(BEŁCZNA.) O cudzie mogą mówić mieszkańcy Bełcznej i nauczyciele tutejszej szkoły. Siedem głosów za likwidacją placówki i siedem przeciw, to wynik głosowania radnych nad dalszym losem placówki. Remis oznacza, że uchwała o zamiarze likwidacji szkoły nie zdobyła większości w radzie. Po tym głosowaniu burmistrz Łobza Ryszard Sola zobowiązał się, że do końca swojej kadencji nie poruszy już kwestii likwidacji.
Podjęcie decyzji o zamiarze zamknięcia placówki oświatowej nie jest jednoznaczne z jej likwidacją. Jest to jednak jedyna sposobność, by poznać opinię kuratora o placówce i ewentualnych metod, które należałoby wprowadzić do polepszenia jej prowadzenia. Wśród wielu powodów, jakie burmistrz wymienił, przemawiających za likwidacją placówki wymienić można: drastyczny spadek liczby uczniów w placówce oraz prognozy ich ubywania w latach kolejnych. Zapowiada się też, że w przyszłym roku nie będzie tutaj klasy pierwszej. Szef gminy zwrócił uwagę na to, że nauczyciele dotychczas nie wykazywali żadnej wioli współpracy, twierdząc, że studia kończyli po to, by uczyć, a nie zająć się prowadzeniem szkoły w ramach stowarzyszenia. Współpracy również nie chciało podjąć działające tam Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Oświaty, Kultury i Sportu Wsi Bełczna i Okolic. Podobną postawę wykazywali rodzice. Inną dość istotną kwestią przemawiającą za likwidacją szkoły były koszty jej utrzymania. Od września 2008 do placówki będzie uczęszczać około 50 uczniów. W kolejnych latach może dojść do sytuacji, gdy w Bełcznej będzie się uczyło około 40 uczniów. Gmina będzie musiała dopłacać około 5,5 tys. zł, gdy subwencja oświatowa wyniesie 4,5 tys. zł na ucznia. Jak mówił burmistrz Sola, o wiele mniejszy byłby koszt dowożenia uczniów do miasta. Kwestię poziomu nauczania burmistrz poruszył jedynie lakonicznie pod koniec swojej wypowiedzi. Zapewnił przy tym, że nigdy nie był za likwidacją placówki w Bełcznej, ale nikt też nie mógł przewidzieć, że tak potoczy się sytuacja.
Kwestię poziomu edukacji rozwinęli jednak radni. Podkreślili, że niski poziom nauczania w szkole i duże zaległości uczniów wobec swoich rówieśników w mieście, nie są atutem za utrzymaniem placówki. W ubiegłym roku wprawdzie poziom ten znacznie podskoczył w górę, ale jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, mógł to być skok jednorazowy. Metodą na poprawę poziomu nauczania miał być tam wprowadzony program naprawczy.
Czas na podejmowanie uchwał odnośnie likwidacji placówek oświatowych minął wraz z końcem lutego. Gdyby uchwała weszła w życie, kurator mógłby wydać opinię dotyczącą szkoły. Analiza kuratora jest bardzo głęboka, bada przede wszystkim poziom nauczania w szkole, zapoznaje się z opiniami zainteresowanych stron. Nawet jeśli jego opinia jest negatywna, burmistrz może zmienić zdanie, a rada nie podjąć uchwały o zamknięciu. O tym zapewniano podczas sesji wielokrotnie. Właśnie ta opinia była radnym niezbędna, by dowiedzieć się, czy rzeczywiście dyrekcja i nauczyciele robią wszystko, by placówka mogła nadal istnieć.
