„Walka beznadziejna, walka o sprawę z góry przegraną, bynajmniej nie jest poczynaniem bez sensu. [...] Wartość walki tkwi nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się ją podjęło, ale w wartości tej sprawy”.
Prof. Henryk Elzenberg
W jednym z wcześniejszych komentarzy zasygnalizowałem tylko obecność wśród mieszkańców naszego powiatu pana Andrzeja Kiszki, jednego z ostatnich partyzantów walczących po wojnie. Pan Andrzej Kiszka mieszka w Siennie Dolnym, w gminie Radowo Małe. Obiecałem, że przybliżę jego sylwetkę, co czynię, korzystając z opisu walki oddziału partyzanckiego dowodzonego przez Adama Kusza „Garbatego”, w której znajdował się Kiszka. Nie sposób zrozumieć jego postawy bez kontekstu tamtych czasów, o których zresztą wiemy bardzo mało, gdyż dla ludzi urodzonych po wojnie, skończyła się ona w 1945 roku. Owszem, wojna skończyła się, ale w Polsce trwały walki podziemia niepodległościowego o wolną i suwerenną Polskę, a za taką nie uznawało ją wówczas wielu Polaków w świetle faktów instalowania w Polsce przez Stalina komunistycznych organów władzy podległych Moskwie oraz podjętych przez nie represji wobec żołnierzy walczących wcześniej z okupantem niemieckim. Tekst zaczerpnąłem ze strony internetowej „Żołnierze wyklęci”. W najbliższym czasie opublikujemy rozmowę z panem Kiszką, co wypełni zupełny brak przez wiele lat informacji pokazujących rodowody naszych mieszkańców.
* * *
Rozbicie grupy Adama Kusza
„Garbatego”
Na początku 1950 r. oddziały partyzanckie polskiego podziemia niepodległościowego prawie już nie istniały. Amnestia z lutego 1947 r. doprowadziła do ujawnienia się większości konspiratorów. W terenie pozostały tylko niewielkie grupy partyzantów, którzy nie uwierzyli w „dobrodziejstwa” amnestii lub, mimo ujawnienia, musieli nadal się ukrywać.
Również w województwie lubelskim - miejscu szczególnej aktywności niepodległościowego podziemia – działały już tylko nieliczne oddziały, pod dowództwem najbardziej niezłomnych dowódców. Grupy te funkcjonowały we wsiach i miasteczkach w oparciu o lokalną siatkę konspiracyjną, która w stosunku do oddziałów wypełniała funkcje wywiadowcze i kwatermistrzowskie. Dzięki sprawności i lojalności tych ludzi ukrywający się byli dla „bezpieki” nieuchwytni. Członkowie oddziałów nie mieli możliwości podjęcia „legalnego” życia. Niektórzy z nich próbowali już tego, czasem niejednokrotnie, i na skutek prześladowań zdecydowali się nadal ukrywać. Ich jedyną nadzieją był wybuch nowej wojny, która pozwoliłaby zmienić układ sił w Europie. Wierzyli w to niezachwianie. Mając świadomość, że w innym wypadku kresem ich walki będzie śmierć, swoje życie powierzali Bogu, stając się w oczach ludności cywilnej ostatnimi obrońcami niepodległości, tradycji i wiary.
Jedną z takich grup był oddział Adama Kusza ps. „Adam”, „Garbaty”, „Kłos”, który był kontynuacją największego oddziału partyzanckiego działającego w rzeszowskim Okręgu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (Narodowej Organizacji Wojskowej) dowodzonego przez Józefa Zadzierskiego ps. „Wołyniak”.
Adam Kusz urodził się w rodzinie chłopskiej, 25 lipca 1922 r. w Sierakowie (pow. biłgorajski). W czasie okupacji niemieckiej należał do oddziału partyzanckiego NOW, stworzonego przez Franciszka Przysiężniaka ps. „Jan”, „Ojciec Jan”. Brał udział w operacji „Burza” jako OP 44 w składzie podokręgu Rzeszów AK. W lipcu 1944 r. oddział został rozwiązany, a jego dowódca się ukrywał. Po 30/31 marca 1945 r., kiedy „bezpieka” zamordowała brzemienną żonę Przysiężniaka Janinę Oleszkiewicz - Przysiężniak, on sam wrócił do konspiracji i został dowódcą Oddziałów Leśnych Okręgu San (Rzeszów) NZW, przy których wraz ze sztabem przebywał, aż do ich rozwiązania we wrześniu 1945 r.
