(PŁOTY) Zamaskowany mężczyzna napadł na bank w Płotach. Łupem padło kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Do napadu doszło wczoraj, 22 listopada 2011 r., przed godziną 17.00, około 15 minut przed zamknięciem banku. Mężczyzna w kominiarce na głowie wtargnął do placówki banku, podszedł do jednego ze stanowisk i strasząc przedmiotem przypominającym broń, zażądał wydania pieniędzy. Pracownica banku wydała mu pieniądze, po czym sprawca oddalił się w nieznanym kierunku.
Na miejsce przybyła znaczna grupa policjantów, którzy badają wszelkie okoliczności. Ściągnięto psa tropiącego, który jednak stracił ślad. Zabezpieczono również nagranie monitoringu banku. Jak wynika z opisu kasjerki, sprawcą napadu był młody mężczyzna, wzrostu około 180 cm, szczupłej budowy ciała, w wieku około 30 lat.
Policja apeluje do wszystkich osób posiadających jakiekolwiek informacje w tej sprawie o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Gryficach, nr tel. 91 38 57 511 lub najbliższą jednostką policji pod numerem 997 i 112. (r)
ten czlowiek jest zdolny do wszystkiego zeby zrobic napad na bank znam go bardzo dobrze, w tych godzinach bylam pod bankiem i widzialm jak stoi i trzyma w reku cos czarnego a to byla godzina 16 pozniej jak jechalam do domu samochodem o 16.45 to on jeszcze stal ale niespodziewalabym sie ze zrobi napad dopiero na drugi dzien sie dowiedzialam ze okradl bank i bylam przekonana na 100%ze to on bo jeszcze mowilam kolezance ze to wlasnie on zrobil nie moglam dac na drugi dzien policji dlatego ze wyjezdzalm za granice ale go na szczescie złapali
~
2011.11.25 14.36.08
jan, dobre :)
~jan
2011.11.25 12.24.10
Słyszeliście, że rabusiowi kasjerki do reklamówki oprócz pieniędzy " wrzuciły " jeszcze specjalna substancje chemiczną, która nie tylko zabarwiła potem banknoty ale spowodowała, że rabuś uciekał z dymiącą na czerwono reklamówką. Może namierzyła go po tym satelita. W tym dniu z kosmosu był widoczny tylko on i mur chiński.
~G
2011.11.25 12.12.46
Sami wybraliście taką władzę, to teraz nie narzekajcie. Ja już dawno stamtąd wyjechałem. Żal!!
Precz z Malinskim.
~Karol
2011.11.24 10.28.15
Brawo Policja. Dobrze że szybko zatrzymaliście tego pistoletowego rabusia, bo w moich Płotach padł blady strach na ludzi. Jeszcze raz gratuluję takiego szybiego efktu waszych sprawnych działań.Pozdrawiam.
~Volf
2011.11.24 09.59.19
HISTORIA Żydowskiej rodziny Komorowskiej
Wolf i Estera Rojer – dziadkowie Anny Komorowskiej ze strony matki – przed wojną mieszkali w Warszawie. 24 stycznia 1929 r. urodziła im się córka – Hana Rojer, matka Anny Komorowskiej.
„Urodziłam się w Warszawie. Do 1939 roku chodziłam do szkoły powszechnej w Warszawie, przerwałam z powodu wybuchu wojny. Rodzice moi trudnili się rzeźnictwem. Po śmierci rodziców (ojciec zmarł w 1942 w Otwocku) matka za nielegalny handel została rozstrzelana w 1943. Byłam wtedy dzieckiem niemającym i prawie nieznającym nikogo. Zainteresowali się mną znajomi rodziców, którzy zabrali mnie do siebie i wyrobili mi potrzebne dokumenty” – pisała w swoim życiorysie, który złożyła w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, matka obecnej Pierwszej Damy.
