Zachodnie firmy dojrzały na Pomorzu wiatrakowe Eldorado, czyli o mitach
(POWIAT GRYFICKI) W każdej gminie zarówno powiatu gryfickiego, jak i okolicznych powiatów, nastąpił swoisty pęd ku stawianiu wiatraków. Wszędzie słyszy się o ich zbawiennym wpływie na ekologię oraz wysokich podatkach dla gmin, a dla rolników – opłat za dzierżawę.
Problem w tym, że większość z tego, co mówią przedstawiciele firm, można między bajki włożyć.
Projekty uchwał poszczególnych gmin są podobne, podobnie jak nierzetelne jest studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego poszczególnej gminy.
Weźmy przykład gminy Dobra w powiecie łobeskim. W tej gminie wstępnie rozpoznane tereny do lokalizacji siłowni wiatrowych to tereny w obrębach: Tucze, Dobropole, Bienice, Błądkowo oraz okolice miasta Dobra, gdzie minimalna odległość od
zabudowy związanej ze stałym pobytem ludzi wynosi 400 m, w zależności od usytuowania siłowni wiatrowych i budynków względem stron świata, minimalna odległość od rezerwatów (z wyjątkiem florystycznych) i lęgowisk - 1000 m, minimalne odległości od
rezerwatów flory - 200 m, skraju zwartych kompleksów leśnych - 100 m,
rzek - 200 m, większych zbiorników wodnych - 500 m, odległość pomiędzy poszczególnymi siłowniami min. 300 m.
Rada Miejska w Dobrej 29 sierpnia 2006 roku podjęła uchwałę w sprawie przystąpienia do sporządzenia zmiany Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Dobra.
Przedmiotem studium jest m.in.: zmiana sposobu zagospodarowania przestrzennego terenów w obrębach Bienice, Błądkowo oraz przeznaczenie tego terenu na cele elektrowni wiatrowych z infrastrukturą towarzyszącą.
W uzasadnieniu do uchwały czytamy m.in.: „Realizacja Farmy Wiatrowej o mocy około 60 MW będzie miała zarówno wymiar ekonomiczny, jak i ekologiczny. Główną korzyścią dla Gminy będą podatki płacone przez inwestora przez dwudziestoletni okres użytkowania farmy.
Ogromną korzyścią dla środowiska będzie ograniczenie emisji do atmosfery zanieczyszczeń, które powstaną przy produkcji energii elektrycznej w elektrowniach konwencjonalnych. Przewidywalna redukcja emisji szkodliwych substancji wynosi 850 kg CO2, 2,9 kg SO2, 2,6 kg NOx oraz 55 kg pyłów na każdą wyprodukowaną przez farmę MWh energii elektrycznej”.
Do słów zawartych w uchwale jeszcze powrócimy.
Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Szczecinie po przeanalizowaniu zmian w Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Dobra miał sporo uwag, które przedstawił w piśmie z 22 czerwca 2010 r.
Nie przedstawiono przykładowo wyników monitoringu przedinwestycyjnego o wpływie elektrowni wiatrowych z infrastrukturą towarzyszącą na cele ochrony obszaru specjalnej ochrony ptaków Natura 2000, nie przestawiono również informacji o składzie gatunkowym awifauny i chiropterofauny, a także miejscach rozrodu, żerowania, szlakach wędrówek – czyli tego, co powinno być podstawą. W operacie szczegółowym jest mowa o tym, że elektrownie wiatrowe nie mogą stać bliżej niż 5 km od Ostoi Ińskiej, natomiast w Studium jest mowa już o 2 km i bez dwuletniego monitoringu.
Nie ma podstawowych informacji o składzie gatunkowym awifauny oraz sposobie wykorzystania terenu przez ptaki. Brak jest danych na temat gniazdowania, lęgów, zerowania, korytarzy przelotu ptaków. W studium napisano również: „na przedmiotowym terenie i w jego sąsiedztwie dominują pod względem liczebności gatunki ptaków o niewielkich rozmiarach ciała, typowe dla krajobrazu rolniczego (…). Z tego powodu dla tego rodzaju ptaków praca elektrowni wiatrowych nie powinna stanowić zagrożenia”. Wprawdzie nie było monitoringu przedinwestycyjnego, jednak autor studium stwierdził, że: „Wyznaczony omawianą zmianą studium teren planowanych lokalizacji elektrowni wiatrowych nie znajduje się na trasach przelotu ptaków w okresach wiosennych i jesiennych ich migracji. Dla migrantów cala powierzchnia zmiany studium nie ma znaczenia jako miejsce ich żerowania i odpoczynku”, na co dyrektor zapytuje: „po cóż więc, wyznaczano obszar specjalnej ochrony ptaków Natura 2000 „Ostoję Ińską”. W Studium nie ma również wpływu projektowanych elektrowni na pobliskie obszary Natura 2000. Brakuje również jakichkolwiek danych na temat występowania nietoperzy, dla których wiatraki stanowią szczególne zagrożenie, autor zaznaczył jedynie, że „można spodziewać się obecności co najmniej 3 gatunków nietoperzy”. Brakuje jakichkolwiek danych na temat ich występowania, siedlisk itd.
