Kto rządzi gminą Złocieniec? – do tej pory nie wie nikt
(ZŁOCIENIEC) Już w latach wczesnych dziewięćdziesiątych słychać było głosy, i to od samych radnych, że dyskusje nad budżetowymi złotówkami gminy odbywają się tylko nad kwotami małymi, zaś nie nad milionami.
Wówczas tego zagadnienia nikt nie podjął, i jak się okazuje, tak jest do dzisiaj. Ów przedziwny, zagadkowy mechanizm, którym owładnięta jest nasza gmina, ostatnio Tygodnikowi przypomniał właśnie były radny: - Nie dyskutowaliśmy o milionach, a do oczu sobie skakano, gdy przyszło coś tam dać na przykład Olimpowi. O, wtedy to była demokracja. –
Budżet kogoś
Na posiedzeniu komisji rozwoju gospodarczego i budżetu kluczowe dla tego problemu pytanie zadał Mirosław Kacianowski: - Dyskutujemy nad tysiącami w budżecie gminy, który ma czterdzieści milionów. (…) Chciałbym zapoznać się z opinią kogoś, kto konstruuje budżet gminy. Powinniśmy znać budżet pozycja po pozycji. Poświęcamy czas na drobne sprawy, a o milionach nie mówimy. - Z dalszej wypowiedzi radnego wynikało, iż należy też popracować na sposobem podejścia beneficjentów do budżetu gminy, który jest na wskroś roszczeniowy. - Zacznijmy preferować takie rozwiązania, które będą funkcjonowały na zasadzie „wędki” a nie „ryby” – przypomniał znaną zasadę radny. Dotyczy to głównie Opieki Społecznej – precyzował. Trzeba wreszcie zmienić zasadę wydawania gminnych pieniędzy. Tendencje roszczeniowe do budżetu będą rosły. Dzisiaj, patrząc na budżet, powinniśmy analizować miliony. (…) O drobnych kwotach burmistrz powinien decydować sam. -
Wydawać by się mogło, że inspirującą rolę w ustalaniu budżetu gminnego mają członkowie komisji finansów. Jak się okazuje – wcale nie. - To nie jest wina burmistrza, że ustala taki budżet – mówił Mirosław Kacianowski. (…) Powinniśmy określać kierunki, tworzyć i kreować politykę budżetową gminy. –
Budżet zły nie z winy urzędnika
Widać z powyższego, że budżet stworzony przez burmistrza jest zły, ale to nie wina urzędnika. To zaniechanie radnych w pracy nad wydawaniem gminnych milionów jest przyczyną złego budżetu.
Wreszcie, wreszcie po blisko dwudziestu latach istnienia w Złocieńcu samorządu miejskiego, ktoś znów powrócił do spraw podstawowych. Szefowa komisji finansów Grażyna Kozak głos radnego dosłyszała. - Proponuję dopisać do planu pracy komisji na ten rok dodatkowy temat w czerwcu: wytyczne i kierunki do opracowania budżetu na rok 2014. W zakresie „oświata w gminie”. Także – spółki gminne. Również „opieka społeczna”. -
Niebywały dramat finansowy, milionowy, na posiedzeniu komisji rozwoju gospodarczego i finansów końca dobiegał tak: - Proponuję, aby prace nad budżetem trwały cały rok – kończył swoistą pogadankę dla radnych i przewodniczącej Mirosław Kacianowski.
Nie kreacja, opiniowanie, a tylko głosowanie
A wydawać by się mogło, że wydawanie gminnych dziesiątków milionów złotych jest nie tylko pod stałą kontrolą radnych, ale i przez nich opiniowane. Okazuje się, że tylko głosowane. Po ujawnieniu tego mechanizmu, rada miasta winna natychmiast podać się do dymisji, wespół z burmistrzami, sekretarzem i skarbnik. Powód jest aż nadto oczywisty. W naszych warunkach jednak, podobnie jest z rządem Tuska, to wszystko musi trwać aż do zupełnego zużycia się, a nawet jakby zeszmacenia. Do tego jeszcze wybory – te wielkie i te mniejsze – niczego przecież nie zmieniają, a nawet sytuacje gmin i kraju istotnie pogarszają. Ktoś nam to specjalnie przyszykował, czy my właśnie tacy jesteśmy?