Dzięki wyrobionym podczas okupacji dokumentom Hana Rojer, córka Wolfa i Estery, zmieniła tożsamość: nazywała się Józefa Deptuła i była córką Jana i Stanisławy z domu Rybak. Do momentu wywozu do Niemiec mieszkała w domu Deptułów przy ul. Radzymińskiej na warszawskiej Pradze.
Wyzwolenie spod okupacji niemieckiej 16-letniej Józefie przynieśli amerykańscy żołnierze. Ona nie chciała zostać na Zachodzie – wróciła do Polski, do Białegostoku, gdzie mieszkała jej kuzynka Anna Wojszelska, działaczka Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, później Polskiej Partii Robotniczej, pracownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Szczecinie, która w 1946 r. załatwiła jej pracę w nadzorowanym przez NKWD Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego.
Z kolei dziadkowie Anny Komorowskiej ze strony ojca – Władysław i Zofia Dziadzia – pochodzili z Krakowa. 18 kwietnia 1925 r. urodził im się syn Jan, ojciec Anny Komorowskiej. Dziadek obecnej Pierwszej Damy pracował jako woźny w PKO.
Do wybuchu wojny Jan Dziadzia chodził do krakowskich szkół – w 1939 r. ukończył II klasę gimnazjum.
„W jesieni 1940 zacząłem uczęszczać do szkoły rzemiosł w Krakowie, jednak po kilku dniach przeniosłem się na kursy przygotowawcze do liceum budowlanego, po ukończeniu kursu odbyłem 2,5-miesięczną praktykę budowlaną w Wydziale Zielnym Zarządu Miejskiego w Krakowie. Do grudnia 1942 byłem uczniem Wyższej Szkoły Budownictwa Wodnego w Krakowie, naukę musiałem przerwać wskutek otrzymania wezwania na roboty w przemyśle niemieckim. Aby pozostać w Krakowie, wstąpiłem do pracy w Centralnym Urzędzie Rolnictwa w Krakowie, gdzie przez parę miesięcy byłem posłańcem, następnie pracowałem w powielarni, od lata 1944 roku jako urzędnik w ekspedycji pocztowej, przepracowałem w tej instytucji dwa lata. Po wyzwoleniu Krakowa od okupanta przygotowywałem się do matury chcąc wstąpić na politechnikę, lecz zostałem w kwietniu 1945 roku zmobilizowany.(...)” – pisał w swoim życiorysie złożonym w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego ojciec Anny Komorowskiej.
W lipcu 1945 r. został odkomenderowany do II Armii Ludowego Wojska Polskiego, którą dowodził gen. Karol Świerczewski. Jako jeden z bardziej wykształconych żołnierzy (rozpoczęte gimnazjum, znał biegle niemiecki w mowie i w piśmie) został szefem kancelarii Inspektoratu Osadnictwa Wojskowego w Poznaniu. Prowadził kancelarię tajną i ogólną, wydawał skierowania na działki osadnicze na ziemiach odzyskanych. Jego przełożonym byli sowiecki generał Iwan Mierzycan i ppłk Jan Górecki, przedwojenny działacz Komunistycznej Partii Polski.
Jan Dziadzia, już jako członek Polskiej Partii Robotniczej, skończył służbę wojskową w 1946 r., a dwa lata później napisał podanie o przyjęcie go do pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.
W archiwach IPN znajduje się podpisane przez niego zobowiązanie. „Ja Dziadzia Jan współpracownik MBP zobowiązuję się wiernie służyć sprawie wolnej, niepodległej i demokratycznej Polski. Zdecydowanie zwalczać wszystkich wrogów demokracji. Sumiennie wykonywać będę wszystkie obowiązki służbowe. Tajemnicy służbowej dotrzymam i nigdy jej nie zdradzę. W razie rozgłaszania wiadomych mi tajemnic służbowych będę surowo ukarany według prawa, o czym zostałem z góry uprzedzony” – czytamy w dokumencie z 17 marca 1948 r.
