(ŁOBEZ. ) W ostatni czwartek stycznia, w świetlicy Spółdzielni Mieszkaniowej, odbyło się zebranie Stowarzyszenia Obrony
Praw Członków Spółdzielni „Jutrzenka”. Wybrano
na nim nowy skład Sekretariatu, natomiast funkcję prezesa pozostawiono Antoniemu Morozowi.
Na zebranie Stowarzyszenia Obrony Praw Członków Spółdzielni „Jutrzenka” prezes Antoni Moroz, zapraszał wszystkich zainteresowanych spółdzielców. Na miejsce przybyło 18 osób. Podczas zebrania A. Moroz zdał sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia.
- Zmieniliśmy stan prawny i finansowy naszym spółdzielcom. Byliśmy w kontakcie z członkami naszej Spółdzielni i tymi, którzy współtworzyli nową ustawę z 2007 r. Mam na myśli kontakty z posłem a potem senatorem prof. Adamem Bielą. Na styku Zarząd - członkowie, Rada Nadzorcza - członkowie, zaszły poważne zmiany personalne i jakościowe. Zaszły duże zmiany na lepsze w stylu pracy biura. Zmieniła się świadomość członków Spółdzielni, niechby tylko u 10 proc. członków, to też dobrze. Pokutują jeszcze tu i ówdzie stare przyzwyczajenia, ale ten „beton” musi się wykruszyć w sposób naturalny, bo w sposób demokratyczny, w moim mniemaniu, nie da się go usunąć. - powiedział A. Moroz
Prezes Stowarzyszenia zwrócił również uwagę na to, że występował na sesjach w Łobzie i Węgorzynie w sprawie podjęcia uchwały o sprzedaży gruntów z bonifikatą dla spółdzielców na własne.
- Gdyby nie nasze zaangażowanie, bylibyśmy dziś w tym miejscu, w sprawie przekształcania w odrębną własność, co Spółdzielnia Mieszkaniowa „Dąb” w Szczecinie. Tam członkowie Spółdzielni chodzą na policję, bo nie mogą wyodrębnić mieszkania – mówił A. Moroz. Sukcesem Stowarzyszenia, zdaniem prezesa, była blokada prób obciążenia członków Spółdzielni kosztami za docieplenie budynków. Dzięki Stowarzyszeniu podjęto uchwały na Walnym Zgromadzeniu o przynależności piwnic do mieszkań. Zmniejszono opłaty za fundusz remontowy, nastąpiły zwroty za oszczędności co i cw.
Nie wszystkie działania kończyły się jednak sukcesami. Stowarzyszeniu nie udało się wymóc na Zarządzie określenia części wspólnych, ale tutaj A. Moroz zapowiada, że urzędy to wymuszą. W tym kierunku mają zostać podjęte uchwały. Nie udało się też uchylić uchwały Rady Nadzorczej w sprawie niestatutowego wyboru prezesa na stanowisko, ani wnieść poprawki do statutu tak, aby bardziej on służył członkom, niż Zarządowi.
Od około roku Stowarzyszenie jest w rozsypce. Sekretariat się podzielił, a dokumenty znajdują się w dwóch miejscach. Winą za ten stan rzeczy A. Moroz obarcza byłych już członków Sekretariatu.
- Pan Mechliński, pani Szwemmer i pan Górecki w mojej ocenie poszli na układy z Zarządem, radcą prawnym i Radą Nadzorczą. Solidaryzują się z nimi i nie są więcej konstruktywną opozycją. Postanowili pisać pisma do sądu, do adwokata, do organu założycielskiego, że wycofujemy pozew, że nie jestem przedstawicielem Stowarzyszenia. Robili wszystko, aby sprawy nam się nie wiodły – powiedział prezes.
Taka sytuacja musiała w końcu doprowadzić do nowych wyborów w Stowarzyszeniu. W pierwszym względzie głosowano, czy stowarzyszenie ma pozostać, czy też ma zostać rozwiązane. Zdecydowaną większością głosów postanowiono Stowarzyszenia nie rozwiązywać. Nikt nie był przeciw, od głosu wstrzymał się Antoni Moroz oraz Bogdan Górecki. Kolejnym punktem był wybór prezesa i Sekretariatu. O ile nikt nie miał wątpliwości, by funkcję prezesa nadal sprawował A. Moroz, to z wyborem Sekretariatu nie było już tak łatwo. Czy to niewielka liczba przybyłych na spotkanie, czy niechęć pracy społecznie, sprawiła, że z trudem wybrano osoby do działalności na rzecz Stowarzyszenia. W rezultacie członkami Sekretariatu zostali: Iwona Guzowska, Teresa Pepina oraz Kazimierz Czmielewski.
Jednym z podstawowych zarzutów, jakie miał A. Moroz wobec członków byłego Sekretariatu był statut Spółdzielni Mieszkaniowej, który Kazimierz Czmielewski nazwał bublem. Współautor statutu, Bogdan Górecki bronił się, że jak dotychczas jest to jedyny tego rodzaju dokument w Polsce, który został zaopiniowany pozytywnie, bez konieczności wnoszenia poprawek. Jednak A. Moroz bronił swojej racji. Twierdził, że członkowie Stowarzyszenia mają działać w pierwszym rzędzie na rzecz członków Spółdzielni, a statut działa na ich niekorzyść.
- W statucie jest wykazana nadgorliwość komisji statutowej, bo nigdzie w ustawie z 2007 r. nie ma mowy, że zarząd może być odwołany 2/3 głosów obecnych na walnym. W ustawie jest mowa o tym, że uchwały podejmowane są większością głosów, czyli 50 + 1. Komisja statutowa nie kierowała się dobrem członków, a dawała preferencje dla członków zarządu. W ustawie jest zapis, że radę nadzorczą można odwołać 2/3 głosów, ale nie zarząd. Sam Górecki był za tym, aby taki zapis został – tłumaczył.
A. Morozowi wtórował K. Czmielewski. – W statucie jest zapis, że do Rady Nadzorczej mogą być powołani kandydaci mający m. in. średnie wykształcenie. To jest wbrew Konstytucji. W Radzie Nadzorczej mają być ludzie mądrzy, a tam 80 proc. nie potrafi czytać i pisać ze zrozumieniem. To nie powinno zależeć od wykształcenia, ale wiedzy jaką się posiada.
A. Moroz z żalem podsumował fakt, że na Zebraniu Przedstawicieli Członków nie przegłosowano poprawek zgłoszonych przez stowarzyszenie Obrony Praw Członków Spółdzielni i innych delegatów, próbujących zerwać stare obyczaje. W statucie brakuje również doprecyzowania zapisów o jawności i o przepływie informacji na linii Zarząd - członkowie. Prezes Stowarzyszenia zwrócił również uwagę na to, że w statucie brakuje powołania się na znowelizowaną ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych z 2007 r.
Podczas zebrania poruszano wiele kwestii, dotyczących spraw bieżących w spółdzielni. O tym szerzej w następnym wydaniu tygodnika. MM