(RESKO) Radni Rady Miejskiej w Resku uchwalili pod koniec maja 2013 r. uchwałę o przystąpieniu do zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, umożliwiającą postawienie kolejnych elektrowni wiatrowych w gminie. Jednak wiatraki są tu stawiane bez żadnych regulacji prawem lokalnym, a takie regulacje podejmuje coraz więcej gmin. Może radni pochylili by się nad taką regulacją, bo ich decyzje wpłyną na zmianę krajobrazu na wiele lat.
W związku z tą uchwałą burmistrz Reska 9 lipca 2013 r. zawiadomił o przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego fragmentu obrębów Prusim, Policko, Łabuń Mały, Gardzin i Lubień Dolny. Przedmiotem planu jest ustalenie zasad zagospodarowania terenów objętych opracowaniem planu, w tym przeznaczenie terenów o dotychczasowym użytkowaniu rolniczym na tereny rolnicze z możliwością lokalizacji elektrowni wiatrowych ze strefą oddziaływania wraz z sieciami i urządzeniami infrastruktury technicznej. Wnioski można składać do dzisiaj.
Wiatraki budowane na Pomorzu stały się kołem ratunkowym dla gmin, które poszukują pieniędzy do budżetów. Przy niskiej świadomości społecznej i wiedzy na temat skutków ich posadowień w regionie nie ma większego zainteresowania tym tematem. Tym większa odpowiedzialność spada na radnych, którzy muszą tę świadomość budować, choćby poprzez debaty i konsultacje społeczne, nie tylko te formalne, wynikające z przepisów. Podejmują przecież decyzje, których konsekwencje będą odczuwać następne pokolenia, gdy już oni nie będą radnymi. Tu nie można stosować hasła, po nas choćby potop, byleby kasa była w budżecie i coś tam zrobimy, to nas wybiorą na następną kadencję. Wydaje im się, że budowa wiatraków to łatwy pieniądz w budżecie, a przy braku zainteresowania tematem mieszkańców – jeszcze łatwiejszy.
Wiatraki, tak jak wiele innych rzeczy, weszły do Polski przy olbrzymim naporze inwestorów zagranicznych i dotacji unijnych do wiatraków. Coś, z czego wycofują się w Europie, u nas jest nowością i pada na podatny grunt, użyźniany przez lobbystów i ogromne pieniądze. Być może z tego powodu budowa elektrowni wiatrowych nie doczekała się nawet regulacji prawnych. Tym sposobem wiatraki można stawiać w dowolnej odległości od zabudowań mieszkalnych, a ich budowy i ilości nie reguluje nawet plan zagospodarowania województwa, gdyż decyzje oddano w gestię gminom. Te stawiają wiatraki myśląc wyłącznie o własnym budżecie, a w konsekwencji za chwilę będziemy mieć zastawiony nimi cały region. Z punktu widzenia gminy kilka wiatraków to nic szczególnego, ale już z „lotu ptaka” nad Pomorzem rysuje się katastrofalny obraz, co pokazuje mapa przygotowana przez Stowarzyszenie Bezpieczne Odnawialne Źródła Energii (OZE).
„Statystyki są przerażające; w naszym województwie w ponad 85 gminach (na 113) prowadzone są procedury umożliwiające lokalizację wielkich przemysłowych elektrowni wiatrowych, a tylko 30% z nich wskazano w planie wojewódzkim pod tego typu inwestycje. Blisko 50% obszaru naszego województwa to tereny bardzo cenne przyrodniczo, objęte ochroną. Mieszkańcy województwa zachodniopomorskiego stanęli przed widmem życia w cieniu wiatraków. Jeśli nadal wielkie przemysłowe elektrownie wiatrowe będą stawiane, gdzie popadnie dojdzie do tego, że większość mieszkańców będzie narażona na niebezpieczne oddziaływanie tych olbrzymów, ich nieruchomości stracą na wartości a w wolnej chwili będziemy podróżować slalomem pomiędzy gąszczem tych machin w poszukiwaniu wolnej przestrzeni do odpoczynku. Gdzie okiem sięgnąć wszędzie ujrzymy tylko śmigła!!!” – alarmuje OZE.
