W nocy z 12 na 13 grudnia mieszkańcy Połczyna-Zdroju i okolic odpowiedzieli na apel, który zachęcał do uczczenia osób internowanych i represjonowanych w stanie wojennym. Początkowo nie sądziłem, że sprawa przybierze taką formę, w której rzeczywiście wezmą udział internowani i zaangażowani działacze pierwszej Solidarności. Dzięki przypadkowemu spotkaniu i ogłoszeniu w Wieściach świdwińskich, skontaktował się ze mną pan Zygmunt Bąk ze Świdwina, internowany w stanie wojennym w Wierzchowie. Dzięki temu uczestnicy marszu, głównie młodzi ludzie, mogli spotkać się i wysłuchać relacji świadka tamtych wydarzeń.
Zgodnie z założeniami - celem marszu było upamiętnienie ofiar stanu wojennego w Polsce.
Dla wielu ofiar represjonowanych w stanie wojennym i ich rodzin noc wprowadzenia stanu wojennego stała się traumatycznym przeżyciem. Wyrwanie ze snu, aresztowanie, podróż w nieznane, rozłąka z bliskimi.
Świadectwo pana Zygmunta Bąka wiernie odpowiadało tym założeniom. Złożył je tuż przed północą przy ognisku w Toporzyku, gdzie dotarli zmęczeni marszem młodzi ludzie. Ognisko przygotowała młodzież z Toporzyka - Bartosz Kempski i Łukasz Liwarski i inni nieznani mi mieszkańcy wioski.
Czas organizacji marszu miał umożliwić uczestnikom przeżycie choć w części tego doświadczenia poprzez ofiarę ze snu, marsz w trudnych warunkach pogodowych i inne części programu, jak np. czytane przez megafon dowcipy z okresu stanu wojennego. Miało to być spotkanie pokolenia odchodzącego i wchodzącego w życie. Nawet pogoda przypominała w części tą sprzed 28 lat, była mroźna noc, choć bez śniegu.
W spotkaniu przy ognisku, oprócz młodzieży i wspomnianej osoby internowanej, wzięli udział również panowie Stanisław Skibiński i Józef Kotkowski oraz redaktor Wieści z żoną i inne nieznane mi wcześniej osoby.
Po tej części, w długiej drodze powrotnej ścieżką rowerową, której nie sprostała w całości płeć piękna, która z Toporzyka samochodami wróciła do Połczyna, pomaszerowali mężczyźni i chłopcy, którzy po godzinie pierwszej w nocy dotarli z powrotem do miasta. Przez ponad pięć godzin marszu uczestnicy pokonali ponad 25 km. Niektórzy z młodych zachęceni tym doświadczeniem planują kolejne eskapady sprawdzające wytrzymałość w trudnych warunkach.
O potrzebie upamiętnienia rocznicy wprowadzenia stanu wojennego przekonałem się w szkole, zadając pytania o tę historię. Musze potwierdzić, że obecni nastolatkowe nie potrafią wskazać daty stanu wojennego. Potwierdzały to również prezentowane w telewizji sondy uliczne przeprowadzane w całym kraju. Jestem przekonany, że żywa lekcja historii, której doświadczyliśmy wspólnie może przyczynić się do tego, że pamięć o stanie wojennym i jego ofiarach nie zaginie. A jeśli nawet tak się stanie, to pozostaje świadomość, że trwa we mnie i świadkach tamtych wydarzeń.
Bogusław Ogorzałek
Z Bąka taki męczennik jak z koziej dupy trąba.Jak on się biedaczysko namęczył! Bardzo się namęczył.Pracować uczciwie jemu się nie chciało, dlatego mącił w tej najlepszej firmie z tamtych czasów. Ogorzałku dlaczego takie głupoty walisz w tej gazecie?
~Kuciłapa
2009.12.28 17.36.11
Ogorzałku, daj sobie już spokój z tym \" bohaterem narodowym\" Nie bądź śmiesznym!Niektórzy mówią, że za to iż ropieprzył z kolegami Kombinat R.R. spotkała go zasłużona kara i został bezrobotnym.A z niego taki internista jak z koziej............ Po co się celowo nadstawiał? Pewnie dlatego, że w sklepach była tylko musztarda i ocet, a trzebabyło jakoś przeżyć. Ta musztarda i ocet to dzięki między nnymi takim jak on.
~Kuciborski
2009.12.28 14.50.00
A Pan Bąk pochwalił się ile zgarnął kasy za \"męczeństwo\"?