(ZŁOCIENIEC. ) W pierwszy dzień wakacji Tygodnik odwiedził szkolniaków na przez nich opanowanych terenach. O kłopotach dzieci na Osiedlu Gronowska piszemy w innym materiale. Tu o dzieciach z ulic Stolarskiej i Podmiejskiej.
Bawią się, gdzie się tylko da. Na zrujnowanych ulicach bez chodników, w gruzowiskach, bywa, że i w opustoszałych ruinach i w ogóle nie zabezpieczonych. Dodajmy, że między innymi i dla tych dzieci czynne są w centrum dwie świetlice – w Carpe Diem i w podziemiach pubu Dialog.
Rzeczą najnaturalniejszą byłoby jednak wybudować tu nawet rozległy plac zabaw i nawet kogoś, na przykład z ZOK-u, przysposobić do pracy tutaj, a nawet kogoś z OSiR-u, skoro mieszkańcy decyzją swych radnych utrzymują te instytucje. Kiedy reporter Tygodnika na Osiedlu Gronowskim zapytał, czy na Osiedle zagląda ZOK lub OSiR, usłyszał krótkie – ależ skąd! Ależ skąd!
Dzieciaki z Podmiejskiej i Stolarskiej grzecznie przysiadły na „zabawowym” murku – koszmarku.
Sylwek Sowa i Patrycja Grubich zgodnym chórkiem odpowiadają, że bardzo chciałyby, by na ich ulicach wybudowano plac zabaw. Chodzą do Dwójki, niektórzy chłopcy odwiedzają pobliskiego Orlika i bardzo go sobie chwalą. W porywie zakrzykują nawet, że bardzo chciałyby, by w ich dzielnicy pojawił się basem ze ślizgawką. Huśtawki, zjeżdżalnia, piaskownica – to przede wszystkim. Za ostatnią mocno optował nieco mniejszy od poprzednich dzieci Paweł Sowa. Krystian i Karol aż bili brawo, gdy słyszeli - huśtawka. Jeden z chłopców zasygnalizował, że na Orliku wszystkich kiwa, jest tu więc już i podtargowiskowy Maradona, ale może w warunkach pokazywanych nie być nigdy zauważonym.
PANI ANIA NIE WIERZY
Nieopodal na murku smętnie wsparta Anna Pisała. - Tym terenem, nami tutaj, nikt się nie interesuje. O placu zabaw dla tych dzieci jeszcze nikt nawet nie wspominał, o zadbaniu o podwórka nawet mowy nie było i to dosłownie nigdy, radni tu w ogóle nie zaglądają. Zresztą, to są tacy radni, że kto by się tam nimi interesował, a przecież powinno być odwrotnie. - Rozmawiano nieco z samą przewodniczącą Rady Urszulą Ptak, ale okazało się, że nie ma funduszy też przecież dla obywateli miasta z Podmiejskiej i Stolarskiej. - Anna Pisała w niedługim czasie spodziewa się potomstwa. Co nowonarodzony człowiek ujrzy na terenie ograniczonym bokami Złocienieckiego Trójka Bermudzkiego, każdy wie. Najbardziej tej wiedzy unikają złocienieccy radni. Blok, pod którego murami reporter prowadził rozmowy, nadaje się od wielu kadencji tutejszych Rad tylko do rozbiórki i do niej jest przeznaczony. Już kolejny rok - i początku tej rozbiórki kolejne pokolenia Trójkąta mogą się nie doczekać.
Dwieście metrów wyżej jest Stary Rynek Miasta z codziennie nieomal pielęgnowanymi klombami. Pośród klombów parkują wypasione bryki w tym i złocienieckich urzędników. Niektóre pensje w złocienieckiej samorządówce są równe pensjom ministerialnym. Bywa, że prezesi tutejszych spółek na badziewisko - targowisko podjeżdżają po jajeczka właśnie tymi brykami, przeszkadzając dzieciakom z Trójkąta w ich zabawach na jezdniach, bo tu nie ma chodników.
Jacek Kuroń niegdyś dramatycznie wstrzymywał naród przed rozprawieniem się z ludźmi prezentującymi pokazywane tu postawy. Później już po jego śmierci powiedziano prawdę: Kuroń był zwolennikiem nawet powstania narodowego. Krótko mówiąc - cwaniaki złocienieckie, oddajcie tym dzieciom ich pieniążki, pieniążki ich rodziców. Wsiadajcie do bryk za samorządowe pieniądze, ale tylko wtedy, gdy je zarobicie pracą dla innych, nie tylko dla siebie. Jak pracujecie w Złocieńcu ? - spójrzcie na to zdjęcie i więcej po jajeczka tu się nie pokazujcie, bo możecie ich nie donieść nawet do bryk. Tadeusz Nosel