(RADOWO MAŁE) Do tego maratonu przygotowania czynione były już od dłuższego czasu, ze względu na zamiar przejechania dystansu Ultra. Organizator zdecydował się na start \"ultrowców\" o godzinie 4 rano.
Tydzień wcześniej, razem z Romanem Krupą, pojechaliśmy na objazd trasy. Stwierdziliśmy, że trasa, pomimo naszego nizinnego krajobrazu, jest bardzo wymagająca. W piątek ostatnie przygotowania, sprawdzanie roweru, przygotowanie napojów, jedzenia. Około godziny 18. pojechaliśmy odebrać numery startowe i po powrocie ok. 22 położyłem się spać.
Około godziny 2. w nocy pobudka, posiłek (makaron), spakowanie jedzenia i picia i o 3. wyjazd. Na miejscu w Radowie Małym jestem ok. 3.40 - wypakowuję rower i szykuje się do startu. Jest nas 26 startujących na 405 km i organizator decyduje się na start wszystkich razem, z pilotem na motorze z przodu. Jest ciemno, więc każdy jest wyposażony w odpowiednie oświetlenie. Zaraz po starcie jedziemy razem, ale już pierwszy podjazd w Strzmielach dzieli grupę. Staram się jechać z przodu, żeby nie stracić kontaktu z prowadzącymi. Po 50 km stworzyła się grupka 11 rowerzystów, wśród nich trójka z naszego powiatu: Roman Krupa, Bartek Krawczyk i Marek Zadworny. Wszyscy zgodnie współpracowaliśmy do końca pierwszej pętli, która liczyła 135 km. Założyłem sobie, że na zakończeniu każdej pętli zatrzymam się na posiłek i tak zrobiłem; dziesięć minut nie zbawi, a człowiek dostanie odpowiedni \"zastrzyk energii\".
Ryż, kawa, wymiana bidonów z napojami i jazda dalej.
Początkowo jadę sam, ale zaraz za Węgorzynem dochodzi mnie grupka \"mocarzy\" z pierwszej grupy, startującej o 8.30, na dystansie Giga (270 km) i jadę z nimi aż do podjazdu pod Brzeźniakiem, gdzie mnie zostawili. Na punkcie żywieniowym spotykam Romka Krupę i jedziemy dalej razem. Parę kilometrów przed Łobzem dochodzi nas następna grupka, tym razem ci, co jadą dystans Mega (135 km) i tu już jest \"ostro\". Ja jakimś cudem łapię się \"na koło\", ale Roman zostaje. Jadę z nimi do Łobza i dalej odpuszczam. Nie jadę długo sam, dojeżdża do mnie następna grupa i z nimi jadę do Reska. Później dochodzą mnie Roman z Krystianem Gliszczyńskim i tak jedziemy razem do Wierzbięcina, a dalej już jadę sam. Na trzecim kółku zaczyna mocniej wiać i czuć już w nogach ponad 300 km.
Po ponad 14 godzinach i przejechaniu 405 km, bardzo zmęczony, ale szczęśliwy, zjawiam się na mecie. Pobiłem swój rekord jednodniowej jazdy na rowerze. O godz. 21. zakończenie Łobeskiego Maratonu Rowerowego i do domku na zasłużony odpoczynek. Klub rowerowy Gryfland reprezentowany był przez czworo członków. MZ
Wyniki:
Marek Zadworny - 405 km czas 14:34:15 I miejsce M5 inne
Andrzej Jarosławski - 270 km czas 09:40:44 I miejsce M5 inne
Urszula Zadworna - 135 km czas 06:01:04 I miejsce K4 inne
Dariusz Stalewski - 135 km czas 04:39:45 IV miejsce M3 inne