13) Powojenna historia Budowa i zamku złocienieckiego.
Gdy dni Trzeciej Rzeszy były już policzone, „sokoli zamek” w Budowie odegrał jeszcze jedną rolę. Podczas walk o przełamanie umocnień Wału Pomorskiego, swą kwaterę polową na początku lutego 1945 r. urządził tu sobie nieudolny dowódca Grupy Armii „Wisła” Heinrich Himmler.
Kiedy to oddziały polskie zbliżały się do Złocieńca, po przełamaniu pozycji ryglowej Wału Pomorskiego, rankiem 4 marca 1945 r. personel ośrodka został podzielony na dwie grupy i opuścił Budowo. Pierwszej grupie udało się w ostatniej chwili wymknąć z kotła. Druga grupa, w której jechał komendant Gohdes i jego zastępcy, nie miała tyle szczęścia. Rankiem 5 marca została ona ostrzelana przez radzieckie czołgi, które nie mogły przekroczyć Drawy, gdyż most w pobliżu folwarku Budów został wysadzony. Po właściwym rozpoznaniu sytuacji, licząca 16 mężczyzn grupa, ruszyła samochodami polną drogą przez las. Niestety w czasie przekraczania budowanej autostrady samochody utknęły w piasku. Nie udało się ich uruchomić, więc zostały zniszczone. Następnie grupa próbowała przekroczyć szosę Złocieniec - Połczyn-Zdrój. Szosą poruszały się sowieckie kolumny pancerne. Po zmroku żołnierzom niemieckim udało się przekroczyć szosę połczyńską oraz szosę Złocieniec - Gronowo. Po ominięciu Gronowa uciekinierzy próbowali zbliżyć się do szosy Drawsko - Świdwin. Niemcy stracili jednak orientację w lasach. Szukali jakiejś otwartej przestrzeni, żeby zorientować się w terenie. Podczas tych poszukiwań trafili na radziecki oddział. Komendant Gohdes i jego zastępcy zginęli najprawdopodobniej pod kołami radzieckich czołgów między Rydzewem a Łabędziem, 5 lub 6 marca 1945 r., albo popełnili samobójstwo. Pozostała część personelu ośrodka w Budowie została odkryta przez żołnierzy radzieckich niedaleko miejscowości Łabędzie, w niewielkim zagajniku. Posiadając pistolety maszynowe postanowili się bronić. Przewaga atakujących była znaczna, broniący się żołnierze niemieccy ginęli jeden po drugim.
Po wojnie stacjonowało w Budowie wojsko radzieckie, a w 1948 r. pohitlerowski ośrodek szkoleniowy zagospodarowało Wojsko Polskie. W latach 1947-1952 w miejscu jednostki wojskowej znajdował się Centralny Ośrodek Szkolenia Kadry Olimpijskiej. Szkolili się tu na wysokim poziomie najlepsi sportowcy z pierwszoligowych polskich klubów. Obecnie znajdują się tu koszary Drugiej Brygady Zmechanizowanej imienia Legionów Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Z Budowem związanych jest wiele niewyjaśnionych tajemnic dotyczących samych obiektów i ich wykorzystania. Trudno rzecz jasna potwierdzić istnienie między innymi podziemnej fabryki pod ośrodkiem. Funkcjonował tu system centralnego ogrzewania, podgrzewający płytę boiska. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z istnienia cmentarza poległych żołnierzy (najprawdopodobniej napoleońskich), który znajduję się pomiędzy jeziorami Krosino i Wilczkowo. Między jeziorami także znajduje się cmentarz niemiecki, który powstał 1940 r. (chowano na nim oficerów niemieckich pracujących w Budowie oraz personel ośrodka). Budowo to także urocze miejsce wypoczynku. Nad jeziorem Krosino na plaży garnizonowej można wypoczywać i korzystać z walorów krajobrazowych tego cichego zakątka.
