Pożyjemy, ale czy zobaczymy? Nie każdemu się chce...
Krótki artykuł informacyjny w naszej gazecie pt. „Cmentarz będzie większy i z nowym zarządcą” poruszył redaktora naczelnego „Nowego Tygodnika Łobeskiego”, który przypisał jego autorce MM (Magdalena Mucha) zachwyt nad zaistniałą zmianą w zarządzaniu cmentarzem w Łobzie. Dotychczasowy zarządca przegrał przetarg, a wygrała firma pana Jerzego Furmańczyka z Nowogardu. Spieszę donieść, że ja w tym artykule zachwytu nie dostrzegłem; ot, profesjonalnie podana informacja – kto, co, gdzie, jak i kiedy. Ta droga dziennikarstwa „śledczego” prowadzi na manowce, bo z zastosowaniem takiego klucza można by wywnioskować po wielkim tytule w NTŁ „Do Łobza wejdzie Lidl!”, że redakcja popadła w euforię z tego powodu. No tak, przecież będzie można kupić sobie jeszcze tańszego batonika.
No cóż, spodziewałem się, że pan Dzieżak z PUK potraktuje sprawę poważniej i jak już będzie się żalił, to w naszej redakcji, ale cóż, wygląda na to, że straciliśmy kolejnego, po „Jutrzence” i „Administratorze”, reklamodawcę. Ich katalog bez trudu znajdzie czytelnik nowego tygodnika. Oczywiście z powodów pozarynkowych. Nie jestem pewien, czy nie stracę kolejnego, gdy powiem, że smucę się z powodu przegranej PUK. Smucę się również z powodu tylu marketów w mieście, wbrew tym, którzy upatrywali w nich postępu cywilizacyjnego i wbrew tym, którzy uznali, że ten „postęp” jest nieuchronny.
Pióro mi nie drgnęło z powodu komentarza „Pożyjemy, zobaczymy”, ale przegrana w przetargu PUK postawiła kropkę na „i” w tym, o czym chciałem napisać od dłuższego czasu, a co „zobaczyłem” analizując łobeską prywatyzację sektora komunalnego i jej skutki. Trzeba brutalnie nazwać rzecz po imieniu – pan Dzieżak sam sobie strzelił w stopę i postaram się to wyjaśnić opisując szerszy kontekst gospodarczych przemian w Łobzie.
Prywatyzacja ZGKiM nastąpiła pod koniec kadencji burmistrz Haliny Szymańskiej. Zlikwidowano go i powstał „Administrator” (zarządzanie nieruchomościami, wtedy jeszcze w większości komunalnymi). Usługi komunalne w zakresie oczyszczania śmieci przejął PUK, zaś wodociągi i kanalizację PwiK. Prezesem tego ostatniego został Józef Misiun będąc radnym, chociaż – jak dopiero po latach odkrył obecny radny Henryk Stankiewicz, nie mógł nim być będąc radnym, bo będąc prezesem spółki prowadził działalność na mieniu komunalnym, czego zabraniało prawo.
O działalności „Administratora” pisaliśmy wielokrotnie. Raport NIK dla tej prywatyzacji jest druzgocący. Gdyby ktoś wtedy „zobaczył”, jak ją przeprowadzono, może dzisiaj nie byłoby tego bajzlu w komunalce, jaki przejmuje do dziś gmina, i końca nie widać. O tej prywatyzacji pisałem szczegółowo, więc nie będę się powtarzał. Przypomnę tylko, że tak skonstruowano przetarg na zarządzanie lokalami komunalnymi, że przez lata gmina straciła w granicach miliona złotych. Nikt nawet nie jest w stanie tego policzyć.
Prywatyzacja w swoim założeniu miała polepszyć i obniżyć koszty usług oferowanych przez gminę. Trzy firmy i ludzie otrzymali szansę na zbudowanie porządnych przedsiębiorstw. Czy z niej skorzystali? Rozumiem dylematy prywatyzacyjne i problemy transferu kapitału ze sfery państwowej (samorządowej) do sektora prywatnego, ale to co zrobiono w Łobzie wtedy, ma efekt w postaci dzisiejszego stanu tych firm i jej kłopotów. Być może błąd polegał w przeroście mechanizmów opiekuńczych, być może w złym doborze ludzi. Nadmierna opiekuńczość samorządu prowadzi do uśpienia na rynku. Jak wielokrotnie podkreślał redakcyjny kolega Grzegorz Paciorek – w Polsce nie ma kapitalistów, bo co to za kapitaliści, którzy dorabiają się na kontraktach z państwem. Wystarczy złapać kontrakt i kasa leci. Wystarczyło tylko rozwiązać problem – jak go załatwić. Dużo mniejsza skala, ale to samo dotyczy dorabiania się na samorządach.
Otóż te trzy firmy na starcie zagwarantowały sobie takie kontrakty i uznały, że tak będzie zawsze. Nie dostrzegły, że władze się zmieniają, przepisy się zmieniają i rynek się zmienia i można kontrakty stracić. Reakcją na „zobaczenie” tych zmian powinna być rozbudowa usług dla sektora prywatnego lub ekspansja, a nawet dywersyfikacja dochodów. Przypuszczam, że żadna z tych firm nie wychyliła nosa poza Łobez. Ja w każdym bądź razie nic o tym nie wiem. Odpowiedź na pytanie – dlaczego, da wiele do myślenia. Najwięcej skarg i pretensji padało pod adresem PWiK i „Administratora”, co świadczy, że firmy te nie potrafiły zbudować wizerunku u swoich klientów poprzez podnoszenie jakości usług. Zagwarantowany kontraktami monopol działał więc deprawująco. A miały na to kilka ładnych lat. Nie wiem, czy ich szefowie stawiali sobie podobne pytania, ale postawmy je; dlaczego firma Jerzego Furmańczyk weszła na rynek łobeski, a PUK nie wszedł na rynek nowogardzki? Dlaczego firmie wodociągowej z Goleniowa opłacało się obsługiwać odległą od nich gminę Węgorzyno, a PWiK z Łobza nawet nie stanął do przetargu w tej gminie? Dlaczego prywatna firma pogrzebowa w Drawsku Pomorskim świadczy usługi w całym dużym powiecie drawskim, a PUK tylko w Łobzie? Dlaczego pan Karaś z tegoż Drawska Pom. parł na przejęcie interesu śmieciowego w Łobzie i jak mi mówił – zatrzymano go „administracyjnie”? Co przeszkadza, by zarządzać wspólnotami mieszkaniowymi w różnych miastach? Brak kapitału – ktoś powie. Ale jak słyszę, że ten i ów buduje chałupę, kupuje samochody i mieszkania dzieciom gdzieś w dużych miastach, to znaczy, że kapitał jest. Tylko skonsumowany. Czy kogoś wystraszy wizja, że na tak brutalnym rynku można zostać tylko z tym wybudowanym domem i w miarę nowym autem, lecz bez dochodów, by to utrzymać?
Proszę mi wierzyć, nie wymądrzam się, bo sam popełniam jako przedsiębiorca wiele błędów, ale to nie ja dostałem w prezencie kawałek komunalnego tortu. Prywatyzacja powinna przynieść miastu pożytek w wielu wymiarach; podatków, zatrudnienia, lepszych usług. Czy przyniosła?
Pożyliśmy. Zobaczyliśmy? Nie każdemu się chce coś tam zobaczyć, a szkoda. Czas pokaże? Nie ludzie, wyłącznie ludzie pokażą na co ich stać.