(ZŁOCIENIEC) (ZŁOCIENIEC). Od pewnego czasu po ulicach Złocieńca chodzi sobie starszy pan, około osiemdziesiątki, na pierwszy rzut oka – bezdomny. Mimo tylu służb u nas do pomocy ludziom, temu człowiekowi do tej pory nie pomaga nikt. Mimo tak niezwykłego wieku, i tak niezwykłej sytuacji. Ile jeszcze czasu pan Tadeusz D. będzie się męczył i to na oczach całej mieściny? Kto wreszcie pierwszy ruszy mu na pomoc?
Andrzej M.
W poniedziałek wezwanie reportera do jednego z domów. – Mam u siebie kogoś, kogo nikt nie chce przyjąć. Gdy byli tu ze służb miejskich usłyszałem nawet: a tam do rowu z nim. Jest już stary. Ma emeryturę. Ciągle jednak pije. Jego kurator, bo i więzienie zaliczył, mimo, że to osoba ze wszech miar publiczna, to się nim za bardzo nie interesuje. To kobieta. Boję się. A jak umrze tu u mnie? Bardzo słabowity. Słania się na nogach, nawet, gdy trzeźwy. Ledwie żywy. Zabrała go karetka do szpitala, to i wypuścili. A z noclegowni dla bezdomnych pogonili, bo pije. Co mam robić? –
A wszystko na mokrych oczach psa
Bezdomnego ciągle pijącego akurat nie ma. Tylko barłóg. Pilnuje go maleńki, też w starszym już wieku piesek. Mokrymi oczkami mruga do światła aparatu. Właściciele mówią: - Jak ktoś się tym człowiekiem zaopiekuje, to pieska może nam zostawić. Dbamy o niego już dwa lata. –
W noclegowni dla bezdomnych na takie tematy nie ma co rozmawiać. W straży miejskiej akurat nie ma nikogo. Poszukiwania pani kurator kończą się niczym. Pozostaje, na razie, tylko ta reporterska notatka, niech idzie w świat. Dwóch bezdomnych w środku miasta, starych już ludzi. I pośród tylu ludzi. Codziennie. Jak pisać dalej? Andrzej M. czeka. Na kogo? Kto to taki?
Tydzień później: (1) Kurator Andrzeja M. powiedziała: - Akurat dzisiaj powinien być w Stanominie. Nie pojedzie, bo pije. On jest w takim stanie psychofizycznym, że nie ma właściwego kontaktu ze światem zewnętrznym. Do Domu Pomocy Społecznej? –
I znów u opiekunów Andrzeja. Nadal proszą o pomoc. U Andrzeja była nowa kurator. Z sądu. Można sądzić, że tym razem Andrzejowi M. skuteczna pomoc zostanie udzielona.
Drugi z bezdomnych Tadeusz D. nie żyje. Akurat powieszono nekrolog. Mówi Ryszard Kijeński z noclegowni dla bezdomnych: - Nie żyje. Nekrolog już jest. Umarł pod Suliszewem. –
I dla niego też nie było miejsca w noclegowni dla bezdomnych. To był ktoś, kto po polsku mówił najpiękniej w naszej okolicy. – A, bo wiesz, ja przeczytałem kilkanaście tysięcy książek. Zresztą, czytam i teraz. Na trawce, pod drzewami, na ławkach. Czytam bez przerwy. Wtedy mam wrażenie, że jestem. -
W noclegowni dla bezdomnych nie ma miejsca dla ludzi, którzy nie potrafią przestać pić, bo takie miejsce powinno być z lekarzem, z lekami, z całodobową opieką. Kogo na to stać? Dlatego z noclegowni ludzi nadużywających się wyrzuca. W Polsce mamy nie tylko rzecznika praw obywatelskich, ale i gościa od wykluczonych. Może któryś z nich pojawi się wreszcie w Złocieńcu? Trzeźwy oczywiście.
