(Złocieniec) Skończył się gorący wyborczy czas. Powoli powracamy do „normalności”, stygną emocje.
Dla przypomnienia przedstawiamy poniżej najciekawsze momenty kampanii wyborczej w Złocieńcu, opisane trochę z przymrużeniem oka.
Tegoroczna kampania wyborcza w Złocieńcu przeszła najśmielsze oczekiwania mieszkańców. Tysiące ulotek wrzucanych do skrzynek, odwiedziny kandydatów w domach wyborców, banery, piosenki wyborcze, to tylko niektóre z elementów tej kampanii.
W swojej skrzynce pocztowej codziennie znajdowałam kilka ulotek wyborczych. Widniejący na nich kandydaci, z trochę jakby desperackim uśmiechem na ustach, prosili o oddawanie na nich głosów. Każdy z nich miał do zaoferowania coś innego, choć tak naprawdę wszystkie programy brzmiały bardzo podobnie. Reforma służby zdrowia, zdrowie dla wszystkich, kultura na najwyższym poziomie, budżet zadaniowy, nowe inwestycje, fabryki w gminie i wiele innych temu podobnych haseł krzyczało z barwnych ulotek.
Wychodząc do miasta, z każdego słupa ogłoszeniowego uśmiechali się do mnie ci sami kandydaci, tylko już w większym formacie. Zdarzały się takie chwile, gdy cały słup z daleka wyglądał jak pomalowany jednolitą farbą, bowiem sztaby poszczególnych kandydatów postawiły sobie za cel „tapetowanie” słupów umieszczając jeden plakat przy drugim (czyżby wszyscy zawodowo zajmowali się malowaniem i tapetowaniem domów?). Chwilę później sytuacja się odwracała i np. z niebieskiego słup zamieniał się na żółty, gdyż teraz przychodziła kolej na sztab kontrkandydata.
Idąc dalej sylwetki kandydatów nie malały, a rosły. A właściwie wyrastały jak grzyby po deszczu na (z niezwykłą pieczołowitością zawieszanych) olbrzymich banerach – na sklepach, na domach, a nawet na rusztowaniach.
O spotkaniach przedwyborczych jeszcze nikt głośno nie mówił, na razie wszyscy liczyli na „miłość” od pierwszego wejrzenia, że spojrzymy na kandydata uśmiechającego się ze słupa i już go wybierzemy.
Powoli, im bliżej wyborów, tym więcej osób ubiegających się o władzę samorządową, zaczęło wychodzić na ulice. Jedni obierali taktykę osobistego przedstawiania się każdemu mieszkańcowi i witania się z nim, inni stojąc na rogach ulic rozdawali swoje ulotki, jeszcze inni całymi dniami chodzili od drzwi do drzwi i osobiście rozmawiali z każdym mieszkańcem swojego okręgu.
– Jak potrzebowałam pomocy tego pana, związanej z jego pracą, to omijał mnie na kilometr tłumacząc, że nie ma dla mnie czasu, a teraz, przed wyborami nagle ma czas, żeby każdego odwiedzić. – zauważała wzburzona mieszkanka ulicy Staszica.
Stopniowo w Złocieńcu zaczęły odbywać się pierwsze spotkania wyborcze. Komitet pani Teresy Wojtaszek zapraszał na spotkania, podobnie jak pana Waldemara Włodarczyka, czy Rafała Budrewicza. Kandydat na burmistrza Antoni Gadzina postawił na swoją stronę internetową.