Rok później, 26 lutego 1949 r., Jan Dziadzia złożył ślubowanie, które potwierdzono protokołem: „Ślubuję uroczyście stać na straży wolności, niepodległości i bezpieczeństwa państwa polskiego, dążyć ze wszystkich sił do ugruntowania ładu społecznego opartego na wewnętrznych, gospodarczych i politycznych zasadach ustrojowych Polski Ludowej i z całą stanowczością, nie szczędząc swoich sił, zwalczać jego wrogów (...)” – czytamy w protokole ślubowania, które złożył w IV Departamencie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego m.in. przed płk. Józefem Kratko, byłym członkiem KPP, jednym z najgroźniejszych funkcjonariuszy MBP (w latach 50. był on w II Zarządzie Sztabu Generalnego, a w 1969 r., na skutek antysemickich czystek, wyjechał do Izraela).
Jan Dziadzia i Józefa Deptuła poznali się na przełomie 1949/1950 i są przykładem tzw. resortowego małżeństwa. I chociaż takie związki były zalecane, to funkcjonariusze MBP na zawarcie małżeństwa musieli uzyskać zgodę przełożonych.
„W dniu 6 VIII wpłynął do tutejszego wydziału raport porucznika Dziadzia Jan – st. referenta Departamentu IV w sprawie udzielenia zezwolenia na zawarcie związku małżeńskiego z sierż. Deptułą Józefą c. Jana, sekretarką VIII WUBP w Szczecinie. Po przeanalizowaniu akt osobowych ustaliłem:
Ob. Józefa Deptuła c. Jana ur. 24 I 1929 r. w Warszawie pochodzenie społeczne robotnicze, członek PZPR (PPR), ZMO, ZWM.
Do 1943 przebywała przy rodzicach, w tymże roku została schwytana i wywieziona na roboty do Niemiec. W Niemczech początkowo pracowała jako pomoc domowa, a następnie w fabryce amunicji. W fabryce istniała organizacja, która miała na celu sabotaże. Do w/w organizacji należała Deptuła Józefa. Po wyzwoleniu przez wojska amerykańskie wróciła do kraju 25 VIII 1945. Po powrocie zamieszkała u kuzynki w Białymstoku i przez w/w kuzynkę dostała się do pracy w aparacie BP w Organach BP od 10 V 1946. Obecnie na stanowisku sekretarki.
Charakterystyki ma negatywne: Jest bardzo opryskliwa, zajmuje się plotkami i intrygami. O pracę nie dba. Ojciec w/w z zawodu rzeźnik zmarł w 1942 r., matka została rozstrzelana przez okupanta za handel. W/w nazwisko rodowe brzmi Rojer Hana c. Wolfa.
Wobec powyższego proponuję udzielić zezwolenia na zawarcie związku małżeńskiego por. Dziadzi Janowi z sierż. Deptułą Józefą. Referent Sekcji 1 Wydz I DEP. Kadr MBP ppor Z. Turowski” – czytamy w dokumencie MBP z 22 sierpnia 1952 r.
Gdy przełożeni z MBP wyrazili zgodę, Józefę Deptułę przeniesiono służbowo ze Szczecina do Warszawy.
„W związku z zezwoleniem na zawarcie związku małżeńskiego z pracownikiem Dep. IV MBP Dziadzią Janem, proszę o przeniesienie mnie do Warszawy. Związku nie mogę zawrzeć formalnie ze względu na brak dokumentów legalizacyjnych na obecne nazwisko, które przybrałam podczas okupacji. O zalegalizowanie tego nazwiska ubiegam się przez Wydział Personalny WUBP w Szczecinie. Proszę o traktowanie małżeństwa jako faktyczne, a formalnie zostanie ono zawarte po uzyskaniu niezbędnych dokumentów” – pisała w sierpniu 1952 r. Józefa Deptuła. We wrześniu tego samego roku została przeniesiona do Warszawy, a 13 września 1953 r. dostała dokument o zmianie personaliów: z Hany Rojer c. Wolfa i Estery, w nowym dowodzie osobistym będzie figurowała jako Deptuła Józefa c. Jana i Stanisławy. Jak wynika ze znajdującego się w IPN dokumentu, 21 września 1953 r. w Urzędzie Stanu Cywilnego Warszawa Mokotów Jan Dziadzia i Józefa Deptuła zawarli związek małżeński.
