(ŁOBEZ.) Reszczanie chcą przejąć sprawy w swoje ręce i poprowadzić Zespół Szkół w swoim mieście. Przez trzy następne lata starostwo powiatowe w Łobzie ma wspomagać finansowo reską placówkę.
W minioną środę w starostwie spotkali się przedstawiciele gminy Resko z zarządem powiatu, aby omówić przyszłość reskiego liceum. W spotkaniu nie brała udziału dyrektor Zespołu Szkół, bo jak stwierdzono, poruszane kwestie jej nie dotyczyły.
Burmistrz Reska Arkadiusz Czerwiński już we wstępie zaznaczył, iż większość radnych wyraziła chęć przejęcia prowadzenia szkoły średniej. Takie stanowisko zostało wypracowane podczas spotkania, jakie miało miejsce kilka dni wcześniej.
- Samorząd reski gotowy jest do prowadzenia szkoły, ale pod warunkiem, że przez następne trzy lata starostwo będzie wspomagało Resko finansowo. My ze swojej strony deklarujemy wszelkie działania mające przynieść poprawę - mówił burmistrz.
Starosta Antoni Gutkowski zgodził się na ogólne warunki przedstawione przez burmistrza. Zaznaczył, że pierwsze spotkanie nie jest miejscem do wypracowywania szczegółów przejęcia placówki przez samorząd gminny. Tym ma zająć się specjalnie w tym celu powołana komisja, którą ze strony starostwa będą reprezentować: radny Ryszard Sarna (przewodniczący), wiceprzewodniczący rady powiatu Ryszard Sola oraz dyrektor Wydziału Oświaty i Promocji Teresa Łań, a stronę reską: burmistrz Arkadiusz Czerwiński, przewodnicząca rady Barbara Bassowska i radny Jan Czaban.
Radny Zdzisław Trojga wyraził obawę, aby nie doszło do takiej sytuacji, że po trzech latach Resko „odrzuci zgniłe jajko”. Stanowczo temu zaprzeczył burmistrz Reska, deklarując, że po trzech latach gmina w pełni weźmie na siebie odpowiedzialność za placówkę oświatową, bowiem wszelkie działania zmierzają nie tylko do uratowania placówki, ale i jej rozwoju. Przedstawiciele rady miejskiej w Resku oraz burmistrz deklarowali, że chcą doprowadzić do takiej sytuacji, aby po trzech latach szkoła średnia nie wymagała dopłat ze strony budżetu gminy. Jak wyjaśnili, trzy lata to pełny cykl nauki jednego naboru i stąd taki okres.
O woli utrzymania placówki zapewnił również wicestarosta Ryszard Brodziński. Dodał, że przez kolejne trzy lata będzie to wspólna inicjatywa. Na pytanie radnego Seredyńskiego - co zostało uczynione, aby ratować placówkę, starosta odparł, że została zwiększona ilość godzin pozalekcyjnych o 80 proc., utworzono po dwa profile w jednej klasie, czego nie zrobiono w Łobzie. Starosta zapewnił, że jest to magnes, który może przyciągnąć uczniów. Przy okazji dodał, że powiat ma zapewnione środki na odprawy dla nauczycieli oraz urlopy.
Do końca 2010 roku gmina Resko otrzyma tyle pieniędzy, ile będzie potrzebowała na zamknięcie roku bez długów. Negocjacje odnośnie wysokości dofinansowania mają dotyczyć lat 2011, 2012 oraz 2013. Jednakże w każdym roku dotacja ma być niższa. Radny Trojga zaznaczył jednak, że przekazane będzie tylko prowadzenie szkoły, a nie obiekty.
Porozumie ma zostać wypracowane do marca, a prowadzenie szkoły przez gminę ma rozpocząć się od września. Burmistrz Czerwiński podkreślał, że tylko szybkość i sprawność działań mogą przynieść sukces.
- Z pewnością nie jesteśmy w stanie przejąć tego liceum bez dodatkowych zapisów. Dzisiaj szkoła wymaga dopłaty do subwencji określonej sumy. Wyraziliśmy chęć, by w przeciągu trzech lat, czyli w okresie pełnego obiegu liceum, starostwo nas wspomagało. W tym czasie wprowadzimy porządek, aby po tym okresie doprowadzić do takiej sytuacji, gdy będziemy w stanie sami je prowadzić, bez potrzeby dopłaty do subwencji. Nie chodzi o to, abyśmy wystawiali rachunek, bo w jednym roku wyszło tak, a w innym inaczej. Skoro bierzemy na siebie jakieś zobowiązanie, to zobowiązujemy się, że za daną kwotę poradzimy sobie. Nie chodzi o to, że będziemy siedzieć i nic nie robić, a będziemy wystawiać rachunki starostwu, bo nam się nie udało. Dlatego uważamy, że w pierwszym roku dopłata ta powinna być większa, bo przecież z dnia na dzień wszystkiego nie zrobimy, w drugim roku mniejsza, w trzecim jeszcze mniejsza. Takie założenie proponowałem naszym radnym i większość radnych takie stanowisko przyjęła – mówił burmistrz.
