(ŁOBEZ ) Ostatnie budynki spółdzielcze stawiano w naszym mieście w latach 80- tych. Od tego czasu nic się tu nie buduje, wyjątkiem są inwestycje prywatne. Nikogo więc nie dziwi brak mieszkań i dziesiątki wiszących wszędzie ogłoszeń typu - mieszkanie kupię. Do tej pory władze „Jutrzenki” - niechętne zaciąganiu kredytów, nie myślały o nowych inwestycjach. Teraz może się to zmienić, ale wszystko zależy od spółdzielców.
Na zebraniach z członkami „JUTRZENKI”, prezes Jolanta Wasielewska przedstawiła koncepcję dotyczącą budowy dwóch bloków mieszkalnych. Miałyby one stanąć w Łobzie, przy ulicy Orzeszkowej, obok hali sportowej, na działce należącej do spółdzielni. Według planu, na Orzeszkowej stanęłyby dwa, dwupiętrowe bloki z poddaszami mieszkalnymi. W każdym budynku byłyby 32 mieszkania - od kawalerek po mieszkania trzy pokojowe. Szacunkowy koszt metra takiego lokalu to 3 tysiące złotych.
Na łobeskich spotkaniach spółdzielców z władzami, przedstawiono projekt budowy nowych bloków; wzbudził on wiele wątpliwości i krytycznych uwag.
- Kto w Łobzie ma takie pieniądze, żeby za kawalerkę zapłacić100 tysięcy złotych? A nawet, jeśli ma, to prędzej się wybuduje, niż kupi taką klitkę - krytykowała jedna z pań obecnych na sali.
- Skąd pomysł budowania właśnie w tym miejscu. Przecież właśnie tam miał powstać kryty basen? To nie jest już żaden luksus, a po prostu standard w wieku miastach. Gmina mogła zamienić się ze spółdzielnią na działki- argumentował Czesław Burduń.
Jednak najwięcej obaw wzbudził pomysł sfinansowania tej inwestycji z kredytów. Kredyty te zaciągaliby jednak chętni, potencjalni nabywcy mieszkań, a nie spółdzielnia. Prezes Wasielewska przytaczała argumenty przemawiające za tą inwestycją, a więc przede wszystkim 64 nowe mieszkania, których na rynku bardzo brakuje.
- Państwo jesteście w tej dobrej sytuacji, że mieszkanie już macie, jednak wielu, szczególnie młodych ludzi, poszukuje mieszkania. Nawet, jeśli mają pieniądze, to nie mogą znaleźć mieszkań, bo nie ma tych mieszkań na rynku. Rynek wtórny jest u nas bardzo ubogi. Na tablicy ogłoszeń w spółdzielni wisi wiele ofert kupna, a tych o sprzedaży prawie nie ma. Jeśli się pojawia to jedno lub dwa i natychmiast znikają, jest tylu chętnych. Jeśli zaś chodzi o koszty, to teraz cena za metr osiągnęła poziom 2 i pół tysiąca złotych i to w budynkach z lat 70 – tych. Więc 3 tysiące za metr w nowym bloku to nie jest cena zaporowa. Ludzie pieniądze mają, wielu z nich pracuje za granicą i wracają albo chcą w coś zainwestować – tłumaczyła.
Wielu spółdzielców nie dało się przekonać, a wizja „Jutrzenki” na skraju bankructwa była silniejsza od racjonalnych argumentów.
Jak poinformowała nas jedna z pracownic spółdzielni, nie na wszystkich zebraniach lokatorzy zgłaszali takie uwagi. Sprawa ta będzie omawiana bardziej szczegółowo na Walnym Zebraniu, które ma się odbyć w listopadzie. (r)