Dyrektor szkoły Piotr Kielan przekonywał, że szkoła na wsi jest potrzebna. Daje ona nie tylko wiedzę, ale i bezpieczeństwo oraz dobry poziom nauczania. Zauważył, że Stowarzyszenie nie przejęło szkoły, bowiem obawiało się, że nie poradzi sobie z tak dużym ciężarem. Lidia Kielan - przedstawicielka Rady Rodziców również zaapelowała do radnych, by ci dali szkole jeszcze jedną szansę. Sołtys wsi Barbara Kordyl przyznała, że Stowarzyszenie do tej pory nie zrobiło nic, by w jakikolwiek sposób wspomóc placówkę. Obiecała, że jeśli radni dadzą jeszcze jedną szansę, wówczas społeczność lokalna bardziej przyłoży się do odpowiedzialności za placówkę.
- Może za mało pracowało Stowarzyszenie. Może usiadło. Może mam też żal do radnych, że nie przyjeżdżali na zebrania do Bełcznej w sprawie szkoły, a tak chętnie podnoszą ręce za jej likwidacją – powiedziała. Po tych słowach głos zabrał radny Marek Rokosz.
- Doszliśmy do takiego momentu, gdzie zadecydujemy. Jeśli szkoła zostanie, zamknie to dyskusję, ale rozpocznie działanie. Dziecko powinno być bardzo dobrze przygotowane. Czas na zmianę, podejścia rodziców, dyrektora i pani sołtys. Na zebraniach były prośby o pozostawienie. Ale dyrektor musi być też menadżerem. Nie może być tak, że nauczyciel mówi, że jeśli ja uczę to tylko to. Trzeba zakasać rękawy i robić. Stowarzyszenie może wspierać szkołę. Przy postawie roszczeniowej i bez zaangażowania, to i tak nadejdzie koniec w niedalekiej przyszłości. Szkoła powinna stać się bardzo dobrą wizytówką, a nie problemem naszej oświaty. Opinia kuratora bardzo ułatwiłaby zadanie – powiedział radny. Przewodnicząca rady z całą odpowiedzialnością przyznała, że będzie głosować za likwidacją szkoły.
- Gminę stać na to, by ponosić koszty utrzymania szkoły. W całym kraju jest niż demograficzny. Ale jeśli są trzy słabe szkoły, bo są puste i nie ma uczniów... Nie chciałabym aby moje dziecko do takiej szkoły chodziło. Podjęcie uchwały o zamiarze likwidacji placówki, to jedyny możliwy tryb, by uzyskać opinię kuratora i uzyskać informacje na temat perspektyw. W tej chwili o niczym nie przesądzamy – powiedziała Elżbieta Kobiałka. Głos w kwestii szkoły zabrał również radny Leszek Gajda.
- Dopóki się dało, deklarowałem pozostawienie szkoły. Nie mogę się wypowiadać co jest dobre dla dzieci, bo się na tym nie znam. Jeśli kurator uzna, że można w takich warunkach nadal prowadzić szkołę, to będę za jej pozostawieniem. To jest jedyna droga administracyjna, by poznać opinię, a dla mnie jest to opinia wiążąca.
Głosowanie radnych nie przyniosło rozstrzygnięcia. Siedem głosów było za, siedem przeciw. Tylko nieobecność jednego z radnych sprawiła, że doszło do remisu. Ta sytuacja pokazała jak trudna była to decyzja dla wszystkich, choć fakty i cyfry mogły przemawiać zdecydowanie za likwidacją. Co się stało, że część radnych była za pozostawieniem placówki? Zlikwidować łatwo – mówiono w kuluarach, ale i deklaracja, choć nieco spóźniona, o chęci współpracy rodziców i Stowarzyszenia miała ogromny wpływ.
Prawda jest taka, że szkoła swoją szansę zaprzepaściła wiele lat temu, gdy do placówki uczęszczało ponad sto dzieci. Wystarczyło wówczas włożyć więcej pracy i zaangażowania i zamiast tracić uczniów - pozyskiwać ich z zewnątrz, tak aby - jak to określił radny Marek Rokosz, - placówka stała się wizytówką, a nie problemem. Czas pokaże jak głęboko mieszkańcy Bełcznej i okolic wzięli sobie tę gorzką lekcję do serca. Póki co, mają dwa lata na to, by w spokoju podnieść notowania szkoły. (mm)