We wrześniu minie rok, jak prace miały być zakończone, a nie są
(WĘGORZYNO) We wrześniu minie rok od terminu, w którym firma PUWiS Nowogard, będąca podwykonawcą firmy Eko-Wark, powinna była zakończyć prace związane z położeniem sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Nie zakończyła, a termin wciąż jest przedłużany.
Termin był aneksowany do końca lutego. Następnie firma zadeklarowała, że wykona prace do końca lipca. Jednakże niedawno zgłosiła przesunięcie zakończenia prac o kilka tygodni.
Wystarczy przejechać przez Węgorzyno, aby zobaczyć trwające prace na terenie całego miasta. Zastanawiające jest, że prowadzone są dokładnie w tych samych miejscach, w których już położono rury i w tych samych, w których już poprawiano.
Prace trwają między innymi na ul. Grunwaldzkiej, naprzeciwko księgarni, rozryty jest cały chodnik. Ogrodzenie betonowe, które zostało uszkodzone prywatnej osobie i wykonawca już raz je naprawiał w okresie wiosennym, ponownie uległo uszkodzeniu i ponownie będzie naprawiane na koszt firmy. Trudno stwierdzić, jak wykonawcy opłaca się tak partaczyć prace, bo przecież ponosi dodatkowe koszty zarówno poprawek, jak i napraw uszkodzonych elementów architektonicznych na posesjach prywatnych. W tym wypadku nasuwa się pytanie, czy wykonawca nie potrafi położyć kawałka rury w profesjonalny sposób, skoro w niektórych miejscach poprawki dokonywane są po kilka razy? Kolejnym przykładem partactwa jest dom znajdujący się przy ul. Podgórnej, gdzie odkopywano fundamenty już wiele razy. Przy tym domu prace są już zakończone, ale czy prawidłowo wykonane, okaże się podczas ostatecznego monitoringu sieci. Obecnie do wykonania poprawek została podnajęta firma z Łobza, która w oczach przedstawicieli gminy jest bardziej rzetelna.
- Przed ostatnim terminem deklarowanego zakończenia prac przysłali do nas pismo, że niestety, ale nie są w stanie do tego dnia wywiązać się ze zobowiązania i informują, że prace potrwają jeszcze około trzech tygodni. Z tego co wiemy od grup, które są w terenie, to trzy tygodnie nie wystarczą. Wciąż nie mamy zakończonej i rozliczonej inwestycji. Zadanie obejmuje położenie sieci wodociągowej i kanalizacyjnej oraz przyłączy. Do PROW-u występowaliśmy o dofinansowanie na sieć. Roboty sieciowe są zamknięte na tyle, że mogliśmy złożyć wniosek o pozwolenie na użytkowanie, mimo tego, że na tej sieci nadal są poprawki. Zakres prac dotyczący sieci mamy już zrealizowany. Wniosek do PROW-u o płatność został złożony w odpowiednim terminie. Jesteśmy już po poprawkach. Kwota dofinansowania jednak stopniała, i to znacznie. Pierwotnie mogliśmy uzyskać około 3 miliony złotych, w tej chwili możemy liczyć tylko na połowę tej kwoty. Jedną z przyczyn jest sposób zorganizowania przetargu w 2010 roku. Dodatkowe powody wynikają ze zmian dotyczących sposobu wykonania prac, na przykład miały być wykopy wąskie, a przyjęto szerokie. Tego typu zmiany sprawiły, iż nie otrzymamy za to dofinansowania unijnego w odpowiedniej wysokości – powiedziała burmistrz Węgorzyna Monika Kuźmińska.
Przetarg organizowany był przez inżyniera kontraktu, którego zadaniem jest w imieniu gminy i na rzecz gminy pilnowanie i prowadzenie inwestycji. Odnośnie prowadzenia inwestycji rodzi się wiele wątpliwości; czy rzeczywiście inżynier kontraktu wywiązuje się z powierzonego mu zadania, biorąc pod uwagę ilość poprawek na sieci. Ale nie tylko inżynier kontraktu czuwał nad realizacją zadania. Na terenie budowy byli zarówno burmistrz, sekretarz, jak i kierownik Wydziału Inwestycji. Swoje uwagi zgłaszali niezwłocznie na radach budowy.