Dyrektor z oczywistych względów odniósł się jedynie do zagadnienia przyrodniczego.
Wiatraki nie takie ekologiczne
Już od lat wysokiej rangi naukowcy przestrzegają przed wiatrakami i nagłaśniają ich szkodliwość. Poniżej, korzystając z publikacji m.in.: prof. dr hab. inż. Adama Janiaka, członka PAN, wiceprzewodniczącego Komitetu Informat. PAN, prof. dr hab. inż. Leszka Pływaczyka, Dyrektora Instytutu Kształtowania i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, prof. dr hab. n. med. Marii Podolak-Dawidziak, członka Komitetu Patofizjologii PAN, prof. dr hab. n. med. Piotra Ponikowskiego, członka Komitetu Patofizjologii PAN, prof. dr hab. Stanisława Staśko, członka Komitetu Nauk Geologicznych PAN, dr inż. Henryka Wojciechowskiego, eksperta od elektrowni wiatrowych - ukończył on specjalne podyplomowe studia dotyczące Wykorzystania Odnawialnych Źródeł Energii na Uniwersytetach Technicznych w Dreźnie i Darmstadt i prowadzi wykłady w tym zakresie dla studentów Wydziału Elektrycznego Politechniki Wrocławskiej, prof. dr hab. Andrzeja Żelaźniewicza, członka PAN, przewodniczącego Komitetu Nauk Geologicznych PAN, którzy opracowali Komentarz merytoryczny do opracowanego przez Wojewódzkie Biuro Urbanistyczne we Wrocławiu „Studium Przestrzennych Uwarunkowań Rozwoju Energetyki Wiatrowej w Województwie Dolnośląskim” postaram się wykazać, jakie bajki wciskają nam wszystkim przedstawiciele firm wiatrakowych.
Już wcześniejsze uwagi Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Szczecinie wskazały, że Studium opracowane było chyba bardziej na bazie folderów reklamowych, niż rzetelnej naukowej obserwacji. Na podobnej podstawie napisane było uzasadnienie do uchwały.
Trudno stwierdzić, czy w jakimkolwiek Studium, które posiadają gminy, jest mowa na temat najnowszych międzynarodowych badań publikowanych prestiżowych naukowych czasopismach, a dotyczących istotnie szkodliwego oddziaływania turbin wiatrowych, w tym w szczególności infradźwięków prowadzących w kilku czy kilkunastoletnich okresach do nieodwracalnych neurologicznych i neuropsychiatrycznych fizjopatologii. Zapewne nie ma, bo w innym wypadku gminy tak chętnie nie godziłyby się na stawianie farm wiatrowych.
Odległości
Już same odległości farm wiatrowych od zabudowań powinny włączyć czerwony alarm, ale nie włączają. Dlaczego? Albowiem w Polsce nie ma żadnych uregulowań prawnych, toteż jest wolna amerykanka. Zwyczajowo przyjmuje się odległość 500 metrów od zabudowań, w gminie Dobra ma być 400 m. To i tak nie ma znaczenia, bo odległości powinny być dużo większe.
Zachodnie ustawodawstwa przewidują minimalne odległości od zabudowań nawet dla pojedynczego wiatraka. I tak we Francji wynosi ona półtora kilometra od wieży wiatrowej o mocy do 2 MW. Ustawodawstwo brytyjskie mówi o 2 km, amerykańskie o 3,2 km, w Czechach odległość wynosi 3 km. Gdy chodzi o farmę wiatrową, to odległości muszą być jeszcze większe.
Już te odległości pokazują, że budowanie farmy wiatrakowej w odległości kilkuset metrów od zabudowań na naszym terenie, absolutnie nie bierze pod uwagę zachodnich doświadczeń.
Nigdzie też nie mówi się, że lobby wiatrakowe, wykorzystując brak ustawodawstwa do pomiaru hałasu, w pełni świadomie stosuje niewłaściwą, całkowicie nie uwzględniającą infradźwięków, a bardzo korzystną dla nich, skalę A (dB(A)).
