(POWIAT DRAWSKI) Kilka próśb o sprawdzenie, jak to jest z obsadą stanowiska dyrektora SOSW w Bobrowie. Informowaliśmy, dotychczasowy dyrektor Tomasza Kucharski złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska.
Nim do Bobrowa, to najpierw na osiedle Czaplineckie. Tam na samej górze jednego z bloków nieco humorystyczny konflikt. Jeden z lokatorów wymienił drzwi do mieszkania. Drzwi zostały usytuowane tak, że po otwarciu niemalże całkowicie przesłaniają wejście do mieszkania obok, którego drzwi na dodatek otwierają się na zewnątrz, to znaczy, gdy są otwarte drzwi tego pierwszego mieszkania, to nie jest możliwym otworzenie drzwi mieszkania drugiego. Jest już pewnym, że sąsiedzi sami z siebie do porozumienia nie dojdą. Potrzebna interwencja administracji Spółdzielni. Reporter był pod tymi drzwiami, za którymi nikt mu nie odpowiadał. W Spółdzielni akurat nie było prezesa, gdyż przebywał na króciutkim urlopie. Sprawa tych drzwi nadal więc aktualna.
Przyspieszające spowalniacze pod przedszkolem
Na tym samym osiedlu, pod przedszkolem, nikt dotąd nie uzupełnił zdewastowanych ulicznych spowalniaczy, a wydawałoby się, że to jedno z pilniejszych zadań do wykonania w tym miejscu. Zresztą, to nie jedyne takie miejsce na tym sympatycznym blokowisku.
Teraz kierunek dworzec PKP. Tu robota wre. Kapitalny remont tuneli, podziemnych przejść z peronów na perony. Nie tylko informatorzy reportera, ale i robotnicy pracujący w tunelu z jakimś dziwnym podnieceniem o poniemieckich napisach nad tunelami. To ich najbardziej tu nakręca, energią, której źródła trzeba poodgrzebywać. Owe źródła, to chyba haniebne popeerelowskie wychowanie. Bez znajomości historii kraju, jej zakłamywania, rodzimej literatury. Zamiast pytań – mamo, tato, a kto was stamtąd tutaj przegonił, co i komu złego zrobiliście, to właśnie – poniemieckie budynki w roli głównej. Prawda, o zachwycającej architekturze, ale ani słowa o dworach i dworkach wyszarpanych na Kresach. O wydartej po milionach polskich trupów Ojczyźnie. Sterowane skupianie się na „niemczyźnie” tutaj, miało, i ma, posłużyć wciśnięciu dzieciom i wnukom przegonionym z Kresów nowych kalek postępowania w życiu, z generalną - jesteście jakby znikąd, dlatego musicie być stąd. By tylko nie o tym - a skąd jesteśmy, kto naszym rodzicom, dziadom, pradziadom zrabował wszystko? Miliony pomordował. Jeszcze i to - patrzcie, jaka to potęga, ta kultura niemiecka, ale jest to przekaz tylko w jedną stronę, gdyż bez pokazania, jaką potężną była, i mimo wszystko dotąd jest, kultura Kresów. Wilno - wtedy Warszawa przy nim to była wioseczka, jak oznajmiał Czesław Miłosz. Lwów.... Wychowani w PeeReLu w zetknięciu z tutejszą niemczyzną mogą być nią zachwyceni. No, bo z czym na Księżyc - z Fiatem 126 p? Teraz wiadomą „tęczę” trzeba było w stolicy koniecznie uruchomić na placu Zbawiciela. Katolikom w twarz. Polakom. Nie lepiej byłoby na Pałacu Stalina zwanym dotąd Pałacem Kultury i Nauki czy jakoś tak?
W kierunku Bobrowa
Do Bobrowa jeździ się dwudziestką w kierunku Czaplinka. Ale, można bardziej atrakcyjnie. Piaskową, za przejazdem na lewo i pośród rozległych pół na razie tylko na mostek nad Wąsawą. Jeśli ktoś nie przepada za klimatami jesienno - nostalgicznymi, a nawet depresyjnymi, to podróż tymi duktami odradzam. Ale, dla zaspokojenia ciekawości trzeba i tu zajrzeć. Nim dalej, powiadomienie. Na Piaskowej, tuż przed składem podatkowym, baraszkują przynajmniej dwa psiaczki, które na świat przyszły nie więcej jak kilka tygodni temu. Nie tylko na pierwszy rzut oka widać, że pojawiły się na świecie z dzikiego urodzenia, może nawet z bezdomnej, bezpańskiej mamy. Odpowiednie służby winny tu zajrzeć. Psiaczki uciekają w wysoką, gęstą trawę, ale robią to tak, jakby chciały, by je ktoś złapał i zaopiekował się maleństwami.