W Złocieńcu szefowa komisji rady gospodarczej i budżetowej dopiero podczas drugiej kadencji funkcjonowania na tej funkcji zauważyła, że już w czerwcu należy rozpocząć prace nad wytycznymi i kierunkami konstruowania budżetu na przyszły rok. Dlaczego nie było to możliwe już siedem lat wcześniej, dwadzieścia? Być może pewne światło na to rzuca wypowiedź radnego Stanisława Pichety: - Jako dodatkowy temat do rozpatrzenia można wziąć pod uwagę również inwestycje. Jeżeli będą zadania do rozpatrzenia, to trzeba je zweryfikować w terenie i określić, co należy zrobić. –
To tylko tak się wydawało?
A wydawało się nam wszystkim, że rada tak właśnie działa od zawsze. Teraz okazuje się, że na razie to tylko w planach. Mimo wszystko z powyższego jeszcze nie dowiadujemy się, kto gminą rządzi tak naprawdę. Jedno jest chyba pewne, że nie wyborcy, ani ich wybrańcy. Wszystko wskazuje więc na jeszcze kogoś. Może nawet w niedalekiej przyszłości uda się tego kogoś odnaleźć? Wiedzą Czytelnicy gdzie go szukać?
O milionach gminnych złotówek, o rozwoju gospodarczym gminy przede wszystkim nie rozmawia się podczas posiedzeń komisji od gminnych złotówek i od jej rozwoju gospodarczego. Czy tylko zmiana przewodniczącej tu wystarczy?
T. Nosel
Zabrakło słowa w zdaniu : Gdyby z każdej ulicy tylko 6 osób poszło i zagłosowało za zmianami. ..
Chodzi oczywiście o wybory 2010 roku: Gdyby z każdej ulicy tylko o 6 osób WIĘCEJ poszło i zagłosowało za zmianami. ..
Chyba jeszcze nie. Trzeba zachęcić mieszkańców do większej frekwencji.
Weź pod uwagę, że społeczeństwo musi bardziej chcieć tej zmiany.
Na dzisiaj mamy pierwszy krąg obrony w postaci osób interesownie związanych z Ratuszem. Nie chcą żadnych zmian. Dlaczego? Bo proces odcinania pyska od żłoba jest ponoć niezmiernie bolesny.
Drugi krąg to koalicyjni radni. Niby tak, niby nie – ale jakże na litość boską żyć bez diety.
A ostatni, trzeci krąg jest zajęty przez najwierniejsze z wiernych – pracownice MOPSu. Bardziej zdeterminowane niż „nieśmiertelni króla królów Dariusza”, wierne jak „kobiety Kadafiego”, waleczne niczym drużyny Mieszka I i podstępne niczym Asasyni. Padną pokotem niczym świeżo ścięty łan zboża w obronie pana. Bo przy nikim nie będzie już tak dobrze.
Ale wprowadzenie zmian nie jest trudne.
Popatrzmy na statystyczny tysiąc mieszkańców naszej gminy.
Z każdego tysiąca 536 osób nie zagłosowało.
Swoje głosy oddało 464 osoby. Z tego na burmistrza zagłosowało 267, ale na innych kandydatów 197.
Więc z każdego tysiąca uprawnionych wyborców na burmistrza swoje głosy oddało tylko 267 osób.
Słyszymy często : A co mój głos da?
Otóż: w samym mieście mamy ok. 130 ulic. Do tego dochodzą sołectwa. Gdyby z każdej ulicy tylko 6 osób poszło i zagłosowało za zmianami, to zmiany nastąpiłyby. A cóż to jest sześć osób na Śląską, Mickiewicza czy Zdobywców Wału Pomorskiego? Prawda, że niewielu może zrobić tak wiele?
Dlatego należy przez ten czas zachęcać do wyborów. Żeby jak najwięcej osób szło wybierać.
