Szpital w Gryficach ważnym punktem na mapie transplantologii
W sali konferencyjnej SPZOZ w Gryficach
15 lutego miało miejsce spotkanie, na które przybyli: prof. Marek Ostrowski – Konsultant Wojewódzki ds. Transplantologii, dr Rajmund Rajewski – zastępca dyr. SPZOZ w Gryficach ds. Lecznictwa, dr Zygmunt Czarnecki – kier. Oddziału Intensywnej Terapii w Gryficach oraz Krzysztof Fabisiak – koordynator regionalny POR-TRANSPLANT.
Przedmiotem spotkania było przekazanie podziękowań za współpracę, o której mówi prof. Marek Ostrowski.
– Przyjechaliśmy dzisiaj do Gryfic, żeby podziękować kolegom za aktywność, którą się wykazali w 2009 roku, dlatego, że szpital w Gryficach, jako jedyny, zaraportował do POR-TRANSPLANTU dużą liczbę dawców. Było jedenaście zgłoszeń, gdzie pobrano narządy, a następnie wszczepiono. Byli to zarówno dawcy nerek, wątroby, serca i chyba jedno płuco.
Narządy zostały przeszczepione pacjentom z naszego regionu, a także pacjentom z pozostałych części Polski. Bo tak działa nasz system. My jesteśmy bardzo wdzięczni kolegom za trud włożony w zorganizowanie tego i jednocześnie aktywność i duże zrozumienie potrzeb naszych pacjentów, gdyż nie jest to jeszcze regułą. Mamy w regionie szpitale znacznie większe, posiadające większe oddziały intensywnej terapii, których aktywność jest znacznie mniejsza. W ogóle region zachodniopomorski mimo tego, że nie wszystkie szpitale raportują dawców, to region nasz jest liderem w skali ogólnopolskiej od kilkunastu lat, gdyż liczba pobrań na milion mieszkańców, a nie jesteśmy przecież wielkim regionem, bo mamy tylko 750 tys. populacji, to liczba dawców jest porównywalna z ośrodkami najbardziej aktywnymi na świecie, np. z hiszpańską Katalonią. Nasz region wybija się w Polsce od zawsze, odkąd jest to rejestrowane, na region najbardziej aktywny, a w tej aktywności właśnie szpital w Gryficach ma też swoją dużą rolę. Liczba dawców w naszym województwie, to jest około czterdzieści na milion mieszkańców, kiedy średnia polska wynosi niecałe 20 dawców. Sami widzicie, jaka to jest duża różnica. Tak że cieszymy się, że dr Czarnecki chce z nami współpracować, a jego zespół rozumie nasze potrzeby i potrzeby naszych pacjentów. Ubiegły rok uznaliśmy za szczególny, gdyż liczba jedenastu pacjentów, tutaj, na oddziale Intensywnej Terapii, to liczba bardzo imponująca. Generalnie rzecz biorąc, na świecie uważa się, że Oddział Intensywnej Terapii w ciągu roku powinien generować jednego dawcę na jedno łóżko. W tym wypadku dr Czarnecki na pewno nie ma jedenastu łóżek, a więc znacznie więcej zgłasza, raportuje dawców. W przypadku chorych, zmarłych śmiercią mózgową, to te suche liczby, które tu przytaczamy, są takie dość bezwzględne. Dla słuchacza, który nigdy nie stykał się z tym tematem, czasem może wydawać się to makabryczne, ale ci ludzie umierają w oddziałach intensywnej terapii, są zawsze na tych oddziałach, tylko zespół nie zawsze ma warunki, bądź chęć zgłoszenia takiego potencjalnego dawcę zmarłego śmiercią mózgową, którego narządy mogą przedłużyć życie innym.
– Pan profesor zwrócił uwagę na bardzo istotną rzecz, może ja do pana doktora, bo jeśli jest mowa o tym, że nasz szpital jest wiodącym, to ja chciałbym zapytać o statystyki. Jaka jest liczba pacjentów hospitalizowanych i jak się ma do tego liczba pobrań – pytanie zadaje redaktor Radia VOX Iwona Borkowska.
