(RESKO) Podczas komisji radny Zygmunt Święcicki złożył wniosek do Rady Miejskiej w sprawie odbioru końcowego oraz zapłaty za inwestycję dotyczącą ogrodzenia cmentarza w Resku. Radny wyliczył długą listę wad, jakie znalazł przy wykonaniu zadania. Uznał, że wykonawca realizuje inwestycję po najniższych kosztach niezgodnie ze specyfikacją istotnych warunków zabudowy, niezgodnie z przedmiarem i niestarannie.
Radny w swoim wniosku uznał, że ogrodzenie z metaloplastyki od strony ul. Kołobrzeskiej jest niezgodne z projektem. Przypomniał, że niedopuszczalna jest zmiana postanowień umowy w stosunku do treści oferty, na podstawie której dokonano wyboru wykonawcy pod rygorem nieważności, chyba że konieczność wprowadzenia takich zmian wynika z okoliczności przewidzianych przez zamawiającego w specyfikacji istotnych warunków. Oznacza to, że po podpisaniu umowy nie można było nanosić żadnych zmian w projekcie. Zauważył też, że nie ma żadnego aneksu do umowy zezwalającego wykonawcy na jakiekolwiek innowacje, a ta jest istotna i widoczna gołym okiem. Projekt jednoznacznie określa bowiem, że przęsła ogrodzenia z tej strony mają być wygięte w łuk, a są proste, pręty mają być skręcane, gdy są gładkie.
Niezgodna jest również technologia wykonana, która jest dokładnie zapisana w specyfikacji warunków zabudowy. Ogrodzenie powinno być malowane zanurzeniowo bądź ocynkowane, malowane proszkowo, jest malowane natryskowo. Dodał, że w czasie prac montażowych malowane było również pędzlem, na co ma świadków i dowody w postaci zdjęć. To z kolei sprowadza niebezpieczeństwo, że gmina będzie zmuszona do corocznej renowacji. Uznał, że ogrodzenie zamontowane jest nieestetycznie i jest niestabilne. Dodatkowo elementy ocynkowane spawane były na miejscu, co również może spowodować ogniska korozyjne. Od strony wjazdowej brakuje jednego przęsła.
- W tej chwili jest to ogrodzenie postawione tak, jakby było wystawką na giełdzie. Pracochłonność wykonania projektowanego ogrodzenia była około 70 proc. większa od ogrodzenia wykonanego. Każda firma, która przystępowała do przetargu, przygotowała ofertę, kosztorysowała według załączonego projektu. Wstawiono nam prostotę, która została maszynowo cięta na jeden wymiar, nie ma żadnego skrętu, a są te same pieniądze, na których opierano się w załączonym projekcie.
Wykonawcy zostali poinformowani, że fundament od strony ul. Kołobrzeskiej będzie obkładany cegłą klinkierową. Na chwilę obecną przestrzeń między prętami a fundamentem wynosi około 20 cm, a w niektórych miejscach na takiej wysokości, że cegły klinkierowej nie podsunie się. Oznacza to, że teren w ogóle nie był przygotowany – powiedział radny Zygmunt Święcicki.
Radny zwrócił uwagę, że ogrodzenie panelowe również zamontowane jest bez przygotowania terenu, a słupy są zbyt słabo posadowione. Zostały wkopane na głębokość około 30-40 cm, zamiast około 1 metra. Tym samym, uznał radny, wykonawca zaoszczędził na betonie w około 2/3.
- Dołki są kopane na sztych szpadla, czy ewentualnie trochę głębiej, każdy jeden słupek możemy pójść i „bujnąć”. Zamontowano po najmniejszej linii oporu w zależności od ukształtowania terenu. Na drodze dojazdowej piaskowo-żużlowej gdzie jest pochyłość, przęsła zamontowane są identycznie w ten sam sposób.
Ogrodzenie od strony ul. Stodólnej - brak niwelacji terenu. Wystarczy stanąć i popatrzeć, jak była kupka śmieci, na której monter stanął i słupek ma wystawać na odpowiednią wysokość, to tam wkopał, jak stanął w dołku, tak też stoi słupek. To ogrodzenie ma być naszą wizytówką. Doły, w których posadowiono słupki też były kopane na głębokość 30-40 cm. Kolejna oszczędność betonu. Słupki obetonowane są nierówno i mało tego – odwrotnie; fabrycznym spłaszczeniem do góry. To spłaszczenie producent wymyślił właśnie po to, by w szklance betonu, słupek został zaciśnięty, co uniemożliwia wyciągnięcie go z betonu.
Druty na siatce są zainstalowane, tylko nasuwa się pytanie po co, skoro siatka ani razu nie jest przywiązana do tych drutów? Siatka jest w większości osadzona w gruncie. Teren nie był zniwelowany i jak były pagórki, to szpadlem trochę podsunięto ziemię; siatka stoi w gruncie. Gwarantuję, że za dwa lata będziemy mieli korozję na wysokość 30 cm. Brak bramki od ul. Stodólnej. Od strony ogródków działkowych powinno być dorobionych 33 sztuki paneli na wzór starego ogrodzenia, połowę z nich zastąpiono panelami Betafence. Nie usunięto fragmentu muru po starym zasobniku na śmieci. Osadzone bramy powinny być typu Betafence - zamontowano z kątowników – wyliczał radny.