Zapewne też nigdzie, w żadnej gminie nie ma przytoczonych wyroków sądowych, jakie padały zarówno w Europie, jak i w Ameryce mówiących o znacznym spadku wartości nieruchomości usytuowanych w pobliżu farm wiatrowych – nawet do 70 proc.
Inwestorzy, którzy przychodzą ze swoimi propozycjami zakładania farm wiatrowych na terenie danych gmin, mamią samorządowców i mieszkańców zyskami. Niektórzy burmistrzowie i wójtowie w naszym regionie sami zabiegają, a czasami na wnioski mieszkańców o to by na terenie ich gmin powstały tego typu farmy. Na żadnym ze spotkań nie słyszałam jednak nic na temat szkodliwości owych farm, nigdzie nie przedstawiono rzetelnych danych. W zamian za to, mówiono o dochodach dla gminy w wysokości 2 proc. od wartości budowli oraz o dochodach dla rolników za dzierżawę ich gruntów. Korzystając z opracowania naukowców, w tym ekspertów w zakresie energetyki, przybliżymy kilka kwestii związanych z farmami wiatrowymi i przy okazji obalimy kilka mitów.
Podatki zasilą budżet gminy
2 proc. wartości można liczyć wyłącznie od około 10 proc. wartości elektrowni tj. tylko i wyłącznie od fundamentu, masztu i linii kablowych, a nie od drogich urządzeń wyposażenia technologiczno-technicznego elektrowni, to jest wirnika z łopatami, generatora, skrzyni biegów, komputera sterującego itd. (podatek jest od budowli, a nie urządzeń, maszyn itp.).
Podatek od jednej elektrowni wiatrowej, w zależności od jej mocy, będzie wynosił od 5 do 20 tys. zł rocznie.
Rolnik zarobi
W sytuacji dzierżawienia ziemi pod elektrownie płatnikiem podatku jest właściciel gruntu, a nie dzierżawca (właściciel elektrowni), mimo zawieranych w umowie dzierżawy postanowień, iż to dzierżawca ma obowiązek uiszczać podatek od nieruchomości.
Spadek emisji CO2
Trudno mówić o jakimkolwiek spadku. Równocześnie z elektrowniami wiatrowymi muszą pracować elektrownie węglowe i być cały czas gotowe na zwiększenie produkcji w czasie gdy wiatrowe nie będą pracować. Siłownie wiatrowe nie pracują przy zbyt małym i zbyt silnym wietrze.
U nas elektrownie konwencjonalne mają bardzo duży czas rozruchu, muszą więc cały czas równolegle pracować z wiatrowymi.
Bezrobocie
Na sesji w Łobzie można było usłyszeć, że: bezrobotni znajdą pracę, będą przyjeżdżać turyści i podziwiać wiatraki.
Elektrownie wiatrowe budowane są przez wyspecjalizowane firmy, wykorzystujące specjalistyczny sprzęt i wysoko wykwalifikowaną kadrę.
100. metrowa wieża waży około 250 ton, turbina 56 ton i jest wielkości autobusu, z wirnikiem wiatraka ma 60-112 m. Podstawa wieży wkopana jest w ziemię na minimum 9 m, jest ośmiokątem o średnicy około 13 metrów i jest wypełniona 180. m. sześc. betonu i 12. tonami stali zbrojeniowej – waży około 450 ton.
Eksploatację i obsługę elektrowni zapewnia bezzałogowy system automatyki sterowany komputerowo.
Turystyka
Powinno to być bez komentarza. Turystyka nie zwiększy się, a zmniejszy, nikt na razie w żadnej z gmin, gdzie stoją wiatraki, pałatek ani namiotów nie rozbija.
Wszystkie gminy, które stawiają na rozwój turystyki – nie godzą się na wiatraki, przeciwni są zarówno ludzie z urzędów marszałkowskich, konserwatorzy zabytków, samorządowcy, jak i mieszkańcy.
Wiatraków nie słychać
Długotrwałe przebywanie hałasie prowadzi do trwałego uszkodzenia słuchu. W przypadku farm wiatrowych (kilku wiatraków w jednym miejscu) hałas zwiększa się.
Oprócz słyszalnego hałasu elektrownie wytwarzają bardzo szkodliwe, niesłyszalne infradźwięki (poniżej 20 Hz). Jest to bardzo długa fala dźwiękowa (nawet kilkadziesiąt metrów), która rozprzestrzenia się na dziesiątki kilometrów, przenikając (bez żadnego tłumienia) przez wszystkie możliwe przeszkody, nawet grube ściany betonowe.
