(ZŁOCIENIEC. ) Sobota, siódmy czerwca tuż przed jedenastą. Pilne wezwanie reportera na róg ulicy Śląskiej i Zielonej. - Ekipa ZUK-u zapowiedziała likwidację instalacji w zaimprowizowanym ogródku zabaw dla dzieci – brzmiało niewyraźne powiadomienie telefoniczne. Kilka minut po jedenastej Tygodnik był już na miejscu.
Na bida - karuzelce kilkoro dzieciaków podróżuje w kółeczko. Buziaki zadowolone, miny odważne, chcą też porozmawiać z kimś, kto ma dyktafon i aparat fotograficzny. Panie, jak się później okaże, babcie, siedzą na ławeczce ustawionej w trawie. Pilnują, doglądają pociech, bo ulica blisko. Tuż, po drugiej stronie, pod pawilonikiem sklepowym, całkiem współczesne pojemniki na śmieci. To efekt starań właścicieli sklepiku i radnego stąd. Jakże się przydały, okaże się później. Przed nimi – kompletnie zdezelowana droga. Dziura na długości do dziesięciu metrów, albo i lepiej. Tak tu od lat.
Mówi Mieczysław Skrzeczewski, właściciel sklepu na rogu ulic Śląskiej i Zielonej. - Wojciech Z. powiedział mi, że pojawiła się ekipa z Zakładu Usług Komunalnych i zakomunikowała, że przyjadą o jedenastej, by rozebrać przez nas zainstalowany skromny ogródek zabaw dla dzieci. Szkoda. Zrobiliśmy to dla dzieci. Jak sami tego nie robili, niech nie straszą, że to rozbiorą. W ogóle nie poinformowali, dlaczego ten ogródek dla naszych dzieci i wnuków tak im przeszkadza. Wydaje mi się, że chcą teren sprzedać, dlatego napadają na ogródek, a przynajmniej - na razie - tylko straszą. ZUK wybrał sobotę, bo wiadomo – urzędy nie pracują. Nie dodzwonimy się nigdzie. A z nami bez wsparcia to sobie poradzą. Może robią to, bo nasz ogródek nie ma płotka. Jak nie ma, to niech postawią. Tyle mam do powiedzenia. -
Wojciech Z.; - Byłem na działce, podlewałem. Nagle wpada do mnie P. i mówi, że organizujemy ekipę, bo ogródek zabaw chcą nam rozebrać. No, tośmy się zebrali i protestujemy. ZUK już coś zwęszył, bo się nie pokazuje. Jeżeli oni mówią, że tu jest coś niesprawnego, to niech to usprawnią. Proszę bardzo. Płotek też można postawić. W tym drugim ogródeczku też nie ma ogrodzenia. -
Martyna i Agnieszka chodzą do Szkoły Podstawowej Nr 2. Pannice już jakby dorosłe, ale z huśtaweczki korzystają chętnie. MARTYNA: - Na huśtawce jest bardzo fajnie. Przychodzimy tu częściej niż często. - AGNIESZKA: - Też się tu huśtam. Jest fajnie. Blisko ulicy, może za blisko. Trzeba płotka. Z Martyną chodzimy do trzeciej klasy. -
- Ten plac robił mój mąż. Dla naszych wnuków. Dobrze mamy teraz, bo przysiądziemy na ławeczce i dzieciaki mamy na oku. A oni chcą nam to rozebrać, dlaczego? Nie podali żadnego powodu, z nami nikt tego nie omawiał. Niech nam powiedzą, choć słowo. A może nawet niech zapytają nas o zgodę. Barierki odgradzające wszystko od ulicy zniszczyła młodzież, wiadomo, jak to jest. Dzieci przychodzi tu bardzo dużo. Nawet jak z plaży wrócą, to idą jeszcze na ten placyk – słowa pani Alicji.