W Internecie zaczęły pojawiać się dyskusje na temat kandydatów do Rady Miasta, Rady Powiatu, na burmistrzów. Wszystkie fora internetowe, łącznie z naszym Tygodnikowym, wrzały. Mieszkańcy wymieniali się swoimi spostrzeżeniami na temat kandydatów, dokonywali ich oceny, nie zawsze rzetelnej i kompetentnej. Tam również trwała swoista kampania – zwolennicy jednych zniechęcali do swoich konkurentów, inni z kolei bronili swoich racji. Opublikowane w tym czasie pełne programy wyborcze dostarczały nowych emocji,
Na dość nietypowy i niespotykany w Złocieńcu pomysł kampanii wpadł sztab wyborczy kandydata na burmistrza Antoniego Gadziny. Kandydaci na radnych, ubrani w kartonowe plakaty przedstawiające swoje kandydatury oraz kandydata na burmistrza pana Antoniego, wyszli z megafonami na miasto nawołując do rewolucji. Hasła mówiące o tym, że dość już starej władzy, że czas na zmiany, na nowych lepszych kandydatów, wykrzykiwane przed wystawami sklepowymi, z których dumnie patrzyli na mieszkańców kandydaci z komitetu obecnego burmistrza, wielu ludzi wprawiały w osłupienie. Jedni pukali się w czoło i chcieli dzwonić na policję, inni podchodzili do tych „radykałów” i szczerze gratulowali odwagi do wypowiadania tych racji, których inni bali się wykrzyczeć.
Równie interesujący był kolejny punkt kampanii pana Gadziny, mianowicie objazdówka po mieście autem, z którego brzmiał przez megafon donośny głos jednego z kandydatów na radnego, nawołujący do udziału w wyborach i opowiedzenia się przeciw obecnej władzy.
Podczas gdy pozostali kandydaci skupiali się na spotkaniach z wyborcami, przedstawianiu swego programu, kandydaci od p. Gadziny prezentowali piosenkę wyborczą i chodzili z kartonowymi plakatami.
Lekcja o debatowaniu
Sporym zaskoczeniem była zwołana znienacka debata kandydatów na stanowisko burmistrza, która odbyła się w piątek, 19 listopada, w auli złocienieckiego ZSP im. Gen. Andersa. Niektórzy uwiedzeni tą atrakcją wyborczą pojawili się w szkole, ale rozczarowali się, gdyż, jak zauważył dyrektor szkoły Jacek Kozłowski: - Jest to lekcja wychowania obywatelskiego dla naszych uczniów i nikt poza nimi nie ma prawa przebywać na tej sali.
Tej lekcji „wychowania obywatelskiego” towarzyszyła pełna konspiracja. Żadem z kandydatów uczestniczących w niej nie pokazał się publiczności, dopóki dyrektor Kozłowski nie wyprosił z sali wszystkich, łącznie z nauczycielami siedzących tam uczniów.
- To nie jest spotkanie towarzyskie, tylko lekcja wychowania obywatelskiego. Nauczycieli również żegnam! – te słowa dyrektora wprawiły w osłupienie niejednego belfra, jednak wszyscy potulnie opuścili salę. Mieszkańcy Złocieńca, którzy również chcieli w debacie uczestniczyć, zostali z niej również wyproszeni. Nawet mnie, jako dziennikarza, wyproszono z sali, w związku z czym nie wiemy dokładnie ilu kandydatów podniosło rękawicę i stanęło do dyskusji i o czym rozmawiano. Wiemy natomiast na pewno, że nie uczestniczył w niej Rafał Budrewicz, najmłodszy kandydat na burmistrza. – Mieliśmy w tym czasie umówione już wcześniej spotkania wyborcze, a poza tym o debacie dowiedzieliśmy się w środę, więc czasu na przygotowanie było trochę mało. – wyjaśnił w rozmowie telefonicznej. Dziwne trochę, że w takiej konspiracji toczyła się ta niby debata, przygotowana wyłącznie dla uczniów, którzy w wyborach mogli brać udział, bez uczestnictwa osób z zewnątrz. Trochę szkoda, że nam – zwykłym mieszkańcom, nie dane było poznać postaw kandydatów we wzajemnej konfrontacji. Z drugiej strony - jeżeli tak ma wyglądać wychowanie obywatelskie, że wyprasza się ludzi w takiej sytuacji, to można się tylko martwić...