Tygodnik stara się dowiedzieć o przyczynach śmieci Tadeusza D. (N)
Z rzadka zapoznaję się z literacko-dziennikarską twórczością Tadeusza N. ale nie dalej jak wczoraj dowiedziałem się, że w numerze TPD z 30.06.2011 znajduje się wzmianka o moim Ś.P. ojcu więc czym prędzej po powrocie do cywilizacji chciałem się z nią zapoznać. I co znajduję? Wymuszoną chęcią otrzymania wierszówki i panującym obecnie sezonem ogórkowym wypocinę, która nie wiadomo czemu i komu ma służyć. Redaktor Tadeusz N. niejednokrotnie w swojej twórczości krytykuje system słusznie miniony za brak wolności słowa, za wszechobecną propagandę i tłamszenie wolności jednostki a na sztandarach wywiesza cnoty takie jak: uczciwość, patriotyzm, przywiązanie do tradycji i Bogobojność. No i okazuje się, że ten sam Redaktor N. na łamach wielkonakładowego tygodnika opinii (TPD) zamieszcza materiał na poziomie tak żenująco niskim, że nie sposób nawet doń się odnieść. Dość powiedzieć, że dziennikarskiej staranności wystarczyło tylko na przełożenie słowa mówionego na pisane. P.T. Redaktor nie zadał sobie najmniejszego nawet trudu aby zdobyte informacje w jakikolwiek sposób zweryfikować, pozyskać ich więcej. Nie mam najmniejszego zamiaru na forum publicznym wyjaśniać życiowych meandrów ostatnich lat życia mego ojca tym bardziej, że w kilka tygodni od jego śmierci i pamięć o nim jeszcze zbyt świeża i materia intymna na tyle, że nie mam najmniejszej ochoty dzielić się nią z kimkolwiek w ogóle a już z Redaktorem N. w szczególe. Winien jednak jestem czytelnikom TPD jedną, dość ważną w moim mniemaniu, informację. Sensacyjnie brzmiące ostatnie zdanie tekstu Redaktora N.:"Tygodnik stara się dowiedzieć o przyczynach śmieci Tadeusza D." ma w sobie tyle samo prawdy jak to, że Kopernik była kobietą. Jestem synem wymienionego w materiale Tadeusza D., który za jego życia otaczał go różnymi formami opieki i pomocy (na tyle, na ile sam zainteresowany pozwalał sobie pomóc). Po śmierci ojca (który zginął w wyniku wypadku samochodowego a nie zmarł, jak to określił Redaktor N., pod Suliszewem) wraz z bratem zajęliśmy się zorganizowaniem godnego pochówku. Od dnia 3 lipca posiadam status poszkodowanego w śledztwie jakie w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w Drawsku Pomorskim i jakimś dziwnym trafem Redaktor N. przez ponad miesiąc nie trafił do mnie pomimo, iż jestem mu osobą znaną i w żaden sposób się przed nim nie ukrywałem.
W epilog zwracam się zatem z prośbą do P.T. Redaktora N. Drogi Tadeuszu. Jeśli kiedyś najdzie cię nieodparta ochota wleźć w cudzą tragedię z buciorami rozważ proszę, czy aby szkód jakich nie poczynisz. Jeśli jednak w dalszym ciągu chcąc osiągnąć złudną sławę i chwałę zdecydujesz się na to, zrób to mądrze, uczciwie i zgodnie z zasadami sztuki. Same dobre chęci nie wystarczą.
P.S. Jeśli stwierdzisz, że i moja polszczyzna do najgorszych nie należy wiedz, że Jego to między innymi zasługa.
~Zbyszek.
2011.07.05 21.44.28
Tadeusz a co napiszesz o Krzysztofie B.To kolejna ofiara. Ale zadajmy sobie pytanie kogo. A ten z Łobza z czarną długa brodą. Moim zdaniem Ci ludzie nie umieją inaczej żyć. Kto ich skrzywdził Ty Ja a może kto inny. Stykałem się z nim przez okres ponad 20 lat. Coś o tym wiem. Pozdrawiam.