Już w latach trzydziestych ubiegłego wieku Niemcy zaplanowali i zaprojektowali budowę w Kłodkowie zbiornika retencyjnego. Wykonali kanał ulgi w Trzebiatowie, w naturalnym stanie zachowywali miejsca, w których rzeka wylewa, dbali o jej koryto, by nie było zapiaszczone i zamulone. Ba! Budowano wały przeciwpowodziowe. Od wojny minęło kilkadziesiąt lat. Ludzie tu przybyli zdobywają własne doświadczenia związane z mieszkaniem w pobliżu rzeki. Poznaliśmy już dokładnie Regę i jej „zwyczaje” a jednak nie potrafimy wysnuć żadnych wniosków. Bo jakże pisać inaczej, skoro wydawane są pozwolenia na budowę na terenach zalewowych, i tam o dziwo ludzie stawiają swoje domy. Później z krzykiem rozpaczy wołają o pomoc, bo zalewa. Kanał ulgi w Trzebiatowie zasypany i mimo wielu pism, próśb i nawoływań zasypany zapewne jeszcze będzie długo. Budowa zbiornika retencyjnego w zamyśle miała odciążyć Regę na jej ostatnim odcinku w wypadku gdyby... Doświadczenie jednak nic nie znaczy, gdy ma się do czynienia z urzędnikami, którzy nie chcą widzieć nic, poza pustą kasą i tą pustą kasą się zasłaniać. Pamiętam jaki wielki szok przeżywaliśmy, gdy dowiedzieliśmy się, że w 1997 roku fala powodziowa minęła Nysę i zalewane są kolejne miejscowości. Jak rozpaczliwie bronił się Wrocław i Opole, jak ginęły zwierzęta w zalanym ZOO, a ludzie tracili dobytki. Szok nie wynikał z tego, że tak wielkie szkody czyni Nysa Kłodzka i Odra, bo wszak Kłodzko i miejscowości, znajdujące się w wyższych partiach ucierpiały znacznie bardziej (fala miała kilka metrów). Szok wynikał z tego, że właśnie w okolicach Nysy znajdowały się dwa zbiorniki retencyjne, które wybudowano w jednym celu: zatrzymać falę powodziową. Zatrzymać żywioł, który średnio raz na sto lat pustoszył okolice. Należało tylko wykorzystać zbiorniki. A co się okazało? Nie można było tego zrobić, bo akurat był sezon i po potężnych zbiornikach pływały żaglówki. Przez brak wyobraźni i krótkowzroczność, przez brak wyciągania wniosków z cudzych doświadczeń powódź objęła zachodni pas Polski.
Nie inaczej jest z naszą rzeką. Nie wykorzystuje się doświadczeń ani Niemców, ani nas samych. Wielokrotnie na łamach “gazety gryfickiej” poruszany był ten problem. W Resku podczas wiosennych podtopów o mało nie zalało oczyszczalni ścieków. Trudno sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby doszło do tej tragedii. W Gryficach na rzece tworzy się wyspa, w Trzebiatowie kanał ulgi jest tylko z nazwy. Ale kto jest winny? Właścicielem rzek i cieków wodnych jest Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych i to urzędnicy tam pracujący powinni odpowiedzieć za tragedie, jakie dotykają ludzi, gdy rzeka wylewa. Przez te wszystkie lata nic nie zostało zrobione, a takie zaniedbania powinny być ścigane z urzędu, jako przestępstwo. Gdy zwykły mieszkaniec powiatu dopuści się najmniejszego zaniedbania, od razu ścigany jest jak przestępca, naliczane są mu odsetki, kary, grozi się paragrafami. A co, gdy przez kilkadziesiąt lat urzędnicy dopuszczają się zaniedbań, mających wpływ na zdrowie i życie ludzkie? Jak wymagać od zwykłego zjadacza chleba przestrzegania prawa, skoro na naszych oczach łamie się je bez ponoszenia jakiejkolwiek konsekwencji?
Magdalena Mucha