(CIESZYNO.) Podczas zebrania w tej miejscowości frekwencja była dość wysoka, bo i powód niecodzienny – mieszkańcy postanowili odwołać radę sołecką. Wprost proporcjonalnie frekwencja wyglądała wśród rady sołeckiej. Spośród trzech członków na zebranie przyszedł jeden.
35 mieszkańców było za odwołaniem, trzech przeciw, w tym sam zainteresowany.
Trwające około trzech godzin zebranie w Cieszynie zostało zwołane, by zakończyć konflikt pomiędzy radą sołecką a sołtysem i mieszkańcami. Burmistrz Węgorzyna Grażyna Karpowicz chcąc pogodzić mieszkańców z członkami rady sołeckiej proponowała, by dać im szansę i pozostawić na jeszcze pół roku. Mieszkańcy odpowiedzieli zdecydowane - nie. Na zebranie przyszło około 40 osób, niemal wszyscy byli za odwołaniem Jana Mazura, jedynego członka rady sołeckiej, który stawił się na zebranie wiejskie. Pozostali nie odnieśli się do wezwania sołtysa, łamiąc postanowienia statutu. Ten sam statut ochronił ich jednak przed usunięciem, bowiem w zapisie jest mowa, iż nie można ich usunąć zaocznie. O odwołanie rady sołeckiej sołtys otrzymał wniosek już w listopadzie ub.r.
- W statucie jest paragraf, który mówi, że osoba, która pełni funkcję sołtysa i rady sołeckiej może być odwołana przez mieszkańców podczas zebrania wiejskiego. To zebranie zostało zwołane na wniosek mieszkańców. Wcześniej było czterech członków rady sołeckiej. Koleżanka jednak nie wytrzymała i zrezygnowała z pełnienia tej funkcji. Jak poinformowała burmistrz, odwołanie zaoczne jest niezgodne z prawem. Zadeklarowała więc, że albo członkowie rady sami zrezygnują, albo w ciągu miesiąca zorganizuje jeszcze jedno zebranie – powiedział Mariusz Rataj, sołtys Cieszyna. Ograniczanie możliwości demokratycznych wyborów w wolnym kraju, każą zastanowić się nad słusznością trwania przy takich zapisach statutu. Hieronim Cierpisz, radny Gminy Węgorzyno, nie do końca zgadza się z burmistrz Karpowicz. Sądzi, że taka interpretacja statutu może prowadzić do nieskończonej ilości prób odwołania członków rady sołeckiej.
- Przewodniczący rady sołeckiej zachował wszelkie procedury ze swojej strony, to członkowie rady nie odpowiedzieli. W moim odczuciu zapis statutu został źle zinterpretowany. Po 30. dniach ma odbyć się kolejne zebranie. Jedynym wyjściem jest zmiana statutu. Kryteria ustalają radni. W tej sytuacji zanosi się na jego zmianę. To było zebranie wiejskie, rada sołecka tym bardziej powinna się na nim pojawić – powiedział Cierpisz. - Pomiędzy członkami a przewodniczącym powinno być zrównoważenie. Nie może być tak, że członek rady wywiesza bez wiedzy i podpisu przewodniczącego pisma na tablicy. Przecież głos przewodniczącego jest decydujący. A członkowie rady działają przeciw przewodniczącemu. Członkowie rady pracowali bez wiedzy sołtysa. Gdyby mieli honor, to sami by zrezygnowali, ale widać ich ambicje są wyższe – dodał.
- Oni i tak nie mieliby się gdzie odwołać, ale burmistrz mogła zawetować – to tak sprytnie pomyślane – dodała jedna z mieszkanek Cieszyna.
Wszystko przez drzewka
Konflikt narastał już od kilku miesięcy. Czarę goryczy przelało wycięcie drzewek owocowych przez radę sołecką, w miejscu, w którym miał powstać plac zabaw dla dzieci. W tamtym miejscu jedna z mieszkanek miała ogródek i drzewka owocowe. Do października miała usunąć plony. Otrzymała w tej sprawie pismo, rozpoczęła wykonywać zalecenia. Na tablicy ogłoszeń Rady Sołeckiej pojawiła się kopia listu burmistrza, w kwestii przygotowania gruntu pod plac zabaw. Na tablicy ogłoszeń wywiesiła ją rada sołecka. - To tragedia. Rada powinna pomagać, a nie przeszkadzać. Chcą robić plac zabaw, najpierw niech projekty zrobią, a nie zaczynają od wycinania drzewek. Tu wystarczyłby mały placyk – powiedziała cieszynianka.
