Doniesienia z Katowic, że kilkunastu policjantom postawiono zarzut handlu bronią przemykają wśród zgiełku przedwyborczej wrzawy polityków i doniesień o wypadkach. Padają słowa: doświadczeni, wyróżniani, z długoletnim stażem... Starą broń zamiast kasować, fałszowali kwity i sprzedawali ją gangsterom. Przez kilka lat sprzedali sto pistoletów i amunicję. Na takie informacje już nikt nie reaguje. Po sprawach FOZZ, Papały, Rywina i Olewników może wydaje się zbyt nikła, zbyt mało znacząca, a przecież to obraz rozkładu naszego państwa. Dzisiaj państwem już nikt się nie zajmuje i nie przejmuje. Wygląda na to, że to taki twór przejściowy w drodze do Unii, więc zajmować się nie ma po co. Przyjdzie nowe i wyrówna. Póki co, należy rwać, ile się da.
Ktoś w Internecie ukryty pod nickiem (dajmy na to Żulik) pisze w komentarzach kłamstwa na mój temat. Zgłaszam to w gryfickiej Prokuraturze, bo na jej terenie zaistniało przestępstwo. Prokurator przepakowuje moje zawiadomienie do innej koperty, nakleja znaczek i przesyła do gryfickiego sądu. Wysoki Sąd zawiadamia mnie, bym podał dane Żulika, jego imię i nazwisko oraz adres zamieszkania. Nie mogę podać, wszak Żulik w Internecie tego nie ogłosił. Pisuje pod nickiem (anonimowo), dlatego wystąpiłem do Prokuratury, by te dane ustaliła, bo tylko ona może to zrobić. Ale Prokuratura do Sądu, a Sąd do mnie, bym podał. Sąd mógłby zwrócić Prokuraturze pismo wskazując, co powinna zrobić, ale... Nasz informatyk żartuje, bym Wysokiemu Sądowi jednak podał te dane: imię i nazwisko – Żulik; adres zamieszkania – http://www.google... Nie robię tego, bo przecież Sąd mógłby nie być w humorze i skazać mnie za obrazę.
Przypomniało mi się przy okazji, że jakieś 10 lat temu w Łobzie doszło do obrazy policjantów w Internecie. Jakiś Żulik im naubliżał. Łobeski Prokurator szybko ustalił sprawcę, a Sąd skazał. Był to chyba nawet precedens w naszym kraju. Minęło 10 lat i co? Zastanawiam się, czy w Wysokim Wymiarze Sprawiedliwości nie prowadzi się szkoleń, nie wymaga czytania orzecznictwa, czy to tylko tak w Gryficach, czy też w całym kraju.
Zdaję sobie sprawę, że powyższy przykład jest banalny, na tle wielu innych spraw, jakie poznałem, o jakich donoszą media, więc takim przebiegiem tej sprawy nawet nie byłem zdziwiony. Ale cenię konkrety, przykłady, z najbliższego otoczenia, bo jak ogląda się je w telewizji, to jest to trochę taka abstrakcja, można łatwo uogólnić, a przez to ucieka się od siebie. Zło to inni – jak powiedział pewien filozof. Trawestując słynne powiedzenie (Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, ale co ty możesz zrobić dla swego kraju) można rzec: nie pytaj, co ci pokaże twój kraj, ty pokaż swojemu krajowi to co widzisz. Ty też jesteś tym krajem. Państwo jest silne swoimi urzędnikami a kraj – obywatelami. Na tym przecież polega samorządność. A my wciąż czekamy, aż ktoś przyjdzie i zrobi za nas porządek. Niektórzy w tym oczekiwaniu doszli tak daleko, że zgodziliby się nawet na to, by ten porządek zrobili nam Niemcy, byleby był. Albo jest aż taki bajzel, albo obywatele tak nieporadni i niesamodzielni, że sami nie potrafią.
