Pożeglujmy po targowisku - pływowisku miejskim, potaplajmy się ...
(ZŁOCIENIEC). Chyba z dwa kwadranse trwało pod koniec ubiegłego tygodnia oberwanie chmury nad Złocieńcem. Uroda zjawiska była zniewalająca. Wielu mieszkańców spoza okien mieszkań obserwowało niezwykłe wydarzenie. Pioruny rozrywały się nad samym centrum miasta. Huk był doprawdy jak rzadko kiedy. Podskórnie niepokoiła myśl: - Oby nikomu nic się nie stało. –
Przybysz w strugach deszczu
Ktoś pod drzwiami redakcji. Przemoknięte, zmierzwione deszczem i wiatrem włosy. – Zalewa mnie, znów mnie zalało. Choć pan, zobacz. Już raz tak było, napisałeś pan i znów to samo. Ale teraz to już przechodzi wszelkie pojęcie. Woda w piwnicy, w garażu, z piaskiem wali do ogródka, niszczy trawnik. –
Mowa o ulicy Kaszubskiej. Dokładnie o jej środeczku. O budynku, który stoi poniżej ulicy. I stąd to nieszczęście. Nim tam, kilka dziwów z okazji oberwania chmury w samym centrum miasta.
Pływowisko miejskie
Targowisko miejskie. Akurat dziewczyna zdąża od targowiska z małym pontonem w ręku. Nie udało się popływać, bo woda śmierdzi.
O co idzie? Całe targowisko pod wodą. Calusieńkie. Ani piędzi suchej ziemi, choćby małej wysepki. Połyskuje w odbiciach wody poburzowe słońce. Granatowo, srebrzyście. Księżycowo, mrocznie. Co się stało?
Woda sporym strumykiem pomyka na targowisko od strony Bydgoskiej. Ale, to nie jest główny dopływ targowiska. Okazuje się, z otworu kanalizacyjnego na targowisku woda dosłownie bucha i to stąd to nieszczęście w mierze głównej. Słychać, jak to wszystko bulgocze, zżyma się z targowiskiem, które bardzo szybko stało się potężną kałużą. Pływowiskiem.
I jeszcze jeden niepokój, bo w powietrzu unosi się charakterystyczny kanalizacyjny zapaszek. Dosłownie smród o skojarzeniach jednoznacznych. Ale, przygoda jest tak zniewalająca, że nie ma szans, by dzieci skutecznie przestrzegać przed niebezpieczeństwem. Zafascynowane dziwem nie słuchają, a jutro pójdą takie do szkoły. Taplają się w czymś, co tylko wygląda jak woda. Tylko wygląda, bo w rzeczywistości...
Badamy dalej. Woda na Bydgoską, by dopłynąć na targowisko, spływa od strony ulicy Fryderyka Chopina. Ogródki przy Bydgoskiej całe pod wodą. Słychać szum pierwszej podwórkowej pompy. Na Przesmyku tata odwadnia podwórko dowodząc gromadką dzieci. To nawet nieźle wygląda. A dzieciaki słuchają. A tata groźny.
Kaszubska
Już Kaszubska. Deszcz ustał. Garaż w wodzie, inne pomieszczenia też. Upusty nie zdołały odebrać takiej ilości wody z oberwania chmury. Już tu było podobnie. I będzie za jakiś czas. Upusty są tak porozmieszczane, że nie mają szans, by wodę odbierać. Gdyby jeden, dwa w poprzek ulicy – ale może i nikt nie pomyślał. No i wlewa się ludziom do domostwa. A gdyby tak wyższy krawężnik? Nie można wyżej niż pięć centymetrów – to konkluzja fachowca budowlańca. Takie są przepisy.
Deszczówka na Kaszubską wali z Bolesława Prusa. Stąd jak się tylko da, do jeziora Rakowo. Jedna z mieszkanek: - Woda płynie do nas na ogródek, na trawę. Jest bystra, nanosi piasek, zanieczyszcza nasze domostwo. Już nie mam słów. Kogo prosić o ratunek? Nie ma kogo. Kolektor na brzegu jeziora jest zapchany. W ogóle nie odbiera wody. Woda wybucha spod niego i też wali do jeziora. Brzeg jest zniszczony haniebnie. Ile to razy możemy prosić o pomoc. O naprawienie tego wszystkiego. W końcu – jak coś podobnego można ludziom gotować przy byle ulewie. -
W Urzędzie Miasta usłyszeliśmy: - To było oberwanie chmury. Zdarzenie incydentalne. Kiedy to u nas ostatnio było coś takiego? Chyba nawet nie pamiętamy. Zwyczajnie, zdarza się. – O, wydaje się, wadliwym kolektorze, nie usłyszeliśmy ani słowa.
A w pobliżu żwirownia cudo
Przy okazji jeszcze na żwirownię. Jeden quad, jeden motocykl terenowy. Silniki pod pełnym napięciem. Miło posłuchać. Teren uprzątnięty do ostatniego źdźbła. Teraz potrzebny ktoś, choć nieco kumaty, do wypromowania tego niesłychanego miejsca. Nawet i w całej Europie. Ktoś z pomysłami. Etatowcy przez dziesiątki lat nie poczynili w tej mierze niczego. I nie poczynią. Właśnie, pod tego rodzaju sporty, tylko – kogo tu na nie stać? Nazwa na samochodzie firmy, który przywiózł tu ten sprzęt, mówi wszystko. Żyją z wiatru. Zamieniają go na prąd.
Ponad jeziorami Rakowa, stare, poniemieckie wille. Od kilku lat wiele starannie odnawianych. I nic tu więcej. Mimo tylu lat niby - Polski, a i teraz z wieloma wątpliwościami, bo to „ten kraj”. Jeziora zaniedbane, o ich gospodarzach tylko tyle można – gmina. Kiedyż to ci łapacze wiatru nałapią tyle złotówek, że kupią to wszystko od tej gminy i zrobią tu cudeńka jeszcze lepsze od tych z końca XIX i początku XX wieku. Nie naszej tu obecności. Bo na razie, to my w Złocieńcu, albo Kaszubskie remontujemy, albo pływamy po targowisku miejskim. W wielkim skrócie żal wyjawiając. Samorząd gminianom każdego dnia gotuje taki los. A wyżej, w państwie – stadiony, autostrady, a u nas dwudziestka. A hoj żeglarze po targowisku - pływowisku, a hoj!!!
Tadeusz Nosel
PS Ekipa ZWiK-u do wypompowywania wody przystąpiła w kwadrans po wydarzeniu. W handlowaniu na całej powierzchni placu klientela brodziła w płatach osadu pozostawionego przez wodę. Poprzednio dzieci na ulicy pławiły się w jego wodnej odmianie.