(ŁOBEZ) 20 września 2013 r., o godz. 17.00 w Łobeskim Domu Kultury rozpoczęło się spotkanie historyczne pn. „Wołyń we wspomnieniach świadków”. Spotkanie zorganizował i poprowadził Kazimierz Rynkiewicz, redaktor naczelny Tygodnika Łobeskiego.
Honorowymi gośćmi spotkania byli świadkowie wydarzeń mających miejsce w województwie tarnopolskim: Stefania Michalczyszyn oraz Michał Michalczyszyn.
Świadkowie wydarzeń opowiadali o życiu przed wojną, wspominając wspólne zabawy z dziećmi ukraińskimi, szkołę, stosunki społeczne. Mówili również o mordach dokonywanych przez członków UPA na polskiej ludności, wszystko okraszając rysem historycznym. Podczas spotkania nie było, czego obawiali się niektórzy, nawoływań do nienawiści, nacjonalizmu itp. Nie to bowiem było celem spotkania, a poznanie wydarzeń i próba zrozumienia przyczyn nienawiści i agresji w stosunku do polskiej, najczęściej niebyt zamożnej wiejskiej ludności.
O ile historia związana z napaścią Niemiec hitlerowskich na Polskę i działań na terenie naszego kraju są znane, o tyle wydarzenia na Wschodzie wciąż pozostają niewypowiedziane. Poznanie historii w sposób rzeczowy, nie niesie za sobą antagonizmów – a prowadzi do zrozumienia.
W drugiej części spotkania Barbara Górniak prezes Stowarzyszenia Kresowian z Kuropatnik opowiadała o realizowanych projektach na rzecz ludności przesiedlonej w te strony po II wojnie światowej. Podkreślała, że istotną rzeczą dla obecnych pokoleń jest zachowanie wspomnień i relacji osób, które pamiętają wojnę i czasy powojenne, zachowanie tradycji i własnych korzeni. Zwróciła również uwagę na paradoks mający miejsce na ziemiach zachodnich Polskich. Otóż przy korzystaniu z pieniędzy zewnętrznych szczególny nacisk kładziony jest na kultywowanie tradycji, jakie miały miejsce na danym terenie. O ile nie ma z tym problemu na terenach rdzennych Polski, o tyle tutaj, na zachodzie, zaczyna być problem. Bo co to znaczy – kultywowanie tradycji, jakie miały miejsce na danym terenie? Okazuje się, że łatwiej pozyskać pieniądze na kultywowanie tradycji niemieckich, niż polskich kultywowanych przez przodków np. na Wschodzie. Jak tłumaczą urzędnicy – Wchód to teraz inne kraje np. Ukraina i nie będą finansować tradycji, jakie miały miejsce na tamtym terenie. Nie baczą przy tym na to, że wówczas to były polskie ziemie, a tradycje są polskie do dziś. MM
Warszawiak, a ja czytalem w jakiejs ksiazce, ze zaraz po wojnie na ziemie zachodnie uciekali z centrali przestepcy probujacy ukryc sie przed wymiarem sprawiedliwosci. Administracja w tych rejonach byla jeszcze slabo rozwinieta i kazdy ment warszawski mogl rozpoczac zycie od nowa.
Warszawiaku - podziwiam, że znasz wszystkich, którzy ze Wschodu przybyli na te ziemie. Ja nie znam. Znałam za to dziadków, którzy zostawili na Wschodzie na tyle duże domy, aby dzisiaj mieszkało tam po kilka rodzin i każda w osobnym mieszkaniu. Domy stoją nadal. Na tych niezwykle bogatych ziemiach zachodnich dostali coś co z powodzeniem można nazwać trochę większym kurnikiem.
Gdyby ci, którzy tutaj przyjechali, nic nie robili - dzisiaj chodzilibyśmy po zarośniętych chwastami i drzewami gruzach. Przy okazji - Warszawę odbudowywano z materiału przywożonego z ziem zachodnich, najwięcej szabrowników było z Centrali. Może, gdyby w ostatnich 20 latach nie zniszczono tego, co wcześniej budowano, to wizerunek też byłby inny. Niezwykle łatwo przyszło Ci obrazić około pół Polski. Gratuluję.
Andreasie - podczas spotkania nie było słowa na temat nienawiści, wręcz przeciwnie. Nie było jednostronności - ale próba zrozumienia, spokojnej rozmowy, poszukiwanie źródeł - z dystansem. Poznawanie prawdy, losów jednostkowych, zdarzeń, klimatu - to nie ma nic, a w każdym razie nie musi mieć nic wspólnego z nienawiścią. I przy okazji - moi dziadkowie też nie przekazali mi nienawiści. Pozdrawiam.
~AndreasJoahnnes
2013.11.07 09.15.13
Czy w koszarze łobeskiej nie ma ludzi z wewnętrzną werwą do dialogu i prawdziwego pojednania, tylko trole i zionące jednostronnością kumy? Myślę, ze na przyszłość warto zaprosić mego kumpla Tadka, aktualnie koszara bytomska, któremu w czasie ewakuacji z koszary podlwowskiej spaliły się dokumenty, więc w zalażności od kaprysu podaje, że ma od 70 do 100 lat. W kazdym razie pamięta dobrze pocz. lat 30. na tamtych obszarach. Mówi o tym z dowcipem, humorem, dystansem i bez nienawiści.
~warszawiak
2013.11.03 07.30.22
stalin przyslal na ziemie zach samych kretynow co zniszczyli polske zostawili tam lepianki a wzieli murowane i nic nie robili przez 50 lat wszystko co najgorsze to idzie ze wsch -zlodziejstwo-mroz-ludzie
~johny
2013.10.24 05.51.37
Dla urzednikow Kuropatniki to Ukraina. Pamietam jak pradziadek nie chcial odebrac dowodu osobistego z urzedu bo mu wpisali miejsce urodzenia wlasnie Kuropatniki - Ukraina.
Mam nadzieje ze jeszcze odbedzie sie takie spotkanie naocznych swiadkow wydarzen wolynskich. Sam zbieram po rodzinie historyjki z Kuropatnik i milo by bylo poznac rowniez wspomnienia innych mieszkancow tej miejscowosci.
Dobrze, że pamięta się i coraz głośniej mówi o Wołyniu. Czas też byłoby wziąć krótko za mordę Litwinów, którym zupełnie niesłusznie huśtamy jajca i ostro dopominać się o przeprosiny choćby za zbrodnię w Ponarach.