(ŁOBEZ) W Światowidzie wrze. Nie dość, że klub nie otrzymał 25 tys. zł, jakie zgodnie z wygranym konkursem powinien mieć już na koncie, to burmistrz zerwał umowę i nakazał zwrócić całoroczną dotację wraz z odsetkami, czyli ponad 170 tys. zł. Działacze zapowiadają, że skierują sprawę do sądu. Są pewni wygranej.
Kwestia Światowida wypłynęła podczas sesji Rady Miejskiej, a poruszył ją radny Janusz Skrobiński, stwierdzając, że burmistrz złamał ustawę i powinien odpowiedzieć za to finansowo. Obecni na sali obrad radcy prawni nie potrafili dać radnemu jasnej odpowiedzi, uznając, że sąd rozstrzygnie i przyjdzie się poddać wyrokowi.
W Światowidzie wrzało już kilka miesięcy temu, o czym szeroko pisaliśmy. Sprawa na jakiś czas ucichła i gdy wszyscy myśleli, że doszło do porozumienia, wybuchła z jeszcze większą siłą, ujawniając wiele nieporozumień.
Sprawa ujrzało światło dzienne, gdy radny Janusz Skrobiński poinformował, że burmistrz Łobza Ryszard Sola złamał prawo, albowiem nie wypłacił Klubowi pieniędzy z konkursu.
- Mam pismo datowane na 27 października. Nie ma go w sprawozdaniu burmistrza. Jest to rozstrzygnięcie ofert na realizację zadania publicznego w zakresie upowszechniania kultury fizycznej i sportu w 2011 r. W treści pisma czytamy, że wysokość planowanych środków publicznych przeznaczonych na realizację zadania wynosi 25 tys. zł. Komisja konkursowa dokonując oceny ofert, stosowała kryteria zawarte w ogłoszeniu o konkursie. Komisja konkursowa dokonała oceny ofert pod względem formalnym i merytorycznym. Burmistrz po dokładnej analizie ofert postanowił udzielić dotację Światowidowi. Pismo podpisane jest przez burmistrza.
Po ogłoszeniu wyników konkursu ofert, organ administracji publicznej bez zbędnej zwłoki zawiera umowy o wsparcie zadania publicznego lub o powierzenie realizacji zadania publicznego z wyłonionymi organizacjami pozarządowymi lub podmiotami wymienionymi w art. 6 ustawy 3, czyli tymi, którzy wygrali konkurs.
My, radni, uchwaliliśmy pieniądze na ten właśnie konkurs. Można odrzucić ofertę w okresie jej kwalifikacji. Po rozpatrzeniu, po ogłoszeniu wyników, należy podpisać umowę. Miałem okazję w tamtym tygodniu być na szkoleniu z pożytku publicznego w Kołobrzegu, tam pan Artur Brzeziński z Komisji Legislacyjnej Sejmu, który współtworzył ustawę o pożytku publicznym i wolontariacie i pan Paweł Jaśkiewicz, który szkolił mnie z ustawy o sporcie twierdzi, że burmistrz złamał ustawę i w każdym jednym sądzie przegra sprawę. To, co my postanawiamy, to ktoś sobie lekką ręką bierze i robi z tym co chce. Ci panowie powiedzieli, że Kowalski może sobie robić w życiu co chce, ale burmistrz musi przestrzegać prawa, a ustawa to jest prawo. Burmistrz to prawo złamał. Nieważne czy z innych względów nie podpisuje dotacji. Nie ma takiego prawa, skoro dotacja przeszła całą drogę, łącznie z podpisem i umieszczeniem na BIP, to ma niezwłocznie podpisać umowę i wypłacić pieniądze. Nie chodzi o to, że nie podpisał umowy z panem Pietrzykiem. To nie chodzi o to, że Pietrzyk nie dostał pieniędzy, to jest cała masa pieniędzy dla Klubu, dla gospodarza, który nie ma wypłat, dla sędziów, którzy nie mają wypłacane, dla lekarza, który nie ma wypłacane za swoją działalność, dlatego, że pan burmistrz miał kaprys, nie lubi Pietrzyka i nie wypłaci mu pieniędzy. To jest jedyny powód, dla którego nie zostały mu wypłacone pieniądze. Nie wiem panie burmistrzu, kto panu takich rad udziela tutaj. Pan złamał prawo, pan nie miał prawa nie podpisać tej umowy – powiedział radny Janusz Skrobiński.
