Przychodzi, kiedy chce i do kogo chce. Wybiera sama, dziecko czy wiekowego staruszka. Decyduje ile ścieżek przemierzymy, ile radości i smutku poznamy. Stoi niewidoczna na szpitalnych korytarzach, hospicjach, przyczajona za drzewami na drogach i w naszych domach. Rodzi ból i pytania: dlaczego tak właśnie, dlaczego tak nagle? I nasz nierealny sprzeciw, że powinna poczekać, bo jeszcze o coś nie zapytaliśmy, czegoś nie powiedzieliśmy.
Jednoczy nad swoim dziełem, nad grobem matki czy ojca, bywa że już pradziadka, całe rodziny. Jej żniwo ze smutkiem akceptujemy: 1 i 2 listopada każdego roku. Na grobach bliskich, znajomych i na tych, które opuszczone, bo pozostali z rodu znaleźli też swoje miejsce na cmentarzu - stawiamy zapalone znicze. Sądzimy, że ich światło to nasza pamięć o tych, co po drugiej stronie. Czasami mówimy, że drogę do lepszego życia wskazuje. Zależy jaką jest nasza wiara. Idąc na cmentarz mijamy rozstawione stragany z kwiatami, zniczami. Realna droga i realne życie. Wśród wielu sprzedających znaleźliśmy stoisko ze zniczami, prowadzone przez Gryficki Związek Drużyn Harcerskich “Rega” z przewodnikiem Marcinem Stachowiakiem; sprzedają - pracują, by mieć na statutową działalność jakieś pieniądze. Pieniądz uzyskany z pracy własnej inną ma wartość i na równie pożyteczną wartość się zamienia. O tych, co na wojnie zginęli, też pamiętali. Trójką poszli i pod pomnikiem ku pamięci tym, co polegli, światło postawili. Ktoś inny przy pomniku Sybiraków znicz zapalił i przy tablicy pamięci o tych, co przed nami tu byli też światło płonęło. Dużo kwiatów, światła i Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo i Wieczny Odpoczynek Racz Im Dać Panie - usta mówiły głośno i cicho. Albo milczały, bo żal krtań ściskał. I tak już od wieków, w wiek nowy, bo tacy jesteśmy, my i nasza wiara. My Polacy. x