Dziewczyna z Mokotowa
Obecna Pierwsza Dama urodziła się 11 maja 1953 r. jako Anna Dziadzia. W 1954 r. jej ojciec złożył wniosek o zmianę nazwiska – od 8 lipca 1954 r. Jan, Józefa i Anna noszą nazwisko Dembowscy.
Do zmiany nazwiska przyczyniła się najprawdopodobniej sytuacja rodzinna ojca Anny Komorowskiej, o czym może świadczyć dokument znajdujący się w jego aktach.
„Warszawa dnia 4.4. 1953
Do Dyrektora Departamentu Kadr MBP w miejscu
Raport
por. Dziadzia Jan Słuchacz OSP MBPP
Melduję, że ojciec mój Władysław Dziadzia zam. w Krakowie w ub. roku wiosną powiedział mi, że zamierza studiować biblię – wówczas w trakcie rozmowy dał się przekonać o niesłuszności tego i sprawa na tym utknęła. Latem oświadczył zdecydowanie, że postanawia wstąpić do sekty – rozmowa nasza doszła do ostrego postawienia sprawy i dałem ojcu do wyboru – albo zrezygnuje z sekty, albo my zerwiemy ze sobą kontakt – tutaj ojciec zawahał się i przyrzekł dać mi odpowiedź listownie. O powyższym wiedzieli tow. płk Kratko i tow. Jankiewicz sekretarz POP.
Wobec milczenia ze strony ojca jesienią wysłałem do niego list, dopytując o decyzję. W m-cu grudniu ub.r. otrzymałem odpowiedź, że ojciec nie rezygnuje z wstąpienia do sekty. Od tego czasu kontakt z ojcem zerwałem” – czytamy w tajnym raporcie Jana Dziadzi. Po zerwaniu kontaktów z ojcem Jana Dziadzię z Krakowem już nic nie łączyło – matka Zofia zmarła w 1944 r.
Lata dzieciństwa Anny Komorowskiej i jej młodszej siostry Elżbiety to jednocześnie lata największej kariery jej rodziców.
Po śmierci Stalina Jan i Józefa Dembowscy zostali w resorcie spraw wewnętrznych.
W 1954 r. Jan pracuje w Departamencie IV (zajmującym się ochroną gospodarki), natomiast Józefa pełni funkcję kierownika kancelarii Wydziału Ogólnego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego Miasta Stołecznego Warszawy.
Dwa lata później Józefa Dembowska pracowała już w wydziale ewidencji operacyjnej Wydziału „C” Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej.
W tym samym roku ojciec Anny Komorowskiej skończył kurs aktywu kierowniczego MBP i na własną prośbę został skierowany do pracy operacyjnej. „Politycznie wyrobiony. Przyczynił się do rozpracowania kilku spraw” – czytamy w opinii służbowej Jana Dembowskiego.
Na początku 1959 r., tuż przed rozpoczęciem nauki w szkole podstawowej Ani Dembowskiej, jej ojciec został skierowany do biura ministra spraw wewnętrznych. Kilka miesięcy później otrzymał stanowisko w związanym ze Służbą Bezpieczeństwa Biurze „T” MSW, czyli techniki operacyjnej.