Przyznam, że sam mam czasami takie myśli, ale są one o tyle swojskie, że jak już, to raczej wolałbym takiego Piłsudskiego, który wynalazł by jakąś Berezę i powsadzał tam kilku dla przykładu. Dajmy na to po zabójstwie Papały - kilku polityków i gangsterów, po aferze Rywina - kilku polityków, adwokatów i lekarzy, po próbach kupowania ustaw (lub czasopisma) - kilku posłów i lobbystów, po aferze Olewników - kilku policjantów i prokuratorów, kogoś z FOZZ-u i oscylatora, kilku byłych komunistów z kolegami z WSI, wysokich urzędników, którzy nabyli za pół darmo mieszkania komunalne, by mieli tanie lokum, kilku burmistrzów i prezydentów miast, kilku piłkarzy i sędziów z PZPN, by mogli uprawiać sporty kombinowane, kilku likwidatorów i komorników, kilku tajnych współpracowników i jawnych agentów wpływu, paru pułkowników, by w spokoju mogli sami kreślić mapy spacerniaków, i na okrasę paru dziennikarzy, by mieli swojego rzecznika prasowego i mogli wydawać bezpłatny biuletyn pt. „Oaza”.
Znając poczucie humoru i dobrotliwość Marszałka zapewne pozwoliłby im stworzyć w tej „Berezie” sejmik, nawet z frakcjami, a jakże - proniemiecką, prorosyjską, prożydowską, pro i postkomunistyczną, para i neoliberalną a mogłaby być i jakaś prounijna. Ba, nawet możnaby im pozstawić łączność bankową z Curacao i Antylami, by mogli uprawiać spekulacje na rynkach. Jak już demokracja to pełną gębą. Byleby za murem. A komu by tego brakowało możnaby zamontować kamery i kręcić reality show. Byleby nie w kraju. Nie w rzeczywistości.
Dlaczego nie wspominam o sprzątaczkach i kierowcach? Bo tacy cele już licznie zapełniają, choćby za jazdę po pijaku itp., a tamci nie. Więc czasami tak sobie o tym Piłsudskim pomyślę, ale nie mówię o tym głośno, bo gdyby to usłyszeli nasi rodzimi demokraci...
Wracając do przykładów z naszego podwórka, należy je pokazywać, by nie wpaść w uogólnienia, abstrakcje, które nikogo nie dotykają, ale odsyłają problemy do owego mitycznego centrum, które powinno o wszystkim decydować i rozstrzygać. To myślenie zakorzenione po części w mentalności niewolniczej, wytworzonej w systemie komunistycznym, który zniewalał, zarówno sprzątaczki, jak i prokuratorów, kierowców jak i lekarzy czy nauczycieli. Więc by nie wpadać w abstrakcje, należy pytać o własne doświadczenia, przypadki naszych sąsiadów, znajomych. Bez nadziei, że nas ominą. Raczej z pewnością, że nas to spotka, bo żyjemy w tym samym państwie.
Nie da się już na dłuższą metę utrzymywać wtłoczonego nam do głowy obrazu, że policjant zawsze oznacza praworządność, prokurator i sędzia – sprawiedliwość, nauczyciel – mądrość, lekarz – to troska o zdrowie, a urzędnik – to dbałość o państwo. To samo dotyczy sprzątaczek i kierowców. Coraz więcej doświadczeń mówi, że ten obraz jest fałszywy. Nie wiem czemu, ale po 20 latach, w rocznicę okrągłego stołu i wyborów 4 czerwca, mam podobne poczucie dyskomfortu jak za komuny, że żyję w rozdwojonej rzeczywistości. Że ktoś próbuje mi wmówić coś, co rozmija się z moim doświadczeniem. I wolność nie ma tu nic do rzeczy. Raczej bardziej martwiłbym się o zdrowie. Za komuny, gdy ludziom rozłaziła się rzeczywistość, zalewali to pęknięcie, w zależności od zasobności kieszeni, winem lub wódką. Dzisiaj prywatnie możemy być sobą, ale społecznie czujemy się bezsilni. I znowu rzeczywistość nam się rozłazi. Co zrobić, by nie popaść w schizofrenię? To jest dobre pytanie na tę rocznicę 4 czerwca, ponoć upadku komunizmu, po którym pierwszym prezydentem RP został gen. Wojciech Jaruzelski. Pozostaje wierzyć, że zdrowie jest możliwe...