzięki usztywnionym resorom samochód wyglądał na normalnie załadowany, mimo, że granica jego ładowności została znacznie przekroczona.
Policjanci zwrócili uwagę na wąż kompresora za siedzeniem kierowcy. Następnie odkryli ciśnieniomierz, bezpośrednio połączony ze sprężarką i z amortyzatorami z tyłu samochodu. Dzięki temu pneumatycznemu systemowi, resory mogły być podnoszone i opuszczane ręcznie, a samochód nie wzbudzał podejrzeń. Instalacja była wykonana w sposób profesjonalny, czym odróżniała się od typowych samochodów przemytniczych, jakich celnicy i policjanci widują na pęczki. Ford, którym kierował 26-latek również był przebudowany tak, by znosić większe obciążenia.
Względy prewencyjne
Oprócz wolności przemytnicy stracili prawa jazdy na terenie Norwegii na okres dwóch lat, przewożone towary, kwotę 81 971 koron norweskich w gotówce oraz oba wymienione samochody: Forda Transit Connect oraz Volkswagena Caddy. Oba należą do 26-latka. Sąd uznał, że warunki pozwalające na zarekwirowanie obydwu pojazdów zostały spełnione i że „za rekwirunkiem przemawiają istotne względy prewencyjne”.
Volkswagen Caddy został odebrany właścicielowi, mimo iż nie służył on do działalności przestępczej (a przynajmniej tego nie udowodniono). Wymogiem legalności rekwirunku jest w takim wypadku to, że istniało duże ryzyko, iż pojazd może być do niej użyty w przyszłości. Samochód ten, podobnie jak Ford, został przebudowany, a zdaniem sądu głównym celem przebudowy było przystosowanie pojazdu na potrzeby przemytu. Wyrok nie jest prawomocny.
Kolejni zatrzymani
W nocy z 1. na 2. lutego, policja z Buskerud zatrzymała innych Polaków podejrzanych o kradzież odzieży, a celnicy ze Svinesund wspólnie z policjantami rozbili siatkę polskich przemytników alkoholu i papierosów. Zatrzymali 10 osób. Ich proces ma rozpocząć się 15 marca. KAR (za portalem Polacy w Norwegii)
Jedyny zarzut to to, że chcieli "lekką" pracą się szybko dorobić, ale wstydzić się za nich powinni rządzący tym krajem na każdym szczeblu. Rząd nic nie robi by tworzyć nowe, prawdziwe miejsca pracy. Samorządy idą w ślad tegoż i także olewają ten temat. Ważniejsze są fontanny, niedochodowe kina i wymagajace ciąglego remontu boiska.
Takich nieudacznych "urzedników" powinno się wywalać na zbity pysk!. .... i do Norwegii.
Nie ma się co dziwić że takie (jak opisana powyżej) sytuacje się zdarzają, z czegoś ludzie przecież muszą żyć.