Karierę w MSW w tym czasie robi również Józefa Deptuła. W 1962 r. z dobrym wynikiem ukończyła kurs specjalistyczny Biura „C” Służby Bezpieczeństwa MSW. Bierze aktywny udział w życiu społecznym i partyjnym, w 1966 r. została delegowana do Biura „C” MSW do Grupy specjalnej, gdzie jest jedną z wyróżniających się pracowników. Rodzice Anny Komorowskiej są cenieni przez przełożonych z MSW: wielokrotnie nagradzani różnymi odznaczeniami, dostają kolejne podwyżki.
Sytuacja drastycznie zmieniła się na początku 1968 r. Do MSW zaczęły napływać ohydne antysemickie donosy, najpierw na Józefę Deptułę, a później na Jana Dembowskiego. Ostatecznie, jak niemal wszyscy funkcjonariusze MSW, których dotknęła czystka antysemicka, zostali zwolnieni. W lutym 1968 r. z KSMO musiała odejść Józefa Dembowska. Dostała wprawdzie pełne uposażenie emerytalne, ale to była mała pociecha dla 39-letniej emerytki. W kwietniu z MSW na takich samych warunkach i z takich samych powodów w stopniu podpułkownika został zwolniony z MSW ojciec Anny Komorowskiej.
W 1969 r. Anna Dembowska była już uczennicą renomowanego liceum im. Tadeusza Rejtana na Mokotowie i należała do legendarnej drużyny harcerskiej im. Romualda Traugutta „Czarnej Jedynki”. Podczas jednego z rajdów harcerskich poznała harcerza Bronisława Komorowskiego, za którego wyszła za mąż w 1977 r. „(…) Byłam na piątym roku. Pobraliśmy się u św. Antoniego na Senatorskiej. Przed ślubem na całe wakacje pojechaliśmy do pracy do Austrii. Tam wpadliśmy na pomysł ślubu w Jerozolimie, to było nasze marzenie. W końcu zwyciężył rozsądek – doszliśmy do wniosku, że pieniądze przeznaczymy na mieszkanie” – mówiła o ślubie z Bronisławem Komorowskim Pierwsza Dama w „Twoim Stylu”.
Kilka lat wcześniej wyjechała na stałe do Wielkiej Brytanii Elżbieta Dembowska, siostra Anny Komorowskiej.
http://niezalezna.pl/artykul/rodzinna_historia_prezydentowej_w_aktach_ipn/42191/1
~
2011.11.24 09.53.16
.... " Do zdarzenia doszło w miniony wtorek przed godziną 17:00. Zamaskowany mężczyzna w kominiarce na twarzy wtargnął do banku i przedmiotem przypominającym broń sterroryzował pracownicę, po czym ukradł kilkadziesiąt tysięcy złotych i zbiegł w nieznanym kierunku.
Policja zatrzymała sprawcę w jednej spod gryfickich miejscowości w swoim domu. To 27-letni mężczyzna.
Funkcjonariusze odzyskali skradzione mienie, z którego sprawca zdążył wydać około 300 złotych.
W trakcie przeszukania mieszkania zatrzymanego, zabezpieczono broń przy użyciu której dokonano napadu, 23 sztuki nabojów różnego kalibru oraz kradziony rower pochodzący z innego przestępstwa.
Wraz ze sprawcą zatrzymano także dwie inne osoby, które mogły mieć związek z napadem. Sprawca napadu był już wcześniej notowany za przestępstwa kryminalne. Prokuratura Rejonowa w Gryficach prowadzi w tej sprawie śledztwo.. .. "
~
2011.11.23 20.35.35
Rabuś schwytany. ..
~x
2011.11.23 20.34.00
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich uważa, że znaczna część mediów 11 listopada marginalnie relacjonowała lub zignorowała skalę i przebieg warszawskiej manifestacji patriotycznej, budując relacje wokół starć demonstrantów z policją. Zdaniem SDP, miliony widzów otrzymały tego dnia fałszywy obraz wydarzeń. W przesłanym PAP oświadczeniu SDP napisano, że te starcia "pokazywano i komentowano jednostronnie".
