Angelika Maciejewska w redakcji Tygodnika Pojezierza Drawskiego
(ZŁOCIENIEC) Angelika Maciejewska, utytułowana biegaczka na orientację, gościła w redakcji Tygodnika Pojezierza Drawskiego w Złocieńcu.
Przyjechała z tatą Andrzejem i z trenerem Aleksandrem Burzyńskim. Rozmowa była długa. Uczestniczyli w niej spontanicznie wymienieni panowie. A wszystko tuż po tym, gdy nasza panieneczka została wybrana w plebiscycie Głosu Koszalińskiego Najpopularniejszym Młodzieżowym Sportowcem Roku 2012. To wydarzenie też rangi historycznej, w tym regionie czegoś podobnego jeszcze nie przeżywaliśmy.
Rozmowa w redakcji Tygodnika Pojezierza Drawskiego.
Reporter: - Angeliko. Mając wówczas tyle lat, ile ty teraz, w książce u jednego z reporterów sportowych wyczytałem: na jego pytanie o to – Co to jest sport? – podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio, japoński starzec, filozof, odpowiedział: sport to radość bez celu. Angeliko – co to jest sport?
ANGELIKA: - Moim zdaniem sport to walka z największym wrogiem, czyli z samym sobą. Ale to wszystko jest zabawą. Ta walka, paradoksalnie, jest zabawą. Biegnie się z uśmiechem i wygrywa się z samym sobą z uśmiechem. Czasami jest ciężko biec, ale wszystko kończy się jednak uśmiechem. To jest nieograniczona radość. Sport, to też forma nałogu od hormonów szczęścia, których powstawaniu sprzyja rywalizacja sportowa. Właśnie te hormony szczęścia towarzyszą mi na każdym kroku.
A przeciwnicy? Oni – na drugim planie?
(uśmiech). - Najbardziej rywalizuję z samą sobą. A przeciwnicy? Traktuję ich bardziej jako przyjaciół. Jeśli wygrają, to trudno. Więcej interesuje mnie rywalizacja z samą sobą. Porównuję osiągane w różnym czasie wyniki. To wszystko względem siebie.
- Jesteś dobrą uczennicą. Jest związek między tym, że znakomicie biegasz na orientację i masz też znakomite wyniki w nauce?
- Sport dla mnie, od malutkiej dziewczynki, był tylko zabawą. I cieszył mnie każdy bieg. Nie myślałam o tym poważnie. I jakoś to mnie wciągnęło. Zaczęłam o sporcie myśleć bardziej poważnie. Nawet o startach prestiżowych. Kiedy dopiero wolniutko zbliżałam się do wyczynowego uprawiania biegania na orientację, to nauka szła mi na średnim poziomie. I - zaczęłam biegać. Najpierw od czasu do czasu. Weszło mi to w nawyk. Biegałam coraz więcej i coraz lepiej. Zaczęłam bieganie na orientację. W tym bieganiu trzeba też posiadać umiejętność czytania mapy.
- Widzimy najpopularniejsze dyscypliny sportowe na ekranach telewizorów. Sławy sportu, gwiazdorzy. Nie byłoby łatwiej, gdybyś i ty biegała sprinty, sprinty przedłużone, a może i średnie dystanse na oczach kibiców nie tylko na stadionach, ale i przed telewizorami? A tu – bieganie na orientację …
- Często, nawet w rodzinie, słyszę sugestie, że mogłam postawić na lekkoatletykę. Na dyscypliny stadionowe. Że bieganie na orientację nie jest szeroko znane. Nie zależy mi na tym, by być jakąś sławą. Bym była pokazywana na stadionach. Stadion wydaje mi się czymś nudnym. Bo jest na nim tylko jakieś kółko, i tylko to. A w biegach na orientację każda trasa do pokonania jest inna. A do tego w lasach, w górach, nocą. W moim bieganiu jest zawsze coś innego. Za każdym razem. Biegnę, a dopiero w biegu poznaję trasę. O, a tu bagno...