Burmistrz Łobza Ryszard Sola wyjaśnił, że udzielił dotacji na poziomie 20 tys. zł z ogólnej przyznanej dotacji przez Radę Miejską, wynoszącą 45 tys. zł i wstrzymał wypłatę pozostałej kwoty w wysokości 25 tys. zł. Uznał, że miał ku temu ważne powody.
- Tym powodem, który przeważył za taką moją decyzją, za którą będę odpowiadał, jak za każdą inną moją decyzję, to że równolegle toczyło się pewnego rodzaju postępowanie zmierzające do sprawdzenia, skontrolowania wydatków ponoszonych przez Klub. Zleciłem to, by nie być posądzonym o jakąś stronniczość, chociaż nie kłócę się z panem Pietrzykiem, nie jesteśmy na wojennej ścieżce ani z nim, ani z żadnym z członków zarządu. Zleciłem kontrolę finansową zewnętrznemu kontrolerowi. Mimo kilkakrotnych wezwań i pism, Światowid, zarząd nie dostarczył dokumentów, o które zarząd był proszony. Przeciągało się to w nieskończoność, nie była odbierana korespondencja, w związku z powyższym z uwagi na to, że ja odpowiadam za wydatkowanie środków, doszedłem do wniosku, że jeżeli zarząd nie chce się takiej kontroli poddać, to ma ku temu powody, są ku temu przesłanki, że może niegospodarnie wydatkuje środki. W związku z powyższym podjąłem decyzję o wstrzymaniu udzielenia Światowidowi dotacji w wysokości 25 tys. zł, mimo, że konkurs wcześniej został rozstrzygnięty. Jeśli będę musiał za to odpowiadać, to będę odpowiadał – powiedział burmistrz.
Radny Skrobiński podkreślił, że jest to jawne łamanie ustawy, a tłumaczenie burmistrza jest dobre, ale podczas prywatnej rozmowy. Poprosił obecnych na sali dwóch radców prawnych, aby pokazali mu ustawę, zgodnie z którą burmistrz mógł tak postąpić. Radczyni prawna Ewa Wójcik powiedziała, że „jest to taki temat, który jeśli będzie rozstrzygany przez sąd, zostanie rozstrzygnięty i temu wyrokowi się wszyscy podporządkują”.
Oznacza to, że radcy nie byli w stanie przedstawić ustawy, zgodnie z którą burmistrz miał prawo wstrzymać wypłatę dla Klubu.
- Nie jesteście szeryfami w tym mieście i nie możecie sobie robić to, co chcecie. Macie przestrzegać prawa, bo za to nie płaci Pietrzyk, ani Skrobiński, tylko cała masa ludzi, którzy tam przy tym Klubie pracują, piorą, sprzątają i robią różne jeszcze rzeczy. Nie Pietrzyk – prezes, ani Skrobiński radny, tylko tamci ludzie. Panie burmistrzu – za coś takiego, za złamanie prawa, to ja powinienem wnioskować do Rady, aby panu obniżyć pensję, bo za to, że tamci ludzie nie mają pieniędzy, to pan też powinien ponieść karę finansową, że pan łamie prawo, może nie pan, pańscy doradcy – dodał radny.
Będzie wojna
Podczas sesji, burmistrz nie czekając na przerwę, opuścił salę obrad i powrócił z pismem, które wręczył radnemu Januszowi Skrobińskiemu. Radny odczytał treść pisma wszystkim zebranym. Wynikało z niego, że burmistrz zrywa umowę z Klubem Światowid. Jako powód rozwiązania umowy ze skutkiem natychmiastowym, burmistrz podał odmowę poddawania się kontroli przez Klub. Jednocześnie została określona kwota dotacji podlegająca zwrotowi w kwocie 158.800 zł wraz odsetkami w wysokości określonej jak w zaległościach podatkowych. Na dzień 30 listopada (dzień sesji) odsetki wynosiły 13.627 zł, co łącznie stanowiło kwotę 172.427 zł. Radny podkreślił, że ten dokument nie upoważnia burmistrza do tego, aby nie podpisać umowy na dotację w wysokości 25 tys. zł. Kwestię odmowy kontroli wyjaśnił prezes Światowida Marcin Pietrzyk.