Dwie Piaskowe
Piaskowa poczyna być zgodna ze swoją nazwą, gdy rozwidla się pod zagajnikiem. I oto mamy już Piaskowe dwie. Piaskowa I i Piaskową II. Ta druga powstała na dziko. Służy wtedy, gdy Piaskowa I jest jesiennie do cna rozbabrana. Wtedy na Piaskową II pod zagajnikiem i dalej w kierunku Bobrowa, na razie tylko do przejazdu. Przy nim znów rozwidlenie, gdyż absolutnie nowy tu dukt prowadzi na razie tylko do budowy biogazowni. Później będzie to chyba regularny dukt do tej jakby nie było „fabryczki”.
Mostek na Wąsawie przed Bobrowem dzieli rzeczkę na dwie części. Pierwsza z nich, od jeziora Wąsosz, całkowicie niewidoczna, tak zarośnięta. Nie sposób dostrzec choćby najmniejsze, pojedyncze oczka wody. Nawet nachodzi myśl, czy aby rzeka nie pójdzie sobie wreszcie inną drogą? Po drugiej stronie mostku rzeka dobrze widoczna. Onaż tu taka, że to także dowód, że z drugiej strony to też rzeka, i do tego – ta sama. Wechobecna tu dzikość, nieskrępowanie przyrody – czy tylko dla koneserów takich miejsc?
Nic, wszyscy umierają
Tuż przed wioską człowiek porusza się na kolanach w niewysokiej polnej uprawnej zieleni. Podbiera coś z ziemi i wkłada do kolorowego worka. - Zbieram żołędzie - odpowiada. Nad nim i nad zielenią dwa dęby. - A po sześćdziesiąt groszy za kilogram. Co pan zrobisz, że mało? -
Nie chcę rozwijać tropu. Kresy, odsłonięte niemieckie napisy na dworcu PKP, przepędzeni i do tej wioski, do której zmierzam rowerem, a w niej, jak widzę, zbiór żołędzi w uprawnej polnej zieleni. A jakby to było, gdybym to widział na Kresach? Bylibyśmy dzisiaj już taką potęgą jak na przykład Niemcy? Bali się tego w nas, sojusznicy, dlatego sprzedali, podzielili się, a w tych latach, teraz to wszystko jeszcze raz na nowo pod siebie doprawili. Przyklepali rurociągiem. A kraj, pozbawiony Kresów, dzisiaj już tylko rezerwuarem taniutkiej siły roboczej dla... No, dla kogo? Tyle tu ziemi, a ten zbiera żołędzie po sześćdziesiąt groszy za kilogram.
We wsi piękna starością koloru cegły poniemiecka stajnia. Skromniutki klocek popegeerowskiego budynku z kilkoma mieszkaniami. Nowy kościół z bolącymi naciekami na tynku. Pod nim, tuż, tuż - sterany zmienną aurą, ledwie, ledwie się trzymający krzyż. Popękany, chylący się ku ziemi.
Nowiutki chodnik z kilkaset metrów wzdłuż drogi. Drogi w runie. Na nim chłopak prowadzący puściutką taczkę. Ciekaw rowerzysty zatrzymuje się. To Adrian. Zapytany, co tu słychać, odpowiada zaskakująco: - Nic, wszyscy umierają. - Dosłownie. Też zbiera żołędzie, też po sześćdziesiąt groszy za kilogram. O tak, piłka nożna, to tak. Chciałby mieć piłkarskie korki. Z żołędzi na nie to za mało. Skrupulatnie słucha, o której i gdzie Polska zagra z Niemcami. No i gdzie można to obejrzeć, i czy na pewno w Jedynce, bo Jedynkę to on ma.
Pora na zmywaki
Pytam mężczyzn w charakterystycznej wioskowej gromadce, w której zawsze rozmawia się o rzeczach najważniejszych, o dyrektora, co to zrezygnował. Nic nie wiedzą, no może poza tym, że nadal w szkole pracuje. Ma nocne dyżury i nic więcej na teraz powiedzieć nie potrafią. W szkole przy gabinetach napisy. Jeden z nich: DYREKTOR. Mgr Krystian Ignacak. GŁÓWNY KSIĘGOWY. Mgr Janina Czarnyszka. POMOC ADMINISTRACYJNA. Barbara Kosianowicz. I wszystko już jasne. Nowy dyrektor już urzęduje. Mieszka w Złocieńcu. W bardzo zasadniczym tonie oznajmia, że wszelkich informacji na temat rezygnacji ze sprawowania funkcji poprzedniego dyrektora muszę zasięgać w organie prowadzącym placówkę, w Starostwie Powiatowym w Drawsku Pomorskim. Tak więc, wszelcy niedoszli dyrektorzy, w Bobrowie to stanowisko już zajęte. Nie da się inaczej, pora na zmywaki?