- Obecna sytuacja pokazuje, że zgłaszane przeze mnie, panią sekretarz i przez kierownika oficjalne wnioski nie były brane pod uwagę. My wnioskowaliśmy, a wykonawca robił swoje. Były takie sytuacje, że w terenie, widząc źle układane rury, zwracałam uwagę pracownikom. Wyjaśniałam, że nie tak powinny być układane, że rury nie powinny być przysypane piaskiem, ale układane na piasku i być nim otoczone, a jest inaczej. Na moje uwagi słyszałam odpowiedź: „ładna dzisiaj pogoda, można się poopalać”. Z takimi stwierdzeniami spotykaliśmy się non stop. W marcu, kiedy miało dojść do odbioru, okazało się, że nie może się odbyć, ponieważ wykonawca nie przedłożył wszystkich dokumentów. Wówczas komisja dokonała odbiór techniczny. To nam pokazało, że jest bardzo źle. Zawnioskowałam, aby zmonitorować całą sieć. Monitoring sieci potwierdził nasze wątpliwości i uwagi. Pokazał, że są syfony, załamania, odstępstwa itd. Gdyby błędy w wykonaniu nie zostały poprawione, sieć nie zafunkcjonowałaby. Współczuję ludziom mieszkającym na tym terenie i proszę jeszcze o odrobinę cierpliwości. Robię, co mogę, bo wiem, że ze względu na przedłużającą się inwestycję jest to uciążliwe dla mieszkańców. Firma ma doprowadzić do prawidłowego wykonania sieci. Nie mogę zrozumieć, jak można wchodzić na teren budowy z przekonaniem, że będzie się robić partactwo? Wygląda na to, że rury były zwyczajnie wrzucane i zasypywane gruzem z wykopu, powodując od razu ich zniszczenie. Prawdopodobnie nie było zagruntowania podłoża, co w momencie osiadania powodowało obniżanie, łamanie itp – dodała burmistrz Węgorzyna.
Gdyby burmistrz nie doprowadziła do monitorowania sieci przez niezależną firmę zewnętrzną, mogłoby dojść do tego, że cały koszt ewentualnych późniejszych napraw spadłby na mieszkańców. Oznacza to, że weszłoby to w koszt ceny wody i ścieków. To mieszkańcy ponosiliby dodatkowe koszty. Gmina zapłaciłaby to, co jest zgodnie z umową, myśląc, że prace zostały wykonane prawidłowo, wszak nad nimi miał czuwać inżynier kontraktu, któremu płaci się za to. W następnym okresie wychodziłyby różnego rodzaju awarie i różnego rodzaju zdarzenia, które należałoby naprawiać. Doszło by do tego, że naprawy dokonywałaby obecna firma z własnych funduszy, odbierając sobie poniesione koszty w cenie taryf. W konsekwencji okazałoby się, że mieszkańcy za owe media płacą zdecydowanie więcej, niż wówczas, gdy wodociągami zarządzała poprzednia firma, która de facto kładzie nową sieć. Jak kładzie wykazało monitorowanie. Firma, która wykonywała kamerowanie sieci, załączyła mapy z zakreślonymi w kolorze pomarańczowym odcinkami do poprawy. Mapy były prawie całe w tym kolorze, poprawnie wykonano zaledwie niewielką część sieci. Rury zostały źle połączone, nawet na odcinkach miasta, w którym nie ma żadnej infrastruktury pod ziemią – na osiedlu, które zostało postawione na wcześniejszym polu ornym, gdzie teoretycznie nie było żadnych podstaw do złego wykonania sieci.
