(ŚWIDWIN) Radni miejscy Świdwina przyznali burmistrzowi miasta Janowi Owsiakowi tzw. trzynastkę.
Na ostatniej sesji radni podjęli uchwałę o przyznaniu burmistrzowi Owsiakowi dodatkowego wynagrodzenia rocznego za 2007 rok. Dostanie on 8.629,20 zł.
Do tej pory burmistrzowie nie otrzymywali tzw trzynastek. Dopiero po wyroku NSA z października 2007 r, radni w całym kraju zaczęli powoływać się na to rozstrzygnięcie i przyznawać nagrody roczne burmistrzom, wójtom i starostom. Jednak ów wyrok nie mówi wprost, że taka nagroda roczna musi być przez radnych przyznawana.
Wyrok NSA dotyczył tylko i wyłącznie kompetencji przewodniczącego rady, a dokładnie „w przedmiocie upoważnienia Przewodniczącego Rady Powiatu w Łukowie do wykonywania czynności w zakresie prawa pracy wobec Starosty Łukowskiego. Tamtejsza rada powiatu przyznała przewodniczącemu upoważnienie do przyznawania, oprócz wynagrodzenia, którego wysokość ustala rada, także nagrody jubileuszowej i dodatkowego wynagrodzenia rocznego (tzw. trzynastki). Wojewoda zaskarżył tę uchwałę argumentując, że rada nie może scedować swoich uprawnień w tym zakresie na przewodniczącego (jest to wyłączna właściwość rady).
Rada powiatu odwołała się od decyzji wojewody, ale NSA podtrzymał ją tym wyrokiem, na który obecnie powołują się wszystkie rady przyznając nagrody roczne. Jednak jak przedstawiłem powyżej, owo rozstrzygnięcie nie dotyczyło bezpośrednio tego, czy rada musi lub czy może przyznawać te nagrody.
Ta kwestia została poruszona w uzasadnieniu do wyroku, chociaż też bardzo mgliście. Czytając komentarze różnych samorządowców do tego wyroku trzeba stwierdzić, że opinie są bardzo różne. Jedni uważają, że przyznanie „trzynastki” jest sprawą techniczną, bo wynika z kodeksu pracy. Mówi on tyle, że nagroda roczna przysługuje pracownikowi (budżetówki), który nie ma godzin nieusprawiedliwionych i przychodzi trzeźwy do pracy, czyli nie narusza dyscypliny pracy.
Jednak w świetle powyższego rozstrzygnięcia, „trzynastka” dla burmistrza nie wynika wprost z kodeksu pracy, lecz przyznaje ją rada. NSA stwierdził również, że „trzynastka” i nagroda jubileuszowa należą do składników wynagrodzenia. I tyle. Niestety, przepisy – jak się okazuje – są tutaj bardzo niejednoznaczne. Raz traktuje się burmistrza jako pracownika samorządowego, innym razem jako menedżera, bo pierwszy jest zatrudniany na podstawie kodeksu pracy, drugi na zasadzie wyboru (powoływany i odwoływany przez wyborców lub jak starosta przez radę powiatu).
Burmistrz traktowany jako pracownik samorządowy powinien przecież naliczać sobie nadgodziny w związku z czynnościami wykonywanymi poza godzinami pracy, a wykonuje ich sporo, ale nie robi tego, co wskazuje, że pracownikiem samorządowym sensu stricte nie jest.
W pensję burmistrza ustawodawca już raz wpisał wynagrodzenie dodatkowe w postaci dodatku specjalnego, który rada może podwyższać lub obniżać w granicach od 20 do 40 proc. pensji. I to powinno wyczerpywać zakres wynagradzania, bo jest tu pole do wolnego działania radnych, którzy dokonują oceny pracy burmistrza. „Trzynastka” z samej nazwy takiej cechy „wolnej woli” nie ma, bo jest trzynastą pensją i radni automatycznie nie mają wpływu na jej wysokość, tak jak w przypadku dodatku specjalnego. A ten wyrok potwierdza, że to radni mają ustalać wszelkie wskaźniki wynagrodzenia burmistrza, a skoro tak, to mają wolną wolę (w granicach określonych przez prawo).
Reasumując; przywołany wyrok NSA rozstrzyga wyłącznie o tym, że rada nie może scedować na przewodniczącego rady uprawnień w zakresie przyznawania lub ustalania jakichkolwiek składników wynagrodzenia burmistrza. Należy to do wyłącznej kompetencji rady. Moim zdaniem trzeba więc uznać, że rada ma w tym zakresie wolną wolę i może, a nie musi – a taką interpretację dała sobie narzucić przez projektodawców uchwał (czyli burmistrzów) większość samorządów – przyznawać „trzynastek” wynikających z kodeksu pracy. Tylko za to, że przychodzi się do pracy i jest się w niej trzeźwym. To urąga idei samorządności. Zresztą jak samo pojęcie „trzynastki”, czyli pensji za trzynasty miesiąc pracy, którego w kalendarzu po prostu nie ma.
Kazimierz Rynkiewicz