Po rozwiązaniu w lipcu 1944 r. oddziału „Ojca Jana” i innych oddziałów partyzanckich NOW-AK, partyzanci - na rozkaz przełożonych - podjęli pracę w różnych pekawuenowskich instytucjach. W ten sposób komendantem Milicji Obywatelskiej w Leżajsku został Józef Zadzierski ps. „Wołyniak”, od wiosny 1943 r. żołnierz „Ojca Jana”, dowódca drużyny dyspozycyjnej. W grudniu 1943 r., po rozbiciu oddziału Przysiężniaka przez Niemców, „Wołyniak” stworzył własny oddział partyzancki, który na początku 1944 r. został oddziałem dyspozycyjnym komendanta okręgu NOW Rzeszów. Od lipca 1944 r., wraz ze swoim oddziałem wziął udział w tworzeniu MO. Jednak we wrześniu 1944 r. opuścił stanowisko i na czele swoich ludzi wyruszył na pomoc walczącej Warszawie. Po drodze został aresztowany i trafił do więzienia na zamku w Rzeszowie, skąd został wysłany do obozu w ZSRS. Uciekł z transportu i już w grudniu 1944 r. organizował nowy oddział w Tamawcu. Poza dawnymi podkomendnymi trafiali do niego prześladowani żołnierze z innych rozwiązanych lub rozbitych oddziałów. Zadzierski nawiązał kontakt z organizacją i w marcu 1945 r. podporządkował swój oddział Tadeuszowi Gryblewskiemu ps. „Ostoja”, komendantowi dywersji Okręgu Łańcut NOW, a następnie komendantowi Oddziałów Leśnych Okręgu Rzeszów NZW, którego w kwietniu 1945 r. na tym stanowisku zastąpił Franciszek Przysiężniak, przyjmując pseudonim „Marek”. W czerwcu 1945 r. Przysiężniak wydał rozkaz demobilizacji oddziałów leśnych, a w sierpniu 1945 r. została zlikwidowana ich komenda. „Wołyniak” nie podporządkował się rozkazom i pozostał w lesie.
Oddział „Wołyniaka”, przez szeregi którego przewinęło się, w różnym charakterze, co najmniej 327 żołnierzy, walczył z władzą komunistyczną i wojskami sowieckimi, chronił polskie wsie na Zasaniu przed atakami UPA i organizował akcje odwetowe na wsie ukraińskie. Na swoim koncie oddział miał między innymi udział w jednej z największych bitew, jakie stoczyły oddziały zbrojne polskiego podziemia niepodległościowego z Armią Czerwoną i NKWD, która miała miejsce 7 maja 1945 r. pod Kuryłówką.
Po jego samobójczej śmierci w nocy z 28 na 29 grudnia 1946 r., oddział podzielił się na dwie działające niezależnie od siebie grupy. Dowództwo na jedną objął dotychczasowy zastępca Zadzierskiego, Adam Kusz ps. „Garbaty”, natomiast nad drugą Michał Oleksak ps. „Jaskółka”.
Po amnestii liczebność oddziału „Garbatego” spadła do 7 ludzi. Jednak w niedługim czasie jego szeregi zaczęły ponownie wzrastać, gdyż oddział zaczęli zasilać ujawnieni partyzanci, ponownie ścigani przez aparat bezpieczeństwa, jak na przykład Andrzej Kiszka „Dąb”. Mała liczebność grupy powodowała, że partyzanci swoją działalność ograniczali, poza dwoma akcjami z jesieni 1947 r., gdy wysadzono budynek przeznaczony na siedzibę milicji w Kuryłówce oraz rozbito biura PGR w Cieplicach, do akcji upominania bardziej aktywnych działaczy PPR i PZPR i likwidowania najbardziej niebezpiecznych współpracowników „bezpieki”. Wspomniany wyżej A. Kiszka tak wspomina tamten czas:
„Mieliśmy bunkry w lasach, różne kryjówki, bo wciąż nas tropiono. Nie było się już jak bić. Tylko czasem porządek robiliśmy z peperowcami dając im w tyłek, albo z takimi co donosili. Bo donosicielstwo stawało się częstsze, a komuniści za byle co zamykali w więzieniu. Ludzie byli nam przychyli, ale się już bali, UB panoszyło się i zapełniało więzienia niewinnymi ludźmi, często ich torturując. Za żart albo wic można było siedzieć.”