– W naszym oddziale Intensywnej Terapii leczymy rocznie około 200 pacjentów. – mówi dr Zygmunt Czarnecki. - Pośród tych pacjentów mniej więcej połowa, niestety, umiera, mimo naszych starań. Pacjentów, którzy mają schorzenie, przy którym można rozpoznać śmierć mózgową i myśleć o ewentualnym pobraniu narządów jest w ciągu roku około kilkunastu do dwudziestu. Te jedenaście zgłoszeń, to jest większość z tego, co się zdarza. Natomiast są przypadki takie, w których pomimo tego, że my się staramy, albo proces chorobowy idzie tak szybko, że my nie zdążymy zrobić tego wszystkiego, co trzeba, albo czasami mamy trudności z uzyskaniem deklaracji rodzinnych. Niemniej te wszystkie trudności daje się pokonywać i nasze doświadczenie pokazuje, że z roku na rok idzie nam to lepiej.
Bardzo istotne w tym jest to, że cały zespół Intensywnej Terapii i większość oddziałów szpitala rozumie istotę tego postępowania. I to przekonanie i ta pewność każdej pielęgniarki, która rozmawia z rodziną takiej osoby umierającej na naszym oddziale, przekłada się na skuteczność naszego postępowania. Skuteczność w znaczeniu pokonania wszystkich kolejnych kryteriów, które ustawa stawia przed próbą pobrania narządów. Jest ich dużo i trzeba to zrobić bardzo skrupulatnie i w krótkim czasie. To, że wszyscy potrafimy współpracować przy tym i również duże znaczenie ma to, że w naszym regionie bardzo dużo rodzin już od początku pierwszych rozmów, rozumie, że nie mamy złych intencji, że jest to próba ułatwienia sobie postępowania i dzięki temu uzyskujemy to, że w tym wypadku trzydzieści osób mniej więcej otrzymuje nową szansę na życie –mówi dr Zygmunt Czarnecki.
– Panie dyrektorze, chciałam zapytać, ja wiem, że zabrzmi to dość brutalnie, ale co z tego ma szpital, że OIT wiedzie prym, jest liderem w polskiej transplantologii. Czy są jakieś wymierne korzyści dla szpitala? Dla OIT? - pyta Iwona Borkowska.
– Oczywiście są te korzyści. Po pierwsze - jest to kontakt z bardzo nowoczesną medycyną. Kontakt, który, poza takim formalnym, jest też kontaktem osobistym, co w wielu wypadkach bardzo ułatwia nam tutaj pracę. Poza tym to stawia też przed nami wymagania, by szpital był szpitalem nowoczesnym. To głównie w takich kategoriach to rozpatrujemy – mówi zastępca dyr. SPZOZ ds. lecznictwa Rajmund Rajewski.
– My jesteśmy szpitalem, który ma wysoką liczbę organów, które zostają przekazane tym, którzy ich potrzebują. Ale czy myślicie panowie o tym, żebyśmy i tutaj mieli możliwość dokonywania przeszczepów – pada kolejne pytanie.
– Nie, nie ma takiej potrzeby, dlatego, żeby dany szpital miał ośrodek, gdzie np. przeprowadza się zabiegi transplantacji, to nie tylko lokal jest potrzebny. Do tego potrzebna jest kadra wysoko wykształcona z wieloletnim stażem i doświadczeniem. W naszym regionie są takie ośrodki, które to czynią doskonale od wielu lat. Tutaj nie ma takiej potrzeby, żeby u nas zajmował się właśnie tym. Przynajmniej na dzień obecny i nie jest to w ogóle brane pod uwagę – wyjaśnił dr Rajmund Rajewski.
– Panie dyrektorze, ale narządy trafiają też do pacjentów waszego szpitala - zauważa prof. Marek Ostrowski. - Wystarczy zapytać na Stacji Dializ i można wyliczyć, ilu pacjentów miało przeszczepione nerki czy inne narządy. W zeszłym roku była taka sytuacja, kiedy narząd był pobrany w Gryficach. Później było typowanie i pacjent z Gryfic dostał narząd. Oczywiście jest to dziełem przypadku, a nie jakieś zamierzonej logiki. Tutaj typowanie tkankowe decyduje, a nie miejsce pochodzenia narządu. Ale też jesteście beneficjentami z drugiej strony tych narządów, które my pobieramy. - mówi.
– Panie profesorze, chcę jeszcze zapytać o samą procedurę i o to też, czy ciągle polityka ma taki wpływ na rozwój transplantologii w Polsce, jak wiele się mówiło w przypadku doktora G. - nawiązuje do głośnej sprawy Iwona Borkowska.