Badania naukowe przeprowadzane na uniwersytetach w Kalifornii i w Niemczech dowodzą, że infradźwięki generowane przez wiatraki są bardzo szkodliwe dla zdrowia. Infradźwięki (w zakresie 7-9 Hz) mogą bowiem wprawić w rezonans (drgania) całe organy ludzkie takie jak np. serce wątroba, nerki, śledziona, mogąc je nawet urwać w skrajnym przypadku. W konsekwencji infradźwięki powodują zakłócenia rytmu serca. Ludzie z rozrusznikami serca nie mogą przebywać w bezpośredniej ich okolicy, bo rozrusznik może przestać działać. Infradźwięki powodują również depresję, apatyczność zaburzenia psychiczne, wymioty, senność lub bezsenność i w konsekwencji osłabienie organizmu. (…)
Niegroźne dla ptaków
Organizacja pozarządowa Center for Biological Diversity policzyła, że turbiny tylko jednej lokalnej elektrowni wiatrowej zabijają corocznie nawet 1300 latających ptaków, szczególnie drapieżnych. Giną również nietoperze (ssaki).
Globalne ocieplenie
Coraz częściej mówi się o tym, że histeria dotycząca redukcji CO2 (w związku z tzw. globalnym ociepleniem) jest wymysłem odpowiedniego lobby (w tym także wiatrakowego). Na przestrzeni dziejów ziemi występowały cykliczne zmiany klimatu tj. ocieplenia i wręcz zlodowacenia. Poza tym występowały tak zw. Małe ocieplenia i małe epoki lodowcowe. Ostatnia mała epoka lodowcowa miała miejsce w czasie tzw. „Potopu Szwedzkiego”. Jak w swoich artykułach wykazują niektórzy naukowcy wówczas bardzo mała aktywność Słońca sprawiła małą epokę lodowcową. Ci sami naukowcy w tych samych artykułach twierdzą jednak, że obecnie wysoka aktywność Słońca nie ma wpływu na ocieplenie klimatu (sic.!).
Jakby nie było ociepleniu towarzyszy wzrost zawartości przede wszystkim pary wodnej, a w mniejszych ilościach występuje m.in. dwutlenek węgla, metan, tlenki azotu i ozon. Tak działo się zawsze, bo jest to zjawisko nierozłącznie związane z cyklicznym ocieplaniem i oziębianiem. Bywało i tak, że ilość gazów cieplarnianych w atmosferze, była kilkakrotnie większa niż obecnie, jeszcze przed pojawieniem się człowieka.
Energia wiatrowa tańsza?
Wmawia się nam wszystkim, że energia wiatrowa będzie tańsza, bo wykorzystująca wiatr. Ale nie mówi się, że siłownie wiatrowe będą pracowały 20-30 lat, ich produkcja jest bardzo droga (i ile CO2 wytworzy się przy ich produkcji?), produkują porównywalnie mało energii.
Nie mówi się, że prąd dzięki elektrowniom wiatrowym zdrożeje 2-2,5 raza.
Umowa z ENEĄ jest taka, że firmy mające farmy odsprzedają jej prąd po średniej cenie wytwarzanej przez elektrownie konwencjonalne. Przy braku dotacji, firma upada, albo... zmienia się prawo i płaci z własnej kieszeni odbiorca.
Prawda jest taka, że im więcej będzie elektrowni wiatrowych, tym prąd będzie droższy, co można już sprawdzić analizując wzrost cen prądu w Danii – gdzie wiatraków jest najwięcej, w Niemczech i u nas, gdzie jest ich stosunkowo mało.
W efekcie, jeśli będziemy mieli tyle wiatraków, co nasi zachodni sąsiedzi, gminy będą miały niewielkie podatki – od 5 do 20 tys. zł od wiatraka, rolnicy wątpliwe zyski, a wszyscy zapłacimy za prąd dwa razy tyle , co obecnie. Dodatkowo dotacje płacone z naszych podatków trafią do właścicieli firm wiatrowych – w Niemczech i Danii. Gdy skończą się dotacje, a takie przymiarki są, wówczas to my będziemy musieli zająć się sprzątaniem wiatraków.
Zachód postawił na wiatraki
Ze względu na małą opłacalność na Zachodzie odchodzi się od farm wiatrowych, poszukując innych źródeł – biomasa, elektrownie wodne – nie wymagają one zabezpieczenia w postaci równocześnie pracującej elektrowni konwencjonalnej.
Bardziej opłacalne jest budowanie nowych konwencjonalnych elektrowni z lepszymi filtrami.
Zyski czy straty?
