(ZŁOCIENIEC.) Uważni spacerowicze naddrawnym brzegiem w centrum miasta z niepokojem informowali o dziwnym zachowaniu pojedynczego łabędzia, który do tej pory na rzece występował w parze. Para akurat sposobiła sobie w nowym miejscu gniazdo, aż tu nagle jeden z łabędzi zniknął. Mijały kolejne dni, pojedynczy łabędź budził niepokój wszystkich.
Tygodnik rozpytywał o ptaka. Trafił na pana Z. G. mieszkańca ulicy Stanisława Staszica. Oto co usłyszał: - Nad Drawą w pobliżu Mostu S. Staszica od kilku dni leży martwy łabędź. Nie widać, by był skaleczony, uderzony. Wygląda mi na to, że otruty. Informowano kogoś tam o martwym ptaku, ale nikt nie reaguje. -
NA MIEJSCU
Ulica S. Staszica w pobliżu mostu. Stareńki już budynek, wejście od podwórza. Drzwi otwiera pani o wyrazistych brązowych oczach. - Tak, dobrze pan trafił. Tu gdzieś powinien być. Słyszałam tylko, nie interesowałam się bardziej. Niedawno był taki łabędź, połknął haczyk z żyłką. Trudno wiedzieć czy na niego zastawiony. Do tego żyłka splątała mu nogi. Nie mógł pływać. Też zginął. -
Intuicja podpowiada, że z tego miejsca trzeba ruszyć brzegiem rzeki. Malowniczo tu, atrakcyjnie. Płytka odnoga Drawy z wodą przejrzystą. Podmokły grunt trzęsie się pod stopami. Jedno z bardziej tajemniczych miejsc w Złocieńcu. Ogrodzona działeczka. Stolik pod daszkiem, ławy. Ktoś tu jest. Od słowa do słowa i już wiadomo. Łabędź akurat leży za siatką. Płot wysoki, trzeba przeskoczyć. Głowa ptaka mocno podwinięta, jakby szyja była łamana. Na ekraniku aparatu biel piór aż iskrzy, ale w rzeczywistości obsiadają ją już muchy. Mocne zbliżenie pokazuje, że ta martwota musi mieć już wiele dni. Właściciel działki Zbigniew mówi: - Ptak leży tu już sporo dni. Nikomu nie zgłaszałem. Wszyscy wiedzą, ale nikt bliżej się nim nie zainteresował. Do tej pory. -
Ludzie mówią: - Łabędzie to takie ptaki, że jak jednemu coś się stanie, to drugi umiera. Tak u nich jest. U ludzi inaczej. -
Tadeusz Nosel