W kanale ciepło, w mieszkaniach zimno. Kto będzie płacił?
W tym przypadku kanał, to płyty betonowe ułożone tak, że tworzą kanał, środkiem którego biegnie rurociąg ciepłowniczy z ekologicznej kotłowni w Prusinowie. Specjalista od ekologii i ochrony środowiska, dziś piastujący stanowisko starosty powiatu Gryfickiego, w 2001 albo 2002 roku był pomysłodawcą kotłowni na słomę, jako że w tamtych latach pełnił zaszczytną funkcję kierownika Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Gryficach.
Dbałość o ekologię i spalarnia słomy miała mieszkańcom Prusinowa dać wymierne korzyści – wybitnie czyste powietrze i od 30 do 50 procent niższe rachunki za ciepłą wodę i ogrzewanie mieszkań. Nową kotłownie oddano do użytku z wielką pompą, wstęgę przecinała żona jakiegoś ministra czy posła. Dziś już nikt nie pamięta, ale przecinała. Na jej oczach i oczach mieszkańców urządzono pokaz - ładowanie bali słomy do pieca. Ktoś mówił, że przy okazji przebudowy kotłowni wymieniono rurociąg ciepłowniczy do szkoły i stojącego po drodze budynku należącego – no, nie ważne do kogo. Choć rur było dosyć, dalszej wymiany rurociągu nie zrobiono. Te położone za czasów świetności SHR Prusinowo i budowy bloków mieszkalnych miały wystarczyć jeszcze na najbliższe 30 lat. Zakupiony materiał na inwestycję tzn. rury, nie wiadomo jak, ale z Prusinowa wyparowały. Dziś parują te, które mają wystarczyć na bliżej nieokreśloną przyszłość, przeżarte rdzą ze zgniłą otuliną, ogrzewają kryjące je płyty betonowe w głębi ziemi i na powierzchni. Ciepło ogrzewa wszystko co w ziemi, ale nie mieszkania.
Od początku października br. w mieszkaniach jest zimno. Za blokiem nr 16, już na początku sezonu grzewczego, z ziemi zaczęła wydobywać się para wodna. Interwencje niczego nie zmieniły. Niewielkie opady śniegu 10 i 11 listopada br. wytyczyły kierunek biegnącego rurociągu ciepłowniczego. Śnieg w tych miejscach topił się w mgnieniu oka. Po wielokrotnych interwencjach w dniach 22 i 23 listopada w Prusinowie trwały intensywne prace, polegające na rozkopaniu ziemi, zdjęciu górnych ciężkich płyt betonowych, wycinaniu fragmentów przeżartych rdzą rur, z których warstwa izolująca przegniła i rozłaziła się pod dotknięciem ręki. Sztukowanie nowych rur ciepłowniczych ze starymi da taki sam efekt, jak daje nowa łata na starym ciuchu.
Jak mówią mieszkańcy Prusinowa - latem miał być przeprowadzony remont kotłowni, ale nie zrobiono nic i przy niewielkich mrozach kotłownia może przestać działać. Tym bardziej, że dziś jest w niej spalane wszystko, brak tylko słomy. W tej hitowej kiedyś kotłowni, spala się dziś lichy gatunek miału wymieszany ze żwirem. To pewnie jakiś nowy „ekologiczny” wynalazek, tyle że smród z tego spory i rachunki za ogrzewanie o 50 proc. albo i więcej wyższe, niż były przed modernizacją kotłowni.
I tak dochodzimy do sedna sprawy. Kto zapłaci rachunki za ogrzewanie budynków mieszkalnych w Prusinowie od początku sezonu grzewczego 2007/2008, bo fakt, iż rurami z kotłowni płynie gorąca woda zupełnie nie dowodzi, że trafia ona do kaloryferów w mieszkaniach? Kto zapłaci za letnią wodę w kranach, jeśli takowa do nich dociera? Kto zapłaci za ubytki wody rozlewającej się pod ziemią i „źródła” wybijające na powierzchnię ziemi? W jednym miejscu jest gorący gejzer, w innym tylko zapadlina w ziemi. Kto wreszcie uporządkuje instalację wodociągową w Prusinowie?
- Dlaczego zimna woda strzela, bardzo strzela? - pyta jedna z mieszkanek. Jak to strzela – pytam. - Nie idzie kranu odkręcić, ani w muszli wodę spuścić w nocy czy rano. Nie da się, trzeba trzymać spłuczkę bo rozsadza. Jeszcze jedno, dlaczego ZGK wyłącza wodę? W sobotę i niedzielę rano wody nie ma. Tak jest od kilku tygodni. W niedziele rano, 18 listopada, nie było w ogóle wody. Jak przyszłam z kościoła, to jak trzasnęło z kranu, to cała ochlapana byłam i kuchnia aż po sufit. Kaloryfery też wyłączano. Grzanie rozpoczynali od godziny 6 do 10, później wyłączano i od godz. 18 do 22 znowu włączano. Na zwróconą uwagę mówili, że to niemożliwe. Ja tylko mówię, że to wina pana Sacia, bo były rury, a na sesji powiedział, że wszystkie rury ciepłownicze zostały wymienione. Ja mówię jeszcze raz, nikt tej wymiany nie widział. - mówi kobieta.
Pytamy, kto zapłaci rachunki za zużytą energię elektryczną od początku sezonu grzewczego, bo jeśli ktoś miał farelkę i inne tego typu urządzenia grzewcze, to musiał je używać, by w domu była temperatura 16 stopni Celcjusza. Kto pokryje koszty leczenia przeziębionych dzieci czy ludzi starszych, wynikłych z niskiej temperatury w mieszkaniach? W Prusinowie milionerów nie ma. W Prusinowie ludzie mają niskie pensje i równie niskie emerytury czy renty. Matki noworodków z niepokojem patrzą nie tylko w niebo, że mróz nie przyjdzie. Z niepokojem patrzą się na obracający się licznik energetyczny, bo kto jak kto, ale noworodek musi być codziennie wykąpany i mieszkać w temperaturze co najmniej 20 stopni. A teraz przyjdzie im, jak mówią, płacić za gorącą wodę wychodzącą ze „słomianej” kotłowni ogrzewającej ziemię i za zużytą energię elektryczną, którą sami muszą pobierać na ogrzanie mieszkań i przygotowanie wody do kąpieli.
W jednym z Prusinowskich sklepików zbierane są podpisy pod wnioskiem do PEC deklarującym płacenie tylko połowę opłaty miesięcznej za ogrzewanie. Wydaje się, że te opłaty są wygórowane, tym bardziej, że przed mieszkańcami Prusinowa następne rozkopy i następne sztukowanie rur. To jest nieunikniony tej zimy. Najbliższe opady śniegu określą znowu, za co tak naprawdę mieszkańcy Prusinowa płacą. Za topniejący śnieg na ciepłowniczym węźle?! W PEC-u od trzech lat leżą bez odpowiedzi podania mieszkańców o zezwolenie na odłączenie się od linii ciepłowniczej. Może teraz nadszedł czas, by na nie odpowiedzieć. Ludzie sobie poradzą z ogrzewaniem we własnym zakresie. x