W studiach powinny być bilanse zysków i strat, a takich raczej nigdzie nie uświadczy się. Straty, to nie tylko wykluczone tereny turytyczno-rekreacyjne. Oczywiście wiele razy słyszałam bzdurną argumentację, że wiatraki staną się atrakcją turystyczną. Nie staną się i nigdzie nie stały się. Ludzie szukający ciszy i spokoju będą z daleka omijać tereny upstrzone wiatrakami. Wiatraki, to nie tylko widok, ale i hałas, o którym nie wspomina się nigdzie. Prócz monotonnego dudnienia, czasami pisków, dochodzą najbardziej szkodliwe infradźwięki. To, że czegoś się nie słyszy, nie oznacza, że tego nie ma.
Farmy wiatrakowe, zgodnie z wynikami badań, prowadzą do tzw. choroby wibroakustycznej. Badania wykazują, że po ponad 10 letnim oddziaływaniu dźwięków niskich częstotliwości (<500Hz), w tym infradźwięków (<20Hz), które są emitowane przez turbiny wiatrowe, objawia się w fazie końcowej patologiami neurologicznymi i neuropsychiatrycznymi prowadzącymi między innymi do zmniejszenia zdolności poznawczych, znacznego obniżenia ilorazu pamięci, pogłębionych zaburzeń psychicznych, zaburzeń neurologicznych charakterystycznych dla rozległego uszkodzenia mózgowia (podobnego do objawów choroby Parkinsona, stwardnienia rozsianego i AIDS).
Przyczyną tych wszystkich chorób są naukowo udowodnione zmiany na poziomie molekularnym w komórkach wywoływane przez infradźwięki i dźwięki niskich częstotliwości.
Z kolei migotanie światła, spowodowanym niestabilnym prądem z elektrowni wiatrowych, prowadzi do uaktywnienia stanów epileptycznych.
Dlatego naukowcy domagają się odległości pojedynczego wiatraka od zabudowań minimum 1900 m, a ferm wiatrowych – powyżej 3000 m.
Francuska Akademia Medycyny, która właśnie powołała prof. C-H. Chouarda do zbadania tego problemu i na podstawie jego wyników ostrzega przed hałasem turbin wiatrowych i domaga się wstrzymania budowy wszystkich wiatraków, których odległość od siedlisk ludzkich jest mniejsza niż 1,5km, chodzi oczywiście o pojedyncze wiatraki, anie farmy.
Zakłócają pracę przyrządów
Rzetelne pomiary infradźwięków generowanych przez turbinę wiatrową o małej mocy 600kW wykonano np. w pobliżu Hanoweru, gdzie przy okazji przeprowadzania strategicznie ważnych (wojskowych i geologicznych) pomiarów zmierzono infradźwięki generowane przez pobliską elektrownię wiatrową, ponieważ zakłócały one pracę wojskowych przyrządów pomiarowych.
Dotychczasowe doświadczenia z USA i państw Europy zachodniej pokazały, że siłownie wiatrowe zniekształcają obraz uzyskiwany przez stacje radiolokacyjne. W związku z tym w Finlandii w ciągu ostatnich miesięcy rozgorzała intensywna dyskusja na temat przyszłości tego typu elektrowni, pomiędzy Finnish Energy Industries – organizacją zrzeszającą lokalne przedsiębiorstwa energetyczne – oraz przedstawicielami rządu i sił zbrojnych.
Wojskowi zablokowali możliwość budowy nowych siłowi.
Nie ma awarii
Do Polski trafia ok. 90 proc. składaków, czyli starych wiatraków, które w Niemczech od dawna nie spełniają norm.
Warto wiedzieć, że uszkodzone fragmenty śmigła, kręcącego się podczas pracy z prędkością ponad 150 km/h mogą zostać rozrzucone w promieniu kilku kilometrów.
Tylko jedna firma ubezpieczeniowa w 2006 roku wypłaciła w części Niemiec ok. 1000 razy wypłaty za awarie – głównie pożary, średnio co 4 lata jest poważna awaria każdego wiatraka. Wiatraki czasami przewracają się.
Wiatraki zakłócają odbiór telewizji, radia, telefonii komórkowej i wojskowych radarów, jeżeli są one usytuowane na linii nadajnik-odbiornik, a zimą oblodzone skrzydła wiatraków rzucają lodem na duże odległości.
Tanie źródło
W opracowaniu Urzędu Regulacji Energetyki czytamy: Nie mówi się o małej opłacalności pozyskiwania energii wiatrowej, o tym, że obniżenie emisji gazów cieplarnianych można osiągnąć tańszymi metodami, a uzyskiwany prąd jest bardzo złej jakości i charakteryzuje się niestabilnością i szkodliwymi wahaniami napięcia.
Coraz więcej naukowców ostrzega, iż realizacja celów dotychczasowej polityki energetycznej może prowadzić do awarii sieci i zaburzyć dostawy energii elektrycznej.
Plan zagospodarowania do prokuratury?
