(ŚWIDWIN) W ostatnich dniach lipca na ul. Drawskiej wycięto osiem dorodnych lip. Gdy sprawą zainteresował się jeden z mieszkańców, wycinkę wstrzymano, co pozwoliło uratować rosnący tu piękny buk. Też miał być wycięty. Komu przeszkadzały drzewa i czy wycięto je zgodnie z prawem? Sprawę prześledził zbulwersowany tą wycinką mieszkaniec tej ulicy pan Bronisław Wierszycki.
Od około 4-5 lat na terenie miasta występuje regularna wycinka starego, wieloletniego drzewostanu w parkach, przy ulicach i wszelkiego rodzaju enklawach zieleni. W ramach tej likwidacji starego, ale zdrowego drzewostanu, usunięto w mieście przeszło 80 ponad stuletnich drzew takich jak kasztany, buki, lipy i inne. Drzewa wycięto na ul. Połczyńskiej i na Placu Lotników. Teraz lipy na ul. Drawskiej. Wśród wyciętych drzew nasz rozmówca dopatrzył się znanych odmian znajdujących się pod ochroną konserwatorską; rosły tu lipy drobnolistne i szerokolistne - perełki swojego gatunku, nielicznie występujące na naszym terenie.
- Od paru tygodni „chodziły” po mieście słuchy, że szykuje się wycinka starych drzew w alejce biegnącej na zapleczu ul. Drawskiej. - mówi pan Bronisław Wierszycki. - Odwiedziłem w tej sprawie tak Urząd Miejski, jak i sąsiednie Starostwo. Żadnych dokumentów w tej sprawie mnie nie przedstawiono. W Urzędzie Miejskim poinformowano mnie jedynie, że jest planowana na części alejki lokalizacja parkingu, ale bez wycinki. Powiedziano też, że będzie rozpisany przetarg na tę budowę, lecz nic jeszcze nie zostało rozstrzygnięte. Podobnie w sąsiednim Starostwie. Byłem uspokojony, ale miałem cień podejrzenia, że nie o wszystkim mnie informowano rzetelnie.
W dniu 29 lipca br., idąc alejką około godz.8 rano, zobaczyłem 6 dorodnych lip, powalonych dosłownie przed chwilą, a jedną w trakcie ścinania. Na moją interwencję u osobnika, który kierował wycinającymi - „kto mu to zlecił i czy posiada stosowne pozwolenie?”, odpowiedział, że ze sobą takich dokumentów nie ma, bo pozostawił je w biurze, a poza tym - „to nie mój interes”. Wróciłem natychmiast do domu i zawiadomiłem komendę policji o zaistniałym fakcie. Następnie interweniowałem w Urzędzie Miejskim. W urzędzie przedstawiono mi decyzję - pozwolenie na wycinkę z maja 2008 r., w której uzasadnieniem potrzeby wycinki była przebudowa ul. Drawskiej. - mówi.
Drawska dawno przebudowana,
więc...
Jak wszyscy wiedzą, przebudowa ulicy Drawskiej (inwestycja wojewódzka) została w całości zakończona w lecie roku ubiegłego wraz z całą infrastrukturą towarzyszącą. Zrobiono tu nawet zatokę dla autobusów. Drzewa rosły poza pasem drogowym, w odległości około 15 metrów od jezdni, na skwerku, przy wspomnianej już alejce. Nie jest więc prawdą, że wycięcie tych lip było w jakikolwiek sposób związane z przebudową tej ulicy. Jednak drzewa zaczęto wycinać, i to w środku lata.
- W sprawie interweniowałem u burmistrza. Nie miał dla mnie właściwie czasu, ale umówił się ze mną na 3 sierpnia, z uzgodnieniem, że przedstawi mi dokumentację uzasadniającą wycinkę. Jak dowiedziałem się później, wysłał na miejsce wycinki pracownika, aby ten wstrzymał dalsze wycinanie. Dzięki temu nie wycięto dorodnego buka.
Po wyjściu od burmistrza postanowiłem sprawdzić zapisy dot. tego terenu zawarte w planie zagospodarowania przestrzennego miasta. W zapisach planu odnalazłem dość rewelacyjne dla mnie dane, w świetle których jakakolwiek wycinka drzew na tym terenie nie tylko nie wchodzi w rachubę, ale ponadto jest to teren strefy chronionej przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Czyli zarówno wycinka na zlecenie Urzędu Miejskiego, jak i wydana przez Starostwo decyzja zostały przygotowane i wykonane z naruszeniem prawa. - twierdzi pan Wierszycki.