Rekultywacja giganieszczęścia
Powrót do Złocieńca dwudziestką. Rowerem po tym dukcie w natłoku samochodów nie da się jechać mimo dobrej słonecznej pogody. Co byłoby do napisania na ten temat, gdyby padało, gdyby mgła? Długie pasma linii ciągłej podwojonej. Po lewej przeolbrzymia hałda wiekowego już złocienieckiego śmieciowiska, którego rekultywację właśnie zapowiedziano. U szczytu tego giganieszczęścia operuje wysięgnik ładowarki. Przed tym gigaśmieciowiskiem niczym olbrzymia murawa piłkarska zieleń świeżo wzeszłego zboża. W tym miejscu bardzo dobrze odczuwa się wielki sens zajęcia się tym giganieszczęściem. A kiedyś, kiedyś tam, i po dwudziestce będzie można jeździć na rowerze. I nie będzie tak, że pomykające samochody będą się ocierały o nogawkę spodni rowerzysty.
Tylko...
Jeszcze tylko w Budowie po zdjęcie oficjalnego powiadomienia na ścianie o tym, że to 2 BRYGADA ZMECHANIZOWANA. Nie obyło się bez wezwania do zatrzymania się skierowanego przez ochronę. Od słowa do słowa i okazuję się, że przebywający tu Amerykanie, to bardzo fajni ludzie. - A jacy mieliby być? - retorycznie pytała ochrona. Weseli, z humorem. Jak wszyscy. - No, nie Ruskie przecież – domyślałem się, bo ta ochrona to chyba jeszcze ... Do tej pory nie było z Amerykanami spotkania z nami mieszkańcami, choćby w kinie MEWA. Bo z Ruskimi – nie można było się od tego opędzić. Czas już chyba najwyższy na Amerykanów. A wraz z NATO, z Europą, z pogonieniem Ruskiego, zważmy to, likwidacja śmieciowiska po byłym tu koszmarze, z którego miał wyjść atak na kraje NATO właśnie. Tylko te żołędzie, tylko te kasztany, a teraz, jak powiedział nowy dyrektor w „SOSW” idzie czas na buczynę.
Tadeusz Nosel
PS. Wróciłem jeszcze pod opisywane drzwi. Jest decyzja administracji Spółdzielni: drzwi mają być tak zamontowane, jak normują to przepisy. Właścicielka owych drzwi akurat na trzy miesiące opuszcza kraj. Po jej powrocie drzwi zostaną w miarę środków reinstalowane. Tego terminu użyłem w celach nieco prześmiewczych. Sorry, ale tak tam mamy właśnie z drzwiami.
Co tam artykuł, wystarczy, że podpisał się "prawidłowo". Nosel to od nosa, czy raczej od noszenia. Paplanina artykułowa sugeruje, że od tego drugiego.
~
2015.04.19 09.30.14
Gadu-gadu-a syf jak buł tak jest....
~tan
2014.12.17 17.48.06
"Bełkot" do szkoły.
~
2014.12.16 20.16.49
Bełkot!!
~
2014.12.07 21.26.09
Jedynko, przerażające jest to, co nam podrzuciłeś. Przerażające i niestety prawdziwe...
~
2014.12.07 21.04.23
Drogi ~tan, to nie jest ściąganie do dołu. Jeśli chce się być dziennikarzem to pisać trzeba umieć. To co tu przedstawiono, co nazywasz pismem refleksyjnym, to jest za przeproszeniem zwykły bełkot. Dziennikarz musi umieć wypowiedzieć swoje myśli jasno i czytelnie, nawet jeśli chce refleksyjnie...
Pamiętaj Rosja to twój wróg, USA i Niemcy to przyjaciele
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/pamietaj-rosja-twoj-wrog-usa-niemcy-przyjaciele-2014-12
~`
2014.12.07 09.07.51
Do tej pory nie było z Amerykanami spotkania z nami mieszkańcami, choćby w kinie MEWA.
To, że amerykanie zmienili ruskich to dobrze czy zle?Bo nie złapałem Tadziu. Marzy Ci się poddańczy wyraz podziwu dla pełzającego okupanta? Nie wygodnie było Ci w ruskiej dupie to szukasz miejsca w amerykańskiej?
Nieco pisania refleksyjnego a tu już ściąganie do dołu. A w tym dole. ..
~
2014.12.07 00.16.19
Pointa jest taka że, Pan reporter traci kontakt z rzeczywistością i dlatego język jakim pisze jest niezrozumiały. Pan reporter niech se przypomni słowa naszego wielkiego wieszcza: "Chodzi mi o to, aby język giętki,powiedział wszystko, co pomyśli głowa"...