TRENER A. Burzyński: - W tej konkurencji nie tylko bieganie się liczy, nie bieganie w kółko, na umór. Ale i to przede wszystkim, jak pokonam trasę, a przedtem – czy potrafię ją dobrze z mapy odczytać i w sobie to rozszyfrowanie trafnie zakodować. Nie – pusto biegnę, bezmyślnie właściwie; ale - myślę, rozszyfrowuję trasę i biegnę, i to jak najszybciej. To jest właśnie bieganie na orientację. Kilka składowych. To wyjątkowo trudna konkurencja. W tym bieganiu sfera mentalna odgrywa generalną rolę. Bez głowy? – nie da się. Nie da się pomykać po trasach bezmyślnie. Ktoś taki w tej konkurencji jest stracony. Przeszkody terenowe, trasy w lasach, w górach, biegi nocne. Jeziora, bagna, góry, wzniesienia. Bywa – dzikie zwierzęta. Trzeba myśleć o rodzaju trasy, wybierać warianty pokonywania przeszkód, pomykać do tego jak najszybciej walcząc z samym sobą, no i przecież przeciwnicy. To taka mozaikowa dyscyplina sportowa. Z wielką przyszłością. Bieg i myśl. Myśl i bieg. Błysk, mgnienie, intuicja. A myśleć też trzeba szybciej niż zwykle.
Angelika: - Decyzje, to są chwile, mgnienia. Dla mnie każda trasa jest nowym wyzwaniem, znów innym przeżyciem. Przede wszystkim nową przygodą. Biegamy z mapą. Staramy się wybierać najlepsze warianty pokonywania trasy w jak najkrótszym czasie. Wzmożona uwaga towarzyszy nam nieprzerwanie. Pokonać można przeciwnika i lepszym odczytaniem mapy.
- Po raz pierwszy odczułem, że to bieganie wokół trawy, a ta twoja konkurencja, to tak odległe od siebie „sporty”!
- W moim bieganiu trzeba być wyjątkowo sprytną i umieć odszukiwać w terenie nawet najmniejsze szczegóły i je trafnie interpretować.
OJCIEC Andrzej Maciejewski: - Podam tu adekwatny przykład. Obserwowałem jeden z biegów córki na Mistrzostwach Europy we Francji. W internecie była wizualizacja zmagań. Wszystkie punkciki oznaczające biegaczki przesuwały się wyraźnie w lewo. A punkcik – Angelika, jako jedyny, ruszył na prawo. Na koniec okazało się, że ta trafna decyzja, znakomity wybór – to było aż kilka minut zysku.
- To znaczy: trzeba mieć w sobie błysk, spostrzegawczość, a i odwagę natychmiastowej decyzji?
- Nie tylko, co mówi nam mapa, ale i co mówi głowa. I – wybór, decyzja, no i przecież i bieg. Trochę tego jest.
Trener: - Gdy widziałem opisywane wydarzenie, aż znieruchomiałem. Boże, co ona wybiera? – rozdzierało mnie pytanie. Co ona zrobiła? Wszyscy na lewo, a ona na prawo? A to była też i chyba podpowiedź instynktu. Jakby nawet niewytłumaczalne – to też i jedno z imion najwyższych umiejętności w sporcie.
- Bieganie na orientację – musisz być nękana prośbami o wyjaśnienia: a co to takiego? Wszyscy przecież biegają na tartanie, w kółko?
- Ludzie są nawet zdziwieni, że jest takie bieganie. Pytają – co to takiego? W szkole też. Muszę wszystkim w kółko udzielać odpowiedzi. Przyznam, że nieco mnie to już znudziło. O tej konkurencji można mówić bardzo dużo. Rodzajów biegania na orientację jest wiele. Są także biegi nocne. Na przeróżnych terenach i w różnych konfiguracjach. A ludzie jeszcze wciąż myślą, że to coś w rodzaju harcerskich podchodów. Wiedza o tej konkurencji jest rozległa, nie mieści się w jednym opowiadaniu.
- Aktualna mistrzyni świata w bieganiu na orientację – to twój wielki sukces w ubiegłym roku...
- To zwycięstwo we Włoszech na Mistrzostwach Świata Szkół. W tym roku trzeba obronić ten tytuł. Czeka mnie w związku z tym start w Portugalii. Niebawem zaczynam treningi.
- Złota medalistka Mistrzostw Europy Juniorów w Biegach na Orientację... Sprint...
- W tym biegu był bardzo dziwnie ustawiony punkt. Kończyłam bieg z uśmiechem rezygnacji na twarzy, bo przecież punkt ominęłam. Śmiałam się, że nic mi nie wyszło. Mówiłam do koleżanek z Polski: o Boże, beznadziejnie. Co ja zrobiłam? Śmiałam się z własnej głupoty, że ominęłam ten punkt. No i na koniec okazało się, że jednak wygrałam. – Mówisz, że beznadziejnie, a wygrałaś – to pierwszy dla mnie komunikat o tym od moich koleżanek. Ze stresu pogryzłam butelkę z wodą w oczekiwaniu na końcowy rezultat. Wygram czy nie? – mimo wszystko, wygrałam.
- Angeliko, z tego wynika, że szczęście to ty masz?
- W końcu okazało się, że wygrałam o dwie sekundy!