ZAMEK
Złocieniecki zamek szczęśliwie przetrwał działania wojenne. Lata powojenne to okres niszczenia zamku, niewybaczalnych zaniedbań, braku odpowiedzialności polskich władz i poszanowania dla dziedzictwa kulturowego (właścicielem zamku od 1945 r. było Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Złocieńcu). Władze polskie nie otoczyły go należytą opieką. Nie umieszczono w nim żadnej państwowej instytucji. Wkrótce po wojnie padł on ofiarą grabieży i aktów wandalizmu polskich mieszkańców. Mury zamku wraz z wyposażeniem niszczały z dnia na dzień. Część przedmiotów rozkradli polscy osadnicy przybyli do Złocieńca po wojnie. Oto relacja jednego ze świadków:
„Latem w 1952 roku (…) zamek był w bardzo dobrym stanie. Można się było do niego wprowadzić i zamieszkać. (…) W oknach były szyby. Z zewnątrz nie było żadnych śladów uszkodzeń muru, ściany zewnątrz były otynkowane - w dobrym stanie. Drzwi główne otwierało się naciskając klamkę- nie były zamknięte na żaden zamek. Przechodziło się przez sień i następne drzwi do dużej sali. Było czysto. Nie było tam żadnych sprzętów czy mebli. Na parterze w innych mniejszych salach było podobnie, czysto i pusto.(…) Podkreślam, że do zamku można było wejść. Nikt go nie pilnował. Nie było tam żadnej tablicy zakazującej wstępu. W rozmowach z różnymi osobami słyszałem opinię, że zamek ten nie ma żadnej wartości, bo zbudowali go „szwaby”. Powstała także plotka, że uciekający właściciele zamku zamurowali w nim skarby. I to właśnie było bezpośrednią przyczyną jego dewastacji i rozbiórki. Rozbijano mury i ściany. Mówiono, że ktoś znalazł srebrną zastawę stołową, jakieś zamurowane skrzynie itp. Ludzie masowo chodzili tam i rozbierali zamek, rozbierali. Niektórzy mieli pretensje do Miejskiej Rady Narodowej, że zezwala na tę dewastację.(…)Potem nie wchodziłem do zamku bo się bałem ruin (…) A dziś? Dziś jestem pełen żalu, że tego pięknego zamku już nie ma. (…) Złocieniec byłby jeszcze piękniejszy.”
W latach 1958 i 1967 prowadzono badania historyczne i archeologiczne na zamku na zlecenie Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Koszalinie. Dzięki temu powstała bogata dokumentacja historyczna autorstwa Z. Radackiego i D. Dereckiej oraz dokumentacja archeologiczna R. Dorosz. W czasie prowadzenia badań możliwe było jeszcze podziwianie bryły zamku, wystroju jego wnętrza i dwupoziomowych piwnic. Niektóre pomieszczenia zachowywały wciąż resztki barokowego charakteru. W sali tak zwanej „ rycerskiej” , na pierwszym piętrze znajdowały się drewniane boazerie i ozdobny kominek. Wielu cennych znalezisk dostarczały badania archeologiczne.
Na uwagę zasługują również owiane mgiełką tajemnicy zamkowe piwnice. Znajdowały się one pod całym budynkiem. Niższy poziom piwnic posiada jeszcze gotyckie sklepienia. Wysoce prawdopodobne wydaje się połączenie zamkowych piwnic z piwnicami kościoła. Trudno natomiast potwierdzić krążące wśród mieszkańców teorie o rzekomym połączeniu ich z Budowem. Do lat 50-tych na zamku czuwał stróż, którego zadaniem miało być dopilnowanie porządku na zamku. Jednak po jego śmierci nikt praktycznie nie pilnował obiektu, zachęcało to więc do zaglądania w zamkowe zakamarki. Kiedy jednak pożar dotknął zamkowego strychu, ruiny zaczęły zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców Złocieńca. Oto relacja kolejnego świadka:
„Zamek w Złocieńcu pamiętam od 1959 roku. W tym czasie można było w zamku zwiedzać wszystkie pomieszczenia z pięknymi kaflowymi piecami. W większości pomieszczeń były okna. W prawym skrzydle od głównego wejścia, znajdowała się ogromna sala, wyglądała jak sala balowa. W tym czasie o kupno zamku zabiegał Zawiadowca Stacji Kolejowej w Złocieniu (…). Dyrekcja Kolei Państwowych w Szczecinie chciała zamek kupić, odnowić i przeznaczyć na dom wczasowy dla pracowników kolei. Stało się inaczej, (…) odmówiono wtedy sprzedaży. Zamek stał bezpański i był grabiony z każdej strony, znikały piece, ozdobne cokoły, chuligani złocienieccy podłożyli ogień w prawym skrzydle w roku 1964. Dalsze lata to wybieranie z zamku cegły, podłóg, belek, dachu…”.
A oto inna relacja dotycząca przyczyn zniszczenia zamku: „…Dość długo mieszkałem blisko zamku. To była część mojej młodości. Bardzo żałuję, że już nie ma tej budowli. Znam przyczynę jej zawalenia. Widziałem to. Kręcono obok zamku film „Czerwona Jarzębina”. Na potrzeby tego filmu wykonano dekoracje, których pilnowano dzień i noc. Okoliczni chuligani buszowali tam dzień i noc. Doprowadzili oni do zawalenia dachu głównego i potem wieży. Władzy pozostało już tylko usunięcie niebezpiecznych ścian.(…) Mieszkałem w Złocieńcu od 1964 do 1975 roku. W 1964 r. wszystko jeszcze było: okna oszklone, wewnątrz schody, zamek był w bardzo dobrym stanie i nieuszkodzony. Chodziłem po całym zamku. Wszędzie były jeszcze schody i piękne sale balowe”.
