(GRYFICE.) Obiecanki przedwyborcze spełnione, rowerowy tor przeszkód Four Cross stał się faktem. Prace budowlane zakończono, koszt budowy wyniósł około 260 tys. zł.
Oficjalne otwarcie toru nie wiadomo kiedy, ale na pewno będzie. Ciekawe czy pojawią się na nim wszyscy zainteresowani pomysłem budowy przed wyborami tj. przedstawiciele SIO Ziemia Gryficka, ZGK, burmistrz i jego ówczesny zastępca (szkoda, że nie jest nim nadal) oraz pomysłodawcy, czyli młodzież z pomysłem na rozwój sportu w Gryficach, która zainicjowała pomysł budowy rowerowego toru przeszkód. To młodzież, patrząc perspektywicznie, myślała również o przyszłych mistrzostwach Polski rozgrywanych, na mającym powstać, torze. Tor jest, ale mistrzostw na nim na pewno nie będzie. Dlaczego? Wystarczy pójść, przejechać rowerem i samemu ocenić. Wykonawca zrobił swoje według projektu i nikt o nic do niego pretensji wnosił nie będzie. Ale faktem jest, że wykonawca nie miał łatwej pracy, bo np. każdy wykonany odcinek był niszczony wieczorem przez cyklistów.
Żadne nakazy i zakazy w tym miejscu nie obowiązywały, bo żadnego znaku nie było, chociażby tablic z informacją, że tor dopiero zostanie oddany do użytku a w trakcie prac obowiązuje zakaz jazdy na rowerach czy gokartach. Ale prace zakończono, nasypy obsiano trawą, niby wszystko w porządku, bo reszta, czyli sam tor i “garby” na nim same się utwardzą, jako że jest tam trochę gliny wpuszczonej z drobnym piachem.
Dzieci jeżdżą i spadają na tzw. „pysk” ze skarpy, bo “garby” się “rozłażą”. Wystarczy, że koło roweru trafi na bok takiego “garba” i kłopot jest.
Ale żeby nie marudzić, uznaję, że pomysł był dobry, tyle że nie wiadomo dla kogo. Jak dla dzieci 8-10 letnich, to zbyt duże garby, jak na wyścigi dla młodzieży starszej, to zbyt wąski. Sam tor jeszcze trochę i nie będzie to 4xFour Cross a co najwyżej 1x, bo tyle z niego zostanie po jesiennych deszczach. Dziś już opady deszczu żłobią w nasypie swoje strumyki, a rura odprowadzająca z ulic wody opadowe, wystająca z nasypu, tworzy rozlewiska, a właściwie nowy akwen wodny. W tym wszystkim pominięto też właścicieli posesji leżących też obok toru. Mimo licznych pism, kierowanych do właściwych urzędów w Gryficach i równie licznych komisji stworzony sztucznie nasyp znajduje się niemal na działkach, mających prawnych właścicieli (strona północna). Terenu na budowę toru było aż nadto i nie było potrzeby ułożenia tak blisko granicy działek, jak to zrobiono. Można sądzić, że projektant samego toru nigdy osobiście tam nie był. Dziś w jednym miejscu dach szopki jest okolony drutem kolczastym, bo dzieciaki nie tylko tam uprawiają sport “wyczynowy”, ale włażą również na tereny znajdujących się tam posesji. A miało być – “zgodnie z obowiązującymi przepisami, w tym z uzasadnionym interesem osób trzecich” o czym zainteresowanych poinformował burmistrz Gryfic odpowiadając na pismo znak WPG 7324/877/2008, w którym informowali go właściciele posesji, o tym, że inwestycja jest zbyt blisko granicy działek. Interesu osób trzecich nie uwzględniono, inwestycja jest zbyt blisko, ale kto by się liczył interesem i spokojem maluczkich. Komisje były, swoje stwierdziły, sprawa zamknięta. Pozostaje pytanie, czy ktoś z członków komisji, który mieszkałby np. przy ul. Borkowej zgodziłby się na takie zagospodarowanie terenu? Pewnie nie, ale maluczkich o zdanie się nikt nie pyta. Maluczki, maluczkim pozostaje nawet wtedy, kiedy chce bronić dostępu do swojej własności.
I na zakończenie w bajki należy włożyć pomysł na dalsze zagospodarowanie wolnej przestrzeni pozostałej po budowie toru rowerowego. Tam nigdy nie powstanie boisko do piłki nożnej, co najwyżej do piłki ręcznej w bagnie. Wystarczy niewielki deszcz, a już woda w kałużach stoi. Teraz, kiedy usunięto brzozy będzie też przybywało, bo wiadomo, że brzozowy lasek teren trochę osuszał. Dziś brzózek nie ma, jest woda i tak będzie nadal, bo nikt tego terenu nie jest w stanie zmeliorować. Dlatego przestańcie opowiadać bajeczki dla dzieci i dorosłych. Z wiosną Four Cross odwiedzę i porównam co też zostało z toru rowerowego. Cyklista