Błoga cisza…
Rankiem po ogłoszeniu ciszy wyborczej zadzwonił do nas mieszkaniec ul. 3 Pułku. – Państwo nawet sobie nie wyobrażacie, co się działo przed północą na mieście! – mówił. – Jeden sztab zwalczał drugiego, za piętnaście dwunasta ludzie pana Włodarczyka zdzierali plakaty swoich konkurentów i zaklejali resztę swoimi. Podjechała straż miejska. Jak strażnicy zobaczyli, z jakiego sztabu są to ludzie, tylko pogrozili palcem i pojechali dalej. Nawet nie musieli się wylegitymować! A było ich bardzo dużo! – relacjonował. Kontrkandydaci nie byli dłużni i z równą zawziętością zalepiali jego facjatę. Plakatowa wojna trwała równo do godziny 00.00. Później nastąpiła błoga cisza… MB
Artykuł niestety stronniczy. Poza tym- nie do końca sprawdzone informacje- ludzie pana Włodarczyka zalepiali plakaty kontrkandydatów również po godz.00.00, co jest równoznaczne ze złamaniem prawa i ciszy wyborczej. Stanowisko straży miejskiej nie pozostawia wątpliwości. Poza tym nie tylko wśród kandydatów na burmistrza była zacięta walka- niejaka pani K. z ulicy Prusa, kandydatka na radną, tak zadbała o swoich wyborców, że na wybory podwoziła ich własnym samochodem:) Taki mały przykład uczynności i uczciwości dla swoich uczniów:)
Wiązałam z tymi wyborami duże nadzieje na zmiany. Niestety przeszła stara klika, dla której najważniejsze są imprezy i nabijanie własnej kabzy. Powodzenia mieszkańcy! Gratuluję!
~OCHŁAPY
2010.11.27 09.58.59
Proszę wybaczyć; ośmielam się zauważyć, że w materiale reporterskim jest też i o podwójnym przestępstwie. Pierwsze to zdzieranie plakatów wyborczych przez usługodawców obecnego burmistrza. Drugie, to nie tylko brak reakcji ze strony złocienieckiej, pożal się Boże - straży miejskiej, ale i jej na przestępstwo przyzwolenie. Przaśność Złocieńca to też i takie kwiatki. Tego gatunku straż ma nam towarzyszyć kolejne lata. Tylko jej to się opłaca.
Po notatce można mieć nadzieję, że nowy sposób opisywania gminy już na dobre w niej zagościł. Nikt nie jest w stanie tego powstrzymać. Dodam - na Włodarczyka mógł zagłosować każdy. Jednak, nie każdy to uczynił. A nie ma już straży, które by z tego zdolne były rozliczać. Jakieś tam ochłapy tamtego, to złocieniecka straż miejska. OCHŁAPY!!!
~dobra rada
2010.11.26 23.10.36
Nie jestem szarym mieszkańcem miasta, do którego pani adresuje tekst. Czytam ze zrozumieniem i dostrzegam, że przedmówcy mają rację, zarzucając brak obiektywizmu. Proponuję na przyszłość zaangażować się w obserwację zdarzeń, prezentować fakty i opinie nie tylko przez pryzmat własnych upodobań.
~Magdalena Braniecka
2010.11.25 23.30.00
Przeczytałam raz jeszcze tekst. Mowa w nim zarówno o p. Budrewiczu, jak i o p. Gadzinie. Osoby obserwujące kampanię na bieżąco doskonale wiedzą (i widzą w tekście, który przeczytali ze zrozumieniem) że oba sztaby są traktowane na równi. A że p. Gadzina miał barwniejszą kampanię, poświęcam mu więcej miejsca. Zresztą, jeśli ktoś jest zainteresowany dyskusją, zachęcam do napisania maila do redakcji, bądź spotkania przy kawie, osobiście w redakcji w Złocieńcu - godziny dyżurów podane są w gazecie.
