(ŁOBEZ.) Sprawa zarządcy mieszkań komunalnych już od dłuższego czasu jest jednym z najgorętszych tematów podejmowanych zarówno przez radnych jak
i urzędników. Radni zarzucają organowi wykonawczemu, czyli urzędowi, brak nadzoru
i pytają - gdzie była rada poprzedniej kadencji.
A wszystko przez zadłużenia mieszkańców, brak ściągalności długów przez „Administratora” oraz niezgodności w danych, dotyczących wysokości zobowiązań względem dostawców.
Pod koniec ubiegłego roku burmistrz zaproponował, aby na rzecz zobowiązań „Administratora” wobec dostawców mediów wpłacić 110 tys. zł należnych opłat. Radni podczas wspólnej komisji zdecydowanie zaoponowali.
- Nie można tak reagować nad każdą umową na rzecz mieszkańców. Nie można wydawać publicznych pieniędzy lekką ręką. Musi być większy nadzór i większa odpowiedzialność ludzi zatrudnionych. Moje interpelacje były już wcześniej. Było w planie pracy, było mówione, nie było reakcji ze służb finansowych. Gdyby była reakcja przy podpisaniu umowy, nie byłoby tej sytuacji – apelowała radna Krystyna Bogucka. Tego samego zdania był radny Henryk Stankiewicz:
– Jestem przeciw, by mieszkańcy płacili za długi „Administratora”. Zarządca ponosi pełną odpowiedzialność i gmina do tego nie ma nic. -
Podczas sesji radca prawny urzędu Ewa Wójcik wytłumaczyła, że to jednak Gmina, jako właściciel i organ nadrzędny wobec zarządcy, odpowiada za należności wynikające z tej umowy. Nie widząc innego wyjścia, radni zgodzili się na spłatę należności wobec dostawców mediów, ale w wysokości 65,6 tys. zł. Pozostała kwota, jak twierdził radny Leszek Gajda: - To kuriozum, z dokumentów nigdzie nie wynika, że pani administrator z własnych pieniędzy wydała 44 tys. zł. Domaga się zwrotu, ale nie ma potwierdzenia. -
Wiceburmistrz Ireneusz Kabat wyjaśniał:
- Musimy zweryfikować pełną kwotę zalęgłości. Na dzisiaj uznaliśmy pewną sumę. Nie wiem, czy ona jest ostateczna. Wpłaciliśmy około 65,6 tys. zł. Tych 44 tys. zł na razie nie regulujemy. Dopiero po zweryfikowaniu Rada Miasta zostanie poinformowana jaka będzie ostateczna kwota. Według sprawozdania „Administratora” dług wynosi 110 tys. zł, według faktur, które można sprawdzić, to wysokość zobowiązań wynosi 65,6 tys. zł. Nie byliśmy w stanie w tak krótkim czasie sprawdzić tego wszystkiego. Opieraliśmy się na konkretnych fakturach i sprawozdaniach „Administratora” – tłumaczył.
- Zapłaciliśmy, ale mimo wszystko, żeby mieć pewność, że wydaliśmy należne pieniądze, ta kwota 65,6 tys. zł też będzie weryfikowana. To jest w tej chwili czynione. Na dziś nie możemy potwierdzić 44 tys. zł. Na razie nie jest to zweryfikowane bardzo dogłębnie. Na koniec grudnia wysyłaliśmy do wszystkich lokatorów pisma w celu potwierdzenia sald. Do końca stycznia chcemy się z tym uporać. To trzeba czasu, to nie jest tak, że ja siadam sobie i już jest. To trzeba sprawdzić każdego lokatora, potwierdzić zaległości i wprowadzić do komputera. Do sprawdzenia jest 350 mieszkań. - dodawał burmistrz Ryszard Sola.
Na sesji radny Leszek Gajda oskarżył urząd o współwinę za obecny stan rzeczy:
- Tu nie do końca jest wina „Administratora”. Wina leży w tym budynku, to brak nadzoru. To kuriozalne, aby takie rzeczy się działy, a nikomu włos z głowy nie spadł – powiedział. Przed tym zarzutem bronią się urzędnicy.
- To, że umowa wygasła 2 miesiące temu, to jest jedna sprawa. Chciałbym zwrócić uwagę na chronologię działań podjętych przez urząd. Bo o tym się jakoś niewiele mówi - stwierdza burmistrz Łobza. - Od lutego poszły pisma wzywające do zapłaty. Odpowiedzi przyszły na przełomie czerwca. Pani Janiec miała umowę, administrowała zasobem, ale nie mieliśmy pełnego wglądu w to, co się tam działo. Oczywiście mieliśmy prawo żądać dokumentów. Wówczas na tym etapie, jeszcze nie uznawaliśmy tego za konieczne, tym bardziej, że odpowiedzi na nasze pisma przychodziły z bardzo dużym opóźnieniem. Bombardowaliśmy się na różnych płaszczyznach. Weryfikowaliśmy sprawozdania, analizę ściągalności i wykazy, jakie remonty poczyniono. Wychwyciliśmy wiele nieścisłości. Efektem tego było nałożenie kary za brak ściągalności. Wyszło też, że remonty nie były wykonywane, a potem „Administrator” poprawiał to. Remonty wykonywał po naszych korektach. A potem zaczęło się przejmowanie tego całego bałaganu. Efektem tych działań było wypowiedzenie umowy przez „Administratora”, choć i my jako gmina nosiliśmy się z zamiarem wypowiedzenia współpracy. Powodem było naliczenie kar „Administratorowi” za nieściągalność. Komisja rewizyjna zarzucała nam winę za nieściągalność, a przecież to są długi od roku 2002. Gdybym był złośliwy spytałbym się – co w takim razie zrobiła komisja rewizyjna poprzedniej kadencji? – mówi burmistrz.