- Wielokrotnie podkreślaliśmy, że w godzinach od 10.00 do 12.00, czy od 10.00 do 13.00 nie jesteśmy dostępni, ponieważ pracujemy. Zwracaliśmy się wielokrotnie z prośbą o to, aby jakiekolwiek kontrole były dokonywane w godzinach popołudniowych. Udało się nam raz przyjść i poddać się kontroli panu Kabatowi i pani skarbnik. Nie dostaliśmy protokołu, ani z posiedzenia kontroli, ani żadnych wniosków pokontrolnych. Nie zostały nam nawet przedstawione upoważnienia tych ludzi do przeprowadzania takowych kontroli. Temat jakby umilkł. Trwa to od września. To jest pierwsza sprawa. Nie mamy możliwości, aby przychodzić w wyznaczone dni i w wyznaczone godziny do urzędu ze wszystkimi dokumentami. Prosiliśmy wielokrotnie, aby te godziny były popołudniowe i zaznaczaliśmy też, że z chęcią poddamy się każdej kontroli, bo nie mamy nic do ukrycia. Nam płacą za wykonywanie innych zadań, gdzie indziej, ponieważ jako zarząd klubu nie otrzymujemy żadnych wynagrodzeń i niestety, ale musimy utrzymywać swoje rodziny i pracować w innych zakładach czy prowadzić swoje firmy. Nie jesteśmy dostępni w większości czasu w tych godzinach, które wyznacza urząd. Radni potrafili przyjść do nas w godzinach popołudniowych. Tak samo i ktoś z urzędu może pojawić się w godzinach popołudniowych i dokumenty sprawdzić. Oczywiście z upoważnieniem, a nie jak to miało miejsce podczas kontroli wrześniowej, po której słuch zaginął. Zwracaliśmy się na piśmie, po to aby te godziny były popołudniowe. Pisaliśmy, w których dniach jesteśmy zawsze dostępni na stadionie i można przyjść, umawiając się czy nie. Zawsze można przyjść we wtorek i czwartek, zawsze są treningi, zarząd klubu jest obecny na stadionie. Są inne dni – poniedziałek, środa, piątek - wystarczy wysłać pismo, zadzwonić, będziemy, przyszykujemy się – powiedział prezes Klubu.
Wiceburmistrz Ireneusz Kabat, włączając się do dyskusji, uprzedził, że wprawdzie sam nie uczestniczył w rozmowach, zna jedynie relację audytora, z której wynika, że zarząd nie podejmował nawet poczty kierowanej z Urzędu Miejskiego w Łobzie do... Urzędu Miejskiego w Łobzie, bo jak zaznaczył włodarz – tam jest wyznaczony adres do korespondencji. Na taki zarzut prezes Klubu ponownie wytłumaczył wiceburmistrzowi, że gdy członkowie zarządu kończą pracę, Urząd Miejski zamknięty jest już od dawna na cztery spusty i pocztę mogą odbierać jedynie w poniedziałki, o ile zdążą.
W tym wypadku aż trudno uwierzyć, że urzędniczy paradoks zaszedł w tym mieście aż tak daleko. Niedługo przed tą dyskusją radne prosiły, aby urzędnicy w pierwszej kolejności byli ludźmi, a dopiero potem urzędnikami. Gdyby tak było i w tym przypadku, być może udałoby się skorzystać z takiego wynalazku jak telefon, albo poczta e-mailowa, ustalić termin, pasujący obu stronom i przeprowadzić kontrolę. Zamiast tego wysyła się pisma z urzędu do tego samego urzędu.
Dalej wiceburmistrz wyjaśniał, że w kontroli nie musiał uczestniczyć żaden z członków zarządu, wystarczyło, aby przyniósł kserokopie pism. Kopie członkowie zarządu mogli wykonać w urzędzie – oczywiście w godzinach pracy. Prezes Klubu wyjaśnił, że samo kopiowanie dokumentów zajęłoby im kilka godzin i że, aby móc to uczynić, musieliby wziąć urlop z pracy, a nie dostaną go na trzy dni przed, bo tak chcą urzędnicy. Wielokrotnie już o tym urząd informowali. Potwierdził, że pismo skierowane do nich odebrali po dwóch tygodniach w dniu wyznaczonej kontroli. Starali się w tym dniu skontaktować z audytorem, ale... abonent nie odpowiadał.
