Wtedy nastąpiła akcja, która przez długie lata będzie śnić się Irlandczykom. Piłkę zagraną w ich pole karne (notabene z pozycji spalonej, na której znajdował się Squillaci) dopadł Thierry Henry, ale najpierw przyjął ją ręką, by momentalnie odegrać ją do stojącego trzy metry przed bramką kolegi. William Gallas nie spudłował. 1:1, a taki wynik premiował trójkolorowych. Francuzi remisując z Irlandią weszli do finałów Mistrzostw Świata w RPA w 2010 roku. Irlandia protestowała, ale to nic nie dało. Odpadła. Zwyciężył... szwindel. Wszyscy to przełknęli i przyjęli do wiadomości, że takie już obowiązują reguły.
* * *
Wtedy nastąpiło niespodziewane zagranie Donalda Tuska, który wrzucił na pole karne piłkę – temat o zmianach w konstytucji. - Ograniczyć kompetencje głowy państwa i zlikwidować wybory prezydenckie! W polu karnym zakotłowało się, bo drużyna mediów szybko zaczęła żonglerkę. Temat dopadli dyżurni redaktorzy, którzy zczęli podawać piłkę na skrzydła. Piłka wysokim lobem poleciała w kierunku forstopera Waldi Pavlaka, który w trakcie przerwy w meczu zdążył na swoim blogu odnotować, że propozycja dotycząca czytelnego rozdziału władz co do kierunku jest OK. Drużyna przeciwna nie dawała za wygraną i napinała się jak mogła, by wybić piłkę. Miała jeszcze w pamięci niedawno przegrany walkowerem mecz, gdy nie dojechała, bo ktoś im zabrał samolot. Gdy Miro i Ryjo (po hiszpańsku – j czyta się jak ch) spudłowali w stuprocentowych sytuacjach, musieli zejść z boiska. Wskazówek trenerskich na ucho udzielali Jan Kristofer Whitecki i Vincent bez pesela. W mediach wrzało i zwycięstwo teamu pod wodzą kanclerza Donka wydawało się coraz bliżej. Wszyscy spoglądali nerwowo na zegraki, licząc minuty. I gdy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego już zacierali ręce, nagle kapitan Donek wziął piłkę i zszedł z boiska. Wszyscy osłupieli.
Nazajutrz wszystkie telewizje z namaszczeniem cytowały słowa kanclerza, wypowiedziane po meczu: - Nie będziemy grać w konstytucję, bo jest za mało czasu, by wygrać. Zresztą nie mamy większości na tym boisku. Wracamy do przerwanego meczu i gramy we wprowadzenie euro. - Euro, euro, euro – zaszumiało na trybunach. - No, może jeszcze w autostrady, a może w zupełnie coś innego. Rzucę okiem na tabelę (sondażownię), to wam jutro powiem. - rzucił niedbale przez ramię i udał się do gabinetu... odnowy. Miał przecież za sobą ciężki mecz.
* * *
W starych czasach żartowano z ludzi strzelających na strzelnicach lub w lasach, że im mamy w dzieciństwie nie pozwalały strzelać z procy, dlatego jak podrośli, rekompensowali to sobie, strzelając do zająców. Donald Tusk nie zagrał w lidze, więc rozgrywa mecze polityczne. Tu przynajmniej może awansować do politycznej premiere league, gdzie grają Sarkozy i Merkel. Gdyby był lekkoatletą, byłby zupełnie innym politykiem, ale jest piłkarzykiem. Jak mawiał znany trener Franciszek Paszel ze Świdwina, w lekkoatletyce nie da się oszukać, a w piłce można schować się w tłumie, biegać, markować albo tak jak Thierry Henry – zagrać ręką tak, by sędzia nie zauważył. I cieszyć się z oszustwa. W lekkoatletyce jak pobalujesz na dyskotece, na drugi dzień dobiegniesz do mety ostatni albo nie przeskoczysz poprzeczki.
* * *
Oczywiste jest, że Tusk wywołał temat zastępczy, bo ani nie ma czasu na zmianę konstytucji, ani większości do tego potrzebnej. Bije polityczną pianę, by odwrócić uwagę od spraw stoczni, afery hazardowej, która się niespodziewanie rozwija i wielu poważnych problemów, jakie narastają, jak choćby ogromna dziura budżetowa, konsekwencją której są cięcia w służbie zdrowia, policji, wojsku. Już słychać, że policja pożycza papier do kopiarek, bo nie ma pieniędzy. Szpitale są zadłużane, więc jest pretekst do ich prywatyzacji. Rząd najchętniej oddałby komuś państwo na utrzymanie, by nie ponosić kosztów, zostawiając sobie jedynie stanowiska. To nazywa się decentralizacją. Jak najmniej odpowiedzialności, z zachowaniem pensji, przywilejów i władzy. Czy można mieć władzę bez odpowiedzialności? To przecież - wypisz wymaluj - Unia Europejska. Wybrano właśnie prezydenta i szefową dyplomacji. Kto wybrał? Nie wiadomo. Przecież nie my. Kto kontroluje unijne struktury i w jaki sposób? Nie wiadomo. A władza jest i to duża, w postaci dyrektyw, które musimy przecież wykonywać. Można stworzyć takiego potworka? Można. Odpowiedzialność – przed kim? Czy ktoś słyszał, by te struktury skontrolowała jakaś NIK lub RIO? Czy ktoś ponosi odpowiedzialność za zużyte tony papieru, które przydałyby się naszej Policji?
* * *
Tusk chce grać w lidze unijnej, więc wymyślił, by wykreślić z konstytucji powszechne wybory prezydenckie. Bo skoro w unii nie wybiera się prezydenta w takich wyborach, to po co to robić w Polsce. Kombinuje więc, jak by tu zrobić, by nie musiał być wybierany, a jednocześnie mieć więcej władzy. Ktoś powie – to antydemokracja. A kto będzie na mistrzostwach w RPA pamiętać, że Francuzi dostali się tam po strzeleniu gola z pomocą ręki Henriego? No, kto?