~tan
2013.07.04 12.20.58
Ma być referendum tę radę i burmistrzów odwołujące? Czas już!
~
2013.07.02 19.26.23
Jak oni boją się zmian! Przegranej w wyborach! Zwłaszcza ci "zawodowi radni". Wręcz niesmacznie na to patrzeć.
Ale tak będzie dopóki "Stary Złocieniec" będzie rozdawał wszystkie karty.
~Rafał
2013.06.25 18.56.59
Kto rządzi gminą Złocieniec? "Stary Złocieniec" rządzi. :-))))
~
2013.06.13 21.15.30
Coś w tym jest.
Nasza ciepłownia nie wymaga większych inwestycji przez najbliższe pięć lat. Łakomy kąsek. Jak ją ktoś weźmie, to pięć lat będzie miał spokoju, przez pięć lat połata dziury, a potem nie będzie zainteresowany dalszą eksploatacją.
Może lepiej zmienić radę i burmistrza zanim oni zmienią właściciela złocienieckiej ciepłowni?
~
2013.06.11 16.21.24
Kiedy przyjdą wybory i jakiś komitet zacznie zyskiwać sympatię, natychmiast pojawią się pieniądze pomagające wygrać wybory dotychczasowej grupie rządzącej gminą. Daje się po to, żeby potem wygrywać przetargi.
Zobaczcie jak cichutko są radni. Ani żadnej odpowiedzi na forach, ani aktywnej obecności, ani głosu w dyskusji - nawet na sesjach. W tym czasie organizuje się pieczenie kiełbasek na żwirowni, da się pięć dych na jakieś kółko, postawi piwko po drodze przechodząc obok baru. Fajnie się chodzi po ulicach odpowiadając w kółko "Dzień dobry" jak nakręcana japońska zabawka.
Tylko co to daje mieszkańcom???
Nie myślcie o tym, że myśl sprzedaży ciepłowni została zarzucona. To nie tak! Do końca 2014 roku temat nie zostanie podniesiony, ale jeżeli w przyszłym roku nie zaistnieją zmiany w rządzeniu gminą, to ciepłownia pójdzie. Zostanie to lepiej przygotowane. Np. nabywca obligacji w ramach rekompensaty za nie wykupione papiery wartościowe dostanie ciepłownię. I nikt nie będzie miał nic do powiedzenia, bo siły porządkowe będą broniły praw nowego właściciela.
I wiemy już po co obligacje bez gwarancji?
Przejęcie majątku może też nastąpić za długi.
I nawet radny Prezes nie pomoże. Zresztą on jest zawsze sam.
Czy nie ma na to rady? Jest. Jeżeli obecni radni dostaną co najwyżej po dziesięć głosów.
Panie redaktorze. Niech pan ten post odgrzebie tak mnie więcej w połowie 2015 roku.
~
2013.06.08 21.40.43
Sprzedają Empire State Building! Okazja!
~Rafał
2013.06.08 21.37.18
Tytuł wymyślony przez Tadeusza jest słuszny.
Czytamy, że przejęto w Złocieńcu dworzec PKP. Jest to informacja urzędu miasta. Czytamy: "Znajdują się tam trzy mieszkania. Jest czterech dzierżawców. Swoje urządzenia mają energetyka i telekomunikacja. Gmina będzie zobowiązana do udostępnienia holu podróżnym celem zapewnienia odprawy i przejścia na perony."
Qrwa! I po co? Kolejna skarbonka? Skąd kilkaset tysięcy na remont tego budynku weźmie zadłużona gmina? Przecież PKP nie było na to stać! Mieszkania tam się znajdujące są właścicieli. Zostaną wyremontowane za publiczne pieniądze. Tak sobie burmistrz kupuje przychylność przewodniczącego związku?
Taką to perełkę gmina przejęła - za darmochę. Czy ktoś tam skalkulował koszty utrzymania i remontu?
