(ŚWIDWIN) Zdawałem sobie sprawę, że wchodzę ze swoimi tematami na grunt - z uwagi na objętość - bogaty i trudny tematycznie do jednoznacznego wyczerpania. Odległy czas, stąd zawodność pamięci, która niestety ma zasadniczy wpływ na wartość i szczegółowość poruszanych faktów. Starałem się korzystać z posiadania szczątkowej dokumentacji, rozmów z ludźmi „tamtych czasów”, wycinków prasowych, ale i to nie uchroniło od dyskusji na tematy sportowe o świdwińskim wojsku. Pojawiło się wiele pochlebnych, ale i powodujących rozgoryczenie opinii wśród adwersarzy.
Z przyjemnością odczytałem treść kartki pocztowej z Gryfic, autorstwa dra Antoniego Cieślińskiego, notabene byłego mieszkańca Świdwina i niewątpliwie oddanego kibica, który pisze: „Z zainteresowaniem czytam Twoje wspomnienia – Świdwinalia. Trzeba je upowszechniać. Tyle ważnych wydarzeń z dawnego Świdwina umyka nam. Jesteś jednym z niewielu, który może je przywracać na światło dzienne. Pisz zatem, i zdrowia życzę. Antoni C.”.
Niemniej przyjemności sprawiła mi przesyłka z Warszawy od płk. dra inż. Henryka Czyżyka, ostatniego byłego dowódcy świdwińskiej dywizji i również dowódcy świdwińskiego Garnizonu, która zawierała Jego publikacje dotyczące historii lotnictwa polskiego na Ziemi Świdwińskiej oraz list, w którym pisze: „Dzięki Tobie udało się ocalić od zapomnienia chociaż część historii z tamtych wspaniałych lat. Dziękuję również za dotychczasową, bardzo dobrą, wręcz wzorową, współpracę i życzę dużo zdrowia oraz pomyślności w życiu osobistym i rodzinnym. Henryk Czyżyk”.
Obok przyjemnych opinii były też uwagi i pewne niedowierzania, które mimo - zdawałoby się wyczerpujących wyjaśnień - nie trafiły do przekonania. Dwukrotnie świdwiński znany przedsiębiorca meblowy Tadeusz Socha nie dał się przekonać, że w Świdwinie wystąpił „Kolejarz” Poznań, były I-ligowiec z reprezentantami Polski. Dziwi mnie, że Tadzio Socha, który na początku lat 50. był zawodnikiem „Kolejarza” i razem w jednym zespole graliśmy, dziś nie pamięta takiego faktu. Przecież, jak dokładnie pamiętam, zajmował się nie tylko piłką nożną, ale też pamiętam Jego start w 1954 roku w kolarskich szosowych mistrzostwach powiatu świdwińskiego. Na szczęście odnalazłem bardzo stare zdjęcie z tego meczu i może przedsiębiorca meblowy da się przekonać do faktu, który miał miejsce na stadionie w Świdwinie i honorowo zadość uczyni mojej racji.
Najbardziej zasłużony działacz sportowy w garnizonie świdwińskim Leszek Kawa wniósł na piśmie listę działaczy oraz sympatyków WKS „Granit”, dzięki którym sportowcy wojskowi mieli możliwość uprawiania wyczynowo piłkę nożną i podnoszenia swoich umiejętności. To niżej wymienieni działacze sportowi nie szczędząc czasu i spokojnego życia rodzinnego, społecznie poświęcali się młodzieży sportowej dla dobra i chwały świdwińskiego garnizonu: ppłk Tyrański Teodor – prezes, ppłk Kozak Edmund – wiceprezes, ppłk Lewandowski Leon, płk dr inż. Wojdat Janusz, ppłk śp. Andrzejewski Bronisław, płk Mandziuk Stanisław, ppłk śp. Dulewicz Marian, ppłk lekarz Paradecki Andrzej, mjr śp. Kajder Mieczysław, st. chor. Wadelski Mieczysław, kpt. Puchalski Ryszard, st. chor. Buczek Roman.
Reasumując, funkcjonowanie wyczynowego sportu w świdwińskim Garnizonie, który zapoczątkowano w 1956 roku powstaniem WKS „Skrzydlaci”, poprzez zmianę nazwy klubu na WKS „Granit” w 1964 roku i jego zakończeniem działalności w 1998 roku, to 42 lata życia wyczynowego sportu w świdwińskim garnizonie. To wiele przeżyć, horrorów i splendorów, to wiele ciężkiej, nieocenionej pracy działaczy i sympatyków klubu, to wiele wylanego potu przez sportowców, to wiele nieprzespanych nocy przez trenerów, kto o tym będzie pamiętał za następne np.20 lat.
Kończąc temat sportu w świdwińskim wojsku nie sposób przejść obok tematu współdziałania wojska z cywilami miasta Świdwina. W latach 1952-56, gdy Garnizon nie posiadał swojego klubu sportowego, w zespole miejskiego KS „Kolejarz” występowali w ramach wzmocnienia miejscowego klubu żołnierze - piłkarze, którzy reprezentowali wysoki poziom sportowy, stąd rodziły się największe sukcesy świdwińskiej piłki nożnej. Wspomnę tylko takie potyczki towarzyskie, jakie miały miejsce na stadionie w Świdwinie, a mianowicie: wspomniany już wcześniej mecz KS „Kolejarz” Świdwin – KS „Kolejarz” Poznań (była I liga) 1:4 (bramka Wacława Piecaka), KS „Kolejarz”-GKS „Wybrzeże” Gdańsk 7:4, była II liga (bramki: Korpalski 3, Paszel 2, Hibner 2); KS „Kolejarz”- „Czarni” Szczecin, była II liga, 9:0 (bramki: Korpalski 4, Paszel 4, Illek 1). W mistrzowskich meczach byłego województwa koszalińsko-słupskiego, świdwiński „Kolejarz” zajmował zawsze czołowe miejsce.
Czytelnicy, którzy są zainteresowani statystyką, personaliami i rozgrywkami tamtych lat, proszę o ewentualny kontakt, gdyż wymienione tematy przekraczają możliwości gazety.
Franciszek Paszel
1955 rok „Kolejarz-Rega” - Mistrz św. Odrodzenia, od lewej: Paszel Franciszek, Kondrat Eugeniusz, Petluk Eugeniusz, Hibner Janusz, Illek Jan, Baranowski Leon, Wachaczyk Ryszard, Gajos Jerzy, Piecak Wacław, Kosarzycki Bogdan i Socha Tadeusz.