Przejmą szpital i będą zwalniać – twierdzą ratownicy i protestują
(ŚWIDWIN ) W czwartek przed tutejszym starostwem protestowali ratownicy medyczni z powiatowego szpitala w Połczynie-Zdroju. Wsparli ich koledzy z innych powiatów. Głośne wybuchy petard i wywoływanie urzędników ze starostwa nie przyniosło skutku. Nikt do nich nie wyszedł. Po pół godzinie ratownicy zakończyli protest. Petycję wyślą do starosty pocztą. Jak twierdzą, po rozmowach z prywatnymi oferentami i rozeznaniu sytuacji w innych szpitalach, po przejęciu szpitala nastąpią zwolnienia pracowników, a następnie zatrudnienia na kontrakty. Jak wyliczyli – musieliby pracować 300 godzin miesięcznie, by osiągnąć dotychczasowy poziom płac.
Swój głos wyrazili w liście do redakcji, który publikujemy poniżej.
W tym czasie, gdy ratownicy protestowali, zebrała się komisja przetargowa, pod przewodnictwem starosty Mirosława Majki, która otworzyła złożone oferty na dzierżawę szpitala. Wpłynęły trzy, w tym starostwa z Białogardu. Ta ostatnia została odrzucona, gdyż – jak nam powiedział starosta – była niekompletna w dwóch pozycjach, a wadium wpłynęło po terminie. Rozpatrywane będą dwie oferty złożone przez Szpitale Polskie S.A. z Katowic oraz konsorcjum Nowe Szpitale ze Szczecina. Jednak one – zdaniem komisji – wymagają doprecyzowania. Przedstawiciele oferentów zostali zaproszeni na posiedzenie komisji w dniu 25 bm.
Odnosząc się do protestu ratowników, starosta Majka powiedział, że ratownicy zorganizowali go w czasie posiedzenia komisji. - Rozmawialiśmy do tej pory ile tylko chcieli. W umowie dzierżawy zabezpieczyliśmy im dotychczasowe warunki pracy i płacy na 12 miesięcy. Oferenci chcą szpital z pogotowiem. - powiedział.
Mało kto spodziewał się, przygotowując szpital do prywatyzacji, że kością niezgody okaże się pogotowie. Może dlatego, że mało kto wiedział, że to kość tłusta. Okazuje się, że to nie tylko działalność przynosząca zyski, ale też często decydująca o tym, gdzie trafi pacjent. Dla prywatnego oferenta jest więc o co się bić. Jak zakończy się spór? Najprawdopodobniejszy scenariusz, to po rocznym okresie, zapisanym w umowie, nastąpi wypowiedzenie umów o pracę i zatrudnienie innych ratowników. Najprawdopodobniej taki los czeka zresztą wszystkich pracowników, którzy albo przejdą na kontrakty albo stracą pracę. KAR