W relacjach nie uwzględniono ewidentnych błędów służb zabezpieczających ani nie zadawano pytań o możliwość celowego prowokowania i zamieszek. Nie robiono tego także i wtedy, gdy zdjęcia potwierdzające uchybienia organizacyjne i przypadki nasuwające podejrzenia o prowokację były już powszechnie dostępne w internecie
SDP zaznacza, że czas, jaki upłynął od wydarzeń z 11 listopada "pozwala na nabranie dystansu i rzetelną ocenę tego, jak swoją misję wypełniły tego dnia media", a ocena taka jest możliwa "dzięki postawie całej rzeszy dziennikarzy obywatelskich, którzy stworzyli w sieci bogatą dokumentację, przede wszystkim filmową".
~Urka
2011.11.23 16.06.56
Nie pytaj, bo "Mama" wie co robić w takich sytuacjach.
~
2011.11.23 16.04.36
Co Ty "x" opowiadasz? Przecież mamy zieloną wyspę a ludzie z roku na rok są coraz bardziej szczęśliwi i bogaci. To propaganda pisowska, że jest coraz gorzej. :)
~pytek
2011.11.23 13.57.58
a co na to "Mama"?
~Urka
2011.11.23 12.39.28
Ej, a skąd wy wiecie ile ten facet miał lat?! Czy był młody, czy stary, skoro miał na łbie kominiarkę?!
~x
2011.11.23 12.34.39
Największy złodziej to ten, przez którego muszę tyrać 30 lat na własną klitkę i spłacić jemu (złodziejowi) w tym czasie dokładnie 3 takie klitki bo inaczej się nie da w tym chorym systemie. Koleś najprawdopodobniej kupił broń w sklepie z lalami barbie i klockami lego. Dobrze, że nikomu się nic nie stało!
~Tajny agent Duffy
2011.11.23 11.51.19
sprawcą był Złygmunt Staszczyk*
miał na sobie ortalionowy płaszczyk
policja i wojsko mają już trop
w ogóle był to równy chłop
*zbieżność nazwiska przypadkowa
~........................
2011.11.23 10.48.11
ludzie co wy opowiadacie! nikt nie krytykuje młodego człowieka tylko biedę i miejscowe patologie!! Co wy za farmazony paplacie. Facet ewidentnie popełnił przestępstwo, nie jest ważne czy ma pracę czy też nie. Przyłożył lub straszył kasjerkę. Pracy naprawdę nie brakuje, fakt może za bardzo nędzne pieniądze ale jest. A w taki sposób dajecie wolną drogę dla ludzi którzy praca się nie zhańbili a chcą żyć na wysokim poziomie. To nie była kradzież bułki w "Biedronce"..........., to był napad.............,
~x
2011.11.23 10.29.22
http://forum.gs24.pl/napad-na-bank-w-plotach-lupem-padlo-kilkadziesiat-tys-zl-t39743/ sami zobaczcie w komentarzach, że nikt tego młodego człowieka nie krytykuje. Ludzie mu się nie dziwią za to krytykują biedę i miejscowe patologie.
~x
2011.11.23 10.06.58
W końcu jakaś odmiana bo jak czytam to tylko banda sprzedawców narkotyków i drobnych złodziejaszków złomu albo alkoholu wpada w ręce policji a tutaj popatrz zamaskowany bandyta! Depozyty bankowe mają gwarancje skarbu państwa więc zwykli ludzie nic na tym nie stracą. Wcale się nie dziwię, że w regionie gdzie nie ma pracy i nie ma nawet gdzie uczciwie zarobić, młody człowiek pozbawiony jakichkolwiek perspektyw założył kominiarkę. To co zrobił jest złe ale to co mogło go do tego skłonić czyli brak pracy i perspektyw w biednym płotowsko gryfickim regionie jest o wiele gorsze.