- Złota medalistka Mistrzostw Europy w Biegach na Orientację – long...
- W tym biegu stresowałam się przypiętym dżipiesem. Dokuczliwa była świadomość, że ktoś mnie ogląda. Chłopcy z Polski uśmiechali się, prosili, bym się tym szczegółem nie przejmowała. Żartowali, że ten szczególik z tyłu na plecach, to tylko czekoladka, a jak w biegu dobrze pójdzie, to na mecie będę mogła ją zjeść. Te żarciki odstresowały mnie. I jakoś poszło. Pamiętam z tego biegu towarzyszącą mi doskonałą koncentrację.
- Klubowe Mistrzostwa Polski juniorów młodszych, sprint...
- To był bieg kwalifikacyjny do Mistrzostw Europy. To nie był skomplikowany start. Nie sprawił mi zbyt dużo trudności.
- Pierwszy raz powiedziałaś, że coś poszło z łatwością, bez większego wysiłku.
- Akurat tak.
- Piąty punkcik. Jest tego troszkę, przyznasz?
- No, troszkę jest.
- Srebrny medal Mistrzostw Polski juniorów młodszych w biegach na orientację dystans klasyczny
- To było przed Mistrzostwami Europy. Uważałam na popełniane błędy, bo jeszcze się zdarzały. Na mistrzostwach kontynentu tych błędów już nie było.
TRENER: - Tok startów jest taki, w tym i przygotowań do nich, że trzeba wybierać: zwyciężamy w mistrzostwach Polski czy w Mistrzostwach Europy. Inaczej się nie da. Mimo, że Mistrzostwa Polski dają więcej zysków do kasy klubowej, to wybraliśmy mistrzostwa kontynentu.
Ojciec, Andrzej Maciejewski: - Czy wiążesz swoją przyszłość z bieganiem na orientację? Jakiej pomocy oczekujesz od nas, od rodziców?
- Chciałabym, by bieganie na orientację towarzyszyło mi przez całe życie. Chciałabym już niedługo studiować medycynę i jednocześnie trenować i startować. Będzie to trudne do pogodzenia, gdyż medycyna to studia niełatwe. A w sporcie chciałabym mieć wyniki. To jest mój cel i mam nadzieję, że uda mi się go zrealizować. W tych wyborach bardzo dużo pomaga mi trener. Kraków – to może będzie miasto moich studiów. Klub sportowy – Wawel? Nie wiem. Liczę jak zawsze na pomoc trenera.
- Angelika pytania do taty nie miała. A co tato na to?
- Zawsze sobie pomagamy. Uważnie obserwujemy wybory córki i ze wszech sił staramy się jej pomagać. Widzimy ważne progi w jej życiu i zawsze pokonywane. Dużo tego: nauka, zawody, wyjazdy, wyniki, medale. Mamy między sobą pełne porozumienie. Angelika też pomaga we wszystkim młodszej siostrze. Słowem – musimy sobie dawać radę.
Pod koniec spotkania.
Trener Angeliki Aleksander Burzyński powiedział pod koniec spotkania: - Mam nieodpartą chęć zaproponować jej po odpowiednim przygotowaniu wystartowanie w biegach lekkoatletycznych na stadionie w rywalizacji z czołówką województwa. Mogą to być też biegi przełajowe. Też tak dla sprawdzenia siebie.
- Ja zawsze zgadzam się z decyzjami mego trenera. Wszystkiemu, co zaproponuje, mówię tak. Moje wyniki to jest też praca trenera. Myślę, że zdoła mnie przygotować do takich biegów.
Poprosiliśmy też Angelikę o pytanie do trenera Aleksandra Burzyńskiego
- Czy trener jest zadowolony z moich wyników?
Aleksander Burzyński tylko się uśmiechnął i, by nie pokazać, co zaczęło malować się na jego twarzy opuścił głowę cichutko mówiąc – no, trochę.
Kibice wyborem w plebiscycie dziewczynie podziękowali. I my – wszelcy reporterzy - dziękujemy.
O to, czy kibice są z Angeliki zadowoleni zapytał popularny dziennik Głos Koszaliński. Odpowiedź była zdecydowanie na tak – pierwsze miejsce w plebiscycie dziennika na najpopularniejszego młodzieżowego sportowca roku. Pierwszy to taki sukces w historii naszego powiatu, gminy Złocieniec, Uczniowskiego Klubu Sportowego TRAPER i trenera w nim Aleksandra Burzyńskiego. A już się rozpoczyna rok kolejnych startów. Przed naszą rozmówczynią już bliski start w Portugalii, obrona tytułu Mistrzyni Świata.
Rozmawiał Tadeusz Nosel