Młody prezes, nauczony doświadczeniem, że nic „na gębę” w urzędzie się nie załatwia, śle pisma do magistratu. W jednym z nich napisał:
„Z premedytacją starają się doprowadzić do utraty pracy przez członków zarządu Klubu, a działanie urzędu uważają za szkodniczą. Urzędnicy Urzędu Miejskiego w Łobzie zapomnieli o swojej służebnej roli, zapomnieli o charakterze swojej pracy oraz w jaki sposób zarabia się wynagrodzenia”.
Burmistrz nieosiągalny?
Prezes Klubu poinformował zebranych, że wielokrotnie członkowie zarządu próbowali skontaktować się z burmistrzem w godzinach popołudniowych. Nie udało im się to.
- Godziny i terminy były przekładane, a jak już przychodziło do terminu, gdy miało się to spotkanie odbyć, to było ono odwoływane. Nie jesteśmy w stanie spotkać się z kimś, wytłumaczyć, jeżeli nikt nie chce z nami rozmawiać. Rozmawia się z nami tylko i wyłącznie drogą pisemną i wyznacza dni i godziny, w których mamy przyjść lub dni, w których mamy się pojawić. Staram się, tłumaczę, że możemy w innych dniach, ale nie jest to termin trzy- czy siedmiodniowy. Z naszej strony staramy się zrobić wszytko, żeby dojść do jakiegoś kompromisu. Termin rozliczenia dotacji jest 15 grudnia. Od 15 grudnia mamy 30 dni, żeby złożyć wszystkie dokumenty na to jak, gdzie i w jaki sposób wydatkowaliśmy te pieniądze – powiedział prezes Światowida.
W dyskusję włączyła się radna Krystyna Bogucka, która przypomniała, że podczas jednego z posiedzeń komisji ustalono, że nie zostaną przyznane pieniądze, póki nie będzie rozliczona sprawa poprzedniej dotacji.
- Nie ma rozstrzygnięcia, nie ma ogłaszania na BIP, dopóki nie będzie rozliczona sprawa poprzedniej dotacji. 220 tys. zł w budżecie, które daliśmy, jak można tak wydawać pieniądze publiczne? O czymś mówimy, jako radni, nie jest to respektowane. Dzisiaj – mają rację, nie wiem, widzę, że mają rację. A nasza racja? A nasze zdanie radnych? Jestem zniesmaczona taką pracą. Nie słyszałam, aby burmistrz powiedział publicznie, że podpisał i nie dał 25 tys. zł – powiedziała radna.
Radny J. Skrobiński dodał, że po raz kolejny okazuje się, że „ktoś coś obiecuje, a później traci nagle pamięć”.
- Teraz są konsekwencje. Tu jest przepychanka w pismach. Ta przepychanka skończy się w sądzie. Trzeba wyciągnąć z tego wniosek na przyszłość. Po co to komu było potrzebne? Pieniądze zostały wydane, bo takie były wcześniejsze ustalenia i teraz przez to, że jest niedotrzymane słowo, jest całe zamieszanie. Dlatego nauczony doświadczeniem młody prezes pisze pisma. Ma ich cały plecak. Tu jest korespondencja na podstawie paragrafów, przepisów i to skończy się w sądzie. To akurat dotyczy dotacji dla klubu, ale to co pokazałem wcześniej, to jest całkiem inna para kaloszy. Trzeba było nie przydzielać dotacji. Kiedyś powiedziałem, że na Światowidzie połamiecie sobie zęby i tak będzie. To jest zbyt poważna sprawa - Światowid - żeby sobie tak postępować z ludźmi. Tu chodzi o całą masę osób. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia, to możecie złożyć sprawę do prokuratury. Pan Ireneusz Kabat widział dokumenty. Postępuje się zgodnie z prawem, a jedyna reakcja jest – wziąć i facetowi przyłożyć, bo tak się dzieje w tej chwili. Nie przykładacie w tej chwili Pietrzykowi tylko całej masie ludzi. A ludzie na mieście wrzą. Bardzo. Rozstrzygną to niezależne sądy i myślę, że nie dacie sobie dalej rady – zakończył radny Janusz Skrobiński. MM