Nieopodal jest inny plac zabaw, chciałoby się napisać – profesjonalny. Jedna z pań mówi, babcia, że nie ma tam ławek do przysiądnięcia sobie, by pilnować dzieciaki. Jedna ławka to za mało, a tu ludzie już się przyzwyczaili. Mało tego – gdy teren porasta chwastami, gospodarze chwytają za kosy i czyszczą wszystko do cna, pachnie wtedy koszoną trawą, a potem sianem. Przecież na zwykłych osiedlach tego rodzaju placów zabaw dla dzieci jest tyle, że jakby nawet jeden przy drugim. Irena Bolińska, bo to ta pani dopowiada problem, przy okazji powiadamia, że władza w osobach burmistrzów nie reaguje na jej skargi, że do piwnicy domu, w którym mieszka, podchodzi woda. Domowi mężczyźni nie radzą sobie z problemem, choć wysilają się, jak tylko mogą. Woda wypływa, a władza nie reaguje.
Jolanta Presner: Ja jestem z innej ulicy, ale moje dzieci bawią się tutaj. Ja je pilnuję. Nie sądziłam, że to może komuś przeszkadzać. Wybrali do likwidacji sobotę, byśmy byli bezsilni. Do tej pory żadne z dzieci nie zrobiło sobie tutaj krzywdy.
Mieczysław Skrzeczewski prosi jeszcze reportera o zobaczenie dziury w poboczu jezdni długiej na dziesięć metrów. To prawdziwe zagrożenie dla ruchu drogowego, bo w czasie deszczu zbiera się tu tyle wody, że w porywie przykrywa nawet do połowy jezdnię. To jest prawdziwe zagrożenie tutaj. Asfalt jest oberwany, wyrwa niebezpieczna dla samochodów i nie tylko, stojąca po kilka dni woda do połowy asfaltu...
TYGODNIK uczestniczył w tym miejscu w staraniach właściciela sklepu o pojemniki na odpadki. Sprawa została załatwiona. Pojemniki są. Mieczysław Skrzeczewski: - Jak teraz jest wspaniale. Czyściutko. Widzi pan, co ludzie tu wyrzucają? To wszystko szło do jeziora. Mało, też w jego okolice. Można iść i sprawdzić, jak tam jest zaśmiecone.
Przed wizytą w ZUK-u kilka uwag: miejsce nad Jeziorem Maleszewo, u zbiegu dwóch ulic, pełne uroku, ale – zaniedbane epokowo. Nie tak odległy czas, kiedy ulegnie właściwemu zagospodarowaniu. Już miało gospodarza: była tu plaża, urządzenia pływające, była ryba. Teraz - zarośnięte jezioro kusi wzrok, bo kwitną lilie wodne. Białe. Trudno w mieście znaleźć miejsce z placem zabaw skonstruowanym przez samych rodziców. Oj, trudno. Trudno w mieście.... oj trudno. A na rogu Śląskiej i Zielonej jest inaczej. Pojemniki załatwili, ogródeczek zmajstrowali, walczą, by ktoś wielkie dziurzysko w jezdni załatał. Nie można w takie miejsca przyjeżdżać niemalże jak drętwawy ekonom ze zsuniętą na tył głowy czapichą i obwieszczać, że się będzie likwidować. Najpierw trzeba zapytać, czy ludzie sobie tego życzą, poszanować to, co do tej pory zrobili, a jak coś jest nie tak, to trzeba problem wspólnie rozwiązać. Z pozycji ekonoma na rogu ulic Zielonej i Śląskiej można sobie pogadać do olbrzymiej tam dziury w jezdni. I do braku pasów na jezdni też. -
We wtorek w ZUK-u nie zastaliśmy prezesa. Urlop. Jan Rudy, księgowy w firmie i radny gminny powiedział: - W ZUK nikt nie miał przedstawionego tu zamiaru. Jeśli już, to proszę pytać w Urzędzie. Na przyszłość proszę nie obarczać firmy odpowiedzialnością za to, za co ona odpowiedzialna nie jest. My wykonujemy tylko nadane nam do wykonania prace. Tylko taka jest nasz rola. - We wtorek wiceburmistrz był nieobecny – wizja lokalna z radnymi. Słowem - ciąg dalszy nastąpi. Tadeusz Nosel