(DOBRA) Od dłuższego czasu docierały do nas sygnały o problemach, z jakimi zmagają się zarówno mieszkańcy powiatu jak i policja, gdy konieczna jest karta zgonu. Niejednokrotnie mieliśmy sygnały o rodzinach pogrążonych w bólu z powodu śmierci bliskiej osoby i bezskutecznie szukających lekarza, który przyjedzie do mieszkania i stwierdzi zgon zmarłego. To z kolei blokuje formalności związane z pogrzebem. Powód? Nie wszyscy lekarze chcą przyjeżdżać na oględziny.
Wprawdzie ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych nakłada na lekarza obowiązek jej wypisania, w praktyce jednak bywa różnie. Mieszkańcy powiatu niejednokrotnie zgłaszali trudność w uzyskaniu karty zgonu, szczególnie w przypadku, gdy do śmierci osoby bliskiej dochodzi w nocy, bądź podczas świąt. Lekarze opieki nocnej i świątecznej nie chcą wypisywać kart zgonu i każą czekać na lekarza rodzinnego, choć sami uprawnienia do wypisania takich kart mają. Ból spowodowany śmiercią bliskiej osoby potęgowany jest przez brak możliwości uzyskania karty zgonu, na podstawie której wydawany jest akt zgonu, co z kolei konieczne jest do przygotowania uroczystości pogrzebowych. Okazuje się jednak, że kłopoty z uzyskaniem karty zgonu mają nie tylko członkowie rodziny, którzy zazwyczaj odsyłani są do lekarza rodzinnego i ten taką kartę wypisuje. W takiej samej sytuacji są służby mundurowe, które wzywane są do osób samotnych, szczególnie gdy te korzystały z usług lekarzy poza powiatem łobeskim, albo nie były ubezpieczone.
Do takich sytuacji dochodzi dosyć często, przykładem może być śmierć osoby samotnej w jednej z doberskich miejscowości. Ratownicy pogotowia ratunkowego nie mieli komu zostawić zwłok, bowiem nie było osób najbliższych. Wezwano policję, ta z kolei wezwała lekarza z przychodni w Dobrej w celu wypisania aktu zgonu. Lekarz odmówił przyjazdu. Na wydanie karty zgonu zgodził się lekarz ze Świdwina. Przez cały ten czas policjanci byli zablokowani koniecznością pilnowania zwłok, zamiast wykonywać swoje podstawowe obowiązki. Ten przypadek nie był odosobniony.
Czy lekarz z przychodni doberskiej miał prawo odmówić wydania karty zgonu, skoro zmarły zamieszkiwał na terenie objętym opieką lekarską świadczoną przez lekarzy z przychodni? Odpowiedź okazuje się nie być taka prosta. Z jednej strony każdy lekarz ma możliwość wystawienia karty zgonu, z drugiej - nie każdy ma na to ochotę. Zgodnie z przepisami powinien to zrobić lekarz, który przez ostatni miesiąc sprawował opiekę nad daną osobą. Jednak jeśli nikt takiej opieki nie sprawował, to lekarz sprawujący opiekę medyczną na danym terenie nie czuje się zobligowany do tego, aby kartę zgonu wystawiać i nikt nie jest w stanie go do tego zmusić. Okazuje się bowiem, że wypisywanie karty zgonu nie jest kontraktowane z Narodowym Funduszem Zdrowia; nie ma osobnego świadczenia o nazwei „stwierdzenie zgonu”. Ten obowiązek spoczywa na lekarzu i innych osobach określonych w ustawie, a nie z kontraktu z NFZ. Nie ma też przewidzianych żadnych kar za to, że lekarz odmówi jej wystawienia.
Wszystko wskazuje na to, że przepisy ustawy i kolejne jej nowelizacje najzwyczajniej w świecie nie nadążają za rzeczywistością. Przepisy mówią, że zarówno zgon jak i jego przyczyna powinny być ustalone przez lekarza leczącego chorego w ciągu ostatnich 30 dni, ewentualnie przez innego lekarza, bądź też przez inną osobę, powołaną przez starostę danego powiatu. Ustawodawca uznał, że wystawienie karty zgonu jest naturalną czynnością, wynikającą z relacji lekarz-pacjent. Nie ma jednak nigdzie mowy o zwrocie kosztów związanych z dojazdem do domów, ani czynności administracyjnych z nich wynikających. Lekarze mający umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia, również nie mają tej czynności zakontraktowanej. Równocześnie lekarze rodzinni mając kontrakty z NFZ poddani są ścisłym regulacjom czasu pracy. Wezwanie do zgonu w czasie pracy wymusza opuszczenie gabinetu lekarskiego, tym samym może budzić zastrzeżenia NFZ, nie mówiąc o pacjentach czekających w kolejce. Inna rzecz, że ustawodawca z góry określił, że wszyscy są ubezpieczeni, co nie jest zgodne z prawdą.
Trudno też stwierdzić, na jakiej zasadzie i kogo starosta miałby do takiej czynności powołać. Czy jest więc rozwiązanie tej sytuacji?
W Wielkiej Brytanii funkcjonuje instytucja koronera. Najczęściej jest to lekarz medycyny sądowej, wyjaśniający okoliczności i przyczyny zgonów. W naszym kraju od kilku lat mówi się o konieczności stworzenia zawodu koronera, czyli lekarza przygotowanego do stwierdzania zgonu i jego przyczyn. Próby powołania koronerów już w Polsce podjęto. Z pewnością podjęto by ich więcej, gdyby przepisy ustawy szczegółowo określały wymagania dotyczące posiadania specjalizacji, uprawnień, stażu i kwalifikacji osoby, którą może powołać starosta. Takich precyzyjnych wyznaczników nie ma w żadnej ustawie ani rozporządzeniu.
Pocieszające jest to, że prócz dyskusji trwają również prace zespołu przy Ministrze Zdrowia do spraw opracowania projektu nowej ustawy. Co z tego wynika dla mieszkańca powiatu? Na razie nic, bo czynności związane z powołaniem przez starostów osób do stwierdzenia zgonów mogą być podjęte dopiero wówczas, gdy zostaną wprowadzone unormowania prawne. Pozostaje poczekać ze śmiercią do czasów, aż ustawodawca nadąży za rzeczywistością. MM