Wicestarosta gryficki Konstanty Tomasz Oświęcimski został posłem. To niebywały sukces człowieka, który wyszedł z małego Niechorza w gminie Rewal i zaledwie przez rok zdążył być wicestarostą powiatu gryfickiego, a już sięgnął po mandat posła.
Jak do tego doszło?
Mieszkańcy powiatu od dawna czekali na jakikolwiek sukces, i długo nic się nie działo. Te same twarze w samorządach, brak jakichś większych inwestycji i poczucie utraty szans z nimi związanych sprawiły, że jak pojawiła się nowa twarz, zaufali jej. Tym bardziej, że za byłym wójtem Rewala szła opinia o gospodarzu, który podniósł małą gminę na wyżyny turystycznego biznesu. Pod jego rządami Rewal był najczęściej i najgłośniej promowanym miejscem w powiecie, a może i na wybrzeżu szczecińskim.
Lokalne struktury różnych partii nie miały takiej medialnej twarzy. Oświęcimski pojawił się więc w dobrym momencie, wręcz trafił w wyborczą dziesiątkę, bo Platforma Obywatelska, której został członkiem, i to chyba całkiem niedawno, jest na fali. Ta fala zabrała Oświęcimskiego do Sejmu. Mało kto spodziewał się, że w naszym okręgu PO zdobędzie aż 8 mandatów. Losy tego ósmego mandatu ważyły się do ostatniej chwili. Miał przypaść PSL-owi. Jeszcze wczoraj Kurier Szczeciński opublikował artykuł o mandacie poselskim dla Kazimierza Ziemby z PSL, burmistrza Nowogardu. Jednak bardzo wysoki wynik wyborczy PO sprawił, że sprzątnięto mandat ludowcom sprzed nosa. Właśnie dla Oświęcimskiego. Co prawda ordynacja proporcjonalna jest „nieobliczalna”, bo do Sejmu wchodzą posłowie z kilkoma tysiącami głosów dzięki kilkudziesięciu tysiącom głosów liderów, ale w tym przypadku wyszło sprawiedliwie, gdyż burmistrz Ziemba uzyskał „tylko” 6074 głosy, więc Oświęcimski pokonał go prawie dwoma tysiącami głosów, zdobywając ich 7975. Trzeba przyznać, że to imponujący wynik, jak na mieszkańca malutkiego Niechorza nad morzem, bo tutaj mieszka poseł Oświęcimski, chociaż zdecydowana większość ludzi kojarzy go z Rewalem, gdzie był najpierw radnym, a później wójtem przez dwie ostatnie kadencje.
PSL zresztą jest największym przegranym tej kampanii w naszym regionie, a osobiście chyba dyrektor PKS-u Zygmunt Dziewguć, który wyłożył na kampanię – jak było widać – niemałe środki finansowe. Sławomir Brzozowski z PiS osiągnął, jak na pierwszy swój start w wyborach i rozpoczętą dopiero niedawno działalność polityczną – całkiem przyzwoity wynik z liczbą 1626 uzyskanych głosów. Pozostali kandydaci z powiatu gryfickiego nie przekroczyli tysiąca głosów;
Krzysztof Aniko (PO Gryfice) uzyskał ich 954, Leszek Cieciórski z SLD - 778, Monika Bakalarska (LPR Płoty) – 206, Andrzej Wiśniewski (Samoobrona, Gryfice) – 247 (podajemy głosy zdobyte w całym okręgu).
Wszyscy ci kandydaci nie mieli szans wobec fali wyborczych nastrojów, która wybory zamieniła w plebiscyt – przeciwko PiS, za PO. O ile PiS-owi udało się nawet wygrać w niektórych okręgach wyborczych na wschodzie i południu kraju, to cały pas zachodni Polski należy do Platformy. Plebiscytowa forma wyborów sprawiła, że zupełnie przepadły mniejsze partie. Żadnego mandatu nie zdobyły aż cztery komitety: PPP, PSL, Samoobrona i LPR. Mandat stracił również PiS; miał cztery, teraz trzy. Można więc powiedzieć, że prawie całą pulę zgarnęła PO. Powiat gryficki miał w tym swój znaczny udział.
Oddało w nim głosy na PO 10743 wyborców, czyli prawie połowa głosujących (48,17 proc.). O 30 proc. Mniej uzyskał PiS – 18,68 proc. (4166 głosów). Na LiD zagłosowało 3296 mieszkańców powiatu, a na PSL 3067 (13,75 proc.). Niedawny jeszcze matecznik Andrzeja Leppera („Przyjaciel Powiatu”) - Samoobrona, dostała tylko 553 głosy.
Czy „posiadanie” posła przez społeczność lokalną coś znaczy? I tak i nie. Tak, gdy ma silną pozycję w partii, która rządzi, nie, gdy ma pozycję słabą lub bardzo słabą. Przykładem do rozważań na temat mocy sprawczych posła mogą być lokalne dokonania byłego posła Czesława Marca. Rządy PO w sejmiku już pokazały, że niekoniecznie sukcesy wyborcze i związki z nimi przekładają się na jakieś szczególne korzyści dla gminy czy powiatu. O tym decyduje siła lokalnych polityków, a w Gryficach z tym nie jest najlepiej. Poseł Konstanty Oświęcimski już wkrótce stanie przed dylematem, czy grać w zespole, który jest po prostu słaby, czy też założyć własny zespół, by osiągnąć jakiś wymierny sukces, gwarantujący mu reelekcję za cztery lata, w na pewno już dużo gorszych warunkach wyborczej koniunktury.