– Rzeczywiście, temat prawie przed trzema laty, kardiochirurga doktora G. został wykorzystany i uderzył nie tyle w nasze środowisko. Uderzył w pacjentów, o czym ci, którzy to wykorzystali, nie chcieli wiedzieć. Liczba przeszczepionych narządów spadła drastycznie o trzydzieści procent. Można powiedzieć, ze wiele osób nie doczekało się przeszczepienia. Z drugiej strony nastąpiła pewna konsolidacja środowiska i również oparcie o nowe przepisy, które pozbawiają jakichkolwiek wątpliwości i komisje etyczne i osoby pobierające. W tej chwili mamy już trzecią modyfikację ustawy transplantacyjnej, która w zeszłym roku została podpisana i w miarę rozwoju nauki, szczególnie neurofizjologii i w miarę poznawania pewnych trudności, te przepisy coraz bardziej komplikują się. Pierwsza ustawa transplantacyjna była na trzech stronach (1995 r.), obecna jest rozbudowana i przewiduje bardzo różne wydarzenia, które mogą się zdarzyć.
Mając dokładne przepisy i opierając się na tych przepisach, naprawdę trudno jest później zespoły podejrzewać o jakieś nieprawidłowości. Oczywiście, że media, niektóre media, szukają sensacji i np. przeszczepienie z chorobą nowotworową urasta do rangi sensacji. Temat handlu narządami. Na świecie handluje się narządami. My o tym wiemy, ale w Polsce taka rzecz byłaby niemożliwa. W przeszczep zaangażowanych jest kilkadziesiąt osób. I trudno jest sobie wyobrazić, że można skorumpować kilkadziesiąt osób, które biorą udział zarówno w pozyskaniu czy wszczepieniu narządów. Także temat jest absolutnie czysty, aczkolwiek szukając sensacji zawsze można się czegoś dopatrzyć – wyjaśniał prof. Ostrowski.
- Chciałbym jeszcze ze swojej strony zwrócić uwagę na to, co mówił dr Czarnecki – głos zabrał Krzysztof Fabisiak, koordynator regionalny POR-TRANSPLANTU - to jest świadomość społeczności gryfickiej i tego regionu; jest wysoka. To jest jedyny pozytywny element afery z dr. G. w tle, że media zainteresowały się transplantologią. O tym się mówiło. Wiele osób wypowiadało się na ten temat. I to spowodowało, że ta świadomość pacjentów jest znacznie wyższa, niż była pięć czy dziesięć lat temu, co istotnie pomaga w tym, żeby rozmawiać o śmierci. Transplantologii nie powinniśmy rozważać w kategorii za złe i dobre. To wszystko jest względne. Z punktu widzenia medycznego zespół dr-a Czarneckiego wskazuje, że mamy 100 proc. pewności, że ta osoba w nieodwracalnym mechanizmie uległa wypadkowi. Niestety, póki co, nie mamy możliwości, żeby mózg nasz mógł wrócić do życia. Myślę więc o tym etapie kolejnym, czyli pobraniu narządów. Jeśli dwa elementy uzupełniają się, czyli akceptacja ze strony rodziny i jest gotowość ze strony zespołu medycznego, to mamy sukces, o którym tutaj mówimy. I dlaczego tutaj jesteśmy. To, że zespół Intensywnej Terapii jest partnerem Polskiej Transplantologii.
– Jeszcze jedno pytanie. Czy jest granica wieku dawcy?
– Każdy dawca jest rozpatrywany indywidualnie. Kiedyś były granice wiekowe. Obecnie nie. Każdego dawcę i biorcę rozpatruje się indywidualnie. Często pobierane są nerki np. od siedemdziesięcioletniego dawcy dla biorcy dwudziestolatka i to z dobrym efektem.
W tej chwili taki typowy dawca, to jest osoba pięćdziesięcioczteroletnia, która umarła w mechanizmie śmierci mózgowej spowodowanej najczęściej udarem albo niedokrwiennym albo krwotocznym. Biorcy są różni. Od dzieci poczynając, na siedemdziesięciolatkach o niewydolności nerek – kończąc. Przekrój jest bardzo duży – dawców i biorców. Bywa, że w naczyniach krwionośnych siedemdziesięciolatka nie ma zmian miażdżycowych, a widoczne są już u dwudziestolatka. To wszystko zależy od genów i od stylu życia również.
Za spotkanie i rozmowę dziękują: Iwona Borkowska i Maria J.