Gminy dość chętnie pozbywają się problemu wykonywania z własnej kasy planu zagospodarowania pod farmy wiatrakowe. Za takie plany płaca inwestorzy. I tak w Dusznikach (Wielkopolska) „Powiadomiona o podejrzeniu korupcji prokuratura stwierdziła, że finansowanie planu przez inwestora jest złamaniem prawa, ale do przestępstwa nie doszło, gdyż nie ma szkody materialnej. Tymczasem, według CBA, brak szkody wcale nie musi przesądzać o braku przestępstwa. (…) Okazało się, że inwestor zapłacił 148 tys. zł (netto) za przygotowanie miejscowego planu zagospodarowania uwzględniającego budowę farmy” - czytamy w Głosie Wielkopolskim z 2010-08-18 (Krzysztof M. Kaźmierczak). Sprawą zajęła się Julia Pitera.
Można taniej i bardziej ekologicznie
Przytoczone fakty mają wskazać, że nie takie wiatraki dobre i tanie, jak nam się je opisuje. O wiele tańsze jest pozyskiwanie energii z konwencjonalnych elektrowni, z zastosowaniem lepszych filtrów, z elektrowni atomowych, czy na biomasę. Na naszym terenie naturalne byłyby elektrownie wodne - od dawna sprawdzone i nie ingerujące w środowisko tak znacznie, jak wiatraki. Elektrownie wodne są też zdecydowanie bezpieczniejsze dla flory i fauny i nie niszczą krajobrazu. Zdecydowanie byłyby też tańsze dla nas - końcowych odbiorców i podatników. Dlaczego więc tak bardzo lobby wiatrakowe dąży do stawiania lasów wiatraków w Polsce? To proste. Nie ma uregulowań prawnych, a zyski są spore - patrząc na to, że nie ważny jest koszt wytworzenia, bo i tak energia zostanie sprzedana, a zyski czerpane są z dopłat do energii - czyli wprost z naszych podatków.
Magdalena Mucha
Ja mam pomysł zebrać tych wszystkich Wójtów Burmistrzów w jedno miejsce gdzie już stoją te farmy wiatrakowe wybudować im baraki i niech sobie pomieszkają pół roku albo więcej i wtedy im się odechce budowy wiatraków.
~YZJOLA
2012.03.26 09.03.25
Ciekawe dla czego ci wójtowie burmistrzowie nie stawiają te wiatraki na swoich terenach ? TYLKO DALEKO OD SIEBIE.
~
2012.03.07 14.28.13
WIATRAKOWE ELDORADO ZAPEWNE JEST DLA FIRM BUDUJĄCYCH WIATRAKI, ale nie dla WYDZIERŻAWIAJĄCYCH WŁAŚCICIELI GRUNTÓW POD BUDOWĘ TYCH WIATRAKÓW. Nic też dziwnego, że burmistrz i rada upatrują wpływy z podatków od wiatraków do coraz to szczuplejszej kasy gminnej. Dlaczego coraz to szczuplejszej kasy gminnej? A to dlatego, że wyśrubowali podatki dla przedsiębiorców (i nie tylko) do niebotycznych kwot. Przedsiębiorcy potrafią liczyć i zaczynają swoje firmy przenosić do mniej pazernych (w ustanawianiu stawek podatkowych) gmin ościennych.
W podatkach z wiatraków włodarze naszej gminy widzą (chyba) ostatnią deskę ratunku dla ratowania gminnego budżetu BO TAK O NIE ZABIEGAJĄ.
Na co teraz liczą burmistrz wspierany uchwałami rady? Właśnie na wpływy z tych wiatraków do kasy gminnej.
I co wtedy nastąpi jak przeforsują te WIATRAKI? A no dojenie nieszczęśników, tj. właścicieli gruntów dzierżawiących ziemie pod wiatraki. Nie dość, że burmistrz ich wydoi z kasy to jeszcze urząd skarbowy obciąży te ziemie 22% podatkiem VAT (to już obowiązujące prawo ustanowione wyrokiem kasacyjnym Najwyższego Sądu Administracyjnego). Natomiast Min. Rolnictwa ściągnie haracz za przeznaczenie tych terenów (dzierżawionych pod wiatraki) na cele nierolne. A ponadto za wydzierżawione ziemie pod WIATRAKI uszczupli się dotacja unijna.
I co z tego może wyniknąć dla właścicieli-wydzierżawiających grunty pod WIATRAKI?
WIATRAKOWE ELDORADO MOŻE PRZEMIENIĆ SIĘ W WIATRAKOWĄ PLAJTĘ. Z wydzierżawionej ziemi pod te WIATRAKI WŁAŚCICIELOM GRUNTÓW ostaną z tego chleba jedynie drobne okryszki.