W październiku 1947 r. przeciwko grupie „Garbatego”, liczącej kilkanaście osób Sekcja 1 Referatu III PUBP w Łańcucie założyła sprawę o kryptonimie „Kurzawa”. W grudniu 1949 r. aparat bezpieczeństwa postanowił wykorzystać w swoich działaniach agenta Wydziału III WUBP w Lublinie o pseudonimie „Jeleń”, prowadzonego przez kpt. Jana Gorlińskiego (właśc. Cezary Monderer-Lamensdorf, m.in. w latach 1945-1947 zastępca kierownika WUBP w Koszalinie/Szczecinie).
Do oddziału „Garbatego” udało mu się wprowadzić dwóch agentów UB z radiostacją. Podali oni namiary na oddział i 19 sierpnia 1950 r. rozpoczęła się obława. Rejon przebywania oddziału został okrążony przez oddziały KBW. Oddział po przeprowadzeniu zwiadu podzielił się na dwie grupy. W skład pierwszej weszli: Kazimierz Zabiegliński, Andrzej Kiszka „Dąb”, Andrzej Dziura „Stryj”, Stanisław Łukasz „Marciniak” i Władysław Ożga „Bór”, natomiast w skład drugiej Adam Kusz „Garbaty”, Wiktor Pudełko „Duży”, Stanisław Bielecki. Poza okrążeniem znaleźli się Józef Kłyś, wysłany na wieś w celu zakupu świni oraz Tadeusz Haliniak „Opium”, który udał się do Zarzecza na spotkanie z „Jabłońskim”, w trakcie którego miał przekazać agentowi kontakty z placówkami w Rzeszowie i Bydgoszczy.
O godzinie 5.00 w stronę partyzanckiego obozu ruszyła grupa szturmowa KBW, której przewodnikiem był agent „Jeleń”, który jednak w trakcie marszu zmylił drogę. W tej sytuacji dowodzący grupą, kpt. Augustyniak dał rozkaz rozwinięcia tyraliery i posuwania się w kierunku wsi Łążek Gierłachy. Podczas przeszukiwania lasu doszło do walki, w wyniku której ze strony partyzantów śmiertelnie ranny został Andrzej Dziura „Stryj”, a ze strony KBW jeden z żołnierzy KBW. Po odskoczeniu od obławy partyzanci uderzyli na pierścień okrążenia w okolicach Szklarni, gdzie doszło do wymiany strzałów, w wyniku których zginęli Adam Kusz „Garbaty” i Wiktor Pudełko „Duży”.
20 sierpnia grupa szturmowa ponownie weszła do lasu i rozpoczęła przeszukiwanie, w wyniku którego odnalazła dwa bunkry i obozowisko, które zniszczono. Tego dnia partyzanci ponownie próbowali wydostać się z okrążenia, lecz po ciężkich walkach musieli się wycofać.
Trzeciego dnia akcji o godz. 8.00 KBW rozpoczęło ponowne przeszukiwanie lasu połączone z zacieśnianiem linii okrążenia. W trakcie tych działań żołnierze KBW znaleźli ukrytego pod mchem Władysław Ożgę „Bora”, którego zastrzelono, następnie jeszcze jednego partyzanta, który także został zabity. O godzinie 20.00 zakończono akcję. W jej wyniku zginęło pięciu partyzantów, a przez pierścień obławy przedarło się czterech. Byli to:
Andrzej Kiszka - ukrywał się do 30 grudnia 1961 r., gdy został aresztowany. Skazany na dożywotne więzienie, zamienione następnie na 15 lat. Wyrok odbywał m.in. w Strzelcach Opolskich i Potulicach. Zwolniony warunkowo z więzienia w sierpniu 1971 r.
Michał Krupa „Wierzba” - wysłany na zwiad, wyszedł z okrążenia. Schwytany 11 lutego 1959 r. w Kulnie, skazany na 15 lat więzienia, był więziony do 1965 r. Zmarł 24 sierpnia 1972 r.
Stanisław Łukasz „Marciniak” - przebił się, później ukrywał się razem z Józefem Kłysiem, Andrzejem Kiszką. Zginął śmiercią samobójczą podczas obławy UB w Wólce Ratajskiej w 1952 r.
Kazimierz Zabiegliński - przebił się, ujawnił się w 1956 r.