Radny miejski Adam Seredyński powrócił do kwestii naboru. Chciał wiedzieć, dlaczego starosta nie zgodził się na utworzenie klasy zawodowej. Jego zdaniem szkoła na tym straciła, nie otrzymując przez kolejne lata subwencji, a potencjalni uczniowie szkoły zostali zmuszeni do szukania innych placówek poza Reskiem.
- Nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości, że lepiej by było, gdyby organem prowadzącym była gmina Resko. Cała sprawa w porozumieniu będzie rozbijała się o pieniądze. Decyzja, która została podjęta o wstrzymaniu naboru, sprawiła, że nasze dzieci musiały szukać edukacji poza Reskiem, a nie jest to takie proste. Nasza gmina jest bardzo rozrzucona i jeśli chodzi o połączenie Orzeszkowa, Miłogoszczy czy Iglic z Płotami, to nie jest takie proste. Od kilku lat uczeń trzeciej klasy może mieć poprawkę. W tym roku ośmioro uczniów w gimnazjum miało poprawki. Można domniemywać, że to potencjalni kandydaci do szkoły zawodowej. Chodzi o pieniądze, bo tej klasy nie będzie przez trzy lata. Oczekiwałbym analizy finansowej takiej decyzji, czy to była decyzja dobra, czy nie. Tu nie ma podziału na grupy, finanse powinny być dokładnie rozliczone, bo jeśli nie ma podziału na grupy, to są duże oszczędności, jeśli chodzi o płace. Największą rolę odgrywa tu niestety pani dyrektor szkoły, która powinna o to zabiegać, a nie wiem, czy zabiegała. To będzie skutkować na trzy lata. Też jestem więc za tym argumentem, aby przejąć szkołę nie wcześniej jak za trzy lata, gdy sprawy finansowe będą uregulowane. Nie wyobrażam sobie dzisiaj, gdy gmina dokłada do szkół 1600 tys. zł, a powiat da nam Zespół Szkół od września. Chociaż z pełnym utrzymaniem szkoły, to możemy i od września przejąć – mówił radny Seredyński.
Starosta Antoni Gutkowski wyjaśnił, że dyrektor placówki w Resku przyjechała do starostwa u schyłku wakacji. Wówczas do klasy zawodowej miała kilkunastu chętnych, podobnie do liceum.
- Na podstawie obserwacji wielu lat wiem, że we wrześniu nie tylko uczniowie dochodzą, ale i w trakcie nauki spora grupa odchodzi. Co by się stało, gdybym wyraził zgodę, na otwarcie klasy z 16 uczniami, nawet gdyby doszło dwóch, trzech, a w trakcie roku odeszłoby np. do 12 uczniów i byłbym zmuszony podjąć decyzję o likwidacji? To byłoby gorsze. Subwencja, która trafia na ucznia ma nie tylko zapewnić płace nauczycieli, ale około 20 proc. z tej subwencji musi iść na wydatki administracyjne i wydatki rzeczowe. W tej chwili nie odpowiem panu, czy to by się bilansowało przy grupie 16-osobowej. Pani dyrektor wiedziała już od zeszłego roku, że tak musi robić agitację, tak musi robić nabór, żeby było minimum, które jest finansujące. A minimum finansujące się, to jest 26. uczniów. Decyzję podjąłem na podstawie naboru, jaki mi pani dyrektor przedstawiła i na podstawie obserwacji tego, co się dzieje od wielu lat, szczególnie w klasach zawodowych. Dlatego zaproponowałem jej, aby spróbowała namówić część uczniów, którzy kandydowali do zawodówki, aby przeszli do liceum, przynajmniej można było utworzyć klasę. Już nie patrzyłem na to, by było 30 uczniów, ale ponad 20. - tłumaczył starosta Gutkowski.
* * *
W konsekwencji podczas spotkania wszyscy byli zgodni co do konieczności ratowania reskiej placówki. Reszczanie nawet nie chcą myśleć, że szkoły tej miałoby nie być. Uznali więc, że lepiej wziąć sprawy w swoje ręce i wyprowadzić szkołę na prostą. Na to dają sobie trzy lata. W tym czasie starostwo zobowiązało się dopłacać do szkoły wypracowane przez komisję kwoty. Jakie one będą, okaże się zapewne w ciągu najbliższych miesięcy. Starosta dawał do zrozumienia, że będą one wystarczające do tego, aby reszczanie mogli zrealizować swój plan. Po trzech latach placówka ma sama się finansować. W jaki sposób? Reszczanie na razie milczą, ale widać, że mają już jakieś pomysły na podniesienie atrakcyjności szkoły. Póki co, rada miejska w Resku dogadała się z zarządem powiatu i rozpoczęła pracę nad przygotowaniem porozumienia odnośnie przejęcia placówki.