Promenada z drzewami
z ochroną konserwatorską
Lipy rosły przy promenadzie biegnącej w pobliżu tartaku. Plan zagospodarowania przestrzennego miasta został zatwierdzony w końcu 2004 roku, z terminem obowiązywania od 1 stycznia 2005 roku. Co w nich znalazł nasz rozmówca, że stwierdził naruszenie prawa?Otóż w par. 2. pkt. d) zapisano: „Zachować istniejący pas zieleni wzdłuż ul. Drawskiej (promenada)”. Ustalenia w zakresie ochrony środowiska przyrodniczego i kulturowego mówią wyraźnie: a) Istniejąca zieleń do zachowania; b) Pas zieleni wzdłuż ul. Drawskiej, projektowany do objęcia strefą „B” ochrony konserwatorskiej. Obowiązują ustalenia konserwatorskie zawarte w rozdz. II par. 6”.
- Sprawdziłem też ulice i drogi na terenie miasta, na których wycięto lipy, kasztany i inne rodzaje starych, dorodnych, wysokich drzew - opisy planu określały podobnie. Nie sprawdzałem decyzji dotyczących ich wycinki, ale przypuszczam, że i one nastąpiły na podstawie podobnych dokumentów. - mówi.
Po co robi się plany
zagospodarowania miasta?
- W dniu 3 sierpnia, pomimo umówienia się, pan burmistrz nie miał dla mnie czasu. - kontynuuje opis swoich zmagań z urzędnikami pan Wierszycki. - Zostałem skierowany do zastępcy pana Krzysztofa Wasicionka. Poinformował mnie, że na tym terenie (przy ul. Drawskiej) projektuje się zlokalizowanie parkingu na 15 miejsc plus miejsce dla osoby niepełnosprawnej. Pokazał zatwierdzoną przez Starostwo dokumentację techniczną oraz wydaną decyzję - pozwolenie na budowę z dnia 9 lipca 2008 r. W wydanej decyzji brak było jakiejkolwiek wzmianki o ustaleniach zawartych w Planie Zagospodarowania Przestrzennego Miasta. W przedstawionej dokumentacji dojazdy do parkingu zlokalizowano od strony promenady, a wiceburmistrz sugerował w przyszłości zajęcie części jej pasa na potrzeby parkingu. Zdumienie moje wywołał ponadto dokument spisany dnia 29 lipca br., to jest w dniu wycinki (dokonano jej przed godz. 8.00), określony jako „Porozumienie”. Spisano go najprawdopodobniej już po mojej interwencji, na miejscu wycinki, gdyż urząd rozpoczyna pracę przed ósmą. W dokumencie zapisano, że urząd zleca „bezpłatne usunięcie 7 szt. drzew (lipa) itd. na działce przy ul. Drawskiej dla pana Mirosława Błachnio ze Świdwina”. W par. 2 zawarto ustalenie: „drewno staje się własnością wykonawcy za usunięcie”. Brak jest natomiast wzmianki o jakiejkolwiek inwentaryzacji i wycenie uzyskanego drewna. Mnie w urzędzie przedtem informowano, że drewno z wycinki trafia do podopiecznych opieki społecznej. Natomiast „fama miejska głosi”, że drewno to jest cięte na odpowiednie kawałki i po wysuszeniu jest sprzedawane jako doskonały opał do kominków. Informowałem się u sąsiadów ogrzewających mieszkania drewnem, gdzie zaopatrują się w opał i ile to kosztuje. Okazuje się, że zaopatrują się w nadleśnictwie i za wiatrołomy płacą około 130 zł/m przestrzenny, z własnym przygotowaniem i wywiezieniem z lasu. - szacuje
Lipy wycięto, bo ma być parking.
Kiedy i dla kogo?
- Sprawdziłem także w Starostwie, na jakiej podstawie wydano decyzję o budowie parkingu, bez uwzględnienia zapisów z planu zagospodarowania przestrzennego. Pokazano mi wtedy w części opisowej projektu, na podstawie którego wydano decyzję, pkt.. 3.1. - „Zakres i skala projektowanego przedsięwzięcia” zdanie: - „Taka lokalizacja pozwala na maksymalne wykorzystanie terenu, bez wycinki rosnących drzew”. Nie zwrócono natomiast uwagi na całkowicie niezgodną z planem lokalizację parkingu i nieprawdziwe stwierdzenie, że lokalizacja jest zgodna z planem oraz opisem do terenu określonego jako 71UZ, a działka nr geodezyjny 58/2 stanowi integralną część tego terenu i nie może być opracowana osobno. - komentuje poczynania Starostwa pan Wierszycki.