Ta sama rada nie chciała słuchać żadnych argumentów, gdy mieszkańcy byli za pozostawieniem drzewek na terenie przyszłego placu.
- Powiedzieli, aby jeden z pracowników interwencyjnych wyciął. Nie zgodził się. Sołtysa nie słuchali. Wzięli piłę i wycięli wszystkie drzewka. A przecież mogłaby tam powstać ławeczka, albo dwie. Drzewka dawałyby cień, a tak to jest pusty plac. Pościnali te drzewka owocowe. Po co? Gdy powiedzieliśmy burmistrz Karpowicz, że rada bezprawnie wywiesiła do wiadomości publicznej informację skierowaną bezpośrednio do osoby prywatnej, ta odparła: Ale przecież to nie było ujawnienie danych, bo wy i tak wiecie - opowiada mieszkanka Cieszyna.
Teresa Miller twierdzi, że członkowie rady sołeckiej zdecydowanie przekraczali swoje kompetencje.
- Podczas prac interwencyjnych członkowie rady sołeckiej podchodzili do nas i pytali się np. gdzie są kamizelki i kazali nam robić co innego, niż kazał sołtys. A przecież my mamy rozkaz od sołtysa i to jego słuchamy. Oni się kłócili z nami, że nas utemperują. Banaś nawet groził, że pieniądze będę musiała oddać za cały miesiąc. Najwięcej jednak Heniek Kuchciak dokuczał. Wygadywał np., że cały dzień na schodach u sołtysa wysiaduję, zamiast pracować. Oni ciągle kłamią. Skłócili się ze wszystkimi mieszkańcami. Czepiali się mnie, bo ja podpisy zbierałam o ich odwołanie. -
Gdzie ta droga?
- Pan żarty robi! A co pan myśli, że ja jako burmistrz pójdę i będę wam drogę robić? Pod sklepem są płyty, niech pan sobie drogę robi – tak powiedziała burmistrz, gdy upomnieliśmy się o naprawienie drogi. Przed wyborami pani burmistrz zwróciliśmy uwagę, by zrobiła drogę. Tam są dziury na dziurze. To droga gminna – zobowiązała się, że to zrobi. Kto ma ją robić? Na razie podsypujemy popiołem. Mąż jest na emeryturze, a siostra po zawale. Mam brać płyty i układać je na drodze? - pyta mieszkanka Cieszyna, która prosiła o anonimowość. Naszej drogi nawet nigdy nie odśnieżają, bo boją się, że łyżkę zgubią. Sklep jest prywatny, a płyty były policzone i nie wolno ich było brać, więc jak mieliśmy sobie sami drogę robić? Gdy były prace interwencyjne, to nie mogła dać jednej wywrotki więcej? Tym bardziej, że na drogi ludzie dawali swój własny gruz. -
Równocześnie miał być ułożony chodnik do przystanku i wyłożone płyty wokół. Prace były zaplanowane na 2008 r. Okazało się jednak, że środki finansowe znalazły się w budżecie gminy już w październiku. Jednak prace wykonane w ubiegłym roku nie satysfakcjonują mieszkańców.
- Miał być remont drogi i dwie wywrotki piachu. Miała być zrobiona droga do przystanku, a jest tak, że zrobione jest przy sklepie i schody do sklepu, a wokół przystanku dzieci mają ubitą ziemię – dodaje cieszynianka. - Cieszyno, to miejscowość turystyczna. Nie może być tak, że nie ma chodnika. Właściciel sklepu też naciskał, skoro płaci podatki. Powinno to być jednak zrobione fachowo, na lata, a nie do lata. Były ustalenia, że będzie zrobiony chodniczek, być może będzie to poprawione. Osobiście uważam, że powinno być zrobione przyszłościowo – powiedział Mariusz Rataj, sołtys Cieszyna MM