~Nowa Stepnica
2012.02.18 22.23.38
http://tnij.com/wiatraki
~Nowa Stepnica
2012.02.18 21.52.41
Tutaj więcej artykułów dot. "pożytków" z wiatraków http://tnij.com/wiatraki
Swoją drogą widzę, że chyba wszystkie płatne wiatrakowe agitatory się tu zlazły i próbują zakrzyczeć rozsądek.
Spokojnie - nie jest was tak dużo. Mieszkańców jest duuużo więcej.
~analityk
2012.02.17 14.02.39
Słuszne spostrzeżenie "obserwator(ka)". "Ktoś tam" trzeba ludziom zdjąć klapki z oczu w porę by przejrzeli na własne oczy.
Lepiej niech mit o wiatrakowym finansowym eldorado pryśnie teraz, póki jeszcze nie ma na polach wiatraków, niż jak bańka mydlana tuż po fakcie.
Niech powiedzenie "Polak madry po szkodzie" nie będzie miało zastosowania w gminie Gryfice. Oby!
~obserator(ka)
2012.02.17 13.49.40
W końcu czytam i widzę, że "ktoś tam" wypowiadając się o wiatrakach wie o czym i co mówi.
~ktoś tam
2012.02.17 06.20.26
Problem nie polega w samych wiatrakach a braku zapisu w prawie polskich o minimalnych odległościach elektrowni wiatrowej od zabudowań. Chyba jedyny kraj, który nie ma takich uregulowań prawnych. Bazuje się jedynie na mkinimalnym hałasie, jaki nie może być przekroczony w nocy. Firmy wiatrowe oblicztyly, że jest to ok. 400-500 m. Ostateczną decyzję o tym, jaka powinna być odległosć podejmuje rada miejska i niemal wszedzie przyklepują 400-500 m i to nie od pojedynczego wiatraka a od całych farm wiatrowych. Nie chodzi o to, aby wiatraków nie było bo są złe, ale o minimalną odległość - to takie trudne do pojęcia?
Chodzi też o to, że wmawia się nam, że to tania energia, a jest najdroższa. Z jednej strony będziemy płacić energetyce za prąd w takiej cenie jaka płacimy (co roku podwyżki są), a z drugiej strony dopłaty będą szły z naszych podatków do kieszenie Niemców i Duńczyków, a to znaczy bałwany jedne, że zamiast na opiekę socjalną, drogi itd. kasa będzie szła do firm zagranicznych. Już teraz rząd zrzuca część zadań na gminy i to wy pokrywacie je z własnej kieszeni kosztem tego co burmistrz mógłby zrobić. Przy dopłatach rządowych do wiatraków na gminy będą zrzucane kolejne zadania - czyli na was buraki. A gdy rząd przestanie dofinansowywać, bo są takie plany, to będziecie płacić za ten swój ekologiczny i najgorszej jakości prąd dwa razy więcej niż teraz.
Prąd z elektrowni atomowej jest najtańszy i najbardziej ekologiczny i niech sobie stoi nawet w okolicy mojego domu - nic mi do tego. Tu jest mnóstwo rzek i jezior - elektrownie wodne są również ekologiczne i prąd z nich też tańszy i lepszy od tego z wiatraków.
Wybieramy jednak najdroższą możliwość, bezmyślnie.
~Nikt
2012.02.16 20.38.03
wiatraki - nie, bo szkodliwe, elektrownia atomowa - nie, bo może dojść do awarii. A prąd ? A po ch** nam prąd :)
~(nie)poprawny
2012.02.16 19.53.40
No tak do pełni szczęścia potrzebne jeszcze wiatraki.
~
2012.02.16 19.48.34
A kominy waszych domów i kotłowni blokowisk - ile dymu wypuszczają w powietrze - to jest dopiero "śmierć w białych rękawiczkach" jak tu ktoś poniżej napisał. Przeciwko wiatrakom występujecie dla zasady i przede wszystkim z ZAZDROŚCI, że to nie do waszej kieszeni trafi te parę groszy tylko do sąsiada tego czy tamtego. Przestańcie też wyolbrzymiać dochody z wiatraków, bo to w waszej wyobraźni one rosną, nikt nie obiecuje, bynajmniej nie spotkałam się z tym, że to jakaś kopalnia złota, ot po prostu stabilne wpływy do kas gminnych. Ach wy Polacy. Was historia i życie niczego nie nauczyły. Świat idzie do przodu, a my ze wszystkim z tyłu. No i odwieczna pozycja na przekór.