Że co ? Że będzie taka wystawka jak w Drawsku? PO co? Muzeum już mamy w lochach ratusza. W dwa tygodnie po otwarciu z hukiem drawskiego dworca pojechaliśmy z kolegą obejrzeć. Zapytaliśmy, czy dużo ludzi tu bywa. Okazało się, że byliśmy pierwsi w tym tygodniu - to był czwartek ok. godz. 14.00.
~
2013.06.04 21.29.20
Jeżeli ktoś jest zainteresowany nową inicjatywą w Złocieńcu, to proszę o mejla na adres naszregiondom@interia.pl
~głos z Drawska
2013.06.01 12.43.01
wypisz wymaluj - Drawsko ! Może to jakaś zaraza w tych urzędach...."Kodeks Wyborczy" ? - jestem ZA. I jeszcze jedno ( nie wiem jak w Złocieńcu ) w Drawsku, co prawda głosowanie jest jawne -ale nikt nie zapisuje kto głosował za, a kto przeciw i za parę tygodni nie ma winnych jak poleją jakąś uchwałę. Słyszałem, że niedawno głosowali za żwirownią w Zarańsku gdzie jest NATURA 2000. KRETYŃSTWO ! Ale teraz to pewnie wszyscy mówią, że głosowali przeciw, nikt się pewnie do tej chały nie przyzna. No może burmistrz bo już prawdopodobnie pisał o specjalną zgodę do Warszawy. Nie zdziwił bym się, gdyby na koniec kadencji (mam nadzieję, że ostatniej ) sam sobie pomnik ten człowiek postawił. Taaaaka piękna ptica.
~Rafał
2013.05.31 16.57.06
Podobna sytuacja dotyczy radnych. Kilkanaście lat brania diet stanowiących dla niektórych trzecią lub czwartą część budżetu domowego powoduje to, że zrobi się wszystko aby to trwało "zawsze". Taki radny nie jest niezależny.
Co do "wyrywania" sobie złotówek, a zapominaniu o milionach to podejrzewam, że u podstaw leży dwie przyczyny.
Po pierwsze lenistwo; dlatego, ze jeżeli ktoś miał w ręku cała "książkę" budżetową, to wie ile czasu trzeba, żeby się z tym co w niej jest zapoznać. Kiedy patrzę na radnych, którzy koperty zawierające materiały na sesję rozrywają dopiero na tejże sesji - to kiedy mieli je przeczytać?
Po drugie barak wiedzy; trzeba znać stosowne ustawy, rozporządzenia i takie tam duperele. Jeżeli nie wiemy z czego się to wszystko bierze, to nie będziemy dyskutować.
Natomiast tabelka z podziałem pieniędzy dla organizacji jest prościutka, więc łatwo się nad nią znęcać.
Oczywiście nie popadajmy znowu w skrajność, nie dotyczy to wszystkich radnych. Tylko co najwyżej dwóch trzecich. :-)))
~Rafał
2013.05.31 16.33.38
Odpowiadam na ostatnie pytanie : Nie, zmiana przewodniczącej nie wystarczy. Potrzebna jest zmiana całej władzy - i uchwałodawczej i wykonawczej. Obecny sposób patrzenia na sprawy gminy i gospodarowanie jest taki jaki jest i nie zmieni się, bo skoro taki był przez kilkanaście lat to taki będzie do samego końca - gminy albo władzy. Przecież i radni, i burmistrz nie zmienią nagle swego punku widzenia i sposobu zarządzania.
Po wielu latach panowania nasi burmistrzowie odeszli od normalnego trybu życia. Ich pensje mocno odbiegają od gminnych, spotykają się tylko we "własnych" gronach i z podobnymi sobie. Nie wprowadzają istotnych zmian żeby się "nie narazić" i zostać wybranym na następną kadencję. Oczywiście - nie chodzi o to, że mają siedzieć w "Kiszce", jeździć rowerem i zarabiać 1600 zł brutto. W mojej ocenie sprawę unormowałby "Kodeks Wyborczy" umożliwiając możliwość wyboru na dwie kadencje. Bo takie "trwanie" na urzędzie powoduje brak rozpoznania rzeczywistych problemów.