(ŁOBEZ) Bolesław Danilewicz kupił cegielnie w Łobzie w 1996 roku. Cztery lata temu okazało się, że... nie ma drogi dojazdowej do zakładu pracy.
Jak to się stało? Teoretycznie są dwie drogi. Jedna od strony ul. H. Sawickiej, problem w tym, że nie jest ona naniesiona na mapy geodezyjne i teoretycznie nie istnieje. Nie istnieje też mostek na Łoźnicy. Oczywiście teoretycznie. W praktyce wymaga solidnego remontu. Wcześniej bowiem była to grobla przy istniejącym tu zbiorniku retencyjnym. Chociaż dzisiaj jeżdżą tam samochody, to nigdy nie została naniesiona na mapy geodezyjne.
Niektórzy mieszkańcy przy tej drodze nie życzą sobie również, aby była ona użytkowana przez TIR-y, bowiem, gdy jest sucho pojazdy wzbijają tumany kurzu. Wskazują również na mostek. Nie ma też zgody magistratu na transport tą drogą-nie drogą, albowiem ma tu ponownie powstać zbiornik retencyjny, a mostek musi zostać wzmocniony.
Magistrat w Łobzie wskazał, aby przedsiębiorca dojeżdżał do zakładu od strony ul. Szosy Świdwińskiej. To rozwiązanie byłoby najkorzystniejsze dla wszystkich i właściciel chętnie na to przystał. Pojawiły się jednak kolejne problemy, które znalazły finał w sądzie. Okazało się bowiem, że aby uzyskać od tej strony dojazd, właściciel cegielni musi mieć zgodę na służebność przejazdu przez przejazd kolejowy. Właścicielem jest Skarb Państwa, którego reprezentantem na naszym terenie jest starostwo. Jednak sprawa komplikuje się, bowiem jest na nim dwóch użytkowników wieczystych – PKP oraz właściciele stacji paliw.
- Zakład kupiliśmy od KPRB, jak się okazało, bez drogi. Problem objawił się, gdy wystąpiliśmy o wydanie zezwolenia na modernizację zakładu, chcieliśmy poszerzyć produkcję. Okazało się wówczas, że nie otrzymamy zezwolenia ze starostwa, bo nie ma drogi dojazdowej. Obecnie droga jest już wytyczona geodezyjnie od strony Szosy Świdwińskiej. Sprawa w sądzie, by mieć zgodę na służebność przejazdu, jest na etapie końcowym. – powiedział właściciel zakładu Bolesław Danilewicz.
Służebność ustala sąd. Radcy prawni starostwa i właścicieli zakładu wspólnie ustalili, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli służebność zostanie ustanowiona na wieczystym użytkowaniu. Powinni zatem złożyć do sądu wniosek, że takiej służebności oczekują. Rozprawa w sądzie, być może już ostatnia, została odroczona.
- Nie wiem kiedy odbędzie się kolejna sprawa. Jest to poza starostwem, jako Skarbem Państwa, dlatego, że jest to sprawa między właścicielami zakładu a wieczystymi użytkownikami, którzy są stroną prawną. Ma być ustalona służebność na wieczystym użytkowaniu. My, jako starostwo, niczego nie oczekujemy od państwa Danilewiczów, ani żadnego stanowiska, żadnych opłat, nic. Chodzi tylko o to, aby sąd ustanowił służebność gruntową. Nie wiem, dlaczego ta sprawa przed sądem cywilnym toczy się już cztery lata. Z całą pewnością od starostwa nic nie zależy. Sąd oczekuje tylko, by państwo Danilewiczowie określili się, czy chcą służebności na wieczystym użytkowaniu, czy na własności. Wedle naszej wiedzy przedsiębiorcy chcą na wieczystym użytkowaniu. Zgodę udziela sąd odgórnie.
Zawiłości prawne, luki prawne są tak ogromne, że one najbardziej utrudniają ludziom życie, szczególnie jeśli chodzi o prowadzenie działalności gospodarczej - rozpoczęcie, zmiana, to jest droga przez mękę. Na to nakładają się nieraz prawne niuanse, bylejakość państwa. Spotykam się z tym, że projektanci wiedzą, że w procedowaniu, prowadzeniu sprawy, które ma zakończyć się wydaniem pozwolenia budowlanego jest coś niewłaściwego, zachowują się jednak tak, jakby sprawy nie było. Czekają, że może dany urzędnik nie dopatrzy, pomyli się i to przejdzie. To naraża na szkodę ostatecznego beneficjenta, jakim jest przedsiębiorca. Nawet błąd w procesie, w którym uczestniczy również projektant, może w przyszłości mieć takie konsekwencje, że zostanie zastopowana produkcja, działalność gospodarcza.
Właściwie tak stało się w tym wypadku. Przedsiębiorca kupił zakład 20 lat temu, a 4 lata temu wyszła ta sytuacja. Do tego pojawia się problem, procedury, ile lat? To jest najgorsze, zawiłe ścieżki prawne i nas urzędników to gnębi, ale przede wszystkim - przedsiębiorców. Czy podległe mi służby robią jakieś przeszkody? Nie. Nie mamy żadnych warunków, wymagań. Oczekujemy tylko, aby przedsiębiorcy osiągnęli przed sądem służebność ze strony wieczystych użytkowników i koniec. Ta sytuacja jest tylko jednym z przykładów – powiedział starosta łobeski Ryszard Brodziński.
Przykład firmy pokazuje, w jak patowej sytuacji może postawić polskiego przedsiębiorcę drobna z pozoru sprawa. Określenie służebności przez sąd jest odgórne. Teoretycznie kwestia powinna być załatwiona niemal „od ręki”. Wielu urzędników, znających sprawę, nie kryło zdumienia, że kwestia ta jeszcze nie została załatwiona do końca. Ale jak określił prezes Polskiej Agencji Inwestycji Zagranicznych – Polska jest blisko na 200. miejscu w rankingu na świecie pod względem trudności uzyskiwania pozwolenia budowlanego. Jedną z przyczyn jest indywidualna interpretacja inspektora, który w danym momencie tak zinterpretuje przepisy, że później nic innego nie pozostaje, jak dochodzenie przed sądami właściwej interpretacji. MM
Akna. Gach to twój ojciec! A ci bohaterowie z artykułu, to niezłe ziółka. Mają na sumieniu sporo złego.
~AKNA
2012.06.04 08.24.07
I jak tu k...a dogodzić tym ludziom? Dokoła narzekają na urzędników że brakuje pracy w Łobzie. A burmiszcza wieszają na gałęzi za brak inwestorów a tu ci laleczka Anka proponuje aby pracodawcę wsadzić do pierdła i to bez sądu. Czym ten facet tak się naraził dla tej Barbi? Może jej gacha albo ją zwolnił z pracy? A może wypłata/y/ były nie według potrzeb pracownika jak głosił tow. Lenin a według PRACY. Ciekawe - zaraz ALCATRAZ.
~Anka
2012.06.01 21.31.17
To skandal! Rodzinka D. powinna być dawno w Alcatraz, albo Rawiczu tam na wczasach swoje żale niech wylewają. U nas Parsęcku robią co chcą z ludźmi.