Dlatego też w 1976 r. postanowiono wysadzić to co pozostało. Zasypano też fosę. Cegły z wysadzonej budowli zwożono przez kilka dni ( najprawdopodobniej zostały użyte do celów budowlanych). Po zamku obecnie zostały ledwie dostrzegalne ślady i gotyckie piwnice. Jeden z mieszkańców Złocieńca ocalił też herb zamkowy. Wspaniałe dziedzictwo kultury i architektury tworzone przez wieki zostało zniszczone przez komunistów niestety w ciągu kilkunastu lat. Jedynie nieliczne pamiątki, fotografie, a także wojenny film produkcji polskiej pod tytułem „ Kierunek Berlin” ukazują choć częściowo obraz pięknego zamku i zmuszają do refleksji, jak było można i jakim wielkim błędem było dopuszczenie do jego zniszczenia. Obecnie po złocienieckim zamku zostały na niewielkim wzgórzu tylko nikłe fragmenty murów spośród krzaków, piwnica i resztki parku z ładną aleją wiązów. Ruiny znajdują się w najbliższym sąsiedztwie osiedla mieszkalnego z blokami co sprawia dziwne wrażenie. Nie ma niestety informacji o osobach, które doprowadziły do zniszczenia tak cennego dla Złocieńca zabytku kultury.
Marcin Kuchto
Bibliografia:
1) Adamczewski L., Geheim (Tajemnica), Poznań 2004.
2) Gasztold T., Lindmajer J., Złocieniec. Zarys dziejów, Koszalin 1985.
3) Leszczełowski J., Złocieniec - zarys dziejów, Warszawa 2007.
4) Łuczko P., Złocieniec i okolice. Przewodnik Turystyczny, Złocieniec 2005.
5) Radacki Zb., Średniowieczne zamki Pomorza Zachodniego, Warszawa 1976.
6) Salm J., Kołodziejski St., Kajzer L., Leksykon zamków w Polsce, Warszawa 1990.
7) Sawinki R. (tłumaczenie), Twierdza Zakonna nad Jeziorem Krosino na Pomorzu, Euskirchen 1997.
Byc moze w tekscie roi sie od bledow. Byc moze. Ale istotny jest problem. Bismarck prowadzil oslawiona polityke Kulturkampfu. Gomulka i Gierek bija mistrza o glowe. Na prawde jest obojetne czy to pan Passendorfer czy panstwo Petelscy byli narzedziami tej polityki - bo to nie jest jedyne miejsce na tzw ziemiach odzyskanych gdzie ci luminarze kultury, ale i polskiego Kulturkampfu dzialali. Chce wiedziec konkretnie kto odpowiada za zniszczenie zamku Wedlow/Borckow - kto z imienia i nazwiska w polskich urzedach panstwowych roznych szczebli nie zabezpieczyl zamku zlocienieckiego przez zniszczeniem. Bo nie sa winni zwykli mieszkancy, lecz wladze To ktos z wladz wytworzyl taka atmosfere, i ktos z wladz byl gluchy i slepy, kiedy powinien widziec i slyszec.
Ci, ktorzy chca obejrzec dzisiaj jak wygladal w przyblizeniu zamek zlocieniecki niech pojada do pobliskiego Tuczna, tam do dzis stoi inny zamek Wedlow. (Ale tez byl niszczony w czasach komunistycznych). Mam nadzieje, ze zamek zlocieniecki doczeka odbudowy, choc oczywiscie bedzie to juz tylko bryla. Za to moze przysporzyc i miejsc hotelowych, i sal konferencyjnych. I na pewno bedzie duza atrakcja turystyczna razem istniejacym z przepieknym parkiem i dolina Drawy. Jesli Tykocin mogl odbudowac zamek nie istniejacy stulecia, to moze i Zlociencowi sie poszczesci i znajdzie sie zainteresowany inwestor by odbudowac zamek po 40 latach od wysadzenia w powietrze.
~ja
2010.02.12 14.36.58
to ten kuchto co zrobił plagiat?? ten nauczyciel?
~Czytelnik
2008.06.07 09.17.58
Niestety, w tekście o Budowie roi się od błędów i wymysłów. Nie sądzę, żeby autor rzeczywiście czytał książke Rolfa Sawinskiego, gdyż nie pisałby o podziemnych fabrykach w Budowie. Centralny system ogrzewania nie podgrzewał płyty boiska, tylko budynki. Między jeziorami nie było cmentarza napoleońskich żołnierzy, funkcjonowała tylko legenda o tak zwanym francuskim stanowisku. itd, itd. Może warto rzetelniej wgłębić się w problematykę przed napisaniem artykułu. Nie wystarczy napisać listę publikacji, trzeba je faktycznie znać. Zresztą w liście literatury są poważne błędy.
Podobnie nierzetelny jest tekst o zamku. Złocieniec nie był przedstawiany w filmie \"Kierunek Berlin\" lecz w filmie \"Ostatnie dni\". Nie ma jednak w tym filmie scen przedstawiających zamek. Twierdzenie o połączeniu piwnic zamkowych i kościelnych jest wręcz humorystyczne i świadczy o braku znajomości podstawowej literatury na ten temat.