~popieram
2010.11.25 23.09.00
Swoje odczucia niech pani prezentuje na blogu, a nie na łamach prasy. Akurat kampanię p.Gadziny pani krytykuje. Nie widzi zaś kampanii kolegi, który był rzeczywiście przez panią wcześniej promowany na łamach TPD. Okazuje się, że każdy widzi to, co chce. Stronniczość publikacji ma charakter propagandy politycznej, więc niech pani nie zapomina o odpowiedzialności za treść tekstów, które podaje do publicznej wiadomości.
~Magdalena Braniecka
2010.11.25 22.09.42
Szanowni Państwo,
nigdy nie sympatyzowałam, ani nie brałam udziału w niczyjej kampanii! Ani pana Gadziny, ani p. Budrewicza. Jeśli chodzi o PiS, również mam swoje zdanie na ten temat. A fakt, że moja mama kandydowała z tego ugrupowania, przemilczę - jesteśmy dorośli i każdy z nas na prawo żyć swoim życiem. Czy napisałam choćby wzmiankę na ten temat by ją wypromować?
O kampanii pana Budrewicza nie pisałam, a to dlatego, że najzwyczajniej w świecie jej nie zauważyłam - poza przedstawianiem się mieszkańcom nie słyszałam o innych formach kampanii, o "młodzieżówce" również nie. Felietony mają to do siebie, że każdy ma prawo pisać o swoich odczuciach - tak jest w tym przypadku, co zostało w tekście podkreślone. Jeśli ktoś z państwa chciałby inaczej ocenić tegoroczną kampanię - zachęcam do pisania :)
Pozdrawiam serdecznie,
M. Braniecka
~obserwator
2010.11.25 20.30.39
Niczym ta pani nie zaskakuje. Jej sympatie polityczne są powszechnie znane, ale dlaczego zajmuje się ich promocją na łamach prasy? W każdym zawodzie są profesjonaliści i wyrobnicy.
~pełen profesjonalizm
2010.11.25 19.22.50
Ale drugi dziennikarz TPD red. Braniecka jak na razie stara się trzymać fason... Jej artykuły jakieś takie inne są w przeciwieństwie do N...a
~Widz
2010.11.25 18.57.02
Oj Pani Redaktor, każdy kolejny artykulik przybliża do poziomu redakcyjnego kolegi N (chyba, że chodzi o wierszówkę). Brak obiektywizmu to chyba wasza dewiza w TPD! Wyniki wyborów pokazały co o Was myślą ludzie - jak piszecie tak was widzą i oceniają (68 głosów kolegi N - to wynik kilkuletniej pisaniny w TPD). Niech Pani Redaktor za bardzo się na N nie zapatrzy, bo będzie tak samo!
~brak profesjonalizmu
2010.11.25 16.41.05
Osoba pisząca tekst kompromituje się z powodu braku obiektywizmu. Ironizuje z kampanii tylko niektórych kandydatów, pomija zaś tę, w której sama od dawna brała udział. Od kilku m-cy p. Braniecka robiła kampanię na łamach TPD p. Budrewiczowi. Pisała o przyszłym kandydacie jak o bohaterze, bo stał przy grobie, przed krzyżem, trzymał św. obraz, itd. Następnie mama tejże pani startowała w wyborach do rady powiatu z listy PIS, na której czele stał ów śmiałek. Dlaczego więc po wyborach pani Braniecka nie pisze o bulwersującym zachowaniu młodzieżówki złocienieckiej ugrupowania, któremu kibicowała? Ewidentnie była stroną w wyścigach samorządowych, a teraz wykorzystuje swoją pozycję i dyskredytuje przeciwników swojego faworyta! Odsyłam do Kodeksu Etyki Dziennikarskiej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Profesjonalizm w zawodzie jest podstawą sukcesu!!!