Tylu ludzi tak wiele zawdzięcza klubowi, tylko gdzie oni są???
(ŁOBEZ ) Na kolejnym nadzwyczajnym posiedzeniu członków klubu „Światowid” Łobez nie wybrano zarządu. Nie było chętnych. Obrady przerwano do piątku. W przypadku nie wybrania zarządu klubowi grozi likwidacja.
Gdy pierwsze walne nadzwyczajne nie doszło do skutku z powodu braku kworum, zwołano drugie. Odbyło się w miniony piątek w sali urzędu miejskiego. Pomimo intensywnego poszukiwania kandydatów do zarządu, w sali pojawiło się tylu samo członków, co na pierwszym zebraniu – 18. A jest ich 53. Na papierze.
Przypomnijmy, zarząd z prezesem Andrzejem Beliną podał się do dymisji jeszcze przed zakończeniem rundy wiosennej. Światowid zajął w klasie okręgowej przedostatnie miejsce i tylko dzięki reorganizacji lig nie spadł do klasy A. Ale kryzys piłkarstwa łobeskiego to tylko część dramatu tego zasłużonego dla miasta klubu. Druga część to kryzys w samym klubie – personalny.
W trakcie spotkania uwidocznił się podział na starszych działaczy oraz młodych kibiców i zawodników. Z przedstawionego przez Mariana Szyjkę sprawozdania wynika, że w samym zarządzie dochodziło do wielu zmian. Odeszli z niego Stanisław Szulc i Karolina Szulc. Później zrezygnował Stanisław Przybylak, który zajął się trenowaniem juniorów, z wielkim powodzeniem, o czym świadczy pierwsze miejsc w tabeli. Jeszcze później Andrzeja Hadama zastąpił Marian Szyjka, a Eugeniusza Krekorę – Stanisław Szarkiewicz. Pozostali Jan Rzeszutek oraz Piotr Ćwikła i Andrzej Bejnar, ale dwóch ostatnich nie było na spotkaniu.
Za największy sukces uznano spłacenie długów po poprzednim zarządzie (ok. 20 tys. zł), pierwsze miejsce juniorów oraz podwyższenie dotacji miejskiej dla klubu do prawie 100 tys. zł. Za porażkę – miejsce seniorów i nie rozwiązany kryzys w klubie.
Trener Mariusz Poniewiera przyznał, że czuje się odpowiedzialny za kiepskie wyniki. Przyczyny upatrywał w braku w drużynie zawodników doświadczonych (słowa podziękowania dla Andrzeja Jabłońskiego za pomoc w ostatnich meczach), zbyt wąską „ławkę” oraz brak systematycznych treningów przez niektórych zawodników.
Obecny na spotkaniu burmistrz Ryszard Sola przypomniał, że urząd dołożył pieniądze na klub, a miasto ma plany inwestycyjne związane ze sportem, choćby boisko ze sztuczną nawierzchnią typu orlik. W zamian oczekuje utrzymania dobrej kondycji klubu i pełnego zaangażowania działaczy oraz dobrego zarządzania klubem, a nie „rozwalania tego co jest”.
Życzył sobie i obecnym, by miał z kim pod koniec roku rozmawiać o pieniądzach w budżecie gminy na przyszły rok.
Głos zabierali również Tadeusz Sikora i Zdzisław Urbański, jednak pretensje kierując głównie pod adresem... kibiców. W ich imieniu głos zabierał Filip Mężyński, który ujawnił kilka kompromitujących faktów z działalności klubu, w tym domniemaną próbę kupienia meczu i picie wódki na boisku w Świętoborcu.
- Nie wszyscy z zarządu pili. - próbował ratować sytuację Marian Szyjka, ale to tylko pogorszyło sytuację. Mężyński nie oszczędził także zawodników mówiąc, że zdarzało się, że niektórzy grali na kacu. Ale i kibicom wypomniano ekscesy i zniszczenie ogrodzenia trybuny, za co klub musiał zapłacić 500 zł kary.
Gdy więc po takich wzajemnych połajankach doszło do wyboru zarządu klubu, okazało się, że nie ma chętnych. Obrady przerwano do piątku, do godz. 17. KAR