Dzisiaj ma odbyć się posiedzenie Sejmu, na którym ma być podjęta ustawa ratyfikująca traktat lizboński. Jutro minie trzecia rocznica śmierci papieża Jana Pawła II. Kilka dni temu powszechnie szanowany trener Dariusz Wdowczyk przyznał, że kupował mecze w polskiej lidze. To splot wydarzeń, które przygnębiają. Jakże teraz brakuje głosu i osądu naszych spraw kogoś takiego jak nasz papież, który wspierał nas w trudnych chwilach, dodawał otuchy, budził nadzieję, nauczał i pouczał, widział lepiej z oddali. Ale to było prawie 30 lat temu, gdy po raz pierwszy przyjechał do kraju, by powiedzieć: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi... tej ziemi! Wtedy wielu z nas pragnęło wolności. Tej osobistej i tej wspólnotowej – zwanej niepodległością, o jaką dobijały się pokolenia, jaką przez wieki wyśpiewywano, wypisywano i przekazywano na najprzeróżniejsze sposoby. I jak powiedział, tak się stało.
Tylko to przyszło trochę za późno, a może za wcześnie? Dzisiaj tę wolność oddajemy za kilka euro, bo nie tyle, że jesteśmy biedni, co chciwi i głupi. Głupi, bo nie chcemy stanowić o samych sobie i jest nam wszystko jedno, chciwi, bo zamiast stać się właścicielami, łasimy się na kasę robiąc z siebie paneuropejską klasę robotniczą w cudzych fabrykach. To niestety zakorzeniona mentalność postkomunistyczna. Sekretarza partii zastąpił tylko bankier z sakiewką. Jak przyjdzie i nią potrząśnie, gotowi jesteśmy tańczyć jak nam zagra. Poprzednie pokolenia były dużo biedniejsze, ale miały klasę, honor, szacunek, wiarę i hardość ducha. Komuna wyprała peerelowskie pokolenia z tych wartości w imię tworzenia nowego człowieka. Nowy człowiek okazał się karłem niezdolnym do samodzielnego życia. Ktoś musi nim rządzić. Najlepszym instrumentem rządzenia jest pieniądz. Znowu wróciliśmy na poziom walki o byt.
Tak jak trener Wdowczyk. Ma wolność, może nadal trenować, żyć wygodnie, jeździć dobrą bryką, ale... jak czują się kibice, których oszukali trenerzy, działacze, piłkarze, gdy ci cieszyli się ze zwycięstwa, a ono było ustawione? Po tym co się stało w polskiej piłce nożnej nikt nie powinien kupić biletu na żaden mecz, ale kupują, idą i drą gardła, bo... rośnie następne dzikie, wolne od wszystkiego pokolenie? Chce się bawić... i nic więcej?
Przez lata obserwuję, jak do miast pomorskich wdzierają się markety. Najczęściej podstępem, przekupując kogo się da. Siła pieniądza wśród małych ludzi jest wielka. Wolimy dać zarobić szefom jakichś koncernów na Hawajach, niż przedsiębiorcy – sąsiadowi. Koncerny weszły w Polskę jak w masło. Unia weszła w Polskę jak w masło. Wszystko włazi w Polskę jak w masło. Wolimy być robolami, niż właścicielami, mieć pensję, niż zyski, za cenę spokoju. Ale to nie jest spokój. To oduczona obywatelskość. Wyuczone skarlenie. Wyuczona bezradność i bezduszność. Tak nas tresowali i wytresowali, na hufce taniej siły roboczej potrzebne w fabrykach i marketach europejskich koncernów. Zawsze chcieli takiej Polski. Albo generalna gubernia, albo 17 republika, a teraz może peryferyjne województwo. Trudno się z tego podnieść. Trudno nawet dogrzebać się w sobie tej wiary, która by mogła ożywić nadzieję. Ale czy i ten brak wiary nie jest w nas wyuczony? I zadaję sobie pytanie - a jakby zwątpili nasi dziadowie, to kim my bylibyśmy dzisiaj? Dzikim ludem w stepach Azji? Dali nam jednak jakiś dziejowy posag, który przeniósł i przyniósł nam Jan Paweł II.
Zanim stąd odejdę, proszę was...
- abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili,
- abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.
Proszę was:
- abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało,
- abyście od Niego nigdy nie odstąpili,
- abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On „wyzwala” człowieka,
- abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest „największa”, która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu.
Wciąż nasłuchuję głosu pokolenia JP II.