~Nikt
2012.02.16 09.11.48
A co nie jest szkodliwe ? Może zostawicie ( zostawimy ) wasze bryki w garażach i wskoczycie na rowery ? :) Wiecie ile urządzeń, z których korzystacie ( korzystamy ) emituje szkodliwe promieniowanie elektromagnetyczne ?
~analityk
2012.02.16 08.51.21
Bo mit o wielkiej kasie dla wszystkich tubylców to mydlenie ludziom oczu i robienie wody z mózgu. Wielka kasa wpada, ale nie nam miejscowym tylko pomysłodawcom lobby wiatrakowego. Ich nie interesuje problem zabójczego oddziaływania wiatraków na otoczenie. Ich problem to właśnie skuteczne zamydlenie nam oczu tak by rękoma naszych włodarzy doprowadzić do wybudowania farm wiatrowych (inaczej fabryk smierci w białych rękawiczkach) i zgarnięcie z tego tytułu konkretnego szmalu. Ochłapy z tej kasy trafiają do szczęśliwców-dzierżawców terenów i kas gminnych.
Karnice tego namacalnym przykładem.
~Anka
2012.02.16 07.56.50
Jest potwierdzenie: http://stopwiatrakom.eu/
~Naiwny
2012.02.15 22.00.23
A w Karnicach podatki 100% do góry!! A wiatraki są i co?Gdzie te OGROMNE pieniądze z nich skoro dalej cała gmina na utrzymaniu mieszkańców?!!
~obserwator(ka)
2012.02.14 22.20.18
Jakiej użyliście miary do tych Waszych aptekarskich pomiarów? A może Dania i Francja pomyliła się Wam ze Skrobotowem?
Wiadomo, skoro są wiatraki to musi być na 100% zachód.
~krystian i marek
2012.02.14 21.52.57
We Francji Danii wiatraki stawiają 1000m a nie 3 km od zabudowań a zdarzają się dość często blisko zagród właściceli
~
2012.02.14 19.01.09
jak tam organizator Andriju S. zadowolony z manifesty, ale was tam było, że oho ho trudno było się was dwudziestu doliczyć, grandziarz, awanturnik (nauczyłeś się tego od swojego pryncypała?) i tyle, szkoda, że taką akuratnością nie wykazujesz się/wykazywałeś się w swoim krwistym rasistowskim zespole muzycznym (?). Bez obrazy dla prawdziwych muzyków.
~Wujek dobra rada
2012.02.14 09.59.12
NSA niedawno stwierdził, że wydzierżawiający grunt pod wiatraki mają płacić 23% VAT, a to dlatego, że to nie jest związane z rolnictwem
to się Pan Marian Czekaj zam. w Trzęsaczu, który kosi kasę za 13 wiatraków w Skrobotowie zdziwi jak mu przjdzie zapłacić VAT zaległe odsetki - piszę dzisiaj odpowiednie pisemko do Urzędu Skarbowego jako lojalny obywatel i wróg wiatraków
~analityk
2012.02.14 08.57.51
Przyjęta u nas "norma" 500m od zabudowań to nic innego jak mydlenie ludziom oczu by pokazać, że lobby wiatrakowe liczy się z ludźmi i ma na uwadze ich zdrowie. Wykorzystuje w tym celu siłę wiatru, czyli parcie na kasę tanim kosztem włodarzy polskich gmin i powiatów. Mówię tanim kosztem, bo kosztem ludzi świadomych czy też nieświadomych zagrożenia wiatrakowego. Cóż takiego wójta czy burmistrza może obchodzić moje, Twoje, nasze zdrowie? Przecież i tak każdy z nas kto może musi leczyć się na własny rachunek, bo na państwową służbę zdrowia nie ma co liczyć. Żeby się tam leczyć to trzeba mieć końskie zdrowie. Z mojej analizy wynka, że przyjęta u nas odległość wiatraków od zabudowań (500m) została wymyślona przez lobby wiatrakowe po to by wiatraki mogły stanąć dosłownie wszędzie.
Odległości wiatraków od ludzkich zabudowań rzędu 3km przyjmowane w cywilizowanych krajach zachodu (niestety również zadżumionych wiatrakami) w polskich realiach nie mają racji bytu, bo przestrzeń pod stawianie wiatraków drastycznie zmalałaby. A lobby wiatrakowe nastawione jest tylko i wyłącznie na kasę, a nie na ludzkie problemy. I w ten to sposób kręci się koło fortuny. Lobby wiatrakowe zgarnia szmal, dzieli się śmiesznymi sumami (wręcz ochłapami) z dzierżawcami gruntów i gminami, a ludzi i ludzkie zdrowie ma w wielkim poważaniu czyli w d...pie.