Odniósł się również do terminu realizacji zamówienia. Pierwotny termin zakończenia całego zadania został określony w przetargu na 27 grudnia 2010 roku. Do dzisiaj jednak zadanie nie zostało zakończone. Jednak już w styczniu firma wystąpiła o podniesienie wartości wykonania prac o procent podniesionego podatku. Tym samym, jak zauważył radny, oferta cenowa tej firmy przekroczyła ofertę cenową firmy, która przetarg przegrała. Nie umknęło uwadze radnego, że aneks, zgodnie z którym zwiększono wartość zadania, został podpisany przez burmistrza ponad miesiąc przed zwiększeniem na ten cel wydatków budżetowych zaakceptowanych przez Radę Miejską. Dodał również, że gdyby wykonawca wywiązał się z obowiązującego harmonogramu, Rada Miejska nie musiałaby dokładać tej kwoty.
Uznał, że wykonawca realizuje inwestycję po najniższych kosztach niezgodnie ze specyfikacją istotnych warunków zabudowy, niezgodnie z przedmiarem i niestarannie.
- Uważam, że nie jest to produkt do kupienia przez naszą gminę, bo nie będzie nas stać na rokroczną renowację tego ogrodzenia – zakończył swoją wypowiedź radny.
Wniosek radnego został złożony na piśmie na ręce przewodniczącej Rady Miejskiej Barbary Basowskiej. Poparło go kilku radnych obecnych na sali. Przewodnicząca poprosiła o czas na zapoznanie się z faktami i przesunięcie dyskusji na inny termin. Burmistrz Reska Arkadiusz Czerwiński ustosunkował się do niektórych kwestii. W pierwszym rzędzie podziękował za uwagi, które przed odbiorem robót są niezwykle cenne. Poinformował, że to on odpowiada za zmianę kształtu ogrodzenia.
- Za to odpowiedzialność w całości spada na mnie. Projektantka może nie pomyślała, że to jest takie istotne. Zrobiła zdjęcie jako wzór do metaloplastyki i umieściła w projekcie. Wykonawca zauważył jednak, że ten wzór nijak ma się do wymiarów, jakie zostały podane w projekcie. Na zdjęciu przęsła są dużo niższe i szersze. Trzeba było wybrnąć, jaki ma być wzór, ponieważ, gdyby zrobił zgodnie z rysunkiem, to ogrodzenie byłoby niższe – powiedział burmitrz.
W rozmowę włączył się radny Dariusz Możejko, który zwrócił uwagę, że skoro wykonawca zgłosił się po podpisaniu umowy, to jest to już przysłowiowa musztarda po obiedzie. Był przecież określony wzór i na taki wzór została złożona oferta, taki też firma miała wykonać. Radnych z kolei nie powinno obchodzić, jak ma to wykonać.
- Jeśli wszyscy stwierdzą, że to moja wina, ja za to poniosę odpowiedzialność – odparł burmistrz. - Przyszedł wykonawca i powiedział, że w specyfikacji zamówienia było napisane, że przęsło ma mieć wymiary 1,5 metra na 2 metry, a wzór jest zupełnie inny – niższy. Zapytał czy ma zrobić niższy. Odpowiedziałem, że nie, musi być 1,5 metra, bo taki jest wymóg Sanepidu. Stąd wziął się problem. Siedzieliśmy tutaj, rysowaliśmy wiele propozycji, sprawdzaliśmy odległości między prętami. Nie byłoby problemu wykonania prętów różnej długości, by wykonać łuk. Taki wzór jest jednak typowy dla ogrodzenia budynku – prywatnej posesji. Nie zauważyliśmy tego, ale to jest cmentarz – wyjaśniał burmistrz.
Radny Święcicki dopytywał - dlaczego nie anulowano przetargu, bo przecież do wykonanego ogrodzenia oferty cenowe byłyby niższe, niż ta, która przetarg wygrała.
- Jeżeli tak będzie, ja podpiszę, zapłacę, ja poniosę za to konsekwencje – i to jest jasne. Natomiast mówię czym się kierowałem. Problem polega na tym, że zmiana nastąpiła później, gdy już pewne prace zostały rozpoczęte. Było to w trakcie realizacji zamówienia. W mojej ocenie, może pomyliłem się, pracochłonność tego ogrodzenia wcale nie jest mniejsza, niż tego, co miało być. Jeśli chodzi o skręcanie prętów. To miało być ogrodzenie cmentarza. Źle się stało, że projektantka tak zaprojektowała. Obejrzałem sobie kilka starych ogrodzeń i żadne nie mają skręcanych prętów. Natomiast jeśli chodzi o inne wszystkie sprawy techniczne, przekazywaliśmy uwagi wykonawcy. Wykonawca twierdzi, że zrobił dobrze, odbioru jeszcze nie było – powiedział burmistrz.
Radny Z. Święcicki dodał, że przęsła przywożone były z wyłuszczoną farbą, widoczny był ocynk. Na miejscu ogrodzenie malowane było pędzlem. Obecni na sali radni zaczęli dopowiadać, że farbę można zdjąć paznokciem.
Pierwsze postępowanie przetargowe zostało unieważnione, drugi przetarg ogłoszony 24 września. Wprawdzie ogrodzenie stoi, ale do dziś na stronie Urzędu próżno szukać informacji kto i za ile ten przetarg wygrał. Mówi się o kwocie około 200 tys. zł. Mówi się również o nocy, podczas której ktoś wyrwał słupki ogrodzeniowe i wrzucił do Regi. Trudno byłoby je wyjąć z betonu, gdyby ogrodzenie zostało wykonane solidnie. MM