Ludzie po wiosennych pracach doprowadzili otoczenie swoich posesji do porządku, a teraz ponownie mają wykopy. Trudno się więc dziwić, że mieszkańcy mają dosyć.
Ale nie tylko sam sposób wykonania inwestycji pozostawia wiele do życzenia. Gmina miała również problemy z rozliczeniem zadania i złożeniem wniosku o zwrot pieniędzy poniesionych na wykonanie sieci.
Kosztorys inwestorski ze strony gminy był bardzo szczegółowo rozbity, natomiast kosztorys prac przedstawiony przez firmę był wykonany na zasadzie zgrupowania zadań. Sama firma nie potrafiła później rozbić ich na poszczególne zadania, zgodnie z kosztorysem inwestorskim. Gmina, aby ubiegać się o zwrot pieniędzy, musiała przedstawić koszty poszczególnych zadań. Firma tłumaczyła się, że to gmina sama wystąpiła do firmy o grupowanie. Trudno to stwierdzić, skoro owe wystąpienie miało nastąpić w poprzedniej kadencji.
W konsekwencji doszło do paradoksalnej sytuacji, w której Gmina płaci pieniądze inżynierowi kontraktu za pilnowanie, aby zarówno przetarg, jak i wykonanie prac przebiegało prawidłowo, a jednocześnie sama musi kontrolować nie tylko prace i zwracać uwagę na błędy, ale i kontrolować inżyniera kontraktu. W całym tym zadaniu wszystko wygląda tak, jakby inżynier kontraktu albo nie robił nic z powierzonych mu obowiązków (kontrola prac na sieci) albo robi źle (przetarg), albo działa na szkodę gminy (zmniejszona dotacja i opóźnienie prac). Rodzi się więc pytanie, za co inżynier kontraktu bierze niemałą w końcu kasę? Za co mieszkańcy tej gminy mu płacą, bo na razie wychodzi na to, że za wciąż rozkopane miasto i partaczoną robotę.
Zarówno inżynier kontraktu, jak i wykonawca nie otrzymali pełnej zapłaty. Część pieniędzy mają otrzymać po zakończeniu prac, większość jednak już podjęli. Ostateczne rozliczenie nastąpi po końcowym monitoringu, o ile ten pokaże, że wszystko jest w porządku. Obecnie kary dla wykonawcy są już częściowo naliczone.
Magdalena Mucha
Bezprawie na Placu 3-go Marca..Pijaństwo, krzyki całą noc..Sklep monopolowy całodobowy w bloku mieszkalnym..Koło regi naprzeciw ulicy Bocznej też raj dla pijaków..Gdzie jest policja,,żadnego patrolu na placu 3-go marca w godzinach nocnych..Po 22-stej drugiej teksas,pijaństwo,krzyki..Burmistrz milczy a ludzie nie mogą spac..Straż Miejska pilnuje czy nie wyjdzie piesek i nie zrobi siku..Ale pijak może lepiej obejśc dookoła..Może wasza gazeta się też tym zainteresuje,,chyba że też się boicie narazic burmistrzowi i policji..Wstyd mi jak władze miasta udają ze nie ma problemu.
~Prawdomówny
2012.08.20 20.57.55
Sposób wykonania inwestycji przez PUWIS to jedno a eksploatacja to drugie - GMINA I TAK BEDZIE MUSIAŁA PRZENIEŚĆ 100 % INWESTYCJI NA MIESZKAŃCÓW - gdyż zgodnie z Polskim prawem operatorem nowowybudowanej sieci moze być tylko spółka gminna - a obecny operator tj Wodociągi Zachodniopomorskie są Spółką Wojewódzką - według moich informacji niedługo rozpocznei sie kontrola w Urzędzie Marsz...m w Szczecinie w PROWiE - i wszystkie gminy które oddały dla Goleniowa lub PUWISU sieci do ekspaloatacji będą musiały zwrócić środki - wiec - PŁAĆ I PŁACZ