(GRYFICE) „Bydło na wybiegu”, „zdziczała hołota”, „naćpana hołota”, „świry na haju”, „wygolone mózgowce”, „odważni we mgle” - takie określenia padały pod adresem wandali, z ust mieszkańców zmierzających 25 listopada br. na poranną Mszę świętą, alejką od ul. Starogrodzkiej do Murarskiej.
Zbulwersował ich widok powyrywanych ławek i betonowych ciężkich pojemników na śmieci, ustawionych w linii prostej przez środek alejki. Podobnie było na alejce biegnącej od ul. Starogrodzkiej do ronda Warcisława II.
Dokonanego wandalizmu nie usprawiedliwia fakt, iż w ramach oszczędności oświetlenie na alejce zostało wyłączone. To nadmiar siły, denna fantazja, poczucie bezkarności kazało im we mgle niszczyć to, co jest wspólnym dobrem. Oni przeszli a ci co za nimi iść będą niech padają na twarz, obijają kolana czy też łamią ręce i nogi. Co ich to obchodzi? Oni już przeszli cali i zdrowi, jedynie z lekka naćpani być może mgłą i ciężkim powietrzem. Ponoć było ich trzech, czwarty dołączył na alejce, tej biegnącej wzdłuż ul. Starogrodzkiej. Tam też jedną ławkę pozostawili w spokoju, bo gdzieś odpocząć trzeba było i wzajemnie się pochwalić, jacy to silni i mądrzy w swojej głupocie są, słysząc ich głośne rechoty ludzie wracający alejkami do domów na ul. Starogrodzką, Zdrojową, Ogrodową zawracali na ul. Wojska Polskiego i stamtąd poboczem ul. Starogrodzkiej szli do domów. Poboczem, bo na ul. Starogrodzkiej przy powstającym markecie chodnik został zdjęty pod budowę.
Wyłączenie oświetlenia w tym przypadku nie ma jakiegokolwiek znaczenia, chociażby dlatego, że kiedy zamontowano oświetlenie, to klosze rozbijali butelkami po piwie bądź strzelali z pistoletu kulkowo-śrutowego. To są fakty, choć grupa wandali nie musi być ta sama. MJ