Parking i lipy - pytania
o przestrzeń społeczną miasta
To prawna strona tego zagadnienia, w której – jak widać – były planista miasta porusza się z dużą wiedzą i doświadczeniem. Druga strona to pytania o samą wycinkę i uzasadnienie społeczne planowanej tu (niezgodnie z planem zpm) inwestycji pod nazwą parking. Kiedy ten parking miałby powstać, jeżeli już teraz drzewa wycięto? Gdyby już miał tu być, to czy nie można by było uniknąć wycinki? Czy parking w ogóle jest potrzebny w tym miejscu, skoro nie ma tu zagęszczenia architektonicznego, nie ma bloków mieszkalnych i nie znajdują się żadne instytucje? Nawet pobliski sklepik stoi zamknięty. Istniejący obok „Rentgen” ma swój parking. Budynek, w którym mieści się Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna, ma dużo miejsca na zapleczu. Kilkadziesiąt metrów dalej, skręcając w lewo, istnieje spory parking, średnio wykorzystywany. Czy w takim układzie nie pilniejsze jest rozładowanie korków w centrum? Czy też może wycinanie drzew stało się jakimś cichym dochodowym biznesem?
Te pytania powinny zwrócić uwagę na problem nie tylko zieleni miejskiej, ale też planowania przestrzennego w mieście i przestrzegania istniejących zapisów.
Całkiem niedawno, może nawet w tym samym czasie, gdy starostwo wydawało pozwolenie na wycinkę lip i buka, starosta Mirosław Majka zaciekle walczył o rosnący kilkanaście metrów dalej głóg. Koniecznie chciał uznać go za zabytkowy, co wstrzymałoby rozbudowę gabinetu radiologicznego pani Kołosowskiej. Na szczęście gabinet stoi, ludzie mają pracę, pacjenci są obsługiwani, właścicielka płaci większe podatki, a głóg... sobie rośnie.
W przypadku lip nie było z kim walczyć i komu pokazywać wielkość swojej władzy, więc poszły pod „topór”. Proponowałem głóg nazwać imieniem starosty. W tym przypadku proponuję ocalałego buka nazwać imieniem pan Bronisława Wierszyckiego, któremu zawdzięcza życie. A przecież nie tylko o zieleń miejską tu chodzi. Przede wszystkim chodzi o społeczną przestrzeń miasta, w której ktoś wykonuje prawo, ktoś reaguje na jego łamanie, ktoś robi interesy, ktoś tę przestrzeń urządza. Obojętność jest pierwszym krokiem do oddania tej przestrzeni komuś, kto może zechcieć ją urządzać nam wedle swojego uznania. Dlatego tak cenna jest reakcja pana Bronisława Wierszyckiego, który przestrzeń miejską uważa także za swoją, ma w niej swój głos i nie chce być z niej wypchnięty.
Kazimierz Rynkiewicz
Najważniejsze, że głóg im. Majki dalej rośnie. Mówi się,że to największy sukces samorządu powiatowego!
~Antoniusz
2009.08.12 14.36.30
A ja Panu Bogu i poprzednim władzom na gołych kolanach dozgonnie dziękować będę, że kilkanaście lat temu wycięto mi drzewa rosnące przy ulicy po mojej południowej stronie domu. Od tamtej pory mam jasne, suche, ciepłe mieszkania, żadnych much, ani innego robactwa żerującego na liściach, żadnego spadania gałęzi do ogrodu i kwiaty pięknie kwitnące w słonecznym widnym ogrodzie. Mam widoczny wyjazd z posesji, nie muszę kombinować czy mi kogoś drzewo przesłania podczas wyjazdu.
Za komuny - w czynach społecznych i prywatnie sobie zasadziłem wiele innych drzew, ale tam gdzie ich miejsce, w lesie, albo w moim owocowym ogrodzie, tam gdzie nikomu nie przeszkadzają, a tym bardziej sąsiednim działkom i nie utrudniają życia, tylko dają radość z zieleni i owoców.
~Admin
2009.08.10 09.20.00
Karol - proszę o argumenty, proszę wskazać te kłamstwa konkretnie polemizując z artykułem, z poszczególnymi faktami.
~karol
2009.08.10 08.29.29
ten artykuł jest wielkim kłamstwem, autor artykułu nawet nie raczył sprawdzić jaka jest prawda przyjął za pewnik wywody p. wierszyckiego