Piątkowy mecz Sarmaty Dobra rozegrany na boisku w Szczecinie Skolwinie zakończył się zasłużonym zwycięstwem Świtu Skolwin 4:0 (2:0). I z tego powodu składamy zawodnikom gospodarzy szczere gratulacje. Jednak zamiast relacji z meczu, chciałbym opisać całą „otoczkę”, jaka towarzyszyła temu spotkaniu.
Przed meczem Prezes Świtu Paweł Adamczak, zwrócił się do Zarządu Sarmaty o przełożenie meczu, rzekomo na prośbę policji, gdyż w sobotę ze względu na ochronę innych imprez, policja nie była w stanie ochronić naszego meczu. Jako klub nigdy w takich sprawach nie byliśmy przeciwni i wyraziliśmy zgodę na przełożenie. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy w piątkowym wydaniu „Głosu Szczecińskiego” przeczytaliśmy, że według Prezesa Świtu Pawła Adamczaka, mecz został przełożony ze względu na niebezpieczeństwo ze strony pseudokibiców Sarmaty i konieczność mobilizacji przed nimi znacznych oddziałów porządkowych. Odpowiedź na tak postawioną prośbę ze strony klubu Sarmata byłaby negatywna, gdyż jako klub uważamy, że to generalnie nie kibice Sarmaty stanowią zagrożenie. Wprost przeciwnie, to kibice Sarmaty byli nieraz obiektem ataku ze strony kibiców gospodarzy w roku ubiegłym m.in. w Gryficach i w Węgorzynie. Dobra jest małym środowiskiem, nasi kibice są dla nas znani personalnie i żaden z nich nie jest zagrożeniem. Zarząd Świtu poszedł po najprostszej linii: żeby zlikwidować zagrożenie (ze strony własnych kibiców, gdyż to oni stanowią zagrożenie np.: przed trzema laty w Dobrej, kiedy ich chuligańskie wybryki zakończyły się po interwencji naszej Powiatowej Policji) to najlepiej nie dopuścić na mecz kibiców gości, poprzez różne restrykcje m. in. zaporową cenę biletów (15 zł), czy obowiązek przedmeczowej rejestracji (do godz. 12.00 w piątek). Argumentacja Prezesa Świtu, że z tych cen musi zapłacić za ochronę meczu jest co najmniej śmieszna (jakby nie było kibiców z Dobrej, to czym by zapłacił za ochronę?). Nas, tzn. ludzi z Dobrej, uderzyła wręcz niespotykana ilość lokalnego szowinizmu, z jakim spotkaliśmy się na obiekcie w Skolwinie. Prezes klubu prowadzący konferansjerkę nie potrafił wznieść się ponad jakieś pseudo kibicowskie podziały i przywitać zespół gości, przedstawił tylko swój zespół, tłumacząc się publicznie, że nie dostał protokołu ze składami. Gdy w trakcie meczu zaoferowałem mu swoją pomoc chcąc podać skład Sarmaty, stwierdził, że jego skład Sarmaty nie interesuje. Przez cały mecz komentował wydarzenia na boisku, niejako wymuszając decyzje sędziego. W drugiej połowie po jednym niby faulu zawodnika Sarmaty, krzyczał do sędziego przez głośniki cyt. „faul bez piłki”. Dobrze, że po przerwie zawody prowadził sędzia niemiecki, gdyż nie znając języka polskiego nie reagował na słowa Prezesa - konferansjera. Przez cały mecz Prezes – konferansjer kilkakrotnie „uciszał” grupkę ok. 20 kibiców Sarmaty, ani razu nie zwracając się do, także niestosownie zachowujących się pseudo kibiców Świtu.
O tym jaka jest atmosfera na tym „sportowym” obiekcie dał wyraz Kierownik drużyny gospodarzy, który w relacji pomeczowej na Ligowcu, był mocno zdziwiony, że na mecz dotarła grupka kibiców gości, bo już od wielu miesięcy nikt z kibiców gości tu nie zawitał. Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, co nas spotkało tuż po wyjeździe ze stadionu. Mimo asysty kilku radiowozów policji (według publicznych słów Prezesa Świtu, mieli nas chronić przed pseudo kibicami Sarmaty), jakiś miejscowy chuligan wybił kamieniem szybę, tuż za siedzeniem kierowcy, w autobusie z zawodnikami. Co mogłoby się stać, gdyby kamień trafił w kierowcę będącego w ruchu autobusu? Taka napaść na zawodników Sarmaty zdarzyła się chyba po raz pierwszy w historii klubu, przynajmniej osoby, które były obiektem ataku, nic takiego wcześniej (na szczęście) nie doświadczyły.
W zaistniałej sytuacji Zarząd Sarmaty w trosce o bezpieczeństwo swoich zawodników, zastanawia się nad odmową rozegrania na boisku w Skolwinie meczu juniorów zaplanowanego na czwartek 14 maja na godz. 18.00.
Patrząc na wyniki Świtu w ostatnim sezonie i po moich ostatnich doświadczeniach widzę wyraźnie, że sukces klubu ze Skolwina robi „otoczka” na własnym stadionie. Dowodem na to są jego słabe wyniki na wyjazdach: 2 zwycięstwa, 4 remisy i 5 porażek. Tylko gdzie tu jest duch sportu i fair play? O tym jak się „pompuje ten balon”, świadczy też liczba widzów podawana m.in. na Ligowcu, najczęściej 350, gdy w rzeczywistości tych osób jest najwyżej, ok. kilkudziesięciu, o czym świadczą zamieszczone tam zdjęcia z meczu. Tylko czemu i komu ma to służyć? estan