(ŁOBEZ) Nie tak łatwo jest odejść, jak robi się tak wiele – taki wniosek można wyciągnąć z kolejnego żegnania się z dyrygenturą Bogumiła Winiarskiego, kapelmistrza Łobeskiej Orkiestry Dętej. Kolejnego, gdyż niedawno pisaliśmy o jego żegnaniu się z węgorzyńskim Chórem Kantylena. Teraz przyszedł czas na pożegnanie z orkiestrą.
Benefis odbył się w minioną sobotę, 29 listopada br. Pan Bogumił Winiarski to – jak powiedział jeden z gości – człowiek instytucja. Zasiadł na honorowym miejscu, pośrodku licznie zgromadzonych gości. I rozpoczął się benefis.
Prowadził go Janusz Zarecki, jak zwykle ze swadą i dowcipem. Najpierw przybliżył nam sylwetkę pana Bogusława Winiarskiego. Okazało się, że przygodę z muzyką rozpoczął w wojsku i tam ją kontynuował, już jako dyrygent Orkiestry Reprezentacyjnej Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Koszalinie. Prowadził chór podchorążych „Frontowe Drogi”, o czym przypomniało czterech kolegów, już emerytów, którzy przyjechali na benefis.
- Śpiewaliśmy w Kołobrzegu – przypomniał jeden z nich.
Prowadzący dozował opowieści o Mistrzu, co jakiś czas zapraszając i przedstawiając kolejnych ludzi, którzy pracowali „pod batutą” Bogusława Winiarskiego lub współpracowali z nim. Z Dani nadeszły życzenia od Krzysztofa Malickiego. Z Płotów od tamtejszej orkiestry, ze Szczecina - życzenia napisane wierszem - od Leszka Kurpiewskiego, także z zaprzyjaźnionego z Łobzem niemieckiego Grimen.
Z Węgorzyna przyjechał Chór Kantylena i – nie wiadomo, czy nie ostatni raz – zaśpiewał pod dyrekcją Mistrza. Wzruszająco zabrzmiały „Ojczyste kwiaty”. Podobnie może być z pożegnaniem orkiestry, bo dyr. Łobeskiego Domu Kultury Dariusz Ledzion już przekazał Mistrzowi batutę z prośbą o otwarcie przyszłorocznego XV Przeglądu Orkiestr Dętych w Łobzie.
Po seniorach – młode pokolenie; pięcioro młodych adeptów zagrało gamę C dur. - Żeby zagrać poprawnie tę gamę, trzeba uczyć się rok czasu, a żeby orkiestra zagrała marsza, musi ćwiczyć dwa lata. - powie później płk Franciszek Suwała, były komendant średniej wojskowej szkoły muzycznej w Gdańsku, chcąc uświadomić ogrom pracy, jaką trzeba wykonać z młodzieżą, by grać muzykę. - Boguś jest człowiekiem instytucją. Trzeba być maniakiem kultury, by ją przez tyle lat uprawiać. Społeczna wartość takich osiągnięć polega na tym, że ci którzy uczyli się muzyki, będą chcieli uczyć jej swoje dzieci. - dodał.
Chyba wyraźnie urzeczony tym benefisem Wiesław Lewoc, wicedyrektor Zamku w Szczecinie, wyrecytował benefisantowi wiersz Baczyńskiego „Wybór”.
Nie mogło zabraknąć Kapeli Podwórkowej „Smoki”, która uraczyła nas, prawie że dixilandowymi w brzmieniu, piosenkami. A jakże, Mistrz przyznał – wszyscy wychowaliśmy się na dixilandzie.
Sporą dawkę humoru zaserwowała nam para młodych adeptów sztuki kabaretowej, z teatru Amatea pani Joanny Pietrzyk. Naprawdę, można było się uśmiać.
- Chciał być marynarzem. Jest żeglarzem wód śródlądowych, wędkarzem, szachistą. - wyliczał w przerywnikach zainteresowania benefisanta Janusz Zarecki.
- Muzyka jest jak matematyka. Kształtuje pamięć, cierpliwość, uczy pracy w zespole. - mówił, zamiast o sobie, o tworzywie swojej pracy Bogumił Winiarski.
- Gdy miałem 10 lat, zakradałem się i słuchałem orkiestry, gdy prowadził ją pan Bogusław. - wspominał kpt. Jarosław Michałko. Dzisiaj on zastąpił Mistrza i prowadzi tę reprezentacyjną w Szczecinie.
Życzenia złożyli: w imieniu Powiatu Marek Kubacki, Ryszard Sola, Teresa Łań, w imieniu Gminy – Elżbieta Kobiałka, Bogdan Górecki i Monika Jarzębska, dyr. biblioteki Eugeniusz Szymoniak (- Dzięki panu ludzie osiągają poczucie wartości i... radość – powiedział), Teresa Zienkiewicz, kapelmistrzowie zaprzyjaźnionych orkiestr z Malechowa, Świdwina, Sławna, Gryfina, pracownicy domu kultury, a po nich już wszyscy, ustawiając się w długiej kolejce.
- Jestem miętki – jak mówi Kaziu Malicki - powiedział wzruszony Bogumił Winiarski. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję. KAR