Jak twierdzą burmistrzowie, sukcesywne przejmowanie zasobów komunalnych Gmina rozpoczęła już od początku października, choć umowa wygasała z jego końcem. W tym celu została uruchomiona komisja wspólna, która chodziła po mieszkaniach, oglądała i spisywała. W tym czasie w firmie zarządcy nastąpiły problemy natury kadrowej, więc jakiś czas część komisji ze strony „Administratora” nie mogła brać udziału w zadaniu. To zastopowało przegląd mieszkań. Aby komisja mogła działać, reprezentacja musiała być po obu stronach. Gmina czekała, aż problemy kadrowe zostaną załatwione.
Teraz koszty niedokonanej ściągalności poniesie Gmina, czyli wszyscy mieszkańcy.
- Z tego co wiem, była windykacja prowadzona, ale co można zrobić jeśli sprawa jest u komornika, są wysyłane kolejne upomnienia, a osoby te nie pracują, albo nie pracują oficjalnie. Z domu nie ma co zabrać. Jest gro przypadków rodzin, które nie mają środków do życia. Ci co mieli pieniądze, żeby kupić mieszkania, to kupili – trzeba mieć tę świadomość – tłumaczy Ireneusz Kabat.
Nadal nie sposób było ustalić sald. Zgodnie z fakturami przedstawionymi przez PUK zaległości wobec niego wynosiły 29 tys. zł, a z faktur „Administratora” – 19 tys. zł. Tę kolejną niejasność być może uda się rozwikłać do końca stycznia.
Kto zapłaci za czynsze?
Kwota, o którą toczył się spór przed końcem roku dotyczyła zobowiązań gminy przejętych od „Administratora” wobec dostawców. Ale to nie jedyne zaległości lokatorów i nie najwyższe.
Na 31.10.07, czyli do dnia rozwiązania umowy z „Administratorem” zadłużenie w czynszach wynosiło 269,5 tys. zł. Podobnie jak w przypadku dostawców, specyfikacja sald „Administratora” zdecydowanie różniła się od sald lokatorów. Radni zauważyli, że od 2002 roku nastąpił aż dziesięciokrotny wzrost zadłużenia, co ich zdaniem potwierdza brak nadzoru. W międzyczasie cały szereg mieszkań zostało sprzedanych.
- Myślę, że za dużo słów padło na sesji rady, że nie było nadzoru. Fakt, że nie było do tego pracownika. Pracownik jest od czerwca odpowiedzialny tylko za to. I co? Ukarać za to kierownika wydziału? - pyta burmistrz.
Ireneusz Kabat dodaje: - Były natomiast zgłaszane wnioski o zatrudnieniu pracownika, ale przy uchwalaniu budżetu radni nie widzieli takiej potrzeby. W tej chwili mamy od tego pracowników, sprawdzają każdy lokal, robią bazę danych, rozpracowując każdego lokatora osobno. To są trudne tematy, a niektórzy lokatorzy mają zadłużenia nawet kilkuletnie. -
Aby ściągnąć zadłużenia z lokatorów, Gmina prowadzi rozmowy i proponuje ugody. Przywracany jest tytuł prawny, czyli automatycznie nie jest naliczana kara. Dzięki temu dłużnikom łatwiej będzie spłacać dług.
- Poza tym informujemy ludzi o możliwości pobierania dodatku mieszkaniowego. Nie wszyscy z tego korzystali. Prowadzimy lokatora niemal za rękę, po to, żeby złożył wniosek. Teraz jak lokatorzy mają wszystko w jednym, to nasze panie dają im wniosek do ręki i kierują do Ośrodka Pomocy Społecznej. Ale są tacy, którzy do Opieki nawet nie przyszli. Tacy są niektórzy beztroscy! Wychodzą z założenia - a co mi zrobią? Mamy taką panią, która przyszła w grudniu i wpłaciła 700 zł od razu. Po prostu tym, którzy absolutnie nie chcą płacić, grozić będzie eksmisja z dotychczasowych lokali – mówi wiceburmistrz.
- To 350 lokali, każdego trzeba wprowadzić do bazy danych. My sobie to uporządkujemy, klamka zapadła. Ale to jest wiele lat zaległości. Niektórzy tego jakoś nie pamiętają – dodaje Ryszard Sola.
Inna kwestia, że część lokali została już sprzedana. Części lokatorów już nie ma, z wielu trudno ściągnąć zaległości. Wprawdzie dodatki mieszkaniowe w jakiś sposób pomogą zmniejszyć zadłużenie, ale nie do końca. Innym wyjściem z patowej sytuacji jest przeniesienie lokatorów, którzy w żadnym razie nie chcą płacić za mieszkania, do lokali, które powstaną na wsi. W ich miejsce zostaną zasiedleni mieszkańcy z listy oczekujących. Jak zapewnia burmistrz, część mieszkańców godzi się na to, aby w zamian za mieszkanie w Łobzie spłacić długi poprzednich lokatorów. Mimo wszystko za brak racjonalnej gospodarki mieszkaniowej zapłacimy wszyscy, bez względu na to, po czyjej stronie leży wina. MM