Oddział Adama Kusza „Garbatego” był jednym z ostatnich oddziałów partyzanckich polskiego podziemia niepodległościowego działającego w Polsce po 1944 r. Jego działania ograniczały się do zapewnienia sobie środków utrzymania i upominania oraz likwidacji współpracowników aparatu bezpieczeństwa. Mimo to, do likwidacji grupy zaangażowano bardzo duże siły. Rozpracowanie oddziału „Garbatego” było jedną z najważniejszych operacji nadzorowanych bezpośrednio przez Departament III Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
* * *
Trzydzieści lat później, w Bostonie, w USA, siostrzeniec Michała Krupy ps. „Wierzba”, „Pułkownik”, rzeźbiarz Andrzej Pityński, syn Aleksandra Pityńskiego „Kuli”, partyzanta NOW-AK z oddziału „Ojca Jana”, NZW „Wołyniaka” i Stefanii Krupy „Perełki”, również z oddział „Wołyniaka”, stworzył monumentalny pomnik „Partyzanci”, który – jak sam mówi - zadedykował wszystkim „Wojownikom o Wolność na całym Świecie”, a Polskich Partyzantów pokazał jako wzór.
Skąd projekt? - Jadąc razem strzemię przy strzemieniu wzdłuż srebrzysto - białego koryta Tanwi, słońce rzucało długie nasze cienie na tafle lodu rzeki. Godzinami wpatrywałem się w tą poruszającą masę końskich nóg, szyi, głów, sylwetek w siodłach z erkaemami sterczących luf zawieszonymi na ramionach, z granatami przy pasach, z bagnetami w cholewach kawaleryjskich butów, wydłużone przez słońce sylwetki cieni jeźdźców, partyzantów, ostatnich polskich bohaterów. I wtedy poczułem się jednym z nich. Obraz ten zapadł mi głęboko w sercu, i dał ideę na monumentalną rzeźbę „Partyzanci”.
„Partyzanci” to kompozycja rzeźbiarska, sfinansowana przez Sculpture Foundation i odlana w aluminium w 1980 roku w Johnson Atelier - Technicznym Instytucie Rzeźby w Princeton, NJ. Rzeźba jest o wymiarach: 10 metrów długości, 7 metrów wysokości, 4 metrów szerokości” – mówi Andrzej Pityński.
„[...] Kompozycja przedstawia pięciu uzbrojonych jeźdźców w szyku marszowym. Pięciu desperatów, którzy bardziej przypominają leśne widma i duchy, jak ludzi. Pięciu partyzantów, sponiewieranych, śmiertelnie zmęczonych, krwawiących w ciągłej walce, ucieczce, w potyczce, jadących na swych słaniających się z wyczerpania, wychudłych rumakach, ze spuszczonymi głowami, z własnymi myślami o tragedii Ojczyzny.
Zbici razem, strzemię przy strzemieniu, jak wojenna maszyna, wielonogi dragon, wlokący się w bólu po nocnych leśnych bezdrożach. I tylko ich konie z wyciągniętymi sztywno szyjami, które już nic nie widzą, ale tylko węszą jak wilki i łapią w swoje rozwarte nozdrza wiatr wolności. To konie prowadzą ich przez labirynty zdrady, pogardy i zapomnienia do wolnej Polski. Tragiczni w swojej samotnej walce bez szans na zwycięstwo, zdradzeni przez świat, zapomniani przez Boga. Mimo to są pełni wewnętrznej siły walki. Walki aż do zwycięstwa. Ich wyprostowane ułańskie sylwetki w siodłach, jakby przykuci do swoich lanc gotowych w każdym momencie do szarzy na wroga.
Tworzyłem ten pomnik z myślą o nich i o tych tysiącach najwaleczniejszych, najwierniejszych Synach Narodu Polskiego, którzy pierwsi stawili czoła sowieckiej komunie. Zdradzeni przez świat, zapomniani przez Boga, z własnego wyboru w leśnych oddziałach : NOW, AK, NSZ, WIN, NZW, bili się bohatersko z NKWD, Armią Czerwoną i polskimi renegatami z UB, KBW, MO, ORMO, „utrwalaczami władzy ludowej”.
Walczyli, bo nigdy nie pogodzili sie z utratą Wolności [...]. Ścigani po lasach jak dzikie bestie, torturowani w piwnicach UB, maltretowani z mściwą satysfakcją, mordowani w katowniach MO, grzebani potajemnie nocami w nieznanych do dzisiaj grobach. To dla Nich stworzyłem ten Symbol Golgoty Polskich Bohaterów”.