Dzisiaj dla wielu lokalnych polityków wiatraki to nowość i wręcz atrakcja widokowa, by nie powiedzieć – turystyczna, ale świadomość ekologiczna rośnie w kraju i za kilka lat nikt nie będzie chciał przyjeżdżać do regionu o takim zagęszczeniu elektrowni wiatrowych. Czy radni są świadomi tego, że wkrótce będą musieli wykreślić ze swoich folderów takie pojęcia jak: oferta turystyczna, gmina turystyczna, czy powiat turystyczny? A co zrobią gospodarstwa agroturystyczne? Zobaczymy za 10 – 20 lat?
Niektóre gminy już się ocknęły i podjęły uchwały o wyznaczeniu odległości wiatraków od zabudowań mieszkalnych. Radni gminy Suwałki uchwalili wprowadzenie minimalnej odległości 3 km lokalizacji elektrowni wiatrowych od budynków mieszkalnych. Podobną uchwałę przyjęła Rada Miejska w Gryfinie, a Rada Gminy Stargard Szcz. określiła tę odległość na 2 km. Więcej o tym w następnym wydaniu, ale warto zwrócić na to uwagę, że zadaniem radnych jest dbałość o jakość życia i zdrowie mieszkańców, a nie tylko o stan kasy w budżecie. Zrozumiał to na przykład wójt Augustowa, który odmówił wydania decyzji środowiskowej dla elektrowni wiatrowej, pomimo pozytywnej opinii sanepidu i regionalnej dyrekcji ochrony środowiska, jaką uzyskał raport środowiskowy wykonany przez inwestora. KAR
W Ługowinie juz mają tych wiatraków dosyć są pierwsze problemy zdrowotne typu rozdrażnienie, brak snu, niepokój, bóle głowy, wcześniej te osoby tego nie odczuwali, wygląda na to, że to wiatraki są temu winne.Może by nalezało by się zastanowic nad dalsza budową tych nie przyjaznych Hiszpańskich inwestycji.
~przyklad
2013.10.03 06.46.51
Gmina Krzęcin ma w budżecie 1,2 mln zł za 14 wiatraków. Za dwa lata tyle samo straci z budżetu centalnego subwencji wyrównawczych! A wiatraki pozostaną nie wpływając w ogóle na stan budżetu gminnego. Mieszkańcy najpewniej podziekuja obecnemu Wójtowi za te "atrakcje" przy następnych wyborach. Oddziaływanie na zdrowie jest niekorzystne- i nie można tego porównać z komórką, koleją czy hałasem fal morskich- wiatraki w załozeniu muszą zarabiac 24 h/dobę. Zapytajcie lekarzy, którzy prowadzą rodzinne ZOZ y obok farm- wszyscy jednoznacznie wskazują np. na o wiele częstsze ataki epileptyczne, wieksze trudności w zajściu w ciążę, mniej odporne nowonarodzone dzieci i z częstszymi wadami genetycznymi. Spróbujcie wiatrakowców zobowiązać, niech obiecają, że to Was nie spotka pod rygorem demontarzu wiatraków, jeśli powstaną. Przeczytajcie np. ostatni GŁOS Powiatu Choszczeńskiego
Fermy wiatrowe to w Polsce dziejowa konieczność, gdyż nasi najwięksi przyjaciele Niemcy własnie pozbywają się tego szrotu u siebie. Jak mawiał pewien mędrzec Europy - nomen omen niedouczony specjalista od elektryczności "przyjeżdżajcie do Polski bo na głupocie i biedzie można najwięcej zarobić".
~Ho Chi Minh
2013.09.02 17.32.23
I do Dani lub innych krajów Skandynawskich też nikt nie przyjeżdża bo